W dobrej wierze - Rozdział 7.pdf

(457 KB) Pobierz
Strona
1
z
22
KARINA PJANKOWA
„W DOBREJ WIERZE”
Raen nie chciał poddawać torturom swoich współplemieńców. Nie z
miłosierdzia lub innych pozytywnych cech charakteru. Po prostu bardzo nie
chciał potem mieć do czynienia z tłumem mściwych i rozwścieczonych
zwierząt jakimi byli przemieńcy. Szczerze mówiąc, Raen nie bardzo wiedział, z
jakiego powodu lare Rinnelis nie może osobiście przeprowadzić przesłuchania
z torturami. Kwalifikacje z pewnością ma wystarczające, a traktować ją gorzej
niż do tej pory na pewno nie będą, więc jaka to różnica? Ale nie, kae Werr
stanął okoniem, przekonał jakimś sposobem o swojej racji Lincha, a on, Raen,
musi
teraz
ukrywać
się
po
ciemnych
kątach,
żeby
wykręcić
się
niewygodnego polecenia. Co to się dzieje w klanie?
Raenowi wydało się, że ukrywał się już w każdym zakątku zamku, ale
wysłannicy kuzyna za każdym razem go znajdowali i starannie zawiadamiali,
jakie kary zwalą się na niefrasobliwą rysią głowę, jeżeli natychmiast nie
zabierze się wykonywania rozkazu Trzeciego Lorda. Można pomyśleć, że
pragnący zemsty krewni będą bardziej miłosierni niż Lord.
Ostatnim na liście kryjówek był stary dobry zegar na wieży. Tam
przemieniec, gdy był dzieckiem, ukrywał się przed rodzicami. W tamtych
czasach go nie znaleźli, więc może teraz też nie znajdą?
Już w drodze do wieży, w nos Raena uderzył mocny zapach świeżej
krwi...
A potem zobaczył ciało kobiety na ziemi. I sądząc po absurdalnej
pozycji, upadła z góry, rozbijając się. Na śmierć. Wokół głowy wyciekła krew,
leżała twarzą w dół. Prawdopodobnie z twarzy niewiele zostało. Ale wzór na
brzegu – typowy haft Rysi, wskazywał, że zmarłą była jego krajanka. Bogowie,
z jakiej wysokości musi upaść przemieniec, żeby zabić się na śmierć? Gdyby z
Strona
2
z
22
wysokości czterech wzrostów skoczyć to chyba siniaków można dostać lub
coś zwichnąć. Raen zadarł głowę w górę, spirala schodów pięła się prawie
po dach. Stamtąd najprawdopodobniej zleciała... Więc nic dziwnego, że
zmarła, wysokość więcej niż przyzwoita. I co idiotkę poniosło, żeby skoczyć?
Miłość nieszczęśliwa czy jeszcze inna kobieca bzdura? Konieczne trzeba
byłoby dowiedzieć się, jak nazywa się zmarła i oddać ciało krewnym. A
jednocześnie wyjaśnić, dlaczego w dość zamożnym klanie przemieńców
kobiety zaczęły popełniać samobójstwa.
Nagle w oczy kae Orona wpadła bransoletka. Złote cacko z
topazami, sam ją wybierał i kupił. Dla Elory kae Nejt, na prośbę jego kuzyna,
który nigdy nie zajmował się
było potwornie źle.
– Mój Lordzie, pana kuzyn przyszedł. – Do pokoju wszedł Nilos kae Erin,
sekretarz Lincha kae Orona, wierny i oddany swemu władcy do ostatniego
tchu.
Kuzynów Linch miał dużo, ale tylko jeden miał zwyczaj być w biurze
władcy klanu kilka razy dziennie.
Bogowie, przecież dopiero co wziął w ręce sprawozdania finansowe...
Jeśli dziś nie zrobi, dziadek skórę zedrze za zaniedbania. I słusznie zrobi.
Lordowi powinno wystarczyć czasu i sił na wszystko.
– Raen zawsze wchodził zapowiedzi. Co tym razem się zmieniło? –
zdziwił się Linch.
Nilos tak po prostu nie zatrzymałby prawej ręki władcy.
– Mój panie, myślę, że twój kuzyn nie jest sobą... Był bardzo blady,
mówi
zawile.
Być
może
byłoby
lepiej,
gdyby
najpierw
odwiedził
uzdrowiciela...
A to ciekawe. Nerwy Raen miał zaskakująco silne, coś co mogło go
doprowadzić do stanu bliskiego rozstrojenia, to może być tylko coś
niezwykłego.
takimi drobiazgami. A może ozdobę
podarowaną przez Lorda, jego kochance ukradli albo... niedobrze. Wszystko
Strona
3
z
22
– Wpuść go, potem sam zdecyduję – powiedział Lord.
Sekretarz pokiwał głową ze smutkiem i udał wykonać polecenie.
Kuzyn wleciał do gabinetu natychmiast, drzwi zamknął za sobą, a
następnie
zablokował
jak
również
wykorzystał
zaklęcie
przeciwko
podsłuchom.
Znaczy jest bardzo źle.
– Elora nie żyje!
– Co? – nie mógł uwierzyć własnym uszom Lord. – Kiedy zdążyła?
Śmierć Elory, oczywiście, nie była szczęśliwym wydarzeniem, ale
opłakiwać losu byłej kochanki kae Oron nie zamierzał.
– Co się z nią stało? – zdecydował się wyjaśnić w imię przyzwoitości
Linch.
– Rzuciła się z schodów w wieży zegarowej. Twarz zmasakrowana,
kałuża krwi naciekła... Ledwo starłem. Mam nadzieję, że zapach zdążył
wywietrzeć, zanim ktoś postanowi tam spacerować. I ukryłem ciało.
– Dlaczego? – zdziwił się Trzeci Lord.
– Linch, jesteś idiotą czy udajesz? – prawie wrzasnął na niego kuzyna –
– Siódma! Tylko nie mów mi, że nie rozumiesz, czym to może się skończyć dla
Ciebie!
Lord zesztywniał, ale nie do końca. Losy obcej kobiety nie może mieć
na mnie wpływu.
– Raen zostawiłem ją przed śmiercią!
Raen spojrzał na kuzyna, ciężko wypuścił powietrze i powiedział:
– Znalazłeś wolną chwilę żeby kogoś zawiadomić o tym, oprócz samej
Elory? Czy też wszystko zostało tylko między wami?
Krew odpłynęła z twarzy Lincha. Nie, spraw było zbyt wiele, więc nie
trudził się oświadczaniem klanowi, że jest wolny i gotowy, by szukać nowej
dziewczyny. Nikt o tym nie wiedział, oprócz niego i Elory. Tak więc, nie ma
nikogo, kto by potwierdził jego słowa...
Źle, bardzo źle.
Strona
4
z
22
– Rozumiem – skomentował ponuro Raen. – Więc, mamy twoją
siódmą kochankę, która zginęła z woli bogów... dziwne. Jesteś ostrożny we
wszystkim oprócz swoich kobiet. Ukryłem ciało bezpiecznie, pewnie jej nie
znajdą, ale wiele czasu to ci nie da. Bo całkowitą nieobecność szybko uznają
za śmierć, prawda?
Prawda. Mógłby nie przypominać, w końcu, jest Trzecim Lordem
klanu, zna się lepiej niż większość na subtelności obyczajów swojego narodu.
– Elora nie zginęła z woli bogów. To nieszczęśliwy wypadek a nie
samobójstwo. Nie mogła skończyć ze sobą – cicho powiedział Lord. – Ty
rozumiesz nie gorzej ode mnie, Elora szybciej czegoś mi by do wina dosypała
niż podniosła na siebie rękę. Ponadto kobiety preferują ten rodzaj
samobójstwa, który nie oszpeca ich po śmierci, a Elora o swoją twarz tak się
trzęsła, jak nie trzęsą się nawet nad dzieckiem.
To
na
pewno.
Kae
Nejt
nigdy
nie
przejawiała
skłonności
samobójczych, a także zwyczaju do zbyt głębokich przeżyć wewnętrznych.
Właściwie był to jeden z powodów, dla których Lord zbliżył ją do
siebie.
– Wszystko to oczywiście, prawda... ale nikt nie będzie cię słuchać.
Albo prowadzić śledztwa, gdy na wierzchu jest najprostsze wyjaśnienie. Elora
spadła z góry schodów do studni. Nie ma śladów walki lub obecności
obcych. A zapach, nawet jeśli był, to zabiły go kwiatowe perfumy twojej byłej
kochanki. Albo zabójca nie zostawił śladu – chociaż przy wersji samobójstwa
motywowanej niespełnioną miłością, też bym oponował – i bardzo dobrze
posprzątał po sobie. Musisz uciekać, Linch, szybko i daleko. W przeciwnym
razie... Wiesz lepiej ode mnie, co się stanie.
Trzeci Lord Klanu Rysi zastanawiał się przez chwilę.
– Nie.
– Ty nie rozumiesz... – zaczął kuzyn.
– Nie, rozumiem. Elorę zabito. Prawdopodobnie starają się albo o moją
śmierć, albo o ucieczkę. Nie pozwolę, by ktoś bawił się moim kosztem. Znajdę
i zabiję drania. Albo raczej, drani. Nie wierzę, żeby ktoś w pojedynkę
Strona
5
z
22
zdecydował się na mnie rzucić. Zostanę i zajmę się wszystkim. Albo... mi się nie
uda.
Uśmiech przemieńca był szalony, dziki jak skok w przepaść.
Jeśli Linch kae Oron zrezygnowałby, gdy w grę wchodzi jego życie,
nigdy by nie zostałby Lordem.
Najpierw trzeba wyjaśnić, kto zepchnął Elorę i postawić go przed
klanem, żeby się pokajał. A potem przyjdzie kolej na kolejnych.
Kiedy robisz coś dla drogiej istoty, siły wzrastają dziesięciokrotnie. Ta
prosta prawda Erykowi oczywiście była znana, jednak był w stanie to poczuć
dopiero teraz. Półelf czuł się gorzej niż okropnie, ale zdawał sobie sprawę, że
w każdym przypadku wytrzyma. I kłamać będzie tak przekonująco, że nawet
bogowie uwierzą, nie wspominając popleczników brata, postępujących za
nim jak psy.
Półkrewek spotkał swoją świtę krew przy wyjściu z sali do audiencji. Ilias
zdążył się zdenerwować, ale nieobecność Eryka nie była wystarczająco
długa, by być powodem specjalnych podejrzeń, bo jakie mogą być
podejrzenia, gdy na szyi księcia obroża, a z taką ozdobą nie szczególnie
można być nieposłusznym. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że półelf był w
stanie znieść ból niemal nie do zniesienia.
Na pytanie, co robił w czasie swojej nieobecności, półkrewek nawet
nie mrugnął, kłamiąc, że robił zwiad na terytorium zamku. Wyszło całkiem
wiarygodnie, zwłaszcza, że wcześniej przed tym jak pojawił się przed Eliasem,
dyskretnie przemknął przed oczami pary zwerbowanych przemieńców dla
uprawdopodobnienia swoich kłamstw. Wygląda na to, że uwierzył. Albo
udawał. Przynajmniej nie zasugerował, żeby ktoś dzielił z nim pokój. A to
oznaczałoby, że mniej mu ufają. Doskonale.
– Jak pana sukcesy? – zapytał po służbowemu Eryk jakgdyby swoich
podwładnych, kiedy laro Ilias i laro Elmor weszli do pokoju Iliasa,
zabezpieczonego przed podsłuchem i czarami szpiegowskimi może i lepiej niż
apartamenty królewskie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin