J. D. Horn - Wiedźmy z Savannah. Tom 2. - Źródło.pdf

(1377 KB) Pobierz
Pamięci Quentina Comforta Horna,
źródła wielu radości
Rozdział 1
Utrzymaj ogień w ręce, dziewczyno. – Napłynął do mnie szept Jilo. – Nie daj się zwieść.
Panuj nad nim tym razem. Nie wchodź do jego świata, dopóki nie będziesz gotowa kontrolować
tam swojego czasu.
Mały płomień nie parzył mnie, choć wiedziałam, że musi być gorący. Tańczył na dłoni,
starając się zwrócić moją uwagę z powrotem na wspomnienie moje i mojej siostry. To Maisie
dała mi te zaczarowane płomyki, języczki ognia, które pozwalały mi jeszcze raz, ze wszystkimi
szczegółami, przeżywać wydarzenia z naszego dzieciństwa. Teraz Maisie była dla mnie stracona,
wydarta nie tylko z tego świata, lecz z całej naszej rzeczywistości. Nikt nie wiedział, gdzie jest,
jeśli w ogóle gdzieś była.
Te jasne iskierki były ostatnim śladem jej magii pozostawionym w naszym świecie
i starały się dosięgnąć źródła tak jak opiłki żelaza wyciągające się w stronę magnesu. Były moją
jedyną nadzieją na znalezienie siostry. Walczyłam z ich wolą, starając się krok po kroku
zstępować do przeszłości, nie zatracając się całkowicie we wspomnieniach. Zużyłyśmy już
z tuzin płomieni: światełka oddawały życie jedno po drugim, starając się zaprowadzić mnie do
Maisie. Paliły się jasno, lecz znikały zbyt szybko, zanim zdążyłam znaleźć połączenie,
zrozumieć, dokąd jestem prowadzona. Wliczając ten, który migotał mi na ręce, zostało pięć
płomieni.
– Skup się na świetle w prawej dłoni i słuchaj głosu Jilo, jasne? – Starucha chwyciła moją
wolną rękę i ścisnęła ją mocno. – Pozwól, żeby głos Jilo był twoją kotwicą w tym świecie. Nie
ma się po co śpieszyć, moja droga, nie ma się po co śpieszyć.
Język Jilo i jej upór, by mówić o sobie w trzeciej osobie, przeczyły jej wykształceniu.
Wiedziałam, że ukończyła chemię na Spelman College, ale biorąc pod uwagę jej płeć i kolor
skóry, urodziła się jakieś dwadzieścia lat za wcześnie, żeby spełnić marzenie o zostaniu
w przyszłości lekarzem medycyny. Zamiast tego stała się doktorem korzeni hoodoo i stworzyła
własną postać na miarę oczekiwań tych, którzy szukali jej usług. Byłam jedną z niewielu osób,
które mogły zajrzeć pod tę maskę.
Jilo powoli wzięła głęboki wdech, przypominając mi gestem, żebym ją naśladowała. Fale
mocy napływały z naprzeciwka w moim kierunku, za każdym razem stawały się jednak coraz
słabsze i pojawiały się coraz rzadziej. Stawiłam opór sile grawitacji, która rosła przede mną,
starając się zmienić energię zaklęcia Maisie, odwrócić ją i wykorzystać do własnych celów.
Energia zwolniła, zaczęła się naciągać i wyginać. Zniechęcona moim oporem, próbowała się
odwrócić i rozciągnąć, świeciła jak kometa zbliżająca się do słońca. Dokładnie tak, jak
zamierzałam, magia chciała szukać swojego źródła, sięgając we wszystkich kierunkach
w poszukiwaniu Maisie. Wyostrzyłam świadomość, podążając szlakiem płomyka, ale było za
późno. Ogień rozjarzył się, powiększył i zajaśniał jak nowa gwiazda. A więc sprzeciwianie się
sile płomyka powoduje, że szybciej gaśnie… Tym razem nie mogłam się nawet nacieszyć
radosnym wspomnieniem z dzieciństwa. Zobaczyłam jedynie ciemność.
– Tym razem byłyśmy bliżej – stwierdziła Jilo, chociaż obie wiedziałyśmy, że to
kłamstwo. Wcześniej dotarłyśmy do tego etapu już dwa razy. Wstała i pochyliwszy się nad
stołem, szczelnie zamknęła pokrywką słoik skrywający pozostałe cztery wspomnienia. – Dziś już
nic więcej nie zrobię. Nie jestem taka młoda jak ty – oznajmiła, ale cały czas nie spuszczała
wzroku z mojego brzucha. Bała się, że zbyt dużo tego wędrowania pomiędzy światami może
zaszkodzić dziecku, które we mnie rosło. Zresztą i ja czułam taką obawę, ale martwiłam się też,
że tracę czas, w którym mogłabym znaleźć Maisie.
– Doceniam to, co dla mnie robisz – powiedziałam, dotykając dłonią całkiem sporego
brzucha. Minęło zaledwie trzy i pół miesiąca ciąży, ale już mogłam stwierdzić, że Colin będzie
naprawdę dużym chłopcem.
– Jilo o tym wie, dziewczyno – powiedziała, po czym dodała bardziej czułym głosem.
– Wie o tym. – Położyła dłoń na biodrze i potarła je lekko, jakby coś ją zabolało. – Ale Jilo wciąż
uważa, że powinnaś powiedzieć swojej rodzinie, co zamierzasz. To wiedźmy, im będzie dużo
łatwiej pomóc ci znaleźć siostrę niż Jilo.
– Nie chcę ich angażować. Pozostałe rody wiedźm nie chcą nawet słyszeć o próbach
ściągnięcia Maisie do naszego wymiaru. Mówią, że uszkodziła granicę, osłabiła ją.
Tysiące lat temu potężne wiedźmy, wśród nich moi przodkowie, rozciągnęły sieć
magicznej energii, żeby chronić nasz świat. Nazywamy ją „granicą”. Istoty, które kiedyś rządziły
światem – możecie nazywać je demonami, jeśli jesteście religijni, albo istotami spomiędzy
wymiarów, jeśli wolicie polegać na nauce – postawiły się na miejscu bogów, mieszały
w ewolucji, może nawet bardziej w sprawach wiedźm niż zwykłych ludzi. W końcu my, rody
wiedźm, zbuntowaliśmy się i wygoniliśmy węże z Edenu. Granica chroniła nas przed ich
powrotem.
– Moje ciotki i wujek też będą próbowali mnie powstrzymać. Będą się czuli do tego
zobligowani. – Bałam się, że nie pomogliby mi, nawet gdyby pozostałe rody nie miały nic
przeciwko temu.
Podczas gdy ciocia Iris nie chciała mieć już więcej do czynienia z Maisie, twierdząc, że
zasłużyła na karę, którą otrzymała, Ellen zrobiła się absolutnie posłuszna zjednoczonym rodom.
Nie chciała ryzykować, robiąc zamieszanie. Wujek Oliver nie był specjalnie przeciwny szukaniu
Maisie, ale uważał, że raczej nie ma już czego szukać. Spędził mnóstwo czasu na wyrywaniu
trawy z miejsca, w którym stała Maisie, zanim moc wściekłej granicy wyrzuciła ją z naszego
świata. Twierdził, że ziemia jest tam przepalona na kilkadziesiąt centymetrów w głąb i nie ma
sensu niczego tam sadzić. Nawiózł kompostu na miejsce wypalonej gleby, wybrukował ten
skrawek ziemi i umieścił tam zegar słoneczny. Wydaje mi się, że to miał być jego pomysł na
pomnik. Wiedziałam, że rodzina nie poprze moich zakonspirowanych wysiłków, a nawet jeśli to
zrobi, inni kotwiczący – wiedźmy, które tak jak ja zostały wybrane, by chronić i utrzymywać
granicę – powstrzymaliby próby sprowadzenia Maisie do naszej rzeczywistości w obawie, że
jeszcze bardziej zagrozi granicy.
– Jilo myśli, że może oni powinni cię zatrzymać. To twoja siostra, ona próbowała cię
zabić.
– Nie wiedziała, co robi – zaprzeczyłam. – Była pod wpływem demona, boo haga. Tego
samego, którego ty wykarmiłaś i nasłałaś, by szpiegował naszą rodzinę. – Maisie była nie tylko
moją siostrą, była bliźniaczką. Dwujajową, owszem, ale jednak oznaczało to, że przyszłyśmy na
świat w tym samym momencie. Jeśli ja jej nie przebaczę, to kto mógłby to zrobić?
– Jilo już ci mówiła, że przykro jej z tego powodu. Nie miała pojęcia, że twoja siostra tak
namiesza.
Wciąż byłam chora na samą myśl, że Maisie nadała formę tej istocie z cienia. Nazwała ją
Jacksonem i zrobiła z niej swojego ukochanego. Pozwoliła mu pociąć mnie i pić moją krew.
Jeszcze gorzej się czułam na myśl, jak sama zakochałam się w Jacksonie. Po kręgosłupie
przebiegł mi dreszcz.
– No właśnie. – Jilo jakby czytała mi w myślach. – To jest twoja siostra, którą właśnie
próbujesz odnaleźć. Jilo ci radzi, żebyś zostawiła sukę tam, gdzie wylądowała. Kiedyś w końcu
przetniesz tę pępowinę, z bólem czy bez.
– Cóż, na pewno tak się nie stanie – zaprzeczyłam ostro, ale zaraz pożałowałam swojego
tonu. – Nie uda mi się bez twojej pomocy, Matko.
Zbyła moją frustrację bez zmrużenia oka.
– Rody wciąż ograniczają ci dostęp do mocy?
– Tak. Uważają, że nie byłabym jeszcze w stanie jej kontrolować.
– I wciąż są wściekłe, że podzieliłaś się małą częścią z Jilo.
– Tak, nie były zbyt zadowolone, gdy się dowiedziały. – Pozostałe rody wyreżyserowały
sfingowany proces, by rozsądzić, czy jestem gotowa przyjąć pełnię swojej mocy. Fakt, że dałam
Jilo tę odrobinę, by mogła dalej prowadzić swój biznes, został użyty jako dowód przeciwko mnie,
ale nie zamierzałam jej tym obciążać. Dałam jej swoją moc i zrobiłam to z własnej woli.
– Twierdzą, że chcą mnie w ten sposób chronić przede mną samą, że nie wiem, jak utrzymać
moc, że jeszcze nie jestem dość dojrzała. – Odhaczałam w myślach kolejne zarzuty z ich listy.
– I jeszcze, że za bardzo myślę sercem zamiast głową, przedkładając własne dobro nad dobro
ogółu.
– Kim oni są, do diabła, żeby cię osądzać? – zapytała. Była zła jak kwoka broniąca
swoich piskląt. – Granica cię wybrała, chociaż nie miałaś magii. Znała cię. Wybrała.
– Twierdzą, że danie mi dostępu do całej mocy byłoby jak zostawienie sześciolatka
bawiącego się bombą atomową. Muszę ją obłaskawić, tak jak musiałabym to zrobić, gdybym
dostała ją przy narodzinach.
– A co z granicą? Jak masz kotwiczyć tę cholerną granicę, skoro nie masz pełni mocy?
– Nie kotwiczę teraz. Jestem połączona z jej mocą. Muszę, bo granica mnie wybrała, ale
część jej energii przeznaczoną dla mnie dzieli między sobą dziewięcioro pozostałych
kotwiczących, podobnie jak ciężar wspierania jej. Jestem pewna, że gdyby mogli powierzyć mi
granicę bez narażania jej, zrobiliby to.
– Och, tak twierdzą. Mogliby cię zabić, dokładnie tak, jak zabita została twoja Ginny.
Przed oczyma wyobraźni natychmiast stanął mi tamten letni dzień. Moja cioteczna babka
Ginny leżąca w kałuży krwi. Zabita łyżką do opon.
– Nie zrobiliby tego – prychnęłam, modląc się, żeby to była prawda.
– Jesteś pewna? – zapytała Jilo.
Nie odpowiedziałam, wiedząc, że przejrzy każde kłamstwo, które spróbuję jej wcisnąć.
A nie byłam pewna. Morderstwo Ginny rozpoczęło lawinę zdarzeń, która doprowadziła do
wybrania mnie na kotwiczącą. Nieraz przychodziło mi na myśl, że powinnam bardzo uważać,
zanim zrobię kolejny krok. Zamordowanie mnie było najłatwiejszym sposobem na zwolnienie
etatu.
W głębi duszy podejrzewałam, że gdybym okazała się nieodpowiednia, zbyt niesforna,
rody mogłyby podjąć decyzję o usunięciu mnie ze sceny, żeby następnie pogratulować sobie
podjęcia decyzji w stanie wyższej konieczności. Wiedziałam, że ciocie i wujek zrobią wszystko,
żeby mnie chronić, ale niektórzy członkowie mojej dalszej rodziny mogliby nawet wyrazić
aprobatę dla takiego rozwiązania. To dlatego zgadzałam się na wszystko, czego chciały rody, na
wszystko poza poddaniem się w sprawie Maisie.
– Jilo tego nie łapie – mówiła dalej, wyrywając mnie z ponurych myśli. – W jaki sposób
to, co oni ci robią, różni się od działań starej Ginny? Kradną to, co należy do ciebie. Wiedzą, że
za kradzież mocy wiedźmy istnieje kara.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin