W dobrej wierze - Rozdział 5.pdf

(472 KB) Pobierz
Strona
1
z
34
KARINA PJANKOWA
„W DOBREJ WIERZE”
Raen bardzo się zdenerwował, kiedy książę Eryk wspomniał rodziców
lare Tyen. Na pewno wiedział łajdak, gdzie uderzyć... Jak mógł nie wiedzieć!
W chwilę potem przemieniec zdał sobie sprawę, że przeklęty półkrewek
trzyma żmiję w garści. Zrobi wszystko, co jej powie. Jednak lare Rinnelis
zwlekała z odpowiedzią – może uda się jej jakoś wykręcić, jeśli będzie w stanie
załatwić sprawę z Linchem. W każdym razie drogi kuzyn powinien
natychmiast dowiedzieć się o rozmowie między człowieczką a półelfem.
Raen nic nie zdążył powiedzieć Trzeciemu Lordowi, po prostu nie miał
czasu, bo w minutę po wejściu, do pokoju Lincha bez pukania włamała się
blada jak płótno lare Rinnelis.
– Chcesz mi coś powiedzieć? – spokojnie zapytał dziewczynę Lord,
ignorując rażące naruszenie etykiety, które popełniła.
„Już drugi raz kuzyn zwraca się bezpośrednio do lare Rinnelis, to na
pewno dobry znak” – powiedział machinalnie do siebie Raen. O czym będzie
mówić była śledczy w przybliżeniu mógł sobie wyobrazić i był bardzo
zadowolony, że zdecydowała się postąpić właśnie tak, a nie myśleć gdzieś w
ciemnym kącie o tym, by poddać się temu przeklętemu nasieniu, żeby ten
rudy pająk na śmierć się udławił we własnej sieci.
Strona
2
z
34
– Tak, Lordzie, proszę cię o łaskę – cichym, drżącym z napięcia głosem
odezwała się człowieczka, oddając władcy krótki po wojskowemu ukłon.
– Jaką? – Linch pytająco uniósł brew. Poza tym mina mu się nie
zmieniła, Trzeci Lord emanował spokojem, a nawet – o bogowie! –
życzliwością.
– Zabierzcie z Erolu moich rodziców! – jednym tchem wypaliła lare
Tyen. Na białych policzkach pojawił się szkarłatny rumieniec (czyżby się
zmieszała?), i dziewczyna spuściła oczy.
– Obawiam się, że wykonanie pani prośby jest dla mnie w tej chwili
niemożliwe – wzruszył ramionami Linch.
Raen wstrzymał oddech, czekając na coś bardzo nieprzyjemnego.
Twarz lare Rinnelis stała się niemal sina. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć,
ale Linch ją uprzedził:
– Moi podwładni wywieźli z Erolu pani rodziców. Jutro będą na
miejscu.
Raen był porażony nawet nie tym, że kuzyn uprzedził pytanie (Linch
nie zostałby Lordem, jeśli nie myślałby o wszystkim z wyprzedzeniem), ale
faktem, że nie zamienił z nim ani słowa o tej decyzji. Czyżby kuzyn przestał
ufać swojej prawej ręce?
Męczarnie Raena w związku ze zmianami własnego statusu zostały
natychmiast
zapomniane,
gdy
tylko
zobaczył
oczy
dziewczyny.
Strona
3
z
34
Odzwierciedlały one głębokie zdumienie, ulgę i wdzięczność... najdroższy
kuzyn był jednak niezwykle mądry, niewielu na świecie było w stanie oswoić
żmiję, Linchowi udało się to całkowicie. Po wyrazie twarzy lare Rinnelis można
powiedzieć z pewnością: dla Trzeciego Lorda, jest gotowa umrzeć w każdej
chwili i zabić każdego.
Jeśli przyszłoby jej najpierw błagać o rodziców u władcy, pożądanego
efektu by nie było: a zamiast tego irytacja, pogardliwe traktowanie, a nawet
jeśli pamięć o byłych upokorzeniach gdzieś by wyparowała, to człowieczka
w następstwie nie zaczęłaby się lepiej zachowywać wobec Lorda.
Ale zobowiązanie za uratowanie rodziny i fakt, że Linch zadbał o to
wcześniej zanim nie powstała patowa sytuacja... Teraz lare Tyen w potrzebie
odpracowania łaski wpadła jak mucha w kompot.
Mama. Ojciec. Zobaczę ich jutro. Jutro. Kiedy wyszłam z gabinetu
Lorda, mogłam myśleć tylko o tym. Z jednej strony, szczęściu mojemu nie było
końca, a z drugiej strony... Znając swoją rodzinę, mogę powiedzieć z
pewnością, że szczęśliwe spotkanie mi nie grozi. Oczywiście na początku
będzie długie i niezbyt przyjemne wyjaśnianie, na myśl o którym zjeżyłam się
jak kot, którego właściciele złapali na stole. Na pewno będą na mnie
krzyczeć...
Stosunek do Lincha kae Orona po jego uczynku nie zmienił się, ale stał
się ambiwalentnym. Czego by mi nie zrobił osobiście Trzeci Lord, nie ważne
Strona
4
z
34
jak upokorzył, to wszystko przeważa zbawienie mojej rodziny. Wiem, że będę
musiała za to zapłacić i byłoby głupotą zapomnieć wykład laro Raena o
wewnętrznych i zewnętrznych kręgach, ale byłam pełna wdzięczności, co
bardzo dziwnie łączyło się z marzeniami o dniu, w którym wzięłabym udział w
pogrzebie Trzeciego Lorda i pierwsza rzuciła garść ziemi na jego trumnę.
Z tyłu rozległy się głośne kroki. Laro kae Werr taktownie dał do
zrozumienia, że znów wykonuje swoje obowiązki strażnika. Wspaniały przykład
uprzejmości wśród przemieńców, wręcz nienaturalny. Podziękowałam kae
Werrowi i obwieściłam, że zamierzam trochę odpocząć u siebie i nie chcę
być niepokojona przez niepożądane osoby. Za niepożądane osoby ja i kae
Werr uważaliśmy wszystkich, oprócz Lordów i laro Raena. Moja niania szeroko i
swobodnie uśmiechnął się i zapewnił, że nie będzie przeszkadzał.
Jednak przeszkodzono. A gość przyszedł do mnie w bardzo oryginalny
sposób.
Po wejściu do pokoju, poszłam spać i najwyraźniej poświęciłam temu
przyjemnemu zajęciu dużo czasu, bo kiedy się obudziłam w pokoju było
ciemno. Widocznie zachód słońca był w przybliżeniu pół godziny temu, bo
nie była to nieprzenikniona, ciemna noc, a gęsty jak melasa zmierzch.
Rozglądając się, znalazłam w pokoju całkiem obcy element:
mężczyznę siedzącego na krześle. Na głowie miał chustę zawiązaną jak
rozbójnik. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, kim jest i jak się tu wziął, przecież
nie mógł przejść obok kae Werra, a ten nigdy nie wszedłby do mnie bez
Strona
5
z
34
pukania. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do mniejszej ilości światła,
zobaczyłam sadzę na dywanie i nierówno stojący kominkowy ruszt.
Morderca?
Kto
inny
mógłby
korzystać
z
tak
oryginalnego
sposobu
przedostania się? Ale dlaczego zwlekał?
Wtedy intruz podniósł głowę i westchnęłam ze zdumienia.
– Czy my już dzisiaj nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego? – mruknęłam z
zakłopotaniem.
– Obawiam się, że nie – uśmiechnął się półkrewek. – Nasza rozmowa
dopiero się zacznie.
To powinno zabrzmieć jak groźba. Ale tak nie zabrzmiało. Także głos
królewskiego brata wydawał mi się inny: stonowany i zmęczony, nie tak jak za
pierwszym razem.
I nagle poczułam się nieswojo na myśl o tym, jak wyglądam:
rozczochrana, zaspana, na twarz mam pewnie odbite ślady poduszki.
– Pozwoli mi pan doprowadzić się do porządku?
– Nie wiem, jak mógłbym pani przeszkodzić – wzruszył ramionami
książę.
Natychmiast udałam się do lustra i szybko zaplotłam rozpuszczone
przed snem włosy w prosty warkocz. Teraz poczułam się nieco lepiej,
jednocześnie zbierając się przed dziwną rozmową. Zamyśliłam się na sekundę,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin