Panie Prezydencie, przez ostatnie lata był Pan osaczony, poniżany,odrzucony, wymiewany, przez liczne rzesze Pańskich rodaków. Przyjmujemy wszyscy ze smutkiem tš okrutnš wieć - rzekli pańscy wrogowie. Mimo licznych nieporozumień Ach, rzeczywicie. W obliczu tej tragedii Krzyczš ze stron gazet, z dzienników i z radia: Wielka to katastrofa, na cały kraj. - już zapomnieli o licznych docinkach. To nie wypada. Prezydent zmarł. Ruszył więc Naród! do telewizorów. W kanapach zasiada, słychać ich płacz. Ruszyli na place i w więte katedry. Krzyczš z rozpaczy: Prezydent zmarł! O pomstę do nieba, za ich bohatera, wołajš tłumnie, bo tak teraz trzeba Gdzie się więc podział ich cięty żart? W ten czas, niestety, często się tak zdarza. Polska nie Mesjaszem, lecz błaznem wiata jest. W naszym kraju Ludzi Wielkich się wymiewa. Nie docenia się tych, którzy majš gest. Niech Pan się jednak, Panie Prezydencie, w spokoju uda na życie wieczne. Spotka Pan tam wielu, którzy byli przed Panem. Królów, Ministrów, Poetów, Wojskowych Powie Pan do Nich: Starałem się Oni? Jak jeden na raz kiwnš głowš. Pańskie miejsce wskażš, bo czekało tam. A Ty, Narodzie, jak zwykle, po szkodzie Strój się w czarne szmaty! Roń fałszywe łzy. Masz jeden grób i jedno przekleństwo. Masz Polskę co stale rozsypana jest. Ginš Wielcy Ludzie, lecz ich męczeństwo bez naszego wkładu nie opłaci się.
JEDYNA0101