Troisi Licia Dziedziczka Smoka 01 Testament Thubana.doc

(1152 KB) Pobierz
Testament Thubana

Licia Troisi

Dziedziczka smoka - Tom I

Testament Thubana

 

 

Cykl Dziedziczka smoka:

Tom I: Testament Thubana

Tom II: Drzewo Idhunn

Tom III: Klepsydra Aldibaha

 

 

Z języka włoskiego przełożyła Anna Gogolin

Tytuł oryginału La ragazza drago. 1. L’eredita di Thuban

Wydanie oryginalne 2008

Wydanie polskie 2010

 

 

 

Spis treści:

Prolog.              2

1. Dzień jakich wiele.              4

2. Wróżka nad brzegiem rzeki.              9

3. Na egzaminie u profesora.              14

4. Odwrócić kartkę.              18

5. Serce Mattii.              20

6. Nowy dom.              22

7. Metalowe skrzydła.              30

8. Pewnego wieczoru w cyrku.              35

9. Rywalka Sofii.              40

10. Niewiarygodna historia.              45

11. Dni zwątpienia.              50

12. Podziemne sekrety.              56

13. Widzenie.              60

14. Pod jeziorem.              65

15. Kompas.              70

16. Rekonwalescencja.              74

17. Tajna misja              79

18. Rozpaczliwa walka.              84

19. Poczucie winy.              88

20. Zniewolony.              92

1. W siedzibie wroga.              98

22. Thuban.              103

23. Lidja i Sofia.              107

24. Na początku drogi.              112

 

 

Prolog.

 

Ostatni ryk Thubana wstrząsnął ziemią aż do trzewi. Oślepiający blask otulił wyschnięte gałęzie Drzewa Świata i nagle wszystko zmieniło się w światło i zgiełk.

Lung zwinął się w kłębek i przykrył uszy dłońmi. Dygotał, świadomy, że ów ryk zmiecie wszystko, co napotka na swej drodze. A jednak kiedy ucichł, ziemia przestała drżeć. Chłopiec z wolna otworzył oczy i ujrzał, jak z tumanów kurzu nad polem bitwy wyłaniają się mury i marmurowe wieżyczki miasta. Smokonia nadal tam była, mieniła się oślepiającą bielą na tle ołowianego nieba, z którego lada chwila mógł spaść deszcz. Wszystkie hałasy ucichły i cały świat zdawał się wypatrywać jakiegoś znaku. Przyczajony za kamieniem, Lung wstrzymał oddech.

Patrzył, oniemiały, jak cielska Thubana i Nidhoggra wiją się w ogniu walki, i widział, jak Drzewo Świata więdnie po każdym uderzeniu, stopniowo tracąc owoce. Nie odważył się wkroczyć do akcji, za bardzo się obawiał, że ziemia lada chwila rozstąpi się pod gwałtownymi ciosami tych dwóch olbrzymich cielsk. Modlił się, żeby starcie dobiegło końca i żeby Thuban odniósł zwycięstwo, nim będzie za późno.

Lecz nierealna cisza, która panowała w tej chwili, wydawała im się jeszcze straszliwsza. Lung miał złe przeczucia i ostatecznie postanowił wychylić się ze swej kryjówki, by sprawdzić, co się tak naprawdę stało. Po Nidhoggrze nie było śladu i tylko imponująca sylwetka Thubana nadal majaczyła nad ziemią. Jego ogromne błoniaste skrzydła były potargane, a po zielonych łuskach obficie spływała krew.

Kiedy spadła pierwsza kropla deszczu, Lung zobaczył, że jego Pan wznosi paszczę ku niebu. Piorun rozdarł ciepłe powietrze nad doliną i delikatny szum wody nareszcie wypełnił nieruchomą pustkę, która jeszcze przed chwilą spowijała cały świat. W ślepiach Thubana błysnął triumf, a jego cielsko osunęło się niemal bezszelestnie na ziemię, przykrywając polanę.

- Nie!

Lung rzucił się do przodu. Pędził co tchu po błotnistej ziemi, a dobiegłszy do Thubana, uklęknął.

- Jak się czujecie, mój Panie? - zawołał drżącym głosem. Paszcza Thubana była tak duża, jak połowa jego ciała, i chyba nie było nikogo, kto nie przeraziliby się widokiem zwartego szeregu jego ostrych kłów. Szpiczasty grzebień rozszerzał się po bokach głowy. Ale choć Thuban wyglądał tak groźnie, Lung nie czul strachu. Dla niego było to oblicze przyjaciela.

Przepiękne niebieskie ślepia były zamglone, oddech rwał się coraz bardziej. Łzy napłynęły chłopcu do oczu. Nigdy by nie pomyślał, że któregoś dnia przyjdzie mu oglądać wielkiego Thubana, najmądrzejszego i najpotężniejszego ze smoków, ostatniego potomka swego rodu, w takim stanie.

- Udało mi się, pokonałem go... - wyrzęził Thuban.

Jego głos był tak niski i słaby, że chłopiec niemal go nie rozpoznał.

- Nie trwońcie energii, mój Panie, najpierw pozwólcie, bym się wami zaopiekował - powiedział śpiesznie, kładąc dłoń na twardym grzebieniu smoka. Przebiegł spojrzeniem jego cielsko, a im więcej widział ran, tym bardziej boleść zaćmiewała mu umysł. Stan był poważny, lecz nie należało tracić nadziei. On zamierzał uratować Thubana i przywrócić światu jego dawny porządek.

- Słuchaj uważnie, Lung, bo nie zostało mi zbyt wiele czasu. Nidhoggr nie został pokonany do końca. Udało mi się tylko uwięzić go tu w dole, na dnie tej doliny. Zużyłem na to wszystkie moje moce i nadszedł mój kres.

Nie. Kłamał. To nie mogła być prawda, a przynajmniej nie po tym wszystkim, co się wydarzyło.

- Musicie przywrócić życie Drzewu Świata i odnaleźć jego zaginione owoce! Tak wiele jest rzeczy, których musicie mnie jeszcze nauczyć, a ja...

- Lung - odezwał się Thuban - czas smoków dobiegł końca. Teraz to wy, ludzie, musicie kontynuować ich dzieło. Drzewo Świata nie umarło, Nidhoggrowi nie udało się go zniszczyć. To nie jest koniec, to zaledwie początek...

Te owa pozwoliły Lungowi zrozumieć powagę sytuacji. Świat, który znał do tej pory, zanikał, zaś jego Pan nigdy już nie miał stać u jego boku. Łzy spłynęły mu mimo woli po policzkach.

Thuban zamknął na chwilę ślepia, po czym ostatnim wysiłkiem znów zaczął mówić:

- Na razie Nidhoggr nie może nikomu zaszkodzić, lecz nadejdzie dzień, że się obudzi, a wtedy trzeba będzie stanąć do walki. Będziecie musieli być gotowi na wszystko, nawet na poświęcenie własnego życia.

- Bez was nigdy nam się to nie uda! Gdy zabraknie smoków, Nidhoggr i inne wywerny zatriumfują.

- Mylisz Sir. My, smoki, zawsze będziemy u waszego boku. Część z nas znalazła już nawet ciała, w których będzie odpoczywać dopóty, dopóki Nidhoggr nie złamie pieczęci i nie obudzi się.

Lung przypomniał sobie nauki, których Thuban udzielił mu dawno temu, w czasach, gdy on był jeszcze dzieckiem, a ich znajomość była świeża.

Niektórzy spośród nas mogą zamieszkać przed śmiercią w duszy człowieka. Zapadają wtedy w waszych ciulach w sen i budzą się dopiero gdy nazbierają dość sił, by znów się objawić.

„Oto, co należy zrobić; pomyślał chłopiec, a jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem smoka.

- Już cztery smoki nie umarły nadaremnie, Lung. Wstąpiły w cztery ludzkie ciula i czekają na przebudzenie.

Chłopiec otarł mokre od łez oczy i popatrzył na Thubana z determinacją.

- Wybierzcie mnie. Wybierzcie moje ciało i żyjcie w nim.

Smok w milczeniu pochylił ku niemu paszczę.

- Twoja miłość do mnie jest aż tak wielka?

- Większa niż cokolwiek innego.

- Jeżeli mnie przyjmiesz w swoim ciele, przekażesz swoim spadkobiercom niełatwe dziedzictwo. Mój duch przejdzie na twoje dzieci i na dzieci twoich dzieci, a kiedy nadejdzie czas rozstrzygającej bitwy i ja się obudzę, one będą musiały stanąć u mego boku w walce z Nidhoggrem, rozumiesz?

- Wy, smoki, długo walczyłyście za nas i za ten świat; nie sądzisz, że teraz nasza kolej? - powiedział Lung dumnie. - To, że przekażę moim potomkom takie dziedzictwo, jest dla mnie zaszczytem.

Thuban zamknął ślepia z westchnieniem.

- Jeżeli taka jest właśnie twoja wola, połóż na mnie swoją dłoń.

Lung nie kazał się dwa razy prosić Wciąż jeszcze połykając łzy, położył dłoń na zielonym klejnocie, który jarzył się bladym światłem na smoczym czole.

Dusza człowieka nie zamieszkuje jakiegoś konkretnego miejsca w ciele; dusza człowieka jest w jego rękach, w jego głowie, w jego stopach, a jednocześnie nie ma jej w żadnym z tych miejsc. Co zaś się tyczy duszy smoka, to zawiera się ona w tym kamieniu. Zwykliśmy go nazywać Okiem Umysłu.

- Kiedy wszystko się dopełni i ja zamieszkam w tobie, Drzewo Świata i Smokonia znikną. Lecz nie obawiaj się, one nie ulegną zagładzie. Po prostu będą się błąkać w zaświatach, czekając na decydujący dzień. A wtedy wrócą na Ziemię i świat smoków i ludzi znów stanie się jednością.

Lung pomyślał ze smutkiem o Smokonii, o jej alejach z czystego marmuru i ogromnych, kipiących życiem budynkach. Wyrósł w tym mieście i kochał je, tymczasem wyglądało na to, że go już nigdy nie zobaczy. Dojmujący żal ścisnął go za gardło, on jednak zachował w sercu to ostatnie, słodkie wspomnienie z przeszłości i przygotow się.

Najpierw poczuł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin