James Rollins - Ewangelia krwi.doc

(2407 KB) Pobierz

James Rollins

Rebecca Cantrell

 

 

 

Ewangelia Krwi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dedykacja

 

Od Jamesa:

Anne Rice za to,

że ukazała nam piękno ukryte w bestiach

 

Od Rebekki:

Mężowi i synowi za to,

że uchronili mnie przed bestiami

 

 

 

 

 

Podziękowania

 

Książka ta ma na sobie ślady palców wielu osób, nie tylko dwojga autorów, których nazwiska figurują na okładce. Przede wszystkim pragnę podziękować tym, którzy poddali tekst krytycznej analizie, a byli to: Sally Barnes, Chris Crowe, Lee Garrett, Jane O’Riva, Denny Grayson, Leonard Little, Scott Smith, Penny Hill, Judy Prey, Dave Murray, Will Murray, Caroline Williams, John Keese, Christian Riley, Amy Rogers. Szczególne słowa podziękowania należą się Carolyn McCray, która tchnęła życie w fabułę powieści dzięki stawianiu trudnych pytań. A także, rzecz jasna, Davidowi Sylvianowi za to, że był moją prawą ręką na każdym etapie procesu wydawniczego i później. Chcę także wyrazić gorącą wdzięczność Joemu Konrathowi za jego starania, dzięki którym książka ogromnie zyskała. Na koniec pragnę w szczególny sposób podziękować czworgu osobom, które przyczyniły się do rozwoju mojej kariery pisarskiej. to: redaktorka Lyssa Keusch i jej koleżanka Amanda Bergeron oraz moi agenci Russ Galen i Danny Baror. Chciałbym podkreślić, że wszelkie niedociągnięcia, na które czytelnik być może natknie się w tekście, jak zawsze biorę na siebie.

Parę słów od Rebekki. Chcę podziękować wszystkim, którzy włożyli dużo pracy, aby ta książka, z moim nazwiskiem jako autorki, ujrzała światło dzienne. Dziękuję moim wspaniałym agentkom Elizabeth Evans, Mary Alice Kier i Annie Cottle, a także Lyssie Keusch z Wydawnictwa Harper. Ta powieść, podobnie jak reszta moich książek, zyskała na wartości dzięki fantastycznej grupie literackiej Kona Ink, w której skład wchodzą Kathryn Wadsworth, Judith Heath, Karen Hollinger i David Deardorff. To była niełatwa podróż i nie przebyłabym jej bez wsparcia mojego niezłomnego męża oraz błyskotliwego syna, rodzinnego znawcy broni. Dziękuję także Jimowi za to, że zaprosił mnie do tej zabawy.

 

 

 

I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronie

księgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie zapieczętowaną na siedem pieczęci.

I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem donośnym:

„Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?”

A nie mógł nikt -

na niebie ani na ziemi, ani pod ziemią -

otworzyć księgi ani na nią patrzeć...

„Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć,

bo zostałeś zabity

i nabyłeś Bogu krwią twoją [ludzi] z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu...”[1]

Apokalipsa św. Jana 5, 1-3; 5, 91

 

Jam Łazarz, powracam z krainy śmierci, By wam powiedzieć wszystko, wszystko powiem.

T.S. Eliot, Pieśń miłosna J. Alfreda Prufrocka

Przekład Władysława Dulęby

 

Prolog

 

Wiosna 73 r.

 

Masada, Izrael

 

Umarli nie przestawali śpiewać.

Sto metrów nad głową Eleazara chór dziewięciuset żydowskich powstańców śpiewał, rzucając wyzwanie stojącemu u bram rzymskiemu legionowi. Obrońcy twierdzy złożyli uroczystą przysięgę, że odbiorą sobie życie, by nie pójść do niewoli.

Ostatnie modlitwy, skierowane na szczycie ku niebiosom, niosły się echem do tuneli wykutych w sercu góry Masada.

Niech skazańcy pozostaną w gorzkim blasku słońca. Eleazar oderwał wzrok od dachu i skierował go na wydrążone w wapiennej skale przejście. Pragnął śpiewać wraz z nimi, oddać życie w ostatnim boju, lecz przeznaczony mu był inny los. Inna była jego droga.

Objął ramionami rozgrzany słońcem drogocenny blok kamienia. Miał długość noworodka, sięgał od jego dłoni do łokcia. Tuląc go do piersi, Eleazar wcisnął się do topornie wykutego tunelu wcinającego się w serce góry. Zamurowano za nim wejście. Nikt żywy nie mógł podążyć jego śladem.

Siedmiu towarzyszących mu żołnierzy parło przed siebie z pochodniami. Myślami na pewno byli ze swoimi braćmi, z tymi dziewięciuset powstańcami, którzy pozostali na spieczonym słońcem płaskim wierzchołku góry. Forteca broniła się od miesięcy. Dziesięć tysięcy rzymskich legionistów rozłożyło w pobliżu olbrzymie obozy i otoczyło tak szczelnie górę, że mysz by się nie prześliznęła. Powstańcy, ukończywszy śpiewy, złożyli przysięgę, że najpierw odbiorą życie swoim bliskim, a później sami się zabiją, zanim Rzymianie sforsują mury. Modlili się i przygotowywali na chwilę, w której przyjdzie im odebrać życie niewinnym.

Mnie także jest to pisane.

Brzemię obowiązku ciążyło Eleazarowi nie mniej niż kamień, który dźwigał. Jego myśli wybiegły ku temu, co czekało na niego na dole. Grobowiec. Godzinami modlił się w podziemnej świątyni, przyciskając kolana do kamiennych bloków, dopasowanych tak ściśle, że nie przemknie między nimi nawet mrówka. Przyglądał się gładkim ścianom i wysokiemu łukowemu sklepieniu. Podziwiał zręczność rzemieślników, którzy swoim wysiłkiem stworzyli ten święty przybytek. Nawet wówczas nie ośmielił się spojrzeć na sarkofag spoczywający w świątyni. Na nieświętą kryptę, w której spocznie święte słowo Boga.

Mocniej przycisnął kamień do piersi.

Boże, błagam, uwolnij mnie od tego brzemienia.

Modlitwa, podobnie ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin