Sztylet Zaręczynowy 20 z 20.pdf

(373 KB) Pobierz
Strona
1
z
11
ROZDZIAŁ 20
Kiedyś marzyłam o hucznym i pięknym weselu. A potem zrozumiałam, że
najważniejsza rzecz zaczyna się dopiero po nim. Byłoby wspaniale, gdyby
wszystko kończyło się na ślubie!
Gościnny gospodarz powitał nas na progu jasno oświetlonego zamku. Widocznie,
kiedy przejeżdżaliśmy przez kilka pierścieni potężnych murów, przechodziliśmy między
skrupulatnymi i czepialskimi strażnikami, szybkonodzy słudzy już donieśli młodemu Sowie o
wizycie Wilka.
– Jarosław – Tomigost wyciągnął ręce. – Jak się cieszę, że znów cię widzę! Co cię
znowu przyniosło w nasze progi? Ktoś nie oddał podatków?
– Nie. – Jarosław dzielnie zniósł przyjacielski uścisk, chociaż sam zrezygnował z
przyjacielskich poklepywań po plecach, ale na Tomigoście nie zrobiło to najmniejszego
wrażenia. – Jestem tu w innej sprawie. Pozwól, że przedstawię ci moją narzeczoną, Jaśnie
Oświeconą Kruk.
Wilk szarpnął mnie za rękę, zmuszając do wydostania się z półmroku nocnego
podwórza na jasne światło, lejące się z otwartych szeroko drzwi.
– Witajcie – powiedziałam mrugając.
Strona
2
z
11
Gdy tylko oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła, przekonałam się, że
Tomigost, któremu się nie przyjrzałam w czasie wizyty na zamku Sowy, prawie w ogóle się nie
zmienił od naszego spotkania w domenie mojego ojca pięć lat temu.
– O! Ale zbrzydłaś Oświecona – poinformował mnie Sowa kończąc ocenę. – A to
wiadomość, Jarek! I gdzie ty ją znalazłeś? Na ziemiach uldonów?
– Długo by opowiadać – powiedział Wilk. – Powiedz, możemy u ciebie zawrzeć
związek małżeński zgodnie z wszelkimi zasadami?
– Kiedy? – zainteresował się Tomigost. – Ślub to droga sprawa. Sukienka, goście i
w ogóle wszytko, a u nas wojna za pasem, słyszałeś może?
– Nie potrzebne nam wesele – szybko powiedział Jarosław. – Wystarczy zawarcie
małżeństwa przy odpowiedniej liczbie wysoko urodzonych świadków i kapłanie. Wszystkie
dokumenty mamy ze sobą. Dzisiaj zaraz po północy.
O północy upływał termin ważności naszego małżeńskiego kontraktu z
Żadimirem. Jeśli nic się nie stanie, to jego marzenia o domenie będą na zawsze pogrzebane.
Nie omawialiśmy z Wilkiem daty naszego wesela, ale nawet wiedząc, że Jarosław jest tak
niecierpliwy, nie myślałam, że między moimi małżeństwami minie tylko kilka minut.
Spojrzałam się na kapitana, który przyjął wystudiowaną maskę wielce oświeconego
arystokraty i postanowiłam się nie obrażać. Koniec końców, jeżeli Żadimir nagle wyskoczy z
tłumu gości Tomigosta, nawet się nie zdziwię. Pośpiech Jarosława był całkowicie zrozumiały.
– A to tak! – Tomigost wyszczerzył się. – W moim zamku będzie takie wydarzenie!
Teraz zostanę gwiazdą wszystkich arystokratycznych wieczorków! Urządzę ci wesele Jarek,
tylko jeśli opowiesz mi wszystkie szczegóły!
Twarz Wilka stała się ponura i nieszczęśliwa. Spojrzał się na mnie w poszukiwaniu
pomocy, ale słuchałam wszystkiego z wyrazem twarzy najbardziej przystającym skromnej
dziewczynie ze szlachetnej rodziny.
Strona
3
z
11
– Problem w tym, że moja narzeczona jest ciężarna, a wiesz Tomigost, jaki jest jej
ojciec. Jeżeli ciąża stanie się widoczna, a między naszymi nazwiskami nie będzie jeszcze złotej
nici, to on mnie… – Jarosław przejechał sobie po gardle.
– Na kotlety porąbie za obrazę córki, tak! – Tomigost zmrużył oczy z zadowolenia,
delektując się nową plotką.
O mało nie złapałam się za głowę. Teraz całe królestwo, nawet oddzielone
domeny, będą omawiać na wielkoświatowych wieczorkach moje życie osobiste! Jednak nie
mogłam dać upustu swojej złości na Jarosława. Po pierwsze, nie poparłam go, kiedy było to
potrzebne, po drugie… a po drugie, mojej ciąży też nie można było wykluczyć. Wiedziałam o
skandalach w rodzinach, kiedy dziewczyna poddawała się namiętności, nie będąc w stanie
wytrwać przed pokusami wielodniowych balów. I jak potem po kryjomu zawierała
małżeństwo z nie zawsze odpowiednią partią.
– Poszczęściło ci się, mój przyjacielu! – Sowa klepnął Jarosława w ramię. –
Problem w tym, że ja… eee… Nieco pokłóciłem się z moim tatusiem i przeniosłem się z całą
świtą tutaj. A u mnie w świcie kogo tylko nie ma – i pobierać się można, i prawa zmieniać, i
wojnę zaczynać, i stracić. Wszystko, co chcesz! Nie potrzebujesz kogoś stracić?
– Stracić? Nie. Tomigoście…
– Wszystko zrozumiem, wszystko zrozumiem, akurat będzie u mnie wieczorek, to
będzie grono dobrze urodzonych świadków, teraz znajdziemy tylko prawnika i kapłana.
Eee… Jaśnie Oświecona, być może zechcesz się przebrać? Moje damy z radością pożyczą ci
coś… bardziej stosownego do sytuacji.
– Nie trzeba, dziękuję – zimno odpowiedziałam. Jeszcze tego brakowało
wychodzić za mąż w cudzych łachach! – Do zawarcia małżeństwa konieczna jest moja zgoda,
a nie ubranie.
– Jak uważasz – lekko zgodził się Sowa i pstryknął palcami.
Strona
4
z
11
Podbiegł do niego sługa, wysłuchał polecenia i bezgłośnie się oddalił.
Tomigost powitał Dranisza, pochichotał z Daezaelem, wspominając wspólną
orgię, kiwnął Welimorowi oraz wymienił chłodne spojrzenia i uprzejmości z Mezenmirem.
Widocznie, młodzi ludzie się znali i nie żywili do siebie nawzajem zbytniej życzliwości.
– Dranisz, Daezael, będziecie świadkami po mojej stronie. Welimor, Mezenmir,
potwierdzicie podpis Jaśnie Oświeconej – wydał polecenie Jarosław.
Służący zaproponował mi szampana, a ja jednym haustem wypiłam kieliszek.
Potem, odczuwszy niespodziewane pragnienie, jeszcze dwa. Wszak nie co dzień wychodzi się
za mąż zgodnie z zasadami, takie wydarzenie można uczcić! Jeżeli przeżyjemy i obronimy
domenę, do końca swoich dni przyjdzie mi nazywać Jarosława mężem, wychowywać nasze
dzieci, razem rozwiązywać liczne problemy, związane z zarządzaniem dużą gospodarką…
Ciekawe, jakie nazwisko nada nam król?
– Tak się schlać w dniu własnego wesela! Nie wstyd ci? – mruknął Daezael,
podpierając mój łokieć, kiedy wchodziliśmy do ogromnej, oświetlonej przez tysiące świec i
przez to bardzo dusznej sali balowej. – Co mam robić jeśli zaczniesz wymiotować na
ceremonii? To taki cios dla mojej reputacji uzdrowiciela! Otrzeźwić cię?
– Nie trzeba – wymruczałam. Główny żyrandol niebezpiecznie huśtał się przed
moimi oczami i nie mogłam się przyjrzeć twarzom gości. – To powinno być święto!
– Święto, święto! Mogę sobie wyobrazić w jaki sposób Jarosław… Przywróci ci
zmysły po tej ceremonii! Możesz się chociaż podpisać?
– Mogę! – zapewniłam go. – Żeby tylko ta męka ze ślubami się skończyła, mogę
nawet nago zatańczyć!
Stojący z drugiej strony Jarosław boleśnie uszczypnął mnie w bok, zrozumiałam
aluzję i zamilkłam.
Strona
5
z
11
Samą ceremonię obserwowałam nie raz na weselach arystokratów, na które nas
zapraszano. Kapłan i rodowy mag mówią rytualne frazy, narzeczony z narzeczoną podpisują
się pod małżeńskim kontraktem, przykładają do niego rękojeści swoich rodowych sztyletów
dla potwierdzenia, a potem, zwieńczając obrzęd, całują się. Po tym w stolicy na królewskim
gobelinie między naszymi imionami rozciąga się złota nić, na zawsze – do śmierci jednego z
nas – łącząc imiona. I teraz, jak pod moim, tak i pod imieniem Jarosława będzie stać jasny
podpis „Posiadacz”, a nasze dzieci dostaną specjalny tatuaż, stosownie do nowego nazwiska.
Podczas zwyczajnego wesela po rytualnym pocałunku do młodej pary idą długim
szeregiem krewni i przyjaciele, składając życzenia i wręczając prezenty. Zawsze byłam
ciekawa, czy na własnym weselu wytrzymam te wielogodzinne, ustanowione w protokole
działania.
Jak tylko goście Tomigosta zaklaskali i podążyli ku nam, w nieszczęsnym
pragnieniu zdobycia z pierwszej ręki całej informacji o pośpiesznym zamążpójściu syna
jednego z najbardziej wpływowych Oświeconych w państwie i spadkobierczyni domeny,
Jarosław głośno powiedział:
– Jesteśmy wam z żoną niezmiernie wdzięczni za to, że zgodziliście się
poświadczyć to piękne wydarzenie, jednak moja małżonka bardzo się zmęczyła i bardzo
chcielibyśmy udać się już na spoczynek. Proszę was о wybaczenie.
Przy śmieszkach otoczenia Jarosław porwał mnie na ręce i wyniósł z sali przez
korytarz i schody, gdzie towarzyszył nam sługa z lampą w rękach.
– Dziękuję – powiedziałam. Światło lampy wirowało mi przed oczami, było
zabawne, a jednocześnie bardzo smutne. I nawet się nie bałam, chociaż spojrzenie Jarosława
obiecywało przypomnieć mi i krzywy podpis pod kontraktem, i niestosowne śmieszki podczas
rytualnych formuł i swawolne poklepywanie po ręce maga Domu Sowy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin