Giardiny A. - Człowiek Rzymu.pdf

(14445 KB) Pobierz
ANDREA GIARDINA
CZŁOWIEK
RZYMU
Około stu lat przed upadkiem Cesarstwa Zachodniego historyk
wojskowości, Wegecjusz, zaproponował syntetyczną antropologię typu
„rzymskiego” zbudowaną z szeregu prostych przeciwstawień. Rzymia­
nie byli mniej płodni od Galów, niżsi od Germanów, słabsi od Hiszpa­
nów, mniej bogaci i sprytni niż Afrykanie, ustępowali Grekom
w technice i w stosowaniu rozumu-do spraw ludzkich. Ten zdefiniowa­
ny negatywnie typ człowieka mial jednak zasadniczą wyższość — po­
wołanie do panowania oparte na trzech czynnikach; były to:
umiejętność posługiwania się bronią
(arniomm i exercitio),
dyscyplina
obozowania
(disciplina castrorum),
sposób wykorzystania siły zbroj­
nej
(usus m ilitiae).
Wyrafinowana wiedza wojenna przesiąknięta
etyką stała się fundamentem odwagi i pewności zwycięstwa, a zarazem
wyróżnikiem typu rzymskiego1.
Cyceronowi to wyjaśnienie nie wystarczało: czynnik wojskowy nie
tłumaczył dostatecznie rzymskiego panowania nad światem: „N ie
zwyciężyliśmy Hiszpanów naszą liczebnością ani Galów dzięki sile, ani
Kartagińczyków sprytem, ani Greków umiejętnościami technicznymi” ,
lecz dzięki skrupulatnemu przestrzeganiu
pietas
i
religio
oraz tej
wiedzy teologicznej, jaka jest szczególnie właściwa Rzymianom
(sed
pietate ac religione atgue hac una sapientia, guod deorum numine
om nia regi gubernarigue perspeximus)2.
1 Wegecjusz,
Zarys luojskowośd,
1,1.
2 Cyceron,
De. haruspicum responsis,
9,19 (z porównania Cycerona i Wegecjusza
jasno wynika, że wywód tego drugiego nosi na sobie piętno cyceronowskie). N a temat
s
Człowiek R zym u
Andrea Giardina
Cztoiviek R zy m u
9
Wegecjusz nie był osobą szczególnie wykształconą i inteligentną.
Napisany przez niego traktat wojskowy proponował — jeszcze
u schyłku IV wieku — model legionu rzymskiego złożonego z obywa­
teli, czyli anachronizm, skamielinę. Jego refleksje są pełne komu­
nałów; mamy więc podstawy utrzymywać, że również jego
schematyczna antropologia odbija wyobrażenie rozpowszechnione
w środowiskach o nisko-średniej kulturze, chciałoby się rzec ludo­
wych. Nieprzypadkowo zatem to samo wyobrażenie jest jeszcze dziś,
niezależnie od Wegecjusza, podstawą pospolitego obrazu „człowieka
rzymskiego” . Człowieka niezbyt błyskotliwego, mniej wykształconego
od Greków, niższego od Germanów, ale za to zdyscyplinowanego —
a więc wartościowego i skutecznego jak nikt inny —i wojownika. Ob­
darzonego, moglibyśmy dodać, godnym podziwu zmysłem organizacji.
Także później, po Wegecjuszu i po upadku zachodniego Cesarstwa
Rzymskiego, zestawienie rzymskości z wojowniczym charakterem
będzie miało wielkie powodzenie, zakorzenione nie tylko w perspekty­
wie historycznej, lecz także w świadomości tych, |którzy słusznie
uważali się za spadkobierców tej starożytnej cnoty. Biskup Liudprand
z Cremony przybywszy w 968 roku do Konstantynopola prosić ce­
sarza bizantyjskiego Nikifora Fokę o „urodzoną w purpurze” żonę dla
syna Ottona I, wychwalał, jak każdy dobry ambasador, zasługi
i potęgę swego pana. Jego rozmówca nie dał mu jednak dokończyć:
„Kłamiesz. Twoi panowie nie znają sztuki jeździeckiej, nie wiedzą
nawet, co to bitwa piechoty. Wielkość ich tarcz, brzemię pancerzy
długość szpad, ciężar hełmów nie pozwalają im walczyć” ; cesarz
ciągnął dalej z przekąsem: „N ie mogą walczyć także z powodu
żarłoczności. Brzuch jest ich Bogiem, ich odwagą pijackie burdy, ich
siłą pijaństwo; post jest dla nich upadkiem, trzeźwość budzi w nich
lęk” . Całość streszczała się w jednej konstatacji: „Jesteście Longobar­
dami, a nie Rzymianami”3. Cesarz Wschodu nie użył tu z pewnością
Cycerona i je g o interpretacji historii Rzymu por. S. Mazzarino,
I I pensiero stońco clas-
sico,
I I, 1, Rom a-B ari 1966, s. 175 n., 184 n.
3 Liudprand z Cremony,
Relaziojie della stta ambasceria a Cohstantinopoli,
w: J.
Becker,
D ie Werke Liud prand s von Cremona,
H annover-Leipzig 1915 (przedr. 1977),
„Scriptores rerum Germanicarum in usum seholarum ex Monumentis Germaniae His­
toriéis separatim editi” , s. 182. B. Croee w ostrej replice Liudpranda dostrzegł
argumentu retorycznego, lecz wyrażał swoje przeświadczenie moralne
(prawdę rzekłszy rasistowskie), gdy uważał za prawomocne tak gwał­
towne przeciwstawienie tchórzostwa ludzi Zachodu i doświadczenia
wojennego Bizantyjezyków — jedynych prawdziwych spadkobierców
Cesarstwa Rzymskiego; panował bowiem nad ludem, który z dumą
nosił miano
Rhom anoi4.
N ie zamierzamy robić tu przeglądu najbardziej znanych interpre­
tacji rzymskiego charakteru (czyli wartości) sformułowanych w staro­
żytności, od Polibiusza do Liwiusza, Wergiliusza i wielu innych. Żadnej
z nich nie moglibyśmy przyjąć jako klucza do rozszyfrowania „typu
rzymskiego” na przestrzeni całych, lub prawie całych, dziejów Rzymu.
Pewną nowością byłyby badania nad wyobrażeniami rzymskości zako­
rzenionymi w powszechnej mentalności naszych czasów, wystarczająco
już odległych od użytku propagandowego, jaki z rzymskości czyniły
reżimy totalitarne5. Byłby to temat na fascynującą książkę6. Obok
zarysowanego powyżej wyobrażenia narzuciłaby się nam z pewnością
sceneria aren przesiąkniętych kurzem i krwią, zabitych gladiatorów,
chrześcijan rzucanych dzikim zwierzętom na pożarcie, widmo krzyża...
Innymi słowy obraz okrutnego Rzymianina. W tym względzie trudno
jest (jak to zauważa w tym tomie Paul Veyne'7) uznać pierwszeństwo
jakiejkolwiek z wielkich cywilizacji historii powszechnej: jedni będą
poruszeni przywołując dramatyczne sceny z rzymskich amfiteatrów,
inni uznają za bardziej wstrząsające wspomnienie Miguela Serveta
palonego na wolnym ogniu przez Kalwina. To sprawa skłonności. Ale
niewątpliwie typ rzymski został tym rysem naznaczony raz na zawsze
„uroczysty pomnik prehistorii” współczesnego rasizmu, por.
L a G erm a n ia che abbiamo
amata
(1936) w:
P agine sparse,
wyd. I I przejrzane przez autora, I I, Bari 1960, s. 511 n.
4
Stosunek Bizantyjezyków do odległej przeszłości nie był jednak zawsze stały por.
A . Kazdhan,
C eredita antica a Bisanzio,
„Studi classici e orientali” , 38, 1988, s. 139-
-153.
5 Por. M. Cagnetta,
A n tich is ti e im p ero fasdsta,
Bari 1979. Debatę, jak wiadomo,
otworzyły „Quaderni di Storia” , które redaguje L . Canfora.
6 Można by pójść np. śladem R. Barthesa,
I Rom am i al dnem a,
w:
M i t i d ’oggi,
przeki. wł. Torino 1974, s. 18-20; pewne wątki Barthesowsłriej analizy
Juliusza Cezara
Mankiewicza zostały rozwinięte przez J.-M. Carrie w tym tomie, s. 119 n.
7 Poi', niżej, s. 413 n.
10
Człowiek R zym u
Andrea Giardina
Czlotuiek R zy m u
11
przez ponad półtora tysiąclecia apoiogetyłd chrześcijańskiej: nawet
Edwardowi Gibbonowi nie powiodło się pomniejszenie liczby ofiar po­
gańskich prześladowań w stosunku do okropieństw nowożytnych wo­
jen religijnych: „Zamkniemy ten rozdział — pisał na zakończenie swej
analizy starożytnych prześladowań — smutną prawdą, która się
wkrada wbrew nam do umysłu; a mianowicie, że jeśli nawet bez wa­
hania i badań uznamy za prawdę wszystko to, co opowiada historia lub
wymyśliła dewocja zrodzona wokół postaci męczenników, to i tak trze­
ba przyznać, że chrześcijanie podczas swych wewnętrznych waśni za­
dali sobie nawzajem większe cierpienia niż te, jakich doznali przez
gorliwość niewiernych” ; wywód kończył się odniesieniem do dziejów
Niderlandów za czasów Karola V: „Jeśli uwierzymy w autorytet Gro-
tiusa, trzeba przyznać, że liczba protestantów zgładzonych w jednej
tylko prowincji za panowania jednego tylko króla przewyższyła liczbę
starożytnych męczenników trzech wieków w całym Cesarstwie Rzym­
skim”8.
Antropologia nauczyła nas nie oceniać i nie gorszyć się, zwłaszcza
gdy w grę wchodzi nie działanie jednostki, lecz przytłaczające nas za­
chowania zbiorowe i ich przemożna powtarzalność. Wykazano niedaw­
no, że Rzymianie mieli szczególną skłonność do ścinania głów9. Nie
chodzi tu rzecz jasńaTćf “'wyjątkowe zagęszczenie ściętych głów
w jakimś okresie, jak to się zdarzało w bliższych nam epokach, lecz
o równomierne rozpowszechnienie tej praktyki na przestrzeni całych
dziejów rzymskich. Głowy odcięte ze znawstwem lub niezdarnie; od
jeszcze żywych lub już martwych korpusów; zawinięte w bandaż i sta­
rannie zabezpieczone warstwą miodu, olejku cedrowego, wosku i in­
nych substancji; zatknięte na piki i pale obozowisk, wystawione
w ośrodkach życia obywatelskiego lub rzucoriąjppd ' nogi wrogom;
głowy-zwykłych ludzi lub wielkich'postaci (taki los dotknął na przy­
kład Pompejusza, Cycerona, Nerona,. Mąksencjusza); głowy przeciw­
ników politycznych lub wrogów wojennych, przestępców i wygnańców.
Ukute dla Celtów określenie „cywilizacja ściętej głowy” należy się
8 E. Gibbon,
S to ria della decadenza e caduta deW impero rom ano,
przekl. wl., I,
Torino 1967, s. 517 n.
9 J.-L. Voisin,
L es Rom ains, chasseurs de têtes,
w:
D u châtim ent dans la cité.
Supplices corporels et peine de m o rt dans le monde antique,
Roma 1984, s. 241-292.
więc w równej mierze Rzymianom. Dla Rzymian ścinanie głów nie
miało cech, które podpadałyby pod termin
crudelitas
(okrucieństwo);
akt ścięcia głowy był oczywistym środkiem zastraszenia, ale również
znakiem potęgi, objawem skuteczności i brawury. Rzymianie byli
ludźmi subtelnymi,
crudelitas
upatrywali raczej w pewnych zachowa­
niach towarzyszących niekiedy temu aktowi, takich jak nieprzyzwoite
okazywanie radości wobec ściętej głowy budzącego'przedtem lęk wro­
ga lub niesmaczne komentarze dotyczące szczegółów fizjonomii. Takie
zachowania zamieniają w
crudelitas
godne podziwu uzewnętrznienie
potęgi, które objawiało się w ścięciu wroga.
Nawet sami Rzymianie nie byli jednak zgodni co do tego, co jest
typowe dla rzymskości. ji/Ofiara z ludzi poświadczona trzykrotnie
(w 228, 216, 114 roku p.n.e.), ále praktykowana niewątpliwie częściej,
polegała na pogrzebaniu na Forum Boarium dwóch par (kobiety
i mężczyzny) Greków i Galów. Poświęcenie żywcem pogrzebanych na
Forum Boarium wiązało się u swych źródeł z rytualną
exterminatio
dwóch ludów; spóża granic ówczesnej Italii;fpozostaje ono jednak długo
zakorzenione w rzymskiej religijności państwowej w swym dwoistym
wymiarze „śmierci rytualnej” i „ofiary z ludzi” *9. Komentując ten ryt
{Gallus et Galla, Graecus et Graeca in fo r o bovario sub terram vivi
demissi)
Liwiusz daje wyraz swemu przerażeniu: „to ryt absolutnie
nie rzymski!” (m
inim e Rom,ano sacro).
Pliniusz Starszy miał całkiem
inne zdanie: aby akt pogrzebania rozwinął cale swoje dobroczynne dla
miasta moce, koniecznie musiała mu towarzyszyć
praecatio
(formuła
modlitwy, zaklęcie), a je j skuteczność była potwierdzona już od 830 lat.
Pliniusz twierdził jeszcze, że ryt można było powtarzać z przedstawi­
cielami innych ludów; tak jak to się działo jeszcze za jego czasów
(etiam nostra aetas vid.it) 11.
To co dla Liwiusza było rytem dziwacz­
nym w stosunku do typowych form religijności rzymskiej, Pliniusz
uważał (musimy dodać — słusznie) za praktykę zakorzenioną w życiu
10 Podstawowe studium na temat tych rytów to A . Eraschetti,
L e sepolture ritu a li
del F o ro B oa rio,
w:
L e délit re lig ieu x dans la cité antique,
Roma 1978, Roma 1981,
s. 51-115.
1 Liwiusz, 22, 57, 6; Pliniusz Starszy
H is to ria naturalna,
28, 12. O złożoności
1
funkcji kapłańskich w Rzym ie por. w tym tomie studium J. Scheida.
12
Człowiek R zym u
Andrea Giardina
Człowiek R zy m u
13
obywatelskim. Czasem nie wystarczy sięgnąć do Rzymian, by zdefi­
niować tę czy inną rzymską jakość.
Dodając do przymiotnika „rzymski” jakikolwiek rzeczownik (świat
rzymski, człowiek rzymski...) otrzymujemy zawsze ten sam wynik: ab­
strakcyjną i całościową kategorię, tylko częścioiyo adekwatną do
prawdy. Im bardziej taka konstrukcja narzuca się nam jako dana em­
piryczna nie wymagająca weryfikacji i dookreśleń, bym silniejszy jest
jej charakter typu idealnego. Takie rozumowanie dbtyczy oczywiście
wszystkich złożonych cywilizacji, ale odnosi się w sposób szczególnie
istotny do wielkich cywilizacji, które — tak jak Rzym — rozciągnęły
aż do ekstremalnego napięcia,swe granice przestrzenne i czasowe.
Czas: czy można .przez 1300 lat,\ezyli minimalny czas trwania rzym­
skich dziejów (istnieją obszerniejsze periodyzacje równie godne uwa­
gi), mówić o substancjalnie tożsamym rzymskim człowieku z miasta
Tarkwiniuszy, miasta Augusta i miasta Teodozjusza Wielkiego?
Przestrzeń: rozrzucenie geograficzne cesarstwa „ponadnarodowego”
tworzy plątaninę kultur i typów ludzkich, podczas gdy charakter uni­
fikujący kultury grecko-rzymskiej i
humanitas
warstw rządzących
funkcjonują rozproszone w postaci wyspowej wokół skupisk miejskich
i obszarów bezpośrednio podległych miastom.
!
Gdy Wegecjusz proponował swój obraz typu rzymskiego, porów­
nywał go z innymi typami etnicznymi należącymi w mniejszym lub
większym stopniu do Cesarstwa Rzymskiego. N ie
j
utożsamiał więc
Rzymian z obywatelami Cesarstwa. To samo uczynili przed nim inni
autorzy. Weźmy Cycerona; w czasach gdy wszystkie wspólnoty italskie
miały od kilku dziesięcioleci rzymskie obywatelstwo, on nie znajdował
unifikujących wyobrażeń — natura miejsc tworzyła i utrwalała typy
etniczne. Obok Kartagińczyków, jak zwykłe
fraudulenti et mendaces
(podstępnych i kłamliwych) z powodu nadmiernego ruchu w ich por­
tach, Cyceron wspominał Kampanów, wpędzonych w pychę przez
płodność i piękno ich ziemi, oraz Ligurów
duri atque agrestes
(pro­
stackich i nieokrzesanych), jak wszystkie ludy, które walczą, by
wydrzeć plony górskiej ziemRS.
12 Cyceron,
D e lege agraria,
2, 95.
Gdy cesarz Karakalla postanowił w 212 roku n.e. nadać powszech­
nie obywatelstwo, rzymskie, musiał uznać fakt, że w granicach Cesar­
stwa żyją masy chłopskie nie tknięte romanizacją — tak zwani
dediticii
— którym obywatelstwa nie nadano. Jeszcze za czasów świę­
tego Hieronima, około roku 400, w okolicach tak bardzo rzymskiego
miasta, jakim był Trewir, mówiono po celtycku1 To samo działo się
^
oczywiście w innych rejonach Cesarstwa. Przynajmniej od czasów
aktu Karakalli istniało więc ściśle prawnicze kryterium, które mogło
wyróżniać Rzymian jako tych, którzy mieli obywatelstwo rzymskie.
Ale to kryterium nie wystarczyło do zatarcia różnic — wciąż żywych
w ludzkiej świadomości — w zachowaniu, wyglądzie, pozycji społecz­
nej. Także w czasach po Karakalli byli tacy rzymscy obywatele,
których Rzymianin o średniej kulturze z trudem uznałby za Rzymian.
Byli to na przykład osobnicy, do których pasowały określenia
rusticus
i
agrestis,
obejmujące nie zurbanizowanych wieśniaków, pasterzy
i wszelkie ludy żyjące na otwartej przestrzeni. Ludzie żyjący w mieś­
cie mieli trudność z uznaniem za swoich bliźnich osobników (a była to
większość), którzy żyjąc na wsi, pośród pastwisk i w lasach, zbyt się
oddalili od średnich wskaźników cywilizowanego zachowania. Fizyczne
konotacje typu
agrestis, rusticus, montanus
odsyłają do osoby owło­
sionej, z czarnymi zębami, śmierdzącej kozą lub czosnkiem; taki typ
człowieka poznawało się od razu po ubiorze, zbyt długich włosach
(które nigdy nie były „oznaką cnoty” i upodabniały go do barbarzyń­
ców) lub wprost przeciwnie — po włosach zbyt krótkich, zgolonych na
zero; po sposobie mówienia, który rozśmieszał, po zbyt donośnym
głosie, a zwłaszcza po ruchach: na przykład cechowała go arytmia kon­
trastująca ze skupionym i powolnym chodem mieszkańca miasta; roz­
poznawało się go po sposobie siadania i po nieopanowanych ruchach
rąk14.
1 S. Mazzarino,.La
demoeratizzazione della cu ltu ra nel Bosso Im pero,
w:
Antico,
3
tardoantic& ed era costantiniana,
I, Bari 1974.
14 Por. A . Giardina,
G li u om in i, g li spazi aperti,
w:
S to ria d i R om a,
pod i'ed.
A . Momigliano i A . Sehiavone, t. IV:
Caratteri e m orofologie,
Torino (w druku). Takie są
scenariusze opisu starożytnego bandyty por. także w tym tomie studium B. Shawa, jeśli
chodzi o typ wieśniaka por. studium J. Kolendy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin