OO15.pdf

(267 KB) Pobierz
Online
Offline
by
lgmrkm
Choć pozornie Bella Swan jest otoczona przyjaciółmi, to w rzeczywistości czuje się samotna. Nie ma
prawdziwych przyjaciół i nikt z otaczających ją ludzi, nie zna jej naprawdę. Jej jedynym,
prawdziwym przyjacielem jest chłopak online - chłopak, którego nie spotkała w realnym życiu -
osoba o nieznanym imieniu, której zwierza się ze wszystkich swoich marzeń oraz tajemnic. Po
przeprowadzce ze słonecznego San Francisco do małego miasteczka Forks stwierdza, że jej stosunki
z nowym sąsiadem, Edwardem Cullenem, nie należą do najprostszych. Gdy konflikt z sąsiadem
zaostrza się, Bella szuka pocieszenia u przyjaciela z internetowej wtyczki. W tym momencie, jej dwa
światy, online i offline, niespodziewanie zaczynają się ze sobą zderzać.
AUTORKA:
lgmrkm
TŁUMACZENIE:
QuietBeats / angie337
POSIADAM ZGODĘ AUTORKI NA TŁUMACZENIE!
ZABRANIAM UMIESZCZANIA TŁUMACZENIA NA INNYCH STRONACH, CHOMIKACH ITP.
-1-
Online
Offline
by
lgmrkm
Rozdział 15
CZEKOLADOWA POLANA
EPOV
Zbiegłem na dół po schodach i udałem się do salonu, zanim w ostatniej chwili, zmieniłem swój cel
na kuchnię, z której przemawiał do mnie zapach bekonu. Mama siedziała przy naszym stole
i czytała gazetę, popijając swoją herbatę. Jak codziennie rano.
- Rano – powiedziałem wesoło, jak tylko mogłem pogodnie, w piątkowy poranek. Ziewając,
zakryłem dłonią swoje usta i zamrugałem oczami, aby pozbyć się z nich zgromadzonej wilgoci.
Podszedłem prosto do kawy, którą nalałem sobie do kubka. Byłem wdzięczny, że mama
przygotowała ją, zanim zszedłem na dół. Rano potrzebowałem kawy. To był zwyczaj, który razem
z Emmettem, odziedziczyliśmy po naszym ojcu.
- Dzień dobry. Umieściłam twoje śniadanie w piekarniku, więc powinno być ciepłe – posłała
uśmiech w moją stronę, zanim powróciła do czytania gazety. Mieszkanie w domu, z pewnością
miało swoje zalety. Emmett miał rację. Powinienem docenić je, skoro jeszcze tutaj mieszkam.
W przeciwieństwie do swojego starszego brata, wiedziałem, jak przyrządzić co najmniej kilka
posiłków, oraz jak zrobić własne pranie.
Otworzyłem piekarnik i wyciągnąłem talerz z jajkami, bekonem i tostami. Postawiłem go na stole,
tuż obok mojej kawy. - Gdzie jest tato? - wziąłem łyk napoju, zanim zabrałem się za jedzenie.
Zazwyczaj, tego dnia tato był w domu i dlatego we dwójkę, razem jedli śniadanie. Po co mieliby
wstawać wcześnie z łóżka, skoro nie musieli.
- Och, doktor Snow wcześnie rano rozchorował się i zapytał twojego ojca, czy mógłby rano go
zastąpić. Znasz go, nie mógł odmówić – próbowała wyglądać za poirytowaną ale wiedziałem, jak
bardzo była z niego dumna. Były czasy, gdy tato był wyjątkowo zapracowany, ale nawet wtedy,
zawsze znajdował dla nas czas. Nawet, jeśli była to godzina lub dwie.
Skończyłem śniadanie i opłukałem w zlewie swoje naczynia, przed wyruszeniem do salonu, gdzie
znajdował się mój plecak. - Dziękuję za śniadanie, mamo! Do zobaczenia później – krzyknąłem.
Zanim rozpocząłem wkładanie swoich butów, usłyszałem szuranie stóp o drewnianą podłogę.
- Nie sądzę, Edwardzie Anthony Cullenie – spojrzałem w górę i zobaczyłem ją stojącą,
z oczekującym wyrazem twarzy. Zachichotałem i pocałowałem ją w policzek. To było obowiązkowe
każdego ranka przed wyjściem. Nigdy nie zaprzeczałem, że byłem maminsynkiem.
- Kocham cię.
- Teraz lepiej, ja też cię kocham – odwróciłem się, aby wyjść, gdy usłyszałem ponownie jej głos. -
Och, Edwardzie, zaproś Bellę na obiad dzisiejszego wieczoru. Ledwo ją w tym tygodniu widziałam.
Po południu zadzwonię do Renee i również ich zaproszę – moja mama, z oczywistych względów,
uwielbiała Bellę. Byłem z tego zadowolony. Miałem kilkoro znajomych, których rodzice nie
przepadali za ich dziewczynami. Często mówili, że atmosfera, czasem była nie do zniesienia.
Wyszedłem na zewnątrz. Początkowo zadrżałem, trochę z powodu szoku na zimno, ale szybko
przystosowałem się. Schodząc po schodach, poczułem wibracje komórki w kieszeni. Wiedziałem
kto to był, więc zacząłem się śmiać. Wyciągnąłem telefon i przeczytałem jedną z wiadomości
-2-
Online
Offline
by
lgmrkm
Emmetta, którą przesyłał raz na dobę.
KOAN
1
:
Nonsensowne lub paradoksalne pytanie dla ucznia, którego odpowiedź jest żądająca –
stres w medytacji na pytanie, często jest pouczający.
Każdego dnia od Nowego Roku, Emmett wysyłał na moją komórkę wiadomość z nowym słowem.
Bywały dni, gdy była to jakaś definicja, zaś innym razem, wysyłał jakieś badziewie. Wyrazy, które
wysyłał, były prawdziwe, jednak ich definicja była stworzona przez niego. Dzisiaj było
mumpsimus:
w wysokim stopniu wyszkolona psokształtna jaszczurka, ostrzega swojego irytującego młodszego
brata.
Miałem wygooglowaną wersję tej myśli. W rzeczywistości znaczyła ona: "staroświecką
i nierozsądną sytuację w jakiejś sprawie". Przypomniałem sobie, że dorastając, graliśmy
w Balderdash
2
. Przyłapałem się, na byciu tęskniącą niezdarą.
Czasami.
Potrząsnąłem głową i włożyłem komórkę z powrotem do kieszeni, wyciągając w zamian kluczyki od
samochodu. Byłem w połowie drogi na trawniku, gdy pojawiła się Bella. Zbiegała po schodach
i prawie upadła twarzą o ziemię... znowu. Usłyszałem kilka bardzo kreatywnych przekleństw, gdy
mamrotała pod nosem. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Jej głowa wystrzeliła w moim
kierunku, zanim zmrużyła na mój widok oczy i jak burza, podążyła do swojego samochodu.
Wiedziałem, że była na mnie wściekła, ponieważ nie lubiła, jak ludzie się z powodu jej niezdarności.
Dzisiaj był mój dzień, aby zawieźć nas do szkoły. Chciałem prowadzić codziennie, ale nie pozwoliła
mi. Więc zawoziłem nas w poniedziałki, środy i piątki, a ona prowadziła we wtorki oraz czwartki.
- Dalej, Bello, nie śmiałem się z ciebie – błagałem, gdy ją dogoniłem, odwracając twarzą do siebie.
Skrzyżowała ramiona na swojej klatce piersiowej i uniosła brwi do góry. Na jej twarzy malował się
sceptycyzm. Kochałem ją, gdy była wkurzona, ponieważ była urocza, jak kociak tygrysa. Nie jestem
głupi i wiem, że nawet kociak ma pazury i może zranić, jak nic innego.
- Och, naprawdę? A mogę zapytać, z czego się śmiałeś?
-
Śmiałem się z tego, co powiedziałaś.
-
Więc śmiałeś się ze mnie!
-
To nie jest to samo – broniłem się.
-
Tak, jest! - zwykle rano była marudna, więc szybko musiałem rozładować sytuację.
-
Nie, ale jeśli pomoże, to przepraszam – ująłem jej twarz i pocałowałem ją w czoło, policzki, nos
i wreszcie wpiłem się w usta. Nie chciałem ruszać się z miejsca i zostawić jej ust. Po około dziesięciu
sekundach, poczułem, że uśmiecha się i wiedziałem, że mi wybaczyła.
Kiedy odsunęła się ode mnie, chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie z powrotem do mojego
samochodu. - Jesteś naprawdę bezproblemowy, Cullen. Wybaczam ci – dokuczyła i nie mogłem
pozbyć się uśmiechu z twarzy.
1
.
Koan -
z koreańskiego, dosłownie
publiczny przypadek.
Jedna z metod praktyki chan. To szczególne ćwiczenie dla umysłu, poza
myśleniem, które zalecane jest uczniowi przez mistrza chan. Specyficzna konstrukcja gwałci logiczne założenia, a tym samym uderza
w przywiązania i przyzwyczajenia człowieka.
2
.
Balderdash -
z tego co wyczytałam, to gra polegająca
na
losowaniu jakiegoś terminu i napisaniu własnej definicji. Wygrywa ten
komu uda się nabrać na swoją definicję największą liczbę osób.
-3-
Online
Offline
by
lgmrkm
Puściłem jej oczko i otworzyłem dla niej drzwi. - Wiem.
Przewróciła oczami, gdy usłyszałem, jak mamrocze coś w stylu ''nie mogę być na niego zła"
i ''owinięta wokół jego palca". Pokręciłem głową na te słowa, ponieważ jeśli coś, to ja byłem
owinięty wokół jej małego paluszka.
Droga do szkoły minęła szybko. Rozmowa skoncentrowała się głównie na naszych lekcjach
i przyszłych pracach domowych. Zwykle byliśmy dziesięć minut wcześniej, żebyśmy przez chwilę
mogli spędzić czas z Jasperem i Alice. Kiedy weszliśmy do szkoły, zostaliśmy zaatakowani plakatami
i zdjęciami związanymi z Walentynkami, które wypadały w najbliższy weekend. Szkoła uznała
dzisiejszy dzień do świętowania, ignorując poniedziałek po święcie. Alice wspierała pomysł tańców,
ale w tym roku, ku jej irytacji, nic takiego się nie wydarzy.
Dwie pierwsze lekcje minęły zaskakująco szybko. Nie było żadnych zaburzeń w planie. To był po
prostu kolejny, nudny dzień. Alice i Jasper musieli opuścić lunch trzydzieści minut wcześniej,
ponieważ dziewczyna pomagała w rozdawaniu cukierków. Chociaż dyrekcja nie pozwoliła jej na
organizację dyskoteki, zgodziła się na kupienie i sprzedaż czekoladowych serduszek.
Przez ostatnie cztery dni, Alice razem z innymi uczniami, ustawiła stolik przy którym, za dwa dwa
dolary i pięćdziesiąt centów, ludzie mogli kupić jeden cukierek dla swojego chłopaka lub
dziewczyny. Uczniowie mieli czas do czwartej godziny lekcyjnej, aby kupić słodkości. Akcja była
popularna, a pieniądze zostały przeznaczone na tegoroczny bal.
Po tym, jak ta dwójka nas opuściła, Angela i Ben dołączyli do nas na chwilę, aby omówić nasz esej,
a po tym spędzić z nami czas. Zazwyczaj siedzieli z Tanyą i jej grupą, ale można by powiedzieć, że
chorowali z ich powodu. W poniedziałek zaprosiłem ich, aby razem z nami usiedli. Z entuzjazmem
zgodzili się. Kiedy zadzwonił dzwonek, razem z Bellą udałem się na biologię, gdy oni poszli na
historię. Gdy dotarliśmy do klasy, rozmawialiśmy o tym, kto wyśle im cukierki, oraz kto dostanie
więcej.
Minęła już połowa lekcji, gdy rozległo się pukanie do drzwi, które zatrzymało wykład nauczyciela.
Prychnął i podszedł do drzwi, otwierając je ze zirytowanym wyrazem twarzy. - Tak, w czym mogę
pomóc?
Jego głos został automatycznie zagłuszony przez rozentuzjazmowaną Alice. - Candy grams
3
! - nie
mogłem powstrzymać się od śmiechu, gdy zauważyłem, że weszła do środka tanecznym krokiem,
ciągnąc za sobą Jaspera.
Było jasne, że nie tylko dziewczyna zmieniła swoje ubranie, ale chłopak również. Jasper wciąż miał
na sobie parę ciemnych dżinsów, ale został zmuszony do założenia jasnoróżowej koszulki.
Jakkolwiek, nie wyglądało to okropnie, jednak Jasper nie był zachwycony noszeniem koszulki.
Mimo wszystko, pozwolił sobie na zmianę, ze względu na swoją super dziewczynę. Kochałem Alice,
jak siostrę, ale pierwszy raz byłem wdzięczny, że nie była moją dziewczyną. Bella nigdy nie
zmusiłaby mnie do założenia podobnego ubrania. Kochałem ją za to, jak i z innych powodów.
Z drugiej strony, Alice wyglądała, jak eksplozja różu i serc. Miała na sobie różową koszulkę z długim
rękawem, białą spódnicę oraz ciemno różowe leginsy. Jej biżuterię stanowiły dodatki w kształcie
3
.
Candy grams -
cukierki, ewentualnie pudełko cukierków, które mają notatkę z życzeniami, bądź inną wiadomością dla drugiej
osoby.
-4-
Online
Offline
by
lgmrkm
serca. Nawet jej makijaż był różowy. Zaskakujące było to, że nie zmieniła swoich beżowych butów.
Nie wiem dlaczego bardzo zaskoczył mnie jej strój. Mówiliśmy o Alice i to była ona, ale jej widok był
odrobinę szokujący. Może dlatego, że wyglądała zupełnie inaczej, niż godzinę temu w czasie lunchu.
Usłyszałem, jak Bella zachichotała, zanim pochyliła się w moim kierunku. - Wygląda, jak różowy
potwór z waty cukrowej – szepnęła. W porozumieniu, skinąłem głową. Ponieważ uwaga wszystkich
była skupiona na różowej eksplozji z przodu klasy, zakradłem się i szybko pocałowałem Bellę.
Wydawała się chętna. Nie zauważyłem, że Alice kieruje się w stronę naszej ławki, zanim nie rzuciła
w moją głowę jednym z czekoladowych lizaków w kształcie serca.
Oderwałem się od Belli i potarłem swoją głowę, krzywiąc się na ból, którego sprawcą była wróżka
mająca zadowolony wyraz twarzy. - Hej! Za co to było? - przewróciła oczami i kontynuowała
umieszczanie cukierków przed naszą dwójką.
- Przestań molestować moją najlepszą przyjaciółkę na środku klasy, ty nimfomanie.
Moje usta opadły, jak z niedowierzaniem na nią patrzyłem. W polu mojego widzenia widziałem
Jaspera, który podśmiewał się ze mnie, w chwili, gdy wyciągnął candy grams. Posłałem mu
zabójcze spojrzenie. Odwróciłem się do Alice. - Wiesz, jesteś zbyt mała, aby być tak bardzo
irytująca – prychnęła i odeszła, gdy Bella zaśmiała się obok mnie, najwyraźniej rozbawiona naszymi
wzajemnymi relacjami.
Odwróciłem się do swojego cukierka, jak większość klasy. W sumie miałem ich sześć: dwa od Belli,
jeden od Alice, jeden anonimowy, oraz jeden od Tanyi oraz jeden od Lauren. Przewróciłem czami
na ostatnie dwa, ponieważ nie rozumiałem, dlaczego one się starały. Po obejrzeniu moich,
spojrzałem na stos cukierków Belli. Poczułem, jak moje oczy rozszerzają się, z powodu ilości. Miała
najmniej tuzin, albo jeszcze więcej. Ode mnie dostała tylko dwa, więc odjąłem moje od całości.
Kiedy czytała liściki, poczułem przytłaczające uczucie gniewu i zaborczość pękła, niczym bańka
mydlana. Zastanawiałem się, kto wysłał resztę. Oczyściłem gardło, co spowodowało, że spojrzała
w moją stronę. - Kto wysłał te wszystkie? - starałem się pohamować wszystkie emocje, trzymać je
w ryzach.
-
Nie mam pojęcia.
-
Mogę zobaczyć? - spytałem.
Była wprawiona w zakłopotanie, ale skinęła głową. - Umm, jasne – wzruszyła ramionami i gestem
wskazała, abym śmiało spojrzał.
Podczas, gdy starałem się przejrzeć właścicieli cukierków, zobaczyłem, jak odwija jeden od Alice
i zjada go. Dwa były ode mnie, jeden od Jaspera, jeden od Alice, jeden od Angeli, jeden od Mike'a –
mam nadzieję, że to był tylko przyjacielski gest, ponieważ był moim przyjacielem i akceptował nasz
związek. Reszta była od
anonimowych wielbicieli.
Rozejrzałem się po klasie i zauważyłem, że Eric i
Paul, patrzą na nią w taki sposób, który był bardziej niż przyjazny, ponieważ rozbierali ją
spojrzeniami. Miałem wrażenie, że to któryś z nich. Wydawało się, że wyczuli moje spojrzenie,
ponieważ napotkali mój wzrok. Posłałem im spojrzenie, które mówiło, aby sobie odpuścili i szybko
oraz całkowicie, odpędziłem ich spojrzenia z naszego stolika. Cieszę się panowie, że jesteśmy po tej
samej stronie.
Klasa rozproszyła się kilka minut później, po tym, jak ludzie zaczęli patrzeć na swoje zdobycze.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin