Gates Olivia - Książęca wybranka - Hudsonowie t06.doc

(404 KB) Pobierz

 

Olivia Gates

 

Książęca wybranka

 

 

Przed ośmiuset laty Antonio D'Agostino stworzył śródziemnomorskie królestwo Castaldini. W kulturze tego państwa przenikały się wpływy Italii oraz kraju Maurów, co sprawiało, że było ono jedyne w swoim rodzaju. Ale tym, co szczególnie wskazywało na jego odmienność od innych światowych dynastii, było szczególne prawo dziedziczenia królewskiego tronu, ustanowione przez Antonia D'Agostino.

Gdy przyszedł czas wyznaczenia następcy, okazało się, że żaden z jego synów nie był wystarczająco odpowiedni, aby zająć jego miejsce. Żadnemu z nich nie mógł przekazać korony. Dlatego też postanowił, że prawo do tronu nie będzie przekazywane zgodnie z prawem krwi, ale w uznaniu zasług. Każdy z członków królewskiej rodziny D'Agostino mógł się starać udowodnić, że jest na tyle zasłużony, aby zostać następcą tronu. Dodatkowo, kandydat musiał uzyskać jednomyślne poparcie rady królewskiej, której przewodniczył panujący król.

Jakie były pozostałe wymagania? Przyszły król musiał mieć doskonałą reputację, dobre zdrowie oraz musiał być pozbawiony złych skłonności i nałogów. Musiał się również wykazać właściwym pochodzeniem zarówno ze strony ojca, jak i matki. Musiał dowieść siły charakteru i charyzmy, stając się niepodważalnym liderem w swoim otoczeniu, a także odnieść zawodowy sukces dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu.

Od tamtego czasu mężczyźni z rodu D'Agostino starali się zasłużyć na tron, walcząc o niego według zasad ustalonych przez króla Antonia. A motto królestwa Castaldini, które im przyświecało, brzmiało:

Lasci l'uomo migliore vincere - czyli: Niech zwycięży najlepszy.

 

 

Prolog

Osiem lat wcześniej

- Chodź do mnie, Phoebe.

Leandro wypowiedział ten rozkaz niskim, gardłowym głosem, który zawsze wprawiał ją w drżenie. Chciała coś powiedzieć, ale czuła, że nie jest w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zupełnie, jakby nie mogła uwolnić swojego oddechu. Miała wrażenie, że powstrzymuje go od bardzo dawna, od momentu, kiedy widziała Leandra po raz ostatni.

A teraz znów stała przed nim, w jego pełnym przepychu apartamencie na Manhattanie, gdzie przeszklone mury dawały wspaniały widok na migające światła miasta, które rozpoczynało nocne życie. Zupełnie niczym rozgwieżdżone niebo, które zamiast nad głową rozbłyskiwało gwiazdami u jej stóp. Ale Phoebe nie była w stanie się tym zachwycać. Wszystkie jej zmysły skupione były wyłącznie na Leandrze.

Był tak piękny, że zawsze zapierało jej dech. Patrzyła na jego gęste włosy i przenikały ją wspomnienia. Jeszcze nie tak dawno konwulsyjnie zanurzała w nich swoje dłonie, poddana bezlitosnym torturom przyjemności, jakich Leandro jej nie szczędził.

Poczuła również jego zapach, który niczym afrodyzjak sprawiał, że pragnęła być w jego ramionach zaraz, natychmiast. Przebyła cztery tysiące mil tylko dla niego, tylko po to, aby być przy nim. Osiem godzin wcześniej otrzymała wiadomość od Ernesta, który był prawą ręką Leandra i wspólnikiem ich sekretu. Pomyślała, że Leandro znów zaprasza ją na jedno z tych spotkań, które musiały być otoczone szczególną tajemnicą. A to z powodu sytuacji jej ukochanego, która stała się jeszcze bardziej delikatna po tym, jak zrezygnował z funkcji ambasadora Castaldini w Stanach Zjednoczonych. Zamiast Leandra czekał na nią jego prywatny jet, który zabrał ją do Ameryki. Przez całą siedmiogodzinną podróż nie otrzymała żadnej wiadomości ani najmniejszego wyjaśnienia. Nic, ani jednego słowa przez ostatnie cztery miesiące. Obawiała się śmiertelnie, że to jego sposób, aby jej przekazać, że między nimi koniec. Ale najwidoczniej...

- Dwa miesiące temu skończyłem trzydzieści lat.

Phoebe spojrzała na niego niepewnie. Doskonale o tym wiedziała. Jego urodziny przypadały dwudziestego szóstego października. Bardzo pragnęła zadzwonić do niego tego dnia, ale Leandro bardzo jasno ustalił reguły komunikacji między nimi. To on będzie do niej dzwonił. Wydawało jej się wtedy, że to już więcej nie nastąpi.

- Nie masz mi nic do powiedzenia, bella malaki?

Mój piękny aniele. Phoebe poczuła przypływ czułości, gdy usłyszała rodzimy język Castaldini, mieszankę włoskiego i starego języka Maurów, którego tylko on używał.

Leandro, nie czekając dłużej, zbliżył się do niej.

- Mam ci to ułatwić? - zapytał kusząco. - Tęskniłaś za mną?

To mało powiedziane. Pragnęła go do szaleństwa. Leandro wziął ją w ramiona, a jego usta zawładnęły nią całkowicie. Oddała pocałunek z mocą, którą czuła tylko przy nim, którą tylko on w niej budził. Czuła, jak obydwoje zatapiają się w tym pragnieniu, by być bliżej, jeszcze bliżej, by wreszcie stopić się w jedno.

- Następnym razem, bellezza helwa, będę się tym rozkoszował godzinami... dniami... ale teraz... teraz...

Leandro wziął ją na ręce, aby przenieść do sypialni i ułożyć pośród jedwabnych prześcieradeł. Jej jęk rozkoszy pod jego ciężarem był jedyną odpowiedzią. Ich ubrania zniknęły nagle pod władzą jego niecierpliwości. Phoebe, drżąc, wyciągnęła ramiona w jego stronę, błagając, by uczynił ją swoją kobietą. Leandro posłusznie wziął ją z siłą, za którą tęskniła. Wniknął w nią cały, do samej głębi, przepełniając ją sobą i doprowadzając natychmiast do szczytu rozkoszy. Uciszył jej krzyk głębokim i pełnym pożądania pocałunkiem. Po chwili leżała już przy nim zupełnie wyczerpana, czując, że znów jest jego.

Leandro. Jej lew. Czuła, jak wraca przy nim do życia. Czyżby wreszcie koniec tajemnic?

Leandro ponownie zanurzył się w niej, a ona otworzyła się przed nim, oferując siebie całą i biorąc wszystko, co mógł i chciał jej dać. W ciemnościach Leandro wyszeptał swoją tajemnicę w zagłębienia jej ciała, a Phoebe nie przestawała drżeć z pożądania, aż sens jego słów dotarł do jej świadomości.

- Już nigdy nie wrócę do Castaldini.

Phoebe poczuła zimny przypływ nagłego lęku. Wiedziała, że jego sytuacja w kraju stała się skomplikowana. Ale aż do takiego stopnia, aby nigdy tam nie powrócić? Nie mogło być aż tak źle, prawda?

- Jak to? Co masz na myśli, mówiąc, że nie wrócisz? Musisz...

Leandro odsunął się nagle i spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Czyżbyś naprawdę nie wiedziała?

- O czym? - zapytała Phoebe niepewnie.

- Dio, czy to możliwe? Czyżby trzymali ten dekret w tajemnicy przed całym Castaldini? Czyli jest gorzej, niż myślałem. Nie tylko izolują ten kraj kulturalnie i ekonomicznie, ale zasłonili go własną żelazną kurtyną.

- Proszę cię, Leandro... Nie rozumiem...

- Chcesz wiedzieć, z jakiego powodu stałem się na kilka tygodni pożywką światowych mediów? Książę Leandro D'Agostino, o którym wszyscy myśleli, że zostanie wkrótce ogłoszony następcą tronu Castaldini w uznaniu wieloletnich zasług i dokonań, został wygnany przez radę królewską i pozbawiony wszelkich tytułów.

- Och, nie!

- To jeszcze nie koniec. Zostałem również pozbawiony obywatelstwa Castaldini.

Phoebe miała wrażenie, że świat runął.

- To nie może być prawda!

- Ależ owszem. Zaproponowano mi obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, które przyjąłem. Nigdy więcej nie wrócę do Castaldini.

Leandro nagle przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, a potem pocałował głęboko i namiętnie.

- Ty też już nigdy tam nie wrócisz.

Determinacja w jego głosie sprawiła, że odsunęła się od niego i spojrzała z powagą w jego oczy.

- Ależ ja muszę wrócić.

- Nie, wcale nie musisz. Tu jest twoja ojczyzna, a teraz także i moja. Zostaniesz ze mną.

Phoebe zrozumiała, że czeka ją ciężka walka.

- Muszę wracać do Julii.

Dłoń Leandra mocniej zacisnęła się na jej piersi, która błagała o więcej pieszczot.

- Tak, oczywiście, do twojej biednej i uzależnionej od ciebie siostry. Do siostry księżniczki, która ma całe królestwo na swoje usługi.

- Wiesz, że to nie tak. Ona mnie potrzebuje.

- Ja cię potrzebuję.

To pełne udręczenia wyznanie dotarło wprost do jej serca, wywołując falę czułości i wdzięczności. Ale gdy spojrzała na zacięty wyraz jego twarzy, nagle pojawiły się wątpliwości i niejasne podejrzenia. Leandro jej potrzebował? Dlaczego teraz? Nigdy wcześniej nie była mu potrzebna, z wyjątkiem oczywistych powodów. Jego jedynym pragnieniem było zostać królem Castaldini. Nic innego się nie liczyło. Ani nikt inny. A już na pewno nie ona. Udowadniał jej to wielokrotnie.

Ich związek trzymany był w najgłębszej tajemnicy. Leandro widywany był z innymi kobietami, którym towarzyszył na przyjęciach i podczas wydarzeń narodowych czy kulturalnych. Najczęściej widywano go ze Stellą, jego dalszą kuzynką, która towarzyszyła mu podczas oficjalnych spotkań. Phoebe czuła się strasznie, gdy przechodził obok niej ze Stellą pod ramię, posyłając jej spojrzenie, które miało jej wystarczyć. Bo była tylko siostrą zwykłej kobiety, która miała szczęście poślubić jednego z jego kuzynów, członków rodziny królewskiej.

Zawsze jej powtarzał, że celowo zachowuje się w ten sposób, aby nie narażać ich obojga na plotki i utratę dobrej reputacji, co zaszkodziłoby w jego staraniach o tron. Na początku Phoebe sądziła, że chciał ją chronić, aby i jej reputacji nic nie zaszkodziło w tym bardzo konserwatywnym królestwie.

Ale Leandro nigdy nie mówił o ich wspólnej przyszłości. A wkrótce dotarło też do niej, że jeśli Leandro chce zostać królem, będzie musiał poślubić odpowiednią kobietę. A Phoebe była z pewnością mniej odpowiednia niż posiadająca królewskich przodków Stella D'Agostino. Musiała stanąć twarzą w twarz z gorzką rzeczywistością. Leandro trzymał ich związek w tajemnicy ze względu na siebie i swoją reputację jako przyszłego króla. Ale była wówczas tak słaba, tak bardzo w nim zakochana, że starała się o tym nie myśleć, tak jak nie mogła myśleć o tym, że Leandro mógłby ją zostawić. A niechybnie do tego by doszło, gdyby zaczęła mieć pretensje o sposób, w jaki ją traktuje. W pewnym momencie zrozumiała, że podświadomie chciałaby, aby Leandro nie został królem, aby mogła z nim być. Ale przecież nawet gdyby Leandro poślubił Stellę, ale wciąż jej pragnął, to czy byłaby w stanie mu odmówić? Phoebe zrozumiała, jak to się dzieje, że kobiety akceptują rolę „tej drugiej”.

I nagle jej życzenie miało się spełnić. Leandro nie był już kandydatem na króla. I potrzebował jej.

Oczywiście. Po tym, jak była jego żenującą tajemnicą przez ponad rok i jak zostawił ją bez słowa na ostatnie cztery miesiące.

Niepokój i wątpliwości zacisnęły się wokół jej serca.

- Do czego mnie potrzebujesz, Leandro? Abym nadal była twoją kochanką, gdy tylko tego zapragniesz? A może nawet myślisz o czymś bardziej stałym, gdy nie masz już innych opcji? Kim miałabym się teraz dla ciebie stać? Czy kimś więcej niż chętnym ciałem do zaspokojenia twoich potrzeb?

Leandro przeszył ją wzrokiem pełnym wściekłości i odsunął się gwałtownym ruchem.

- Śmiesz mnie oskarżać po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem? Po tym, jak przez cztery miesiące nie znalazłaś chwili, aby zadzwonić i zapytać, co się ze mną dzieje? Rozumiem, że stanowiłem dla ciebie jakąś wartość, dopóki byłem kandydatem na króla. Jeszcze przed chwilą kochałaś się ze mną bez opamiętania, dopóki się nie dowiedziałaś, że to już nieaktualne. Nagle stałem się znacznie mniej interesujący.

Jego agresja i niesprawiedliwe oskarżenia paliły ją żywym ogniem. Zdała sobie w pełni sprawę, że to nie jej potrzebował, tylko pocieszenia dla swojej zranionej dumy. Cały ból, który się w niej przez ten rok gromadził, ujawnił się, gdy wstała z łóżka i zaczęła zbierać swoje ubrania.

- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy w swojej nowej ojczyźnie ze swoimi wspaniałymi poglądami na innych i ich motywacje. Z pewnością pomogą ci znaleźć wielu przyjaciół.

Leandro również wstał, a wściekłość w jego wzroku sprawiła, że Phoebe zamarła.

- Więc najpierw oskarżasz mnie zupełnie bezpodstawnie, a gdy ci coś sugeruję, to zamiast mnie przekonać, że się mylę, wykorzystujesz to jako pretekst do zrobienia czegoś, co i tak chciałaś zrobić? Chciałaś mnie zostawić? I mam czuć, że to moja wina? Że to ja cię obraziłem i musisz ratować swoją dumę?

Oburzenie zupełnie odebrało jej mowę. Ubierała się w pośpiechu.

- Do tej pory postępowałam według reguł, które ty wyznaczałeś. Robiłam, co kazałeś. Ale teraz już dosyć.

- Ja kazałem ci mówić, że naprawdę czujesz, że żyjesz, gdy jesteś w moich ramionach? A może to była gra? Może dlatego nie masz najmniejszych problemów z tym, aby odejść? Aby mnie zostawić?

Phoebe miała wrażenie, że nie może już czuć więcej bólu i upokorzenia, że cierpienie przekroczyło już wszelkie możliwe granice.

- Zostawić cię? Czy kiedykolwiek byliśmy razem? Byłam dla ciebie tylko pełną uwielbienia idiotką, którą mogłeś wykorzystać, gdy miałeś wolną chwilę. - Jej ton stał się gorzki i pełen wyrzutu. - Nie potrzebujesz mnie, Leandro. Chcesz tylko wiedzieć, że ja ciebie potrzebuję. Ale wbrew temu, co możesz myśleć, moje życie nie kręci się tylko wokół ciebie. Mam swoje aspiracje. Nie będę tylko zabawką, po którą możesz sięgać, gdy przyjdzie ci ochota.

Leandro nagle przyciągnął ją do siebie, a jego ręce błądziły po jej ciele, które doskonale znały, budząc na nowo jej zmysły i nieskończone pożądanie.

- Jesteś moja. Twoje ciało jest moje, przed chwilą jeszcze prężyło się pode mną, błagając, abym zaspokoił twoje pragnienia, teraz też błaga, nawet jeśli próbujesz temu zaprzeczyć.

Okrucieństwo, z jakim manipulował jej uczuciami i emocjami, otworzyło ją na prawdę, której od tak dawna unikała. Co do której wciąż miała nadzieję, że się myli. Nie liczyła się dla niego. A teraz, gdy nie chciała dłużej pozostawać jego zachcianką, nie dbał nawet o pozory uczuć, jakie wcześniej starał się stwarzać.

Wyrwała się z jego objęć i wybiegła z apartamentu. Odetchnęła spokojnie, dopiero gdy znalazła się na drugiej stronie półkuli. Miała szczerą nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała go oglądać.

 

 

Rozdział  1

Obecnie

- Przyszłość Castaldini zależy od ciebie. - Te cicho wypowiedziane słowa uderzyły Phoebe Alexander z siłą gromu.

Wpatrywała się w człowieka, który je wypowiedział, zanim jeszcze zdążyła przejść próg sali tronowej przez wielkie, otwarte na oścież mosiężno-drewniane drzwi. Król Benedetto wyszedł jej na spotkanie. Nie mogła nie zauważyć, jak niepewnie się poruszał.

Nawet jeśli wydawało jej się, że się przesłyszała, król powtórzył to z przekonaniem.

- Wszystko zależy teraz od ciebie, figlia mia.

Phoebe miała wrażenie, że jego wzrok przenika ją na wylot. Z czasem pokochała króla Benedetta jak ojca, którego nigdy nie miała, bo jej własny ojciec opuścił matkę krótko po tym, jak zaszła w ciążę i na świat przyszła Julia, siostra Phoebe. Ale wciąż nie mogła uwierzyć, że nazwał ją swoją córką. Na pewno nie miała tego samego miejsca w jego sercu co jego wnuki oraz ich matka - jej siostra.

Jak przyszłość Castaldini mogła zależeć od niej, gdy kraj znalazł się na skraju niebezpieczeństwa, któremu tylko król mógł zapobiec?

Król Benedetto był najdłużej panującym królem od czasów króla Antonia. W jej oczach był najmądrzejszym i najbardziej skutecznym władcą dwudziestego wieku. Był również najbardziej kontrowersyjnym politykiem, ponieważ jego decyzje w ciągu ostatnich czterdziestu lat praktycznie odizolowały królestwo Castaldini od reszty świata. Ale jednocześnie udało mu się dzięki temu uchronić je przed największymi katastrofami, pozwalając na gwałtowny rozwój turystyki. Spokojne królestwo stało się wymarzonym celem wakacyjnych wypraw w ogarniętym chaosem świecie.

Ale niestety, od samego początku dwudziestego pierwszego wieku wydawało się, że jego polityka nie jest już odpowiednio dostosowana do nowych wyzwań. Gdyby tylko zdrowie mu na to pozwoliło, na pewno mógłby rządzić dłużej i dowieść racji swoich wyborów, ale niestety wypadek przed czterema miesiącami i częściowy wylew, który był jego konsekwencją, praktycznie uniemożliwiły mu dalsze wykonywanie swoich obowiązków. A ponieważ do tej pory nie wyznaczył kandydata na swojego następcę, czas zaczął naglić.

- Wiesz, że nie odzyskam już zdrowia na tyle, abym mógł dłużej rządzić Castaldini.

Zmian, jakie w nim zaszły od wypadku, nie dało się ukryć. Stracił wiele ze swojej siły i charyzmy.

- Ależ, wasza wysokość, wasze zdrowie poprawia się z każdym dniem!

- Nie, figlia mia. Sama widzisz, z jakim trudem się poruszam. A poza tym nie chodzi tylko o mój stan fizyczny. Nie, żaden cud już się nie zdarzy. A nawet jeśli, to Castaldini nie może dłużej pozostawać bez następcy tronu. Powinienem był już dawno się tym zająć. Tylko że chociaż mieliśmy trzech kandydatów, to okazało się, że żaden z nich nie spełniał wszystkich warunków.

To było dla niej zagadką. Zawsze jej się wydawało, że był tylko jeden kandydat, który spełniał absolutnie wszystkie kryteria.

- Ale niestety - kontynuował król - nie mamy już więcej czasu na wątpliwości i musimy wybrać tego, który jest po prostu najbliżej ideału.

- W takim razie problem został rozwiązany, nieprawdaż?

- Niestety, każdy z nich ma wystarczająco wiele powodów, aby odmówić, aby odwrócić się ode mnie i od Castaldini. I to głównie z mojej winy. Jeśli zwrócę się do nich teraz, będą mnie nienawidzić jeszcze bardziej, a wtedy nie będzie już cienia nadziei, aby znaleźć odpowiedniego następcę tronu dla Castaldini. Ostatecznie rada królewska zdecydowała się wybrać tego, którego uważają za najmniejsze zło. Znasz go również. To syn mojego kuzyna Osvalda, książę... eksksiążę Leandro D'Agostino.

Phoebe poczuła ostry ból w sercu. Wydawało jej się, że wystarczająco się przygotowała na moment, kiedy ponownie usłyszy to imię. Przygotowywała się na to od ośmiu lat, próbując jak najwięcej koncentrować się na pracy, aby przestać słyszeć to imię, które wibrowało w jej pamięci.

Leandro, mężczyzna, którego kochała ponad wszystko. Mężczyzna, dla którego nie była niczym więcej jak tylko wygodną zabawką. I to on był najmniejszym złem? Kim byli w takim razie pozostali dwaj?

Nie mogła ukryć zaskoczenia, gdy w głosie króla wymawiającego jego imię pojawił się żal i... czułość? Gdy król przemówił ponownie, nie miała już wątpliwości. To było o wiele więcej niż czułość - była duma i tęsknota za oddalonym synem.

- Nie było niczego, czego ten chłopiec nie umiałby zrobić. Zbudował finansowe imperium i był najlepszym ambasadorem Castaldini w Stanach Zjednoczonych, jakiego moglibyśmy sobie wymarzyć. A miał wtedy dopiero dwadzieścia osiem lat.

Dobrze o tym wiedziała. Wiedziała o tym od momentu, gdy zobaczyła go po raz pierwszy, prawie dziesięć lat temu podczas bajkowego ślubu swojej siostry w królewskim pałacu Castaldini.

- Na pewno pamiętasz, jak stopniowo rozszerzał swoje wpływy i proponował nową wizję polityki i przyszłości dla Castaldini. Różnice między nami wydawały się nie do pogodzenia i w pewnym momencie nie mogłem już dłużej bronić go przed radą. Jego działania zaszły tak daleko, że byłem zmuszony pozbawić go nie tylko książęcego tytułu, ale również obywatelstwa Castaldini.

Owszem, doskonale to pamiętała. Jak mogłaby zapomnieć...

- W chwili obecnej Leandro stał się potentatem finansowym, dzieląc czas pomiędzy swoje interesy i działalność dobroczynną i humanitarną. Jakiś czas temu - kontynuował król - skontaktowaliśmy się z nim, oferując pełne wybaczenie za jego błędy w przeszłości oraz odzyskanie tytułu księcia i kandydata do tronu. Niestety, wydrwił nas i nasze propozycje.

- Na pewno jest w nim jeszcze dużo żalu - wywnioskowała Phoebe. - Jestem pewna, że z czasem zrozumie, jakie są jego obowiązki wobec ojczyzny.

- Owszem, mnie też się tak wydawało. Rada również była bardzo pewna swego.

Niestety, nasze przewidywania się nie sprawdziły i Leandro konsekwentnie odmawia kontaktu z nami, nie wspominając już o najmniejszych nawet negocjacjach. Dlatego właśnie teraz wszystko zależy wyłącznie od ciebie.

Och nie! Tylko nie to...

- Jedynie ciebie mogę teraz do niego wysłać, jedyną osobę, która, mam nadzieję, może do niego dotrzeć i której nie odmówi spotkania. Wierzę, że uda ci się go nakłonić do powrotu.

Phoebe nie była w stanie wydobyć z siebie głosu.

- Niewątpliwie jesteś najlepszym i najbardziej skutecznym negocjatorem Castaldini. Dowiodłaś nieraz swoich talentów, wydobywając nas z niezłych tarapatów. A obecnie sytuacja jest tak zła, że nie pozostaje nam nic innego, jak liczyć na twoje zdolności, niezawodne techniki dyplomatyczne, a także twój nieodparty urok, gdy już wszystko inne zawiedzie. Jesteś naszą ostatnią nadzieją.

Jej... urok? Zaraz, chwileczkę... Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, jej los był już przesądzony.

- Wylatujesz za godzinę - zadekretował król. - Samolot już czeka.

 

- Zbliżamy się do lądowania, signorina Alexander.

Phoebe uśmiechnęła się słabo do stewardesy, która z lekkim zdziwieniem zabrała tacę z nietkniętym lunchem. W dole widać już było światła Nowego Jorku. Phoebe zamknęła oczy i starała się wyciszyć.

Uświadomiła sobie, że ta podróż rozpoczęła się dla niej dziesięć lat temu, gdy jej siostra Julia zgodziła się zostać żoną Paola i gdy się okazało, że jest on synem króla Castaldini. Phoebe nie mogła pozwolić, aby jej osiemnastoletnia siostra wyruszyła sama do nieznanego kraju, porzuciła więc studia prawnicze i wyruszyła razem z nią.

Nigdy tego nie żałowała. Mimo że była tylko dwa i pół roku starsza od Julii, była dla niej bardziej matką niż siostrą, ponieważ obie straciły matkę kilka dni po trzynastych urodzinach Phoebe. W kilka lat później, gdy Julia skończyła czternaście lat, okazało się, że cierpi na rzadką chorobę, która powoduje częściowy paraliż. Phoebe bardzo cierpiała razem z siostrą, gdy się dowiedziały, że od siedemnastego roku życia będzie się mogła poruszać wyłącznie na wózku. A potem spotkała Paola.

Niezrażony jej fizycznym stanem zdrowia zakochał się w niej bez pamięci i wkrótce się oświadczył. Julia długo nie mogła uwierzyć w prawdziwość jego uczuć, a jej zależność od Phoebe tylko wzrastała. Szczególnie gdy się z dnia na dzień okazało, że ma zostać księżniczką Castaldini.

Phoebe nie wiedziała tylko, że wkrótce i jej życie zmieni się całkowicie. Gdy po raz pierwszy zobaczyła Leandra, gwałtowność jej uczuć przeraziła ją. Zdała sobie sprawę, że zupełnie nie potrafi panować nad wszechogarniającym uczuciem do niego. To dlatego nie była w stanie zapobiec pierwszemu pocałunkowi jeszcze tego samego wieczoru. Zaledwie w tydzień później została jego kochanką.

A teraz król uważał, że była najodpowiedniejsza, aby negocjować z Leandrem. Z mężczyzną, z którym nie odbyła ani jednej rozsądnej rozmowy podczas czternastu miesięcy, gdy byli ze sobą.

Oczywiście król nie miał o tym pojęcia. Dla niego była doświadczonym dyplomatą i negocjatorem, odniosła niejeden sukces dla Castaldini. Zdała sobie też sprawę, że nawet gdyby powiedziała mu prawdę o ich przeszłości, nic by to nie zmieniło. Król mógłby uznać, że ich przeszłość mogłaby być jej dodatkowym atutem.

Leandro zapewne chce po prostu ukarać króla Benedetta i całą radę. Musi mu sprawiać przyjemność, że teraz tak o niego zabiegają po tym, jak go wygnali z kraju i pozbawili wszelkich przywilejów. Phoebe była pewna, że jak tylko jego duma będzie miała dość zadośćuczynienia z ich strony, znów stanie się pełnoprawnym członkiem rodziny D'Agostino, księciem Castaldini i przyszłym królem. Będzie to też oznaczać, że jej czas w Castaldini dobiegnie końca. Gdy on wróci, aby pozostać, ona będzie musiała opuścić ten kraj na zawsze.

Za godzinę spotka mężczyznę, który uniemożliwił jej zakochanie się w kimkolwiek innym. Będzie negocjować z nim umowę, którą musi zawrzeć za wszelką cenę.

Leandro D'Agostino miał wrażenie, że nie zniesie już dłużej tej presji. Gdy nagle usłyszał dziwny dźwięk, zdał sobie sprawę, że właśnie bezwiednie pogruchotał kolejny telefon. Wyrzucił bezużyteczny już aparat do kosza i schował głowę w dłoniach, opierając łokcie na wielkim dębowym biurku w swoim gabinecie.

Kolejny raz. Nie potrafił już zliczyć tych wszystkich telefonów, które zniszczył w ciągu ostatnich ośmiu lat tylko po to, aby do niej nie zadzwonić. Nawet jeśli teraz chciał się z nią skontaktować w zupełnie odmiennym celu. Nie, nie będzie dzwonił do Phoebe Alexander. Nie odwoła spotkania z nią. Chciała tego, więc proszę bardzo. Wybrała sobie jednak najgorszy moment, aby przerwać ośmioletnią ciszę. Wkrótce dowie się, jak się czuje ktoś, komu zabrano serce i duszę, nie dając nic w zamian.

Mieli czelność zadzwonić do niego, oferując mu teraz wszelkie godności i zaszczyty. Mieli czelność zwrócić się do niego po tym, jak pozbawili go wszystkiego: tożsamości, obywatelstwa, przyszłości. Po tym, jak spędził lata, służąc temu królestwu i jego mieszkańcom.

Im bliżej było jego nominacji na następcę tronu, tym bardziej rada wpadała w popłoch. Jej członkowie chcieli zachować tę godność jak najdłużej i zdawali sobie sprawę, że on im na to nie pozwoli. Nie mylili się, sądząc, że jego pierwszym działaniem jako króla będzie wymiana ich wszystkich. Postanowili więc pozbyć się tego zagrożenia i oskarżyć go o zdradę i działania na szkodę kraju. Chcieli wykorzystać ten moment, póki jeszcze mieli władzę, a przede wszystkim poparcie panującego króla.

Król Benedetto. Jego pan i władca. Jego bohater. Król, który stał z boku, gdy wszyscy niesłusznie oskarżyli go o zdradę, i wreszcie wydał dekret pozbawiający go wszystkiego, co kochał. Ale uświadomił sobie, że nie to było najgorsze. Najtrudniejsza dla Leandra była zdrada Phoebe. Jej dezercja.

A teraz była w drodze na spotkanie z nim. Aby negocjować w imieniu króla. A może swoim własnym? Może tym drugim pod pozorem pierwszego? To już bez znaczenia. Niezależnie od tego, w jakim celu pojawi się tu Phoebe Alexander, nie pozwoli jej już sobą manipulować.

Owszem, niech przyjdzie. Jej wspomnienie zbyt długo sprawiało mu ból. Niech jej prawdziwa obecność zastąpi tamte obrazy sprzed ośmiu lat.

I nagle wiedział, że już tu jest. Jego reakcja na jej obecność pozostała dokładnie taka sama, mimo upływu czasu. Była tutaj.

Phoebe.

Ernesto musiał spotkać ją na dole i przyprowadzić, a potem pozwolić jej wejść samej, dokładnie tak jak osiem lat temu. Każdy zmysł nakazywał mu natychmiast się odwrócić, aby zobaczyć jej pierwszą reakcję. I nagle stanęła przed nim.

Inna.

Brunetka w miejsce blondynki, cera prawie blada w miejsce ciemnej i opalonej, pełne kształty w miejsce młodzieńczej chudości. Kobieta, która przed nim stała, niewiele miała wspólnego z młodą dziewczyną, którą widział osiem lat temu. Każdy szczegół uwydatniający jej urodę potęgował tylko - ku jego wściekłości pomieszanej z rezygnacją - jej niewątpliwą atrakcyjność. Zamiast, jak dawniej, znaleźć się natychmiast w jego ramionach, stała tak samo sparaliżowana jak on. Przez chwilę oboje starali się odzyskać nad sobą kontrolę.

Po chwili Phoebe zwilżyła wreszcie językiem suche usta, jej spojrzenie stało się cieplejsze, a poza bardziej rozluźniona i kusząca...

- Żeby nie było między nami niedomówień, powiedziałam wprost jego wysokości, co myślę o kimś, kto odmawia przyjęcia obowiązków z powodu swojej nieuleczalnej pychy.

Leandro wpatrywał się w nią zaskoczony. Czy jej się wydaje...?

- Ale negocjacje z tobą są w tej chwili moim obowiązkiem. Nawet jeśli uważam, że nie jesteś wart tych wszystkich starań.

 

 

Rozdział  2

Leandro miał wrażenie, że się przesłyszał. Czy ona naprawdę to powiedziała?

Nie jest wart tych wszystkich starań? On?

Przyglądał się bez słowa kobiecie, jaką się stała Phoebe Alexander. Każdy szczegół jej zachowania, jej wyglądu wskazywał na surowy profesjonalizm i pewność siebie. Jego wzrok szukał znanych mu miejsc i znalazł małe zagłębienie na szyi, które uwielbiał całować. Czy i teraz...

Abbastanza. Dość. Skup się na jej taktyce.

Starał się przejrzeć jej prawdziwe zamiary przez zasłonę elegancji i wyrafinowania, ale nie mógł znaleźć niczego, co mogłoby mu pomóc.

Phoebe podeszła do małego stolika i zdecydowanym ruchem położyła na nim swoją teczkę. Leandro nie mógł powstrzymać fantazyjnych pragnień, które przyspieszały bicie serca i sprawiały, że krew krążyła w jego żyłach z zawrotną prędkością. Gdyby tylko mógł rozpuścić jej spięte włosy i zanurzyć w nich swoje dłonie, zbliżyć się do jej ust... Znów ogarnęło go nieodparte pożądanie.

Ale Phoebe spojrzała na niego, jakby patrzyła przez szkło. Jej ramiona skrzyżowały się niedbale, jakby w oczekiwaniu na decyzję wahającego się klienta. Jej palce, które niegdyś błądziły po najbardziej intymnych zakamarkach jego ciała, pieściły...

D...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin