Sztylet Zaręczynowy 8 z 20.docx

(60 KB) Pobierz

Strona 3 z 25

 

Sztylet Zaręczynowy

 

ROZDZIAŁ 8

Jeżeli wydaje ci się, że twój rodzic jest idiotą, poczekaj jeszcze z dziesięć lat, a przekonasz się, kto z was dwojga był idiotą. Podpowiedź: nie rodzic.

Posiadacz Światły Kruk o wychowaniu dzieci

 

Daezael nie zająknął się Wilkowi o zbliżającej się burzy. Uzdrowiciel rozciągnął się na swojej pościeli i uśmiechał się, pogrążony we własnych myślach.

Leżałam bez snu, słuchając, jak Piersival cicho mruczy cTisie, a ona odgryza się krótko i nieuprzejmie. Wydaje się, krasnolud próbował pocieszyć dziewczynę, ale nie chciała słuchać, a już zwłaszcza jego. Jednak Brzoskwinia okazał się zadziwiająco wytrwały w swoich pociechach, za co otrzymał po fizjonomii. Po tym Tisa jawnie osłabła, a krasnolud zaczął skomleć, nie licząc zresztą na pomoc uzdrowiciela, który nie zwracał nań większej uwagi, niż na brzęczącą muchę. Po jakimś czasie elf podrapał się w ucho i z rozdrażnieniem machnął ręką. Od tego ruchu na ścianach furgonu, mętnie oświetlonych przez latarnię na suficie, rzuciły się oryginalne cienie. Piersival zrozumiał aluzję i ucichnął.

Przy ognisku panowała cisza, chociaż siedzieli tam kapitan i troll. Wiedziałam, że oni jeszcze naprawdę nie porozmawiali i nie omówili zaistniałej sytuacji, inaczej ich rozmowę, przekazałoby mi oblicze Daezaela, który delektowałby się każdym szczegółem. Czy naprawdę przeze mnie ich wieloletnia przyjaźń się skończy? Jeżeli nie znajdą w sobie siły by porozmawiać do rana, będę zmuszona się wtrącić, nawet jeśli to wywoła atak niezdrowego zainteresowania u naszego uszatego, wytrawnego znawcy piękna. Przebywanie na terytorium wroga, gdy dwie podstawowe jednostki bojowe nie mogą na siebie patrzeć, rzeczywiście nie było bezpieczne.

Kiedy do furgonu wszedł Jarosław, zamknęłam oczy i udałam pogrążoną we śnie. Zgasił lampę i położył się obok, cichutko zawoławszy:

Jasności[1]

Nie odpowiedziałam, równomiernie oddychając. Jestem obolała, słaba, w moim życiu jeden problem zamienia się w drugi. Zmęczyłam się i śpię! Nie mam teraz ochoty na rozmowy od serca!

Rozległ się szmer i Jarosław położył coś na mojej spódnicy. Potem ułożyłam się, i już się zrelaksowała mając nadzieję, że więcej mnie nie ruszy lecz niespodziewanie poczułam, jak Wilk bierze kosmyk moich włos. Po co? Dziwi się temu jak mogę spokojnie leżeć, mało tego, że z rozpuszczonymi, to jeszcze i z nierozczesanymi włosami? Jaka hańba dla szlachcianki tak się zachowywać! Ale Jarosław niczego nie powiedział, po jakimś czasie puścił kosmyk i kilka minut później jego oddech stał się równy i spokojny.

Poleżałam jeszcze chwilę, wsłuchując się w ciszę w furgonie, a potem uniosłam się po omacku przesuwając rękami. Sztylet! Mój skarb, mój kochany sztylet, Wilk mimo wszystko go zwrócił! Poczułam się silniejsza i odważniejsza, i zrozumiałam, co muszę teraz zrobić. Zawiesiłam sztylet u pasa, złapałam kołdrę i prawie bezszelestnie wyszłam na zewnątrz. Ukradkiem się rozejrzałam — nikt się nie poruszył, i zeszłam na ziemię.

Koło ogniska, obrócony do niego plecami, siedział troll. W zamyśleniu kręcił w palcach gałązkę tak, że dochodził do mnie gwizd rozcinanego powietrza. W niezdecydowaniu zamarłam koło furgonu, jednak Dranisz pytająco podniósł głowę, wpatrując się w ciemność. Wiedziałam, że nocą widzi bardzo dobrze, dlatego nie było sensu się ukrywać.

Mogę się dosiąść? — spytałam czując, jak rozpaczliwe zakołatało mi serce.

Kilka chwil, które zdawały mi się wiecznością, odczekał a potem skinął.

Troll wydawał się takim jak zawsze, niezłomnym i niezawodnym, jak skała. Usiadłam obok i dopiero wtedy zobaczyłam, jak smutno opuszczone kąciki jego ust i jak ciężko i pochmurnie patrzą ponure oczy, w których zawsze paliły się iskry życia i nutka wesołości. Widzieć Dranisza zwróconego do mnie bez zwyczajnego ciepłego uśmiechu , było niezwykłe i straszne. Skuliłam się ale troll uparcie milczał, dając mi prawo pierwszej zacząć rozmowę.

Proszę, wybacz mi, Dranisz — poprosiłam z całego serca, do bólu ścisnąwszy pięści, żeby powstrzymać się od łez.

Troll spojrzał na mnie zadziwionym spojrzeniem smutnych, piwnych oczu.

Za co prosisz o wybaczanie?

— Za to, że tak wyszło. Za to, że jestem Jasnooświeconą, narzeczoną twojego dobrego przyjaciela, a nie Milą, kupiecką córką. Wybacz, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej. Wybacz że sprawiłam ci ból.

Troll złamał gałązkę i wyrzucił na trawę.

Nie jesteś niczemu winna — zaoponował spokojnym głosem. — nie mam ci czego wybaczać, przecież byłaś ze mną uczciwa. Uprzedzałaś, że nie możemy być razem, a ja, dureń, nie słuchałemA to, że nie powiedziałaś swojego prawdziwego imienia… wierzę, że miałaś poważny powód by tego nie robić. Także wszystko w porządku, uspokój się, KiciaJasnooświecona. Wyglądasz teraz na bardzo zagubioną Nie bój się, wszystko będzie dobrze.

Czułam jak gdyby eksplodowało mi serce. Ból duszy i poczucie winy groziły rozerwaniem mnie na strzępy i nikt nie mógł mi w tym pomóc.

— Jak… jak ci się to udaje? — szepnęłam. — Dlaczego uważasz mnie za lepszą, niż w rzeczywistości jestem? Sprawiłam ci tyle bólu, a ty mnie usprawiedliwiasz! Mówiłeś, że kochasz mnie ale nawet nie oponowałeś, kiedy Jarosław ogłosił mnie swoją narzeczoną!

Na chwilę w oczach Dranisza wybuchły takie uczucia, że uchyliłam się — przestał być podobny do wychowanego, dobrodusznego i szlachetnego chłopaka, którego znałam, a wyglądał jak prawdziwy, wściekły, okrutny i krwiożerczy troll. Zauważył moją reakcję i zamknął oczy, krzyżując ręce na piersi. Jakiś czas później, Dranisz opanował się i powiedział:

Nic nie mogę na to poradzić. Oboje jesteście czystej krwi arystokratami, dlatego całkowicie naturalnym jest, że powinniście być razem. Nie chcę, bytwoje uczuciastanęły między mną a Jarkiem, przecież nie ma sensu obrażać się o to, że zimą spadł śnieg. Walczyłbym za Milę Kotowienko, kupiecką córkę, tak, jeszcze jak bym walczył, ale nie będę wchodził w drogę Jasności Kruk.

Dlaczego? — rozpaczliwie spytałam, sama nie rozumiejąc, dlaczego muszę znać odpowiedź na to pytanie. Wydaje się, próbowałam rozgrzać się w duchowym cieple trolla, po kontaktach z zimnym i obojętnym Jarosławem.

— Dlatego! — eksplodował Dranisz i udawany spokój w mgnieniu oka z niego spłynął, jak pyłek, niesiony przez huragan. — Dlatego, że ani razu nie dałaś mi do zrozumienia, że znaczę dla ciebie coś więcej niż przyjaciel! Jeżeli byś mnie kochała, Jasności, nie dałbym nikomu stanąć między nami, plując na twoje pochodzenie! Nie potrzebuję twojej domeny, nie potrzebuję twoich pieniędzy – niczego! Od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem, zrozumiałem, że cię potrzebuję, tylko ciebie!... Ale byłem ślepy, Jasności, nie widziałem, że dla ciebie jestem tylko dobrym i troskliwym Draniszem, do którego, być może, odnosisz się z czułością i przywiązaniem, na czyich kolanach wygodnie jest spać, ale… nie kochasz mnie. Dlatego proszę cię, nie przepraszaj! Twoje zachowanie było oczywiste i byłaś ze mną uczciwa. To moja wina, że byłem na tyle głupi, by mieć nadzieję

Pochyliłam głowę, w milczeniu wysłuchując gorzkich słów Dranisza.

Nic nie mów, doskonale cię rozumiem — kontynuował. Nie będąc w stanie usiedzieć w miejscu, troll zaczął chodzić w kółko. — Myślę, że jesteś bardzo zdenerwowana, że twój sekret wyszedł na jaw, a Jarosław zaczął działać zbyt gwałtownie. Tak, i czekasz na gest ode mnie, ale co mogę zrobić… też żyję, ja również mam… uczucia. Jakbym ci nie współczuł, to twoje życie, Jasności, dlatego orientuj się w nim bez mojej pomocy!

Tak — powiedziałam, podnosząc się. Wydawało mi się, jakby wszystkie kości wypełniły się ołowiem. — Oczywiście, rozumiem. Jeszcze raz, wybacz mi, Dranisz.

Otuliwszy się w kołdrę, podążyłam w głąb lasu, z dala od rzeki. Miałam dość wody, i tak wewnątrz mnie szalały takie emocje, że w każdej chwili mogły zerwać tamę i wypłynąć na zewnątrz.

— Gdzie idziesz? — prawie zwykłym, troskliwym tonem zawołał mnie troll.

Potrzebuję pobyć samej — ledwie wymówiłam.

Nic nie odpowiedział, doszłam do drzew i rzuciłam się w zbawczą ciemność, coraz szybciej i szybciej, przedzierając się między gałęziami, krzakami i korzeniami. Kilka razy upadłam, na łeb na szyję leciałam na ziemię, cała porysowana; wreszcie, całkiem wyczerpana, padłam obok jakiegoś dużego drzewa i zaszlochałam waląc pięściami w ziemię. Korzystając z mojej duchowej słabości, wszystkie myśli i wspomnienia, które tak długo chowałam jak najdalej w głąb siebie, zaczęły rozbijać się o moją głowę, doprowadzając mnie do bólu w serca niemal nie do zniesienia…

 

Tak długo, odkąd sięgam pamięcią, miałam być poważną i odpowiedzialną córką Światłego. Matka, zaślepiona miłością do ojca, starała się zrobić ze mnie i brata, takie dzieci, które byłyby mu przyjemne i nie zhańbiłyby rodu Kruków.

Żadnej swobody. Żadnego pobłażania. Nauka. Zajęcia ze sztyletem. Etykieta. Taniec. Nauka. Sztuka rządzenia domeną

Ci sami nauczyciele dla brata jak i dla mnie. Prawie identyczne programy; brat nie uczył się gotować, a ja spędzałam znacznie mniej czas w sali treningowej. Ojciec był reasekuratorem we wszystkim i zawsze. Jeśli Przybysławowi coś by się stało, domena miała przejść w bezpieczne ręce.

Kiedy po raz pierwszy podczas burzy straciłam przytomność, miałam pięć lat, a gdy się obudziłam przy moim łóżku stał ojciec, wraz z głównym magiem Kruków.

Novomir — ojciec skinął na maga, swojego ciotecznego brata, — poinformował...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin