Piętka - Zamach na Freudenthala.pdf

(7099 KB) Pobierz
Artur Piętka
ZAMACH NA FREUDENTHALA
1
6 lipca 1944 roku doszło do udanego zamachu na życie hitlerowskiego
kata ludności powiatu garwolińskiego - starostę Karla Freudenthala. Egze-
kucję na szosie lubelskiej (lwowskiej
2
) w okolicy Kołbieli wykonał oddział
Kedywu, Obwodu AK „Gołąb" (Garwolin), pod dowództwem ppor. Wacła-
wa Matysiaka. W wyniku represji, 8 lipca, Niemcy rozstrzelali w Garwolinie
30 więźniów Pawiaka, a dalszych ok. 50 Polaków aresztowali w Kołbieli,
część z nich wywożąc na Pawiak, część zaś na roboty.
Przyczyny
Doktor prawa Karl Ludwig Freudenthal, pełniący funkcję Kreishauptman-
3
na, tj. starosty, w powiecie garwolińskim, był bezwzględnym egzekutorem na-
zistowskiej polityki niemieckiej.
Tylko do 1942 r., za jego zgodą, na terenie powiatu, wymordowano ponad 890
osób. Do obozów koncentracyjnych lub pracy przymusowej wywieziono 2100 osób.
Zbrodniarz, wyrokiem Sądu Delegatury Rządu na Kraj z przełomu 1942-
43 r., został skazany na śmierć. Egzekucję wyroku poprzez rozstrzelanie miał
wykonać oddział partyzancki kpt. Czesława Benickiego „Komara" garwolińskiego
Obwodu AK „Gołąb".
4
Zamach na starostę, planowany od lutego 1943 r., miał ogromne znaczenie
propagandowe. Jednak wielokrotnie udawało się mu wyjść bez szwanku z zasa-
dzek. Dlatego dowództwo Podokręgu AK Warszawa-Wschód „Białowieża" zle-
ciło egzekucję stołecznemu Kedywowi, lecz ten, po zapoznaniu się na miejscu ze
złożonością problemu, zrezygnował i w raporcie wyraził opinię, że miejscowy
Kedyw jest lepiej do tej akcji przygotowany.
Pod osobistym kierownictwem Kreishauptmanna - 28 lutego 1944 r. o godz.
8 w sile ok. 800 żołnierzy, tj. żandarmów, Schupo i Ukraińców z Siedlec, Mińska
Mazowieckiego, Warszawy i Rembertowa, spacyfikowano wieś Wanaty k/Ła-
skarzewa. Każdą napotkaną osobę bestialsko zamordowano. Zginęło 109 osób,
w tym 47 dzieci. Z obławy ocalało jedynie dwoje ludzi. Po rzezi i rabunku dobyt-
ku doszczętnie spalono budynki. Wywołało to żądzę szybkiego odwetu.
5
Zamach
W końcu zamachowcom miało dopisać szczęście. Było to szczególnie ważne
w przededniu wyczekiwanej operacji „Burza".
Po szczegółowym przeanalizowaniu informacji wywiadu, dowództwo garwoliń-
skiego obwodu AK „Gołąb" wiedziało, że starosta jeździ służbowo do Warszawy
zawsze szosą Warszawa-Lublin, tzw. „lubelską". Wywiedziało się także, że od
ZESZYT 16
2008
57
Warszawy do folwarku Stara Wieś (dziś w granicach Kołbieli), na skrzyżowaniu
szosy „lubelskiej" z szosą Stara Wieś-Mińsk Maz.
6
eskortuje go jedynie straż
osobista, bez dodatkowej grupy esesmanów, konwojujących od granicy powia-
tów. To zadecydowało. Na miejsce zamachu wybrano najdogodniejszy odcinek
„lubelskiej", na terenie ówczesnego Powiatu Mińskiego, w Lesie Sępochowskim,
3 km od Starej Wsi w kierunku Warszawy, w pobliżu wsi Anielinek (dziś części
Bociana). Na tak przygotowaną akcję Komendant Obszaru Warszawskiego AK
wyraża zgodę. Z uwagi na to, że ówczesne granice powiatów i obwodów Pol-
skiego Państwa Podziemnego pokrywały się, wymagana była zgoda na akcję na
terenie mińskiego obwodu AK „Mewa-Jamnik-Kamień", wydana przez jego ko-
mendanta por. czasu wojny „Lubicza" - Ludwika Wolańskiego. „Lubicz" chciał
na podległym sobie terenie dokonać zamachu własnymi siłami. Z tego powodu
sytuacja skomplikowała się. W celu uzgodnienia stanowisk, na granicy obwo-
dów w lesie koło Żelaznej, dochodzi do spotkania „Lubicza" i dowódcy dywersji
(Kedywu) „Gołębia" ppor. „Ziuka" - Wacława Matysiaka. Argumenty „Ziuka",
o rozpoznaniu terenu przez wywiad „Gołębia", jak i otoczenia Freudenthala, gdzie
Akowcy mięli swoich ludzi, którzy na bieżąco przekazują informacje dowódz-
twu „Gołębia" przekonały „Lubicza". Komendant „Lubicz" wyraził zgodę.
7
5 lipca 1944 r. wywiad doniósł, że starosta szykuje się do wyjazdu do War-
szawy. Dowódca garwolińskiego Kedywu ppor. „Ziuk" wysyła kurierów w te-
ren. Dowódca obwodu „Gołąb" - mjr „Marcin" - Władysław Szkuta aprobuje
plany akcji ppor. „Ziuka". Tym razem mają przeprowadzić ją dwie grupy dywer-
syjne: jedna z Garwolina w sile 12 ludzi i druga z Woli Rębkowskiej w sile 10
ludzi. Zamach zaplanowano na 6 lipca. Na zbiórkę wybrano las pod Miętnem
z tyłu Lisich Jam, znanych jako miejsce mordowania Polaków. Mimo poszuki-
wań w lesie grupy z Woli Rębkowskiej nie udało się jej znaleźć. Do wykonania
rozkazu stawili się tylko chłopcy z Garwolina. Były to siły niewystarczające,
jednakże zdecydowano rozkaz wykonać. Kolejnych nieprzewidzianych emocji
dostarczyła ryzykowna przeprawa na miejsce akcji zarekwirowaną na szosie lu-
belskiej ciężarówką i przejazd nią obok posterunków żandarmerii w Starej Wsi.
Szczęśliwie nie zatrzymani przez Niemców zamachowcy dojechali na czas do
Lasu Sępochowskiego. Z 22 partyzantów na miejsce akcji stawiło się tylko ośmiu,
z grupy garwolińskiej.
8
Ostatecznie 6 lipca, oddział pod dowództwem ppor. „Ziuka" - Wacława
Matysiaka, w składzie: wachm. „Grześ" - Franciszek Lussa, st. sierż. „Czarny" -
Jan Piesiewicz, st. wachm. „Sęk" - Stanisław Jaworski, plut. „Kruczek" - Stefan
Zyśk, st. strz. „Brodacz" - Henryk Winek, st. strz. „Grab" - Stanisław Tobiasz, st.
strz. „Szczupak" - Kazimierz Wielgosz, zasadził się ok. godz. 17:00 na poboczu
szosy na liczniejszy konwój kata. Około godz. 17:30 kolumnę pojazdów, jadą-
cych z Warszawy do Garwolina, zatrzymała celna seria, w silnik samochodu sta-
rosty, z erkaemu „Grzesia". Po wykolejeniu się samochodu, na lewą burtę, wy-
chodzących z niego Niemców zaczęto ostrzeliwać. Zaś jadący z tyłu samochód
58
2008
ZESZYT 16
z eskortą, w sile 6 żołnierzy pod dowództwem oficera SS Lorentza, ze strachu nie
udzielając pomocy zwierzchnikowi, pośpiesznie odjechał i zatrzymał się dopiero
w Garwolinie. Pozostali przy nim tylko dwaj Niemcy: Tonert ze starostwa i Pet-
zel z Sonderdienstu, których szybko zlikwidowano. Ogniem „Grzesia", „Ziuka"
i „Sęka" oddział wykonał egzekucję na kacie. Dzięki tchórzliwej ucieczce eskor-
ty, która nawet nie powiadomiła o ataku oczekujących na starostę żandarmów
w Starej Wsi, akcja po-
wiodła się w pełni. Zli-
kwidowano kata, zdobyto
ważne dokumenty i broń
z amunicją. Opóźniona
reakcja niemiecka umoż-
liwiła w miarę bezpiecz-
ny powrót oddziałowi po-
przez lasy folwarku Za-
moyskich ze Starej Wsi
(dziś część wschodnia
Lasów Celestynowskich),
i wsie: Zabieżki, Krysty-
na do Woli Rębkowskiej
pod Garwolinem. Strat
,
,
. . . . . foto: Artur Piętka
własnych w oddziale nie
było. Straty wroga: trzech Niemców zabitych i jeden ranny żołnierz eskorty. „Ziuk"
za akcję otrzymał Krzyż Virtuti Militari, a Krzyże Walecznych „Sęk", „Kruczek",
,Ziuk", „Czarny", „Grześ".
9
Dziś w miejscu tym stoi kamienny obelisk, odsłonięty w 1991 r.
Wiadomość o likwidacji kata szybko rozeszła się po powiecie garwoliń-
skim, wywołując kontrowersje. Z jednej strony odczuwano radość, a z drugiej
strach przed terrorem.
Represje
Na zemstę okupanta nie czekano długo. Jednakże jej ofiarami nie stali się
mieszkańcy powiatu garwolińskiego.
Rano 8 lipca 1944 r. Niemcy przywieźli z Pawiaka 30 więźniów. Zakładni-
ków tych, z zagipsowanymi ustami, rozstrzelano w Garwolinie tuż za mostem na
Wildze, na skarpie szosy lubelskiej. Ciała zamordowanych załadowano na cięża-
rówkę, tę samą, która ich tu przywiozła z Warszawy. Nie upłynęła nawet godzi-
na, a krwawe plamy na poboczu pokryły się kwiatami. Jeszcze tego dnia wieczo-
rem żołnierze Kedywu ustawili krzyż i tablicę z napisem „
Cześć bohaterom ".
Dziś w miejscu tym staraniem Garwolinian stoi już drugi z kolei pomnik.
10
ZESZYT 16
2008
59
Z uwagi na to, że akcja została przeprowadzona na terenie gminy Kołbiel, także
8 lipca nad ranem, żandarmeria niemiecka otoczyła Kołbiel." Niemcy areszto-
wali ok. 50 tzw. zakładników
12
, mieszkańców tej osady, w tym podwójta tej gminy
- Jana Nowaka, mieszkańca pobliskiej wsi Rudno. Najpierw we wczesnych go-
dzinach rannych zatrzymali żołnierzy AK (potwierdzonych aresztantów jest 21),
grupujących się przeważnie z miejscowej OSP, aresztowanych z „listy" w wyni-
ku wsypy.
13
Na czas obławy osadzono ich w miejscowej remizie (starej). Wy-
wieziono ich następnie do Mińska Mazowieckiego. Wśród nich byli trzej na-
uczyciele Publicznej Szkoły Powszechnej w Kołbieli, tj.: wieloletni kierownik
szkoły Feliks Fijałkowski oraz nauczyciele - Józef Duszczyk i Tadeusz Drecki.
14
Jak mówią rodziny aresztowanych, zatrzymany miał być także ksiądz proboszcz
kołbielski Konstanty Kostrzewski, ale został zwolniony na komendzie w Mińsku
Maz. Aresztanci zostali przewiezieni ciężarówką do murowanego białego bu-
dynku (gestapo) w pobliżu skrzyżowania ulic Warszawskiej i Kościelnej w Miń-
sku.
15
Gdyby nocowali w mińskim areszcie, mieli być odbici. Niestety, już po
2 - 3 godzinach wywieziono ich na Pawiak do Warszawy.
Po okresie jednej do dwóch godzin zatrzymano kolejnych mężczyzn. Ale
już nie „z listy". Byli to młodzi ludzie, którzy mieli być wywiezieni na roboty do
Rzeszy Niemieckiej. Tych zebrano na rynku. Stanowili grupę ok. 30 osób.
16
Mężczyźni ci zostali także przewiezieni, ale inną ciężarówką do prowizoryczne-
go obozu w Kędzieraku (lub pod nim) w okolicy torów pilawskich.
17
Pociąg śmierci
Wszyscy kołbielscy zakładnicy z Pawiaka, spośród 1400 mężczyzn i 400
kobiet (w tym z Serbii), nad ranem 30 lipca 1944 r., w wyniku ewakuacji więzie-
nia, zostali wyprowadzeni i na ul. Stawki załadowani na ostami transport „pocią-
gu śmierci" do obozów koncentracyjnych w Gross-Rosen i Ravensbruck.
18
Po-
śród bicia i przekleństw Niemców, zostali umieszczeni w wagonach po cemen-
cie, średnio po 120-140 osób w każdym. Z relacji Tadeusza Dreckiego wiadomo,
że wszyscy Kołbielanie zostali załadowani do jednego wagonu.
19
Od godz.
4 rano wśród jęków, w tumanach pyłu, upale i ogromnym ścisku dusili się w nie
wentylowanych, ze szczelnie zabitymi oknami, wagonach. Pierwszym zmarłym
podczas transportu Kołbielaninem, już o godz. 2 po południu, był Tomasz Flo-
riańczyk. 14 z 21 zakładników z Kołbieli udusiło się. Następnego dnia na stacji
w Skierniewicach doszło do masakry. Oto relacja jednego z więźniów: „
(...) Każą
nam wynosić trupy poduszonych do jednego wagonu na bocznicy. Ci już tu zosta-
ną na zawsze. Z każdego wagonu wynoszą po paru kolegów poduszonych. Kilku-
nastu udaje zaduszonych i wynoszą ich na wspólny stos do wagonu. Liczą oni, że
gdy pociąg odjedzie jakoś umkną. Biedni w tej grze przegrali swą stawką. Gdy
już wagon na bocznicy zapełnił się ciałami, a było ich około 200, ruszamy dalej
w nieznane. Na bocznicy został samotny wagon nieboszczyków, wśród których
gramolą się żywi.
60
2008
ZESZYT 16
Zgłoś jeśli naruszono regulamin