Neirynck Jacques - Przepis na nieśmiertelność.pdf

(1100 KB) Pobierz
Jacques Neirynck
Przepis na nieśmiertelność
Nieśmiertelność duszy to rzecz dla nas tak ważna, dotycząca nas tak
głęboko, że trzeba chyba zatracić wszelkie uczucie, aby być obojętnym w tym
względzie.
Blaise Pascal, Myśli
Dla Cecile
I
Wątrobę Norberta pożerał sęp, choć jakoś bez apetytu. Od czasu do czasu
rzucał okiem na swoją ofiarę, jak gdyby chciał się upewnić, że mięso, które
dziobał, jest w ogóle jadalne.
Norbert wisiał przywiązany za ręce i nogi do ściany klifu - najwyższego
punktu szczytu Rochers de Naye. Roztaczał się stąd wspaniały widok na Jezioro
Genewskie. Pod jego stopami rozciągało się Montreux, a za horyzontem kryło się
Saleve. Niezwykły zachód słońca malował na czerwono góry Sabaudii i obficie
rozlewał na chmurach cynobrową krew wypływającą z otwartej rany jego boku.
Cały krajobraz karmił się jego raną i jego życiem. Żył źle, ale przynajmniej umierał
w pięknym otoczeniu.
Ból, jaki odczuwał, nie wydawał się nie do zniesienia. A zatem można mieć
wszystkie wnętrzności na wierzchu, przekopywane haczykowatym dziobem, i nie
tracić przy tym przytomności ani nie wyć z bólu. Tę niewrażliwość Norbert
przypisał swej wrodzonej niedoskonałości. Nie potrafił nawet cierpieć, by
odpokutować za grzechy.
Postanowił więc zachęcić sępa do roboty, mlaskając językiem, ale
wyschnięte niczym pergamin podniebienie i wargi nie wydały żadnego dźwięku.
Zamilkł więc i apatycznie wisiał w tej okropnej pozycji. Na jego miejscu każdy
zacząłby od razu jęczeć. Norbert był jednak zupełnie nagi, dlatego w żadnym
wypadku nie chciał, by zobaczył go ktoś spośród jego wielu znajomych. Trwał
zatem w przezornej ciszy.
- Cóż za ohydne żarcie! - powiedział w końcu sęp z paryskim akcentem,
zupełnie nie na miejscu, zważywszy na okoliczności. - Twoja wątroba jest zgniła.
Umrzesz na marskość wątroby. Adieu!
Norbert nigdy wcześniej nie spotkał sępa mówiącego z paryskim akcentem.
Zrozumiał, że to tylko sen. Zaraz potem się obudził.
Ocknął się spanikowany. Nie powinien był zasypiać. Na ogół nie zdarzało
mu się to w biurze. Ciągle czuł się winny, że pracuje mało i źle, ale przynajmniej
nie spał. Rektor politechniki nie ma prawa do drzemki w czasie godzin pracy,
nawet jeżeli chodzi o południową przerwę. Kapitan powinien czuwać na mostku,
szczególnie gdy przerasta go robota, jakiej się podjął.
Nigdy nie będzie godzien tego stanowiska, o które co prawda nie zabiegał,
ale na które niestety się zgodził. Osiągnął i bez wątpienia już dawno przekroczył
poziom swojej niekompetencji. W tym momencie właśnie stanął na kolejnym
szczeblu drabiny swej niegodziwości. Nieznośny upał panujący w gabinecie
wywoływał piekielne obrazy w mózgu Norberta przyćmionym siarkawym białym
winem, które wypił do obiadu. Pochodziło z należącej do niego winnicy, która była
jego racją bytu i ziarnem śmierci.
Nikt, kto kieruje się zdrowym rozsądkiem, nie próbuje produkować wina nad
brzegiem Jeziora Genewskiego, na wysokości czterystu metrów. Tutaj dojrzewa
tylko chasselas2, z którego może powstać jedynie mdły trunek. Trzeba zatem
zatrzymać fermentację moszczu odpowiednią dawką siarki. Tworzony w ten
sposób toksyczny napój wywołuje u jednych bóle głowy, u innych biegunkę. Jako
że umowy społeczne nakazują pić lokalne wino przy każdej okazji, wielu
mieszkańców kantonu cierpi na przewlekłe migreny i uporczywe zapalenie
okrężnicy. Maszerują więc z głową pochyloną ku ziemi i ściśniętym żołądkiem. Ich
patriotyzm mierzy się gotowością wystawienia swego zdrowia na szwank dla
trywialnej przyczyny.
2 Odmiana winorośli (przyp. tłum.).
Oprócz bezwodnika siarkawego i alkoholu Norbertowi doskwierał upał. Od
końca czerwca klimat w Lozannie staje się czasem nie do zniesienia. Przez
pozbawione zasłon okna oślepiające promienie białego niczym topiąca się stal
słońca zalewały podłogę. Aby nie trwonić publicznych pieniędzy, w biurach
politechniki nie zainstalowano klimatyzacji. Tylko delikatne urządzenia korzystały
z tego przywileju, jakiego wydział budynków i lokali odmówił ludziom, którzy
widocznie są bardziej odporni i mniej cenni niż maszyny.
Norbert starał się dawać dobry przykład, dlatego nie brał urlopu i całe lato
spędzał na Politechnice, wegetując w przegrzanym gabinecie. Kiedy był sam,
zdejmował marynarkę, a w obecności swej sekretarki Solange pozwalał sobie
nawet na podwinięcie rękawów koszuli. W ciągu dnia pod jego pachami
powiększały się wielkie dwie ciemne plam)” potu, a jego mdło-słodki zapach
rozprzestrzeniał się w całym pomieszczeniu.
W południe, za zamkniętymi na dwa spusty drzwiami biura, urządził sobie z
sekretarką piknik. Jak zawsze przy przyrządzanym naprędce obiedzie zadowolili
się grubymi kromkami białego chleba tostowego, ozdobionymi kilkoma plastrami
szynki i sera, które Norbert grubo pociosał scyzorykiem - pamiątką po służbie
wojskowej. Otworzył butelkę białego wina ze swojej winnicy, które wypili z
papierowych kubków. Potem Norbert wytarł scyzoryk chusteczką, a Solange,
wymawiając się pilną pracą, pobiegła zaradzić jelitowemu rozprężeniu, jakie
wywołało siarkawe wino.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin