Mille 2 A5.pdf

(4045 KB) Pobierz
Stieg Larsson
Dziewczyna, która igrała z ogniem
Millennium księga 2.
Przełożyła Paulina Rosińska
Tytuł oryginału Flickan som lekte med elden
Wydanie oryginalne 2006
Wydanie polskie 2009
Spis treści:
Prolog. ............................................................................................................................................................................3
Część 1. Równania nieregularne. ...................................................................................................................................7
Część 2. From Russia with love. ..................................................................................................................................78
Część 3. Równania sprzeczne. ...................................................................................................................................226
Część 4. Terminator mode. ........................................................................................................................................444
-2-
Prolog.
LEŻAŁA PRZYPIĘTA pasami na wąskiej pryczy z hartowanej
stali. Rzemienie uwierały ją w klatkę piersiową. Leżała na
plecach. Ręce ułożone po bokach, unieruchomione na brzegach
łóżka.
Już dawno zaniechała wszelkich wysiłków, by się wydostać.
Nie spała, ale oczy miała zamknięte. Gdyby je otworzyła,
znalazłaby się w ciemności, a jedynym źródłem światła byłaby
wąska smuga sącząca się ponad drzwiami. Czuła niesmak w
ustach i bardzo chciała umyć zęby.
Jakaś część jej świadomości nasłuchiwała odgłosu kroków, co
oznaczałoby, że on nadchodzi. Nie miała pojęcia, czy to wieczór,
czy noc, a jedynie poczucie, że zaczynało być zbyt późno na
odwiedziny. Nagłe drżenie łóżka sprawiło, że otworzyła oczy. Tak
jakby gdzieś w budynku włączyła się jakaś maszyna. Po kilku
sekundach nie była już pewna, czy tylko jej się zdawało, czy
naprawdę coś usłyszała.
Odhaczyła kolejny dzień w pamięci.
Czterdziesty trzeci dzień w tym więzieniu.
Swędział ją nos, więc przekręciła głowę, by go podrapać o
poduszkę. Pociła się. W pokoju było duszno i gorąco. Miała na
sobie prostą koszulę nocną, która wciąż się podwijała. Gdy
przesuwała biodro, palcem wskazującym i środkowym udawało
jej się dosięgnąć koszuli i obciągnąć ją za każdym ruchem o jeden
centymetr. Powtarzała całą operację drugą ręką. Ale koszula nadal
fałdowała się pod kręgosłupem. Materac był nierówny i
niewygodny. Całkowite odosobnienie sprawiało, iż wszystkie
delikatne bodźce, na które w innej sytuacji w ogóle nie zwróciłaby
uwagi, bardzo zyskiwały na sile. Pasy były na tyle luźne, że mogła
zmienić pozycję i położyć się na boku, lecz nie było to wygodne,
-3-
bo musiała wtedy położyć rękę za plecami, więc ramię cały czas
drętwiało.
Nie bała się. Czuła za to, że jej tłumiony gniew rośnie.
Jednocześnie dręczyły ją własne myśli, które wciąż zmieniały
się w nieprzyjemne fantazje o tym, co się z nią stanie.
Nienawidziła tej narzuconej bezsilności. Jak usilnie by nie
próbowała koncentrować się na czymś innym, by zabić czas i
odepchnąć świadomość swojej sytuacji, i tak pojawiał się lęk.
Wisiał nad nią niczym chmura gazu, grożąc, że przeniknie przez
pory skóry i zatruje jej egzystencję. Odkryła, że najlepszy sposób
na to, by trzymać lęk z dala, to wyobrażać sobie coś, co daje jej
poczucie siły. Zamykała oczy i przypominała sobie zapach
benzyny.
Siedział w samochodzie z opuszczoną boczną szybą. Podbiegła,
wlała benzynę do środka i podpaliła zapałką. Wszystko to trwało
moment. Od razu buchnęły płomienie. A on wił się w
męczarniach, słyszała jego krzyki przerażenia i bólu. Czuła woń
spalonego mięsa i ostry zapach plastiku i tapicerki ze zwęglonego
siedzenia.
PRAWDOPODOBNIE PRZYSNĘŁA, bo nie słyszała kroków,
ale obudziła się od razu, gdy tylko otworzyły się drzwi.
Wpadające światło oślepiło ją. To on, jednak przyszedł.
Był wysoki. Nie wiedziała, ile ma lat, w każdym razie był
dorosły. Miał rudobrązowe, zmierzwione włosy, okulary w
czarnych oprawkach i rzadki zarost na brodzie. Pachniał wodą po
goleniu.
Nienawidziła jego zapachu.
Stał cicho w nogach łóżka i przyglądał się jej dłuższą chwilę.
-4-
Nienawidziła jego milczenia.
Jego twarz skrywała się w cieniu, widziała tylko sylwetkę.
Nagle się odezwał. Miał niski, wyraźny głos i pedantycznie
akcentował każde słowo.
Nienawidziła jego głosu.
Powiedział, że dziś są jej urodziny i że chce złożyć życzenia.
Jego głos nie był wrogi ani ironiczny. Był neutralny.
Podejrzewała, że się uśmiechał.
Nienawidziła go.
Podszedł do wezgłowia pryczy. Wierzchem wilgotnej dłoni
dotknął jej czoła i przesunął palcami u nasady włosów. Gest ten
zapewne miał być przyjazny. Prezent urodzinowy dla niej.
Nienawidziła jego dotyku.
MÓWIŁ DO NIEJ. Widziała, jak porusza ustami, ale nie
słyszała jego głosu. Nie chciała słuchać. Nie chciała odpowiadać.
Usłyszała, gdy zaczął mówić głośniej. W jego głosie brzmiało
poirytowanie z powodu braku jej reakcji. Mówił o wzajemnym
zaufaniu. Po kilku minutach zamilkł. Zignorowała jego spojrzenie.
Potem wzruszył ramionami i zaczął poprawiać pasy. Zacisnął
trochę bardziej rzemienie na jej klatce piersiowej i pochylił się
nad nią.
Odwróciła się natychmiast na lewy bok, tak daleko od niego, jak
mogła, na ile tylko pozwalały rzemienie. Podciągnęła kolana pod
brodę i spróbowała z całej siły kopnąć go w głowę. Celowała w
jabłko Adama, ale trafiła czubkiem palca gdzieś poniżej szczęki,
bo był na to przygotowany i zrobił unik, więc skończyło się na
lekkim, ledwie odczuwalnym uderzeniu. Spróbowała kopnąć go
jeszcze raz, ale był już poza zasięgiem.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin