167. ABY 0040 - Dziedzictwo Mocy 6 - Piekło.pdf

(1576 KB) Pobierz
PIEKŁO
Legacy of the Force 6. Inferno
TROY DENNING
Przekład
Andrzej Syrzycki
Dla Jeffreya Olsena
sąsiada i przyjaciela
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Alema Rar - rycerz Jedi, Twi'lekanka
Ben Skywalker - młodszy oficer SGS (mężczyzna)
Cal Omas - były przywódca Galaktycznego Sojuszu (mężczyzna)
Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium" (mężczyzna)
Jacen Solo - Lord Sithów Darth Caedus (mężczyzna)
Jae Juun - agent wywiadu (Sullustanin)
Jagged Fel - łowca nagród (mężczyzna)
Jaina Solo - rycerz Jedi (kobieta)
Kyp Durron - rycerz Jedi (mężczyzna)
Leia Organa Solo - rycerz Jedi (kobieta)
Luke Skywalker - wielki mistrz Jedi (mężczyzna)
Saba Sebatyne - mistrzyni Jedi (Barabelka)
Salle Serpa - major SGS (mężczyzna)
Tahiri Veila - rycerz Jedi (kobieta)
Tarfang - arcyszpieg (Ewok)
Tenel Ka - hapańska królowa matka (kobieta)
Zekk - rycerz Jedi (mężczyzna)
PROLOG
W pustym grashalu rozległy się jęki i odgłosy bitwy, a w zielonych promieniach lamp
hełmów pojawiły się pasemka dymu. Jacen - przypomniał sobie, że obecnie nazywa się Darth
Caedus - zapuszczał się coraz głębiej w przeszłość. Jedną ukrytą w rękawicy dłonią trzymał
rękaw próżnioszczelnego skafandra Tahiri, a palce drugiej zaciskał na krawędzi hodowlanej
donicy, upstrzonej śladami blasterowych strzałów. Zauważył, że brązowe plamy na
zewnętrznej powierzchni donicy zaczynają się robić mokre i coraz bardziej czerwone, a w
panującej wokół ciemności pojawiają się skulone postacie.
Im więcej energii czerpał z Mocy, tym wyraźniej przez gęstniejące kłęby dymu
przebijało się blade światło luminescencyjnych porostów. W końcu Jacen zobaczył
laboratorium do klonowania voxynów, to, w którym zginął jego młodszy brat, Anakin. Tam,
gdzie jeszcze kilka chwil wcześniej panowała tylko ciemność, pojawiła się pulsująca dżungla
poskręcanych, białych, odżywczych pędów, których końce ginęły w rzędach donic na
podłodze grashala. W obie strony zaczęły przelatywać barwne i ciemne smugi, w powietrzu
zaroiło się od brzytwożuków, a podłoga zadrżała od eksplozji granatów.
- Mam nadzieję, że okażę się na to przygotowana - odezwała się Tahiri. Jej głos,
zniekształcony przez aparaturę akustyczną skafandra, brzmiał cicho i niepewnie. - Może
podczas pierwszego spaceru po nurcie nie powinnam się zapuszczać w sam środek bitwy?
Jacen wiedział, że Tahiri jest zdenerwowana nie dlatego, że znalazła się na polu walki,
ale uważał, że nie ma sensu zmuszać jej do wyznania prawdy.
- Nic nam się nie stanie - zapewnił. - Jesteśmy tu jak duchy. Nawet jeżeli nas zobaczy
jakiś Yuuzhanin, nie da rady zrobić nam żadnej krzywdy.
- Martwi mnie, że to my możemy wyrządzić komuś krzywdę - odparła Tahiri. - Co się
stanie, jeżeli zmienimy coś, czego nie powinniśmy... a to wywrze wpływ na teraźniejszość?
- To mało prawdopodobne - stwierdził Jacen. Powinien był powiedzieć, że to
niemożliwe, bo każda zmiana, jakiej mogliby dokonać w przeszłości, zostałaby i tak
skorygowana przez Moc, dzięki czemu nurt by wrócił do poprzedniej postaci. Postanowił
jednak nie wyjaśniać tego Tahiri. Chciał, aby wierzyła, że oboje bardzo ryzykują... że
naprawdę mogą spowodować temporalną katastrofę. Zależało mu na tym, żeby młoda Jedi
uporała się w końcu z dręczącym ją cały czas smutkiem. - Nie pozwolę, żeby stało ci się coś
złego. Po prostu się odpręż.
- Mało prawdopodobne, mówisz... ale to nie wystarczy, żebym się odprężyła -
zauważyła Tahiri. - Nie w sytuacji, w której waży się los galaktyki.
- Zaufaj mi - odparł Jacen. - Chodzę po nurcie od wielu lat, a galaktyka nadal istnieje.
- O ile nam wiadomo - mruknęła Tahiri.
Odwróciła się w stronę położonej w głębi części grashala, gdzie Anakin i pozostali
członkowie grupy szturmowej wdzierali się przez otwór w ścianie. Ich brązowe kombinezony
były poplamione krwią i podarte, a na twarzach malowały się strach i wyczerpanie... ale także
zdecydowanie i odwaga. Dotarli do celu wyprawy - do laboratorium z urządzeniami Yuuzhan
Vongów przeznaczonymi do klonowania voxynów, które zabiły tylu Jedi - i nie zamierzali
odejść, dopóki go nie zniszczą.
W Mocy rozległ się jęk gniewu i smutku Tahiri, która opuściła rękę do rękojeści
świetlnego miecza. Jacen wyczuwał, jak bardzo chciałaby zrobić coś więcej, niż tylko dać
Anakinowi pożegnalny pocałunek, którego mu wówczas odmówiła... jak bardzo pragnie
zapalić klingę świetlnego miecza, żeby nie dopuścić do jego śmierci.
Nad głowami obojga eksplodowały trzy termiczne granaty. Kopuła grashala wypełniła
się pomarańczowym światłem, a we wszystkie strony strzeliły fontanny rozżarzonych
odłamków. Odżywcze pędy stanęły w ogniu i zwiędły, a Yuuzhan Vongowie padli na
podłogę, wijąc się z bólu. Tahiri skuliła się i rozejrzała za jakąś osłoną, ale Jacen szarpnął ją
za rękę i odwrócił. Obok nich przelatywały odłamki, nie robiły im jednak żadnej krzywdy, a
płomienie, które lizały ich próżnioszczelne skafandry, nie mogły ich stopić.
- Powiedziałem ci, że nic nam się tu nie stanie - przypomniał Jacen.
- Mówiłeś też, że tylko przypadkiem natknęliśmy się na siebie w rocznicę urodzin
Anakina - odparła Tahiri. - To jeszcze nie oznacza, że mam ci uwierzyć.
Jacen zmarszczył brwi.
- Myślisz, że zaaranżowałem tamto spotkanie? - zapytał.
- Daj spokój, Jacenie - powiedziała Jedi. - Jestem mądrą dziewczyną.
Jacen się zawahał. Ciekaw był, czy Tahiri wie, co zrobił tydzień wcześniej, i czy wiąże
ich obecną wyprawę z zamordowaniem ciotki Mary na Kavanie. Głupotą byłoby się
spodziewać, że może zabić żonę kogoś takiego jak Luke Skywalker, i mieć nadzieję, że nikt
się o tym nigdy nie dowie, ale musiał tak myśleć. Przewidział, że dzięki śmiałości
Konfederatów Sojusz wkrótce zwycięży... ale pod warunkiem, że Jedi nie pokrzyżują jego
planów.
Milczał jeszcze chwilę, po czym spojrzał na Tahiri.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin