Erich Maria Remarque - Gam.pdf

(1264 KB) Pobierz
ERICH
MARIA
REMAROJUE
GAM
Przełożył
Andrzej Zawilski
DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2000
Tytuł
oryginału
Gam
Copyright © 1998 by the Estate of Erich
Maria Remarąue and
Verlag Kiepenheuer & Witsch Koln
AU rights resened
Copyright © for the Polish edition by REBIS
Publishing House Ltd.,
Poznań 2000
Redaktor
Grzegorz Dziamski
iowanie graficzne serii i
projekt okładki Zbigniew
Mielnik
Na okładce a"v Klimt,
Baronowa Elisabeth Bachofen-Echt
(1914)
Wydanie I
ISBN 83-7120-714-X
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 867-47-08, 867-81-40; fax 867-37-74
e-mail: rebis@pol.pl
www.rebis.com.pl
Skład
■^-t=\f=>\'^.
Gdańsk, tel./fax (0-58) 347-64-44
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnicza
im. W. L. Anczyca S.A., Kraków. Zam.
116/2000
I
Obok przemknęła grupa Beduinów w
płaszczach koloru jasnej kawy. Jeźdźcy
zostawili za sobą zapach wielbłądziego
nawozu i pustyni. Minęli grobowce mamelu-
ków i rozciągnęli się w długą linię, pędząc ku
przeraźliwie jasnemu niebu, jakby chcieli
wziąć je szturmem. Gam przypatrywała się im
aż do chwili, gdy ich sylwetki rozmyły się w
oddali. Z trudem oderwała wzrok od horyzontu
i ponownie odwróciła się w stronę miasta.
Niespokojnie przemierzała ulice. U jakiegoś
handlarza zobaczyła stare wydanie dywanu
poezji Abu Nuwasa. Tom oprawiono w
pofałdowaną skórę. Każdej z siedemnastu
pieśni towarzyszyła ilustracja. Większość rycin
była tur-kusowobłękitna.
Gam gorąco zapragnęła książki. Chwyciła ją
pospiesznie. Opuszczając bazar, nie mogła
zapanować nad dziwnym zamętem myśli, tym
dotkliwszym, że nie znajdowała dlań żadnego
wytłumaczenia.
Norman czekał na nią wraz z synem jednego
z przyjaciół, Clerfaytem, by ich sobie
przedstawić, nim Cler-fayt zabierze ją
samolotem do Luksoru. Norman zamierzał tam
dotrzeć ekspresem dopiero następnego dnia.
Pojechali na lotnisko. Clerfayt usadowił
Gam w fotelu, starannie zapiął jej pas i
uruchomił silnik. Po chwili w dole ujrzeli
plątaninę wąskich uliczek Kairu. Hory-
zont się przesuwał; jak na mapie plastycznej
ukazywały się rozpadliny i płaskie wzniesienia
masywu górskiego Mokattan. A potem zza gór
wyłoniła się pustynia i samolot poszybował
wzdłuż wzbierających wód Nilu.
W pobliżu Heluanu minęli dwie łodzie
wycieczkowe. Stojący na pokładzie turyści
machali w stronę samolotu. Gam rzuciła w dół
czapkę. Wiatr rozwiewał jej włosy, czuła dziki
pęd życia.
Wychyliła się w tył. Przed nią siedział
Clerfayt, nad głową miał wsporniki skrzydeł.
Pilot był częścią samolotu: Gam nie
dostrzegała w nim człowieka, stanowił dla niej
jedynie element latającej maszyny...
Świat oglądany przez śmigło nabierał powoli
barwy ciemnego złota - nadchodził wieczór.
Ogromny ptak doprowadzał do szaleństwa
wiejskie kundle, płoszyły się spokojne
zazwyczaj osły, żonie fellacha pranie wypadło
z rąk i popłynęło z wodą, kominy parowców
wypluwały kłęby dymu: wszystko to
wyglądało jak na obrazach dawnych mistrzów
niderlandzkich.
Koło Asjut Clerfayt obniżył pułap. Nagle
obok maszyny ukazały się plantacje rosnących
wokół portu granatów i sady figowe ciągnące
się w stronę el-Hamra, najpierw z prawej,
potem z lewej mignął otoczony drewnianym
parkanem budynek nadrzecznej przystani,
samolot lekko siadł na ziemi, potoczył się
kilkadziesiąt metrów i stanął.
Kiedy Gam wysiadła, nogi odmówiły jej
posłuszeństwa. Wokół cisnęli się Arabowie; za
nimi jechało jakieś auto, które zahamowało tuż
obok samolotu. Gam dostrzegła dłoń
ozdobioną dużym opalem. Skóra wokół
paznokci była ciemna. Kreol otworzył drzwi,
wyskoczył z samochodu i zaoferował pomoc.
Clerfayt nie odpowiedział. Odwrócił się do
Arabów, jednego z nich wysłał na policję, by
załatwił formalności związane z aeroplanem, i
dopiero potem zainteresował się samochodem;
z lekką prze-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin