Sztylet Zaręczynowy 15 z 20.pdf

(411 KB) Pobierz
Strona
1
z
22
ROZDZIAŁ 15
Jeżeli przede mną będzie wybór – możliwość spania każdego dzień tyle, ile
pragnę lub zostać królem, wybiorę pierwsze. Dobry sen jest rękojmią życiowej
pomyślności.
Z pewnością to, że mogłam czuć swoje ciało i aktywnie się opierać, było dla
Żadimira niespodzianką, dlatego na chwilę udało mi się zrzucić poduszkę z twarzy i głęboko
wciągnąć powietrze do płuc. Czy naprawdę rzeczywiście postanowił mnie zabić? I to
wszystko dla domeny? No tak, jeżeli iść za jego logiką, to zostawszy wdowcem może
pretendować do domeny. Wysiliłam się, magia przyszła na pomoc – poszewka rozleciała się
na setki kawałeczków i obleciały nas pióra.
Żadimir kichnął tak, że z oczu poleciały mu łzy. Korzystając z sytuacji, wyrwałam
się z jego chwytu i wyskoczyłam z łóżka na podłogę. Jednak Nożow opanował się szybciej niż
oczekiwałam i zdążył złapać mnie za nogę. Tak silnie szarpnął mnie do siebie, że uderzyłam
głową i klatką piersiową o podłogę, tak, że niemal połamałam żebra. Jeśli tylko wiedziałabym,
gdzie mój sztylet! Ach jak brakowało mi ukochanej broni!
– Szmato! – mruknął Żadimir. – Ile jeszcze będziesz mi się opierać?
Strona
2
z
22
I wtedy nabrałam pełno powietrza i zaczęłam krzyczeć. Mój mąż zeskoczył z
łóżka i spróbował dostać się do mojej szyi. Ale zwinęłam się w kłębek i objęłam głowę rękami,
próbując się bronić.
Wtedy rozwścieczony mężczyzna zaczął kopać mnie nerkach. To było
niesamowicie bolesne, więc krzyczałam, krzyczałam i wołałam… no przecież ktoś powinien
mi przyjść na pomoc, powinien, tak?
Nagle uderzenia ustały. Niepewnie otworzyłam oczy, mruganiem strąciłam łzy i
szybko zaczęłam pełznąć w stronę łóżka, gotowa dać pod nie nurka.
– Jasności! – ryk Wilka zmusił mnie do zatrzymania się, odwróciłam się, żeby
zrozumieć, co się dzieje.
Na podłodze leżał Żadimir, a na nim siedział Jarosław. W rękach Wilk miał sztylet,
którym gotowy był zarżnąć mojego dręczyciela.
– Nie zabijaj go! – zaczęłam krzyczeć i zwiesiłam się na ręce kapitana przelotnie
dziwiąc się temu, że pobite ciało jeszcze jest zdolne się ruszać.
Wilk lekko wyrwał swoją rękę z moich i spojrzał na mnie wściekłymi oczami:
– Ubierz się!
Wycofałam się do łóżka i namacałam narzutę. Zawinąwszy się w nią, znowu
poprosiłam:
– Nie zabijaj go, proszę. – Jarosław milczał, nie oddalając sztyletu od gardła
Nożowa. Szlachetny miał kamienną twarz. – Dlaczego? – spytałam szeptem. – Żadimir,
dlaczego chciałeś mnie zabić? Dlaczego mnie biłeś? Dlaczego?
– A dlaczego mnie nie chciałaś? Dlaczego odmawiałaś? – wychrypiał. –Powinnaś
była mnie chcieć! Powinnaś!
– Ale… chciałam cię, ale nie mogłam sprzedać interesów swojej domeny! –
uczciwie odpowiedziałam. W pokoju było za ciemno, żeby zobaczyć wyraz twarzy Nożowa, a
Strona
3
z
22
z beznamiętnej maski Jarosława niczego wyczytać nie mogłam, poza tym, że z trudem
powstrzymywał wściekłość, ale o tym wiedziałam i tak.
– Powinnaś była chcieć mnie tak, żeby zapomnieć o wszystkim i wszystkich! –
krzyknął Żadimir. – Powinnaś była!
– Dlaczego powinnam? – wyszeptałam.
– Dlatego, że stosował na tobie magię, Jasności – rozległ się głos Mezenmira.
Odwróciłam się. Młody Nóż stał przed drzwiami, a nad nim palił się magiczny
płomyk jak niewidoczna świeca pływająca w powietrzu. Wyraz twarzy maga był
współczujący, za to Daezaela, który niedbale oparł się łokciami o ścianę obok – jak zwykle,
zaciekawiony i zadowolony.
– Jak to… magię? – spytałam szeptem. Wydawało mi się, że jestem jak mała
dziewczynka, która wierzy, że jeżeli mówić cicho-cichuteńko, to ukryty pod łóżkiem potwór
niczego nie usłyszy i odejdzie do swojego barłogu.
– Miłosną – wytłumaczył Mezenmir. – Czuję na tobie jej ślady.
– Magię – wyszeptałam, otulając się w narzutę.
– Bardzo umiejętną i cienką, której praktycznie nie da się odczuć. Wszedłbym kilka
minut później, nawet nie mógłbym domyślić się, że nakładano na ciebie zaklęcie. Z
pewnością, nie pomylę się jeśli powiem, że tę magię stosowałeś na niej od pierwszego dnia
znajomości? – Mezenmir podszedł do Nożowa, którego ciągle trzymał Wilk i pochylił się nad
nim:
– Witaj, kuzynie.
Teraz zobaczyłam twarz Żadimira. I lepiej byłoby jej nie widzieć! Jego jasne
niebieskie oczy, zazwyczaj takie błogie, teraz paliły się gorącą nienawiścią.
– Oczywiście, stosowałem! – wysyczał. – Ta bezmózga owca, której domenę za
kilka lat powinienem objąć, na nic innego nie zasługiwała! A mi potrzebne były władza i
Strona
4
z
22
bogactwo! Potrzebne! Wy – ach, no oczywiście szlachetni Światli! – nie wiecie, co znaczy
marznąć zimą w targanym przeciągami domu, kiedy nie ma pieniędzy na opał! Nie wiecie, jak
to jest miesiącami jeść tylko tanią kaszę, a z dziedzictwa mieć tylko portrety wielkich
przodków, którzy przepuścili wszystkie pieniądze! Mój ojciec bogiem a prawdą wiele lat służył
królowi, i co dostał w nagrodę? Żałosną emeryturę i kawałeczek ziemi!
– Mój ojciec był gotów cię wywyższyć – zauważył Mezenmir. – Miałbyś i
bogactwo i poważanie. A odpłaciłeś mu tym, że dobrałeś się do archiwów z zakazanymi
zaklęciami, które kiedyś opracowali magowie naszego Domu! Co, zdziwiony? Ojciec powinien
od razu, jak tylko się ożeniłeś, wezwać mnie z uniwersytetu, a nie żalić się sąsiadom utratą
takiego wartościowego sekretarza! Już ja wytłumaczyłbym mu jak można tak szybko ujarzmić
serce dziewczyny z rodziny Światłych! Co, zadziwiony? Tak, ja także w odpowiednim czasie
odwiedziłem te archiwa. Szkoda, byłem młody i nie pomyślałem, żeby zniszczyć wszystkie te
zapiski.
Żadimir rzucił Mezenmirowi wściekłe spojrzenie i zmienił taktykę. Jego głos
zabrzmiał żałośnie i przenikliwie:
– Jasności, powiedz czy źle ci było ze mną? Czy nie byłaś szczęśliwa? Gdyby nie
twój zbyt natrętny ojciec, dotychczas byłabyś przykładną i zakochaną małżonką,
wychowywałabyś nasze dzieci, nie interesując się niczym innym, a ja sprawowałbym rządy!
Sprawował rządy!!! Miałbym wszystko! Najbogatszą, ogromną domenę!
– Nie taka już ona duża – powiedziałam. Czułam się jakbym stała pośrodku
rozgrzanej pustyni, tak sucho miałam w gardle, a oczy piekły i szczypały od niewidocznego
piasku.
– Domena Kruka? Ona jest największa i najbogatsza w całym państwie! Odpowiem
ci, moja miła żoneczko! Twój brat pod żelazną ręką ojca urósł takim samym hulajduszą, jak i
ty! Całkiem szybko oddałabyś mi kierowanie swoją domeną, żeby uwolnić się od obowiązków!
Strona
5
z
22
– Ale czemu chciałeś mnie zabić? – prostodusznie spytałam.
– Zawsze wiedziałem, Jasności, żeś głupia. – Żadimir syknął kiedy Wilk silniej
przycisnął swój sztylet do jego gardła. – Uważnie czytałaś nasz kontrakt? Tam nie ma ani
słowa o dziedziczeniu majątku! Twój tatuś myślał pewnie, że może cię ochronić, planował
niczego nie dawać w twoje ręce, ale my jesteśmy podporządkowani ogólnopaństwowemu
prawu o dziedziczeniu, a to oznacza, że domena po twojej śmierci będzie moja! Ale, Jasności,
chciałem jak najlepiej… żeby nasze dzieci…
– Jasne – przerwałam jego wyjaśnienia. – Proszę, nie zabijaj go, Jarosławie.
Trzeba go osadzić pod strażą dopóty dopóki nie skończy się działanie naszego małżeńskiego
kontraktu. I proszę was, zostawcie mnie samą.
– Dawaj, zarżniemy go – krwiożerczo zaproponował Daezael, nawet nie
odrywając się od futryny. Wyglądał niezbyt dobrze, ale z pewnością czuł się dobrze, chociaż
pierwszy raz tak długo powstrzymywał się od komentarzy.
– Nie – pokręciłam głową. Chociaż Żadimir okazał się łajdakiem, a Jarosław z
zadowoleniem zarżnąłby go, jednak nie mogłam przekreślić tego, co było między nami. W
czymś miał rację: przez miesiące naszego małżeństwa ani razu nie pokłóciliśmy się i byłam w
pełni i niezaprzeczalnie szczęśliwa.
–Jesteś pewna? – spytał Mezenmir. Sądząc po tym nie czuł do krewnego ciepłych
uczuć.
Kiwnęłam.
– No, dobrze, idźmy już – ponaglił Daezael. – Dajcie dziewczynie pocierpieć do
woli.
Jarosław wstał z podłogi i podniósł Nożowa, wykręcając mu rękę.
–Jasna moja, – błagalnie powiedział Żadimir – jeszcze możemy być szczęśliwi!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin