As_1936_nr49.pdf

(15619 KB) Pobierz
E ^ B wf
r\
i
/i
^ i k
I
^
^
^
^
H
AS
H
&
I
/
^tel
HbI B
w ^ B
B
6
grudnia1936
r.
&
j ś p *
T ^ L
•*
8
H
b
(Ib
^ H
J r
jf
^
f
cena
40
'
*
m
groszy
^
CENA
40
i
R.
GROSZY
po wizycie św. Mikołaja
1 9 3 6
6 GRUDNIA
MARY MAYER
Zwycięstwo
rży małe lusterko w rękach
Eve Eveyer. Co to? Pyta sa-
ma siebie zciszonym głosem.
Pierwsze zmarszczki pod oczyma!—
Zamyśla się. Jak ja to kiedyś sły-
szałam? Aha. Pierwsze zwiastuny
zamierającej młodości.
M o tak
mógł powiedzieć
9
To brzmi jak
wypowiedziane przez usta fachów
ca. Czyżbym już naprawdę skoń-
czyła pierwszy etap życia? Ewa
przegląda się bliżej — wnikliwiej.
Napina skórę, rozwiera oczy, mru-
ży je. Palcem wodzi po policz-
kach. Ile to lat mam naprawdę.
1905! Urodziłam się w grudniu.
Haha! Haha! zaśmiewa się Ewa.
Zaczynam sobie liczyć? lata i zda
je mi się, że od dziś zacznę je
odejmować. Tak, tak! Powiedziała-
bym inną sentencję.
Nie pierw-
sze zmarszczki są zwiastunami za-
mierającej młodości. O nie! Pierw-
sze dokładne obliczanie sobie lat—-
to przełomowy okres w życiu ko-
biety. A czy ja d a w n i e j nie mia-
łam zmarszczek? Ile jeszcze! W ós-
m e j klasie, pamiętam, przed ja-
kiemś zebraniem kółka literackie-
go
nagle przeszłyśmy na temat
urody. I jak dziś. pamiętam: trzy-
małam w ręku małe lusterko. Ile
to śmiechu było, ile drwin ze „starszych
pań". Dziesięć... zaraz... nie
dwanaście lat
temu. Moment ten dokładnie sobie przypo-
minam- dziś, gdy jestem po trzydziestce,
a czas płynie, ucieka szybkimi krokami.
Eve Eveyer przegląda się raz jeszcze w lu-
sterku.
Na górnej lewej powiece tworzy się
jakaś fałda
dawniej wdzięk, gdy się
uśmiechała, dziś jakoś ponuro wygląda to
załamywanie się skóry, to zwisanie bez-
władne. Eve podnosi kąciki ust, stara się
uśmiechnąć
tak jak d a w n i e j
jednak
w zdenerwowaniu wykrzywia usta, w gry-
masie, jaki zjawia się na twarzy w miejsce
uśmiechu
dwie głębokie brózdy pełzną
wzdłuż policzków, wywołując zaniepokoje-
nie tak wielkie
jak może nigdy.
Oczy wypełnione łzami z żalu za czemś
nieocenionem, minionem. Chwila wielkiego
napięcia nerwowego ustępuje wobec opano-
wania sytuacji.
Eve przypomina sobie wczorajszą rozmo-
wę w towarzystwie, gdzie zachwycano się
jej urodą, młodością i wdziękiem. Tak!
istotnie wyglądała zajmująco. Świetnie wy-
konany maquillage, bardzo dyskretny
delikanty
dobrze włożony kapelusz, do
brze skrojona sukienka, a poza tem aureo-
la sławy, jaką owiane jest j e j nazwisko. To
przecież tak bardzo podnosi wartość urody.
Eve przenika w lot myśli ludzkie. Nie wol-
no, nie wolno, ani na chwilę nie wolno mi
ugiąć się pod ciężarem 30 lat! Przecież dzi-
s i a j dopiero czuję się bardziej wartościową
jednostką. Mój skarb wewnętrzny, nieobli-
czalnie drogocenny
to doświadczenie ży-
ciowe. Moja kultura duchowa więcej jest
warta, niż tysiąc tysięcy zmarszczek. A że
dziś nastała chwila zwątpienia, niewiary, ot
poprostu ze zmęczenia fizycznego, mniejsza
z tem!
Rozpamiętywanie dawnych
dni wpływa
zawsze deprymująco na psychikę. Uciekam
nad
młodością.
Maska?
pyta.
Tak, to ma-
ska! Słyszy miękki głos s m u k ł e j
dziewczyny, kapłanki urody naj-
wytworniejszego Instytutu Piękno-
ści.
Tak, proszę Pani, to ostatnia
nowość
maska gazowa...
Ga-
zowa... powtarza jak echo Ewa...
Skóra napięta od pulsujących
w krwi soków odżywczych wyglą-
da młodzieńczo. Smutne myśli roz-
pierzchły się i nic z nich nie pozo-
stało. Krótko trwająca świadomość
lęku przed widmem starzenia się,
ustąpiła pod wpływem balsamicz-
nych maści, dobroczynnych rąk,
spełniających obowiązki automatu
do pobudzania cyrkulacji
krwi
przy współudziale
krótkofalowej
energji, zamkniętej do wielkiego
pudła z ebonitową tablicą roz-
dzielczą.
Ból psychiczny, który wczoraj,
12 grudnia roku 19... wstrząsnął
całą istotą Eve Eveyer
przeisto-
czył się w okamgnienie następne-
go dnia w radosny entuzjazm za-
chwytu nad nieskazitelnym owa-
lem twarzy po pierwszym w ży-
ciu zabiegu kosmetycznym. Eve
przytuliła
rozpaloną
twarz
do
chłodnej tafli lustra- w skupieniu przyrze-
kła nic powtórzyć więcej wzruszającej sce-
ny z powodu objawów starzenia się.
Ileż mil jonów razy spoglądała Eve Eveyer
do lustra w ciągu ostatnich 15 lat! Ileż uczuć
sprzecznych wyczytaćby można w owein ba-
dawczem, surowem spojrzeniu! Ale Eve
Eveyer nawet na chwilę nie zapomni d a n e j
obietnicy...
Zresztą
czuje się
doskona-
le, wygląda zajmująco,
ma dopiero 45
lat, jest u szczytu sławy i wie, >e istnieje
wiele metod i środków, które prawdopodo-
bnie mogą przywrócić to, czego nie chce
powiedzieć sobie s a m e j ani szeptem, ani
głośno
uroku młodości!
W paryskim Instytucie chirurgji kosme-
tycznej Susette Duhall nie łaknie cudu. Nie
nazywa po imieniu wad kosmetycznych swo-
jej twarzy: zmarszczek wokoło oczu, kon-
turu wyrzeźbionych brózd wokoło ust. Jest
pewna siebie, wyniosła, sztywna, gdy prze-
mierza poczekalnię, wiodącą do sali badań.
Jak Pan
Doktorze
z n a j d u j e stan
m o j e j skóry?
zwraca się Eve z ujmują-
cym uśmiechem do srebrnowłosego
pana,
zasnutego w niepokalaną biel fartucha.
To są poprostu cechy rodzinne.
Te
brózdy wokoło ust, a zmarszczki na czole
potrafiły zawsze drażnić; pamiętam
nau-
czycielkę przyrody.
Tendencja do rysują-
cego się podbródka zawsze była, Panie dok-
torze. Tylko teraz trochę wyraźniej znie-
kształca mi on owal twarzy... Aeropag leka
rzy patrzy na siebie porozumiewawczo.
W pobłażliwym uśmiechu, odczytuje się
prawdę: niema kobiety, k t ó r e j po przekro-
czeniu pewnej granicy wieku,
możnaby
szczerze powiedzieć o brakach j e j urody.
Okaże się, że żadna nie ma zmarszczek.
Chyba tych kilka wrodzonych,
od dzie
ciństwa zapamiętanych...
D
więc od myśli
o
przeszłości, bronię się przed
wizją minionych lat. Przeszłość postarza
żyjmy więc jutrem
nadzieją tworzenia
coraz
ciekawszych
fragmentów
swojego
życia
Tak, o k ł a m u j e się wewnętrznie
Evc
Eveyer. A jednocześnie sprawne ręce masa-
żystki modelują j e j mięśnie. Potem gimna-
styka, prysznic. Potem
niaąuillage. Dłu-
gie namysły nad doborem koloru do warg,
na policzki. Wreszcie przyjdą zabiegi ko-
smetyczne, posiedzenia w wygodnym fote-
lu najwytworniejszego Instytutu kosmetycz-
nego
mające opóźnić bieg lat.
.
Pani jest pewna, że za granicą nie noszą
lakieru na rano?
Ależ zapewniam Panią,
że stosowanie na dzień lakierowanych paz-
nokci nie należy już do dobrego tonu. Na-
tomiast muszą być utrzymane w nieskazi-
telnym porządku.
— A wie Pani, że dziesięć lat temu. lakier
był prawie zupełnie nieznany, a jednak wy-
tworne kobiety miały piękne paznokcie?
wtrąca Eve Eveyer.
No, nie tylko 10 lat temu. W starożyt-
nej Grecji nie znano lakieru: Rzymianki tak
bardzo dbające o wygląd zewnętrzny także
napewno nie stosowały cudownych, koloro-
wych werniksów. Zabawne
myśli
Eve
zabawne tematy: n. p. zagadnienie
powstania oraz istota lakieru do paznokci
Jakiż to temat chodzi mi po głowie: 10«/
0
produkcji kosmetycznej świata
to lakier
do paznokci dla płci pięknej
to jakiś za-
pewne ułamek procentu ogólnej wytwórczo-
ści chemicznej obok gazów: iperytu na-
przykład.
Ciepła fala krwi uderza do twarzy... Sub-
telne ukłucia... zabandażowana głowa. Eve
patrzy do lustra naprzeciw... dziwne skoja-
rzenia... iperyt... maska.
2
AS
ILUSTROWANY
MAGAZYN
TYGODNIOWY
CENA NUMERU GROSZY
ILUSTROWANY
MAGAZYN
TYGODNIOWY AS
PRENUMERATA KWARTALNA 4 ZŁ. 50 GR.
40
Rok II
WYDAWCA: SPÓŁKA WYDAWNICZA „KURYER" S. A.
REDAKTOR ODPOWIEDZIALNY: JAN STANKIEWICZ
KIEROWNIK LITERACKi: JULJUSZ LEO.
KIEROWNIK GRAFICZNY: JANUSZ MARJA BRZESKI.
ADRES REDAKCJI i ADMINISTRACJI: KRAKÓW,WIELOPOLE 1 (PAŁAC
PRASY). - TEL. 150-60, 150-61, 150-62, 150-63, 150-64, 150-65, 150-66
KONTO P. K. O. KRAKÓW NR. 400.200.
CENY OGŁOSZEŃ: Wysokość kolumny 275 mm. — Szerokość kolumny
200 mm. — Strona dzieli się na 3 łamy, szerokość łamu 63 mm. Cała stro-
na zł. 600 Pół strony zł. 300.1 m. w 1 łamie 90 gr. Za ogłoszenie kolorowe
doliczamy dodatkowo 50°to za każdy kolor, prócz zasadniczego. Żadnych
zastrzeżeń co do miejsca zamieszczenia ogłoszenia nie przyjmujemy
Numer 49
Niedziela 6 grudnia 1936
ASY NUMERU
ZA
49-GOs
KULISAMI PRZYSZŁEJ
WOJNY.
Zarówłi'0 obecna s y t u a c j a
poli-
tyczna, j a k również coraz więk-
sze z b r o j e n i a czynią widmo woj-
ny coraz bliższem. a g e n j a l n e
p r o r o c t w a H . G. W e l l s ' a b a r d z i e j
prawdopobnemi.
S t r . 4—5.
ARTYSTA Z KOPALNI
„WAWEL".
J a k g ó r n i k śląski t w o r z y pi<ę\"i»e
rzeźby z... w ę g l a l
S t r . fi.
LAUR NOBLA.
Przyznanie nagrody Nobla znane-
n u pacyfiście Oąłietzkiemu zwró-
ciło raz jeszcze u w a g ę E u r o p y
la f u n d a c j ę wielkiego filantropa.
Str. 11.
F1LM KOLOROWY
D O S T Ę P N Y D L A KAŻDEGO.
O nowych możliwościach w zakre-
sie k i n e m a t o g r a f j i , które rozpocz-
ną n o w y okres j e j r o z w o j u .
S t r . 14.
..STRZAŁA"
PRZEZ
ŚNIEŻNĄ
PUSTYNIE-
W .kalejdoskopie wrażeń
narcia-
rza, k t ó r y o d b y ł pierwszą w t y m
r.>ku górską wycieczkę.
Str. 16—17.
PO B U D A P E S Z T E Ń S K I E J
PREMJERZE „NIEBOSKIEJ
KOMEDJI".
Współczesna szituka t e a t r a l n a sta-
r a się rozwiązać
t r u d n e zagad-
nienie
inscenizacji
genialnego
dzieła K r a s i ń s k i e g o .
S t r . 19—20.
Z teki
muzycznej „Asa":
DWA FRAGMENTY
muzyki do k o m e d j i S z e k s p i r a „Co
t y l k o c h c e c i e " („Wieczór Trzetli
K r ó l i " ) prof. K a z i m i e r z a Meyer
2 2
hnlda.
POLICZMY W I E K
C H U S T E C Z K I DO NOSA.
Przegląd
etapów rozwoju
tego
nieznacznego a tak
potrzebnego
. d r o b i a z g u " naszego u b i o r u — od
średniowiecza aż po wiek X X .
S t r . 26.
Z A B A W K I M A Ł E J K J K U KO.
Japonja,
będąca
rajem
dzieci,
produkuje
najciekawsze
bodaj
w świecie lalki, które n i c z e m nie
ustępują
prawdziwym
dziełom
sztuki.
S t r . 28-29.
Powieść. — Nowela. — Kącik fi-
l a t e l i s t y c z n y . — Moda kobieca na
nartach.
— Życie
towai-zysk ie
l a r t y s t y c z n e . — Dział gospodar-
sitwa domowego. — H u m o r i roz-
trywiki u m y s ł o w e . — Nowe książ-
ki. — Na sceinite. — P r o g r a m ra
djowy.
Fot. NEW
YORK
TIMES
-
LONDYN.
W ub. tygodniu prezydent Stanów Zjednoczonych A. P. Roosevelt dokonał otwarcia największego
mostu świata, który połączył San Francisko z miastem O a k l a n d . Gigantyczna
ta budowla, która wiedzie ponad Oakland Bay, kosztowała zgórq 77
miljonów dolarów i jest nawet na stosunki amerykańskie
rekordem w dziedzinie techniki. N a zdjęciu:
Pierwsze samochody, przejeżdżające
przez most tuż po jego
o t w a rciu.
AS-3
za k u l i s a m i
M
iałem pomysł na rysu-
nek „mikołajowy". Do-
brotliwy starzec z dłu-
gą mleczną
brodą
leci so
bie na trójmotorowcu bom-
bowym nad miastem uśpionem.
Gdzieś na górnem piętrze wy-
sokiego domu dwoje dzieci pi-
sze list d o św. Mikołaja:
— I przynieś n a m święty Mi
kołaju...
Dzieci nie skończyły listu.
Z samolotu odrywa się bomba,
która spada na dach wysokie-
go domu.
Niestety żaden z rysowników
nie chciał się podjąć tego za
dania.
Nawet
najodważniejsi
karykaturzyści obawiali się te
go tematu. A przecież taki ry-
sunek
„humorystyczny"
mógłby stać się natchnieniem
dla lotników, wyruszających d o
ataku powietrznego w dniu (i
grudnia. Mogliby sobie poprzy-
prawiać długie, mlecznej biało-
ści brody, a zamiast kombine-
zonów lotniczych włożyć dłu-
gie
czerwone
płaszcze
i zrzucać bomby lotnicze, prze-
wiązane
różowemi
wstążecz-
kami... Bomby dla grzecznych
dzieci...
Groza wojny !... Jest ona coraz
bliższa. Wygląda to tak, j a k
wyszukiwanie przeciwnika przez
artylerję. Pierwszy pocisk padł
?dzieś daleko, drugi już bli-
przyszłej
szarańcze eskadr lotniczych. —
Pędzą w noc ciemną ku mia-
stom obcym, rzucają się z gó-
ry, jak sępy — i dokonują
dzieła zniszczenia. Miasto star-
te na proch. Gaz... Oszalały
krzyk
przestrachu
ugrzązł
w gardle. Oczy wyszły z orbit.
Ludzie biegną naoślep przed
siebie. Walą bomby. Terkoczą
karabiny
maszynowe.
Gaz...
wszędzie gaz... chwyta za gar-
dła... dusi, wali na ziemię...
Padł człowiek, chce zaczerp-
nąć świeżego powietrza... Ode-
tchnąć...
Łoskot walących się domów.
Tonny bomb spadają na mia-
sto. Kruszą się d u m n e drapa-
cze c h m u r . W mieście, które
dyszało zabawą, radością, śmie-
chem — rodzi się straszne
cmentarzysko...
Próbowały bluzgnąć
śmierci
b a t e r j e przeciwlotnicze. Zdu-
szono je pociskami, nim mó-
wić zaczęły...
Nad miastem krążą szerokie-
mi
łukami
samoloty...
Nie
chwyta ich już sieć reflekto-
rów, są bezpieczne i pewne sie-
bie. Zwycięstwo!...
W o j n a przyszłości! Promie-
nie, wysyłane na znaczne od-
ległości, niszczą wszelkie dzie-
ło obronne. Niema już życia
na powierzchni kuli ziemskiej.
W O J N Y
Upiorny cień przyszłej wojny — jeździec i koń w ma-
skach gazowych na He metropolii N o w e g o Świata,
spowitej w chmury trujqcego gazu...
Fotomontaż
J. M. Brretki
z powietru, ucieka w panice... (z filmu
Wells'a „Rok 2000 ).
czekamy na pocisk trzeci... Daleką
Eotyczną była wojna abisyńska, — te-
wojna bliższa — hiszpańska ..
naszych granic...
ku wojnie Lada dzień rozerwie
skiego kotła i zagrozi
całej Europie. Może spełni się wielka prze-
powiednia Wellsa — rzucającego na srebr
ny ekran, wizję przyszłej, niszczącej ludz
kość wojny.
Widzieliśmy n a fotografjach domy w mia
stach hiszpańskich — przepołowione bom-
bami lotniczemi. Pocisk przebijał wysoki
gmach, sięgając jego fundamentów.
Śmierć działa coraz fpraWniej, corar.
szybciej. Wojen nie wypowiada się już. Nie-
ma czasu na słowa, gdy przemówią bomby
i
czołgi.
Zrywają się nagle do śmiertelnego lotu
P o n i i o j: Rowy strzeleckie budzq
(z filmu WoHs'o „Rok
ataku .
W momentach grozy wojsko nie zapomina nowet
o dzieciach które ubiorą w maski
7
gazowe... (z filmu
Wells a „Rok 2000 ).
Ludzie — jak pierwsi chrześcijanie —
schodzą do podziemi. Świat staje się jed-
netn wielkiem kretowiskiem. Zamiast piąć
się w górę ku słońcu, ku niet
zeszedł w ciemności wnętrza ziemi
je się przed bratem... Przed bratem, który ma w rękach promie-
nie śmierci.
Ludzkość zdobyła broń tak straszliwą, iż wszelka wojna staje się
nonsensem... Zbrojenia doprowadziły do absurdu. Wybuch jakiego-
kolwiek konfliktu doprowadziłby do zupełnego wyniszczenia ży-
cia na ziemi.
To jest wniosek logiczny, wyciągnięty z wyścigu zbrojeń. Ba!
— Tylko to musi
być coś zupełnie no-
wego, coś, co się jesz-
cze nie „opatrzyło"...
i to ma być model wy-
łącznie dla nas...
A
potem
awantury:
robią
— Panie...
dostar-
czył pan nam armat,
jakie już wszyscy po-
siadają...
Stosuje się prostą,
ale skuteczną
meto-
dę Zacharowa.
Jeśli
Grecja kupiła
odeń
jedną łódź podwod-
ną — to natychmiast
Bazyli Za-
charow w
stroju ka-
walera an-
gielskiego
Orderu Łaźni
Piękno form, stworzonych przez człowieka, a zaklętych
w masę stali śmiercionośnych narzędzi wojny, rywa-
lizuje z pięknem form przyrody, która nas otacza...
Fotomontaż
Budowa miasta odbywać się będzie w przyszłosci pod powierzchnię? zie
z pomocą olbrzymich dźwigarów, zaopatrzonych w elektromagnesy...
[z
tili
Wells-a „Rok 2 0 0 0 " ) .
J. M.
Brzeski.
zaproponował Turcji — kupno dwóch łodzi
podwodnych...
Przed przemysłem wojennym rozwijają się
wspaniałe perspektywy: chemja, fizyka pra-
cuje nad wynalezieniem nowych coraz to
doskonalszych narzędzi śmierci...
Żyjemy pod hasłem „Coraz szybciej"...
Tak! Coraz szyl>ciej zabijać... Co masz za-
bić jutro, zabij dzisiaj...
Dokończenie
na str.
31-ej.
P o n i ż e j : N a d e j d z i e dzień, w którym padnq w gru-
zach liczne warsztaty pracy, a wśród nich gigantyczne
fabryki broni i amunicji, zniszczone siła, którq same
stworzyły...
Fotomontaż
J. M. Brzesk
i.
Architektura przyszłych budowli przemysłowych odznaczać si* będzi«
gigantycznemi rozmiarami... (z filmu Wells a „Rok
2000).
r
lecz gdzie są granice owego a b s u r d u ? Kiedyż nareszcie uświa-
domimy sobie, że mamy broń już tak groźną, iż użycie j e j
zamieni świat cały w jedno wielkie cmentarzysko?...
Gdy poczciwy Alfred Nobel wynalazł dynamit — zdawało
mu się, że ludzkość znalazła się już w tym punkcie, który
przewiduje Wells. Przypuszczał, iż użycie dynamitu wszech-
niszczącego sprowadzi pokój powszechny.
Dynamit nic spacyfikował świata. Przyszła broń groźniej-
sza — lotnictwo — potem gazy. O! nie jesteśmy jeszcze
u wellsowskiego kresu wyścigów zbrojeniowych...
Groźne chmury zebrały się nad Europą. Wszystkie prze-
mysły wojenne państw europejskich pracują pełną parą. Eu-
ropa zbroi się...
.
,
1 właśnie w tym okresie świetnej k o n j u n k t u r y — odszedł
z tego świata człowiek-symbol: Bazyli Zacharów. Tajemni
czy ten starzec był „ojcem chrzestnym" pierwszej łodzi pod-
wodnej, karabinu maszynowego, lotnictwa bojowego. Rozpę-
tywał konflikty międzypaństwowe; rozpalał ruchy rewolu-
cyjne, by znaleźć zbyt dla swych fabrykatów.
Zacharów umarł — lecz przemysły wojenne pozostały. Po-
zostały, by dalej się udoskonalać.
Pamiętajmy, że przemysł zbrojeniowy ma w sobie cos
z przemysłu "modniarskiego. Na wiosnę, na jesień, na zimę
trzeba obmyślać nowe modne modele samolotów bojowycn
łodzi podwodnych, czołgów
Co pewien czas ministrowie stają przed składami materja-
łów bojowych i z pogardliwą miną dochodzą do wniosku:
— Ależ "to już dawno wyszło z mody... kto dziś nosi takie
karabiny...
Tak jak piękna pani, wykrzywiają pogardliwie usta i za-
mawiają u swego „ k r a w c a " :
Zgłoś jeśli naruszono regulamin