RAFAŁ BRZESKI
'•■'■■ r
Agenci
wielkiego koncerny
WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ
V ¡¡rłfaŹ
Okładkę projektowała KRYSTYNA IWANICKA
Redaktor
ELŻBIETA SKRZYŃSKA
Redaktor techniczny ANNA LASZUK
Korekta
ZBIGNIEW 2AROS
(g) Copyright by Wydawnictwo Ministerstw» Obrony Narodowej, Warszawa 1981
ISBN 83-11-06615-9
Northrop wkracza na scenę
Wczesnym popołudniem 18 lutego 1972 roku prezesa amerykańskiego koncernu lotniczego Northropa Toma Jonesa odwiedziło w jego gabinecie trzech gości, z których każdy piastował znaczące stanowisko. Byl; to: Herbert Kalmbach — osobisty adwokat prezydenta Nixona, Maurice Stans — główny skarbnik Komitetu Reelekcji Prezydenta, Leonard Firestone — człowiek, kierujący w stanie Kalifornia akcją zbierania pieniędzy na fundusz wyborczy Nixona. Kalmbach objął ramieniem prezesa Northropa i czule rzekł: „Tom, prezydent potrzebuje ciebie. Potrzebuje ciebie tak, jak potrzebuje stu tysięcy dolarów". Jones doskonale zrozumiał, o co chsdzi, i zapewnił swoich rozmówców, że jeśli w przyszłości będą jeszcze potrzebowali jego pomocy, mogą zawsze zwrócić się do niego. Suma nie gra roli.
1 sierpnia Kalmbach znów pojawił się w gabinecie prezesa Northropa. Wyjaśnił, że zrodziły się trudności. Jones bez słowa wyciągnął z szuflady szare, grubo wypchane koperty i przesunął na drugą stronę biurka.
*
5
Wiosną 1974 roku specjalny komitet pod kierownictwem senatora Sama Ervina badał .kulisy afery Watergate. Przesłuchano już grupę „hydraulików", którzy włamali się do kwatery wyborczej partii demokratycznej; teraz przyszła kolej na ich zleceniodawców z wąskiego kręgu naj- » bliższych współpracowników prezydenta Nixona. Herbert Kalmbach usiłował wykręcić* się, ale pod naciskiem senatora Er-wina opowiedział, jak to dwa lata wcześniej, w sierpniu,.- Tom Jones przekazał mu w swoim biurze w Los Angeles koperty zawierające 75 000 dolarów w banknotach studo- larowych'. Jones — powiedział Kalmbach — był przekonany, że pieniądze te przekazane zostaną na fundusz reelekcji Nixona. Osobisty adwokat prezydenta nie wyprowadzał go z błędu. Nie wyjaśniał, że koncern Northropa miał wesprzeć tajny fundusz przeznaczony na wyciągnięcie z tarapatów grupy „hydraulików", schwytanych na gorącym uczynku i aresztowanych za włamanie. Wezwani 1 maja przed senacki komitet Tom Jones i jego zastępca, James Allen, przyznali się do wszystkiego. Ucinało to automatycznie dalsze śledztwo. Jones i koncern Northropa zostali skazani na grzywnę po 5 tysięcy dolarów. Allen miał zapłacić okrągły tysiąc. Obaj skazani zapłacili natychmiast. Przy ich zarobkach — Jones pobierał rocznie 286 tysięcy dolarów — senacka grzywna znaczyła tyle co nic. Tym bardziej że na najbliższym posiedzeniu zarząd koncernu Northropa wspaniałomyślnie wyrównał im te „straty". Jednocześnie, na wszelki wypadek, pozbawiono Toma Jonesa prezesury, pozostawiając mu jednak na okres przejściowy funkcję dyrektora wykonawczego.
Nadeszło lato. Nikt nie miał już do Northropa pretensji. Prasa zajęła się czymś innym i w siedzibie koncernu myślano, że burza przycichła. Przebudzenie miało być gwałtowne i niemiłe.
Okazało się, iż opublikowane wyniki przesłuchania szefów Northropa zainteresowały Stanleya Sporkina, szefa wydziału kontroTn&go Securities and Exchange Commission — niezależnej agencji rządowej, zajmującej się kontrolowaniem finansów wielkich korporacji. Sporkin zadał sobie jedno pytanie: skąd Tom Jones wziął tak olbrzymią ilość gotówki? Sporkin, doskonały prawnik, absolwent słynnego uniwersytetu Yale, miał w sobłe żyłkę śledczą. Lubił dobierać się do gardła najpotężniejszym koncernom. Jego wydział miał, -niestety, zbyt mało pracowników, by przekopać finansowe archiwa Northropa. Zażądał więc przewrotnie, by zarząd koncernu przeprowadził kontrolę wewnętrzną i wyniki przesłał do wglądu jego wydziałowi. W zarządzie Northropa nie zdawano sobie -sprawy z tego, co wie Sporkin. Oświadczenie, że wszystko jest w porządku, narażało koncern na zarzut, iż z premedytacją dezinformuje rządowe organa kontroli. Przyznanie się do czegaś oznaczało odsłonięcie swoich słabych punktów i danie Sporkinowi okazji do dalszych kontroli I tak źle, i tak niedobrze Postanowiono zaangażować rewidentów znanej w Los Angeles firmy Ernst and Ernst oraz specjalizujących sięx w transakcjach międzynarodowych księgowych z firmy Price Waterhouse. Mieli oni przejrzeć księgi koncernu i „określić rozmiary niedopatrzeń". Raport był gotowy w listopadzie 1974 roku, ale nie ujrzał światła dziennego, chociaż został przekazany wydziałowi kontrolnemu Sporkina. Wszystkim zainteresowanym „doradzono", by odkryte fakty zatrzymali tylko do swojej wiadomości. Ujawnienia machinacji koncernu Northropa nie życzył sobie bowiem sam Henry Kissinger i Departament Stanu. Szczegóły afery Watergate, zdaniem Kissingera, już do tego stopnia popsuły obraz Stanów Zjednoczonych w oczach światowej opinii publicznej, że nie należało dokładać do nich skandali finansowych. Rządowe -organa kontroli mogły prać brudy koncernów, ale za szczel- i nie zasuniętą kurtyną.
W lipcu 1975 roku zarząd Northropa rozesłał swój własny raport specjalny. Uznano go za dokument o charakterze wewnętrznym, przeznaczony do wiadomości tylko tych, „co mieli wiedzieć". Czas płynął i nic nie przenikało na zewnątrz biur w Los Angeles i Waszyngtonie.
Całkiem nieoczekiwanie do gry włączył się jednak nowy partner — senatos- ze stanu Idaho Frank Church. Jego Podkomitet Senacki do spraw Koncernów Ponadnarodowych stał się w ciągu \ trzech lat działalności postrachem wpływowych zarządów potężnych korporacji. Senator Church, j używając myśliwskiego słownictwa, miał już na ' rozkładzie koncern ITT i jego machinacje w Ame- ; ryce Łacińskiej. Dobrał się też do skóry takim potęgom, jak koncerny naftowe Gulf, Exxon i Mobil. Teraz nadeszła kolej na Northropa. Rozpo- j czynając śledztwo Frank Church oświadczył reporterom kłębiącym się przed salą przesłuchań nr 4221 w gmachu Seii3tu: „Śledztwo w sprawie koncernów ponadnarodowych może ujawnić, że korupcja poza - graniami kraju podważa wiarygodność Stanów Zjednoczonych'. Siowa te zapowiadały niemałą sensację. Dziennikarze nie zawiedli się Senator Church oraz jego główny doradca Jerome Levinson zażądali wydania wszystkich tajnych raportów i wraz ze swym zespołem śledczym przejrzeli archiwa Northropa, wyciągając z nich najbardziej nawet poufne dokumenty. Członkowie podkomitetu senackiego przegłosowali ich ujawnienie i' wszczęcie publicznego śledztwa. Otwierając przesłuchanie senator Church zagrzmiał: „Leżące przed nami dokumenty zawierają dręczące szczegóły brudnej opowieści o łapówkarstwie... o ludziach, którzy przypominają bohaterów powieści o międzynarodowych intrygach".
Podkomitet senatora Churcha przekazał prasie wszystkie dokumenty Northrppa, szczegóły afer i listę nazwisk tajnych agentów koncernu w Europie oraz na Bliskim Wschodzie. Wybuchł skandal.
Następnego dnia przed grupą senatorów zeznawał Tom Jones. Uprzejmie i w gładkich słowach przyznał się do winy. Przeprosi! za popełnione błędy i przyrzekł, że ju? się nigdy więcej nie powtórzą. Jednocześnie dał do zrozumienia, że dziwi go, iż tak poważne ciało zajęło się jego, w sumie wcale nie największym, koncernem, skoro cały system płatnych agentów i metody dawania łapówek Northrop przejął od swojego wielkiego konkurenta — koncernu Lockheeda. Strzał Jonesa trafił w dziesiątkę. Northrop był rzeczywiście mniej znanym koncernem niż Lockheed. Miał opinię liliputa walczącego skutecznie z gigantami. Z nazwą koncernu Jonesa nie wiązano dotychczas żadnych poważniejszych af<?r Ponadto dość często mylono jego nazwę, przekręcając ją na „North- rup" Lockheed był bardziej znany. Wsławił się kilkoma poważnymi skandalami finansowymi. Naraził się prasie. Miał wielu konkurentów w przemyśle lotniczym. Cała uwaga środków masowego przekazu i podkomitetu Churcha skupiła się na machinacjach Lockheeda. Northrop znalazł się w cieniu wielkiej afery, chociaż kto wie, czy nie był wart równie szumnej oprawy prasowej.
Założycielem koncernu Northrop był znakomity konstruktor lotniczy Jack Northrop, którego osoba wiąże tradycję jego firmy z wielkim rywalem z Los Angeles — Lockheedem Northrop oraz bracia Allan i Malcolm Lockhe«dowie założyli bowiem wspólnie, w 1916 roku, kompanię nazywającą się szumnie Lockheed Aircraft Company, a mieszczącą się w pustym garażu w Santa Barbara tuż nad brzegiem Pacyfiku. W garażu tym trójka wspólników zbudowała własnoręcznie mały sportowy dwupłatowiec, a następnie postanowiła stanąć do • przetargu na dostawy dla * marynarki wojennej, konstruując dwa wodnosamoloty. US Navy odrzuciła ich maszyny, co w gruncie rzeczy wyszło firmie na dobre, gdyż wynajęli je „sąsiadom", czyli rosnącym w Hollywood wytwórniom filmowym. Oba wodnosamoloty długo grały główne role w popularnych w owych czasach filmach o mrożących krew w żyłach przygodach pilotów.
Trzecią udaną konstrukcją zbudowaną w Santa Barbara była dwusilnikowa łódź latająca, która mogła zabierać na pokład aż 10 pasażerów. W 1919 roku trójka „dyrektorów" Lockheed Aircraft Co. zawiozła swą łódź do Europy, gdzie wzbudziła ona zainteresowanie belgijskiej pary królewskiej. Allan Lockheed natychmiast zabrał królowę Elżbietę i króla Alberta na „przejażdżkę" po wyspach kanału La Manche, nie zapominając o tym, by zrobić zdjęcia królewskiej pary na tle swojej maszyny. Mimo takich chwytów reklamowych Lockheed Aircraft Co. splajtowała.
Malcolm Lockheed wycofał się z interesu, gdyż wynalazł rewelacyjne samochodowe hamulce hydrauliczne. Założył własną firmę i w szybkim, tempie zrobił fortunę. W 1923 roku Jack Northrop przeszedł do firmy lotniczej Donalda Douglasa, ale pracował tam krótko. Później założył własną korporację, ale również zbankrutował. W 1926 wrócił do Allana Lockheeda i wspólnie założyli Lockheed Aircraft Corporation. Nowa firma niemal natychmiast zdobyła wielką popularność dzięki znakomitej konstrukcji, jaką była maszyna typu L-5 „Vega". Ten udany górnopłat o eleganckiej sylwetce dosłownie „rwał oczy" każdego miłośnika latania. Allan Lockheed z właściwym sobie wyczuciem namówił potentata prasowego George Hearsta, by kupił pierwszy egzemplarz Vegi i w 1927 roku wystawił go do wielkiego rajdu lotniczego z Kalifornii do Honolulu. iV'ierna
Vega nie zawiodła. Doleciała do celu, choć wiele potężniejszych maszyn zatonęło w Pacyfiku. W rok później tym samym modelem udało się amerykańskim pilotom po raz pierwszy przelecieć nad biegunami północnym i południowym. Vegą Słynna amerykańska pilotka Amelia Earhart samotnie przeleciała Atlantyk.
Powodzenie firmy było zapewnione. Zamówienia nadchodziły ze wszystkich stron. Lockheed Aircraft Corporation przeniosła się do nowej siedziby w Burbank, graniczącej z terenami wytworni filmowych Hollywoodu. Niestety, obaj założyciele pokłócili się. Jack Northrop wycofał się z interesu i założył własną wytwórnię, którą zresztą w krótkim czasie wykupiła spółka • United Aircraft and Transport. Jack Northrop znow został na lodzie, ale nie zrezygnował. Miał na warsztacie kilka własnych, nieźle zapowiadających się konstrukcji samolotów wojskowych, które wywołały zainteresowanie wśród fachowców z amerykańskiego lotnictwa. Lekki jednosilnikowy bombowiec Northrop 2-E i myśliwiec pokładowy FR-1 zostały zamówione w dosyć dużej serii przez US Navy, zyskując uznanie użytkowników. Dzięki temu na krótko przed wybuchem 2 wojny światowej firma- Northrop okrzepła i z jej hal fabrycznych wyszedł w 1942 roku bardzo udany ciężki myśliwiec nocny P-61 „Black Widow" z celownikiem radiolokacyjnym na pokładzie, co było wówczas rozwiązaniem unikalnym, ale zarazem niezwykle kosztownym. Łącznie wyprodukowano 707 tych samolotów, które znalazły zastosowanie w lotnictwie amerykańskim i brytyjskim w Europie i na Dalekim Wschodzie.
Jack Northrop wystartował jednak za późno ' i nie udało mu się w pełni rozwinąć skrzydeł na fali wojennej prosperity. Największe koncerny lotnicze nie dały się zdystansować w skali i asortymencie zamówień, dysponując ponadto znacznie lepiej rozwiniętym zapleczem naukowo-badaw- czym. Kolejne wersje myśliwca Black Widow, udoskonalone i legitymujące się wyższymi osiągami lotno-taktycznymi, nie zdołały już potwierdzić swych walorow w walkach powietrznych. Wojna przeszła do historii, a na arenę zaczął wkraczać napęd odrzutowy, groźny konkurent silników tłokowych. Northrop usiłował zdobyć rozgłos kilko-1- ma konstrukcjami Latających Skrzydeł, lecz wbrew jego oczekiwaniom nie spełniły one pokładanych nadziei.
Tuż po wojnie, firma Northropa znów popadła w tarapaty finansowe. Prywatny rynek przesycony był maszynami z wojskowego demobilu, a poza tym Jack Northrop nie-nadawał się wcale na prezesa liczącego się koncernu. Doskonały konstruktor, założył znakomitą pomaturalną szkołę techniczną w Los Angeles, którą później przekształcono w Northrop University, doczekał się nawet trwałego miejsca w geografii (jego imieniem nazwano jeden z przylądków na Antarktydzie), ale organizatorem był miernym. W jego firmie każdy z konstruktorów mógł zajmować się czym chciał pod warunkiem, że było to coś odkrywczego. Słowem, nie miał żyłki do biznesu,
i choć z ustaniem działań wojennych jego) firmi należała do czołowej siódemki producentow ka dłubów samolotowych w Stanach Zjednoczonych a nawet uzyskała zamówienia na serię rnys-1-iw ców odrzutowych F-8.9 „Scorpion", należący ci do maszyn nowej generacji, to jednak pod koniei łat pięćdziesiątych zaczęła „robić bokami" W 1960 roku jego własny zarząd pozbawił go pre asesury. Jack Northrqp został w swojej firmie je dynie konsultantem. Na jego miejsce wy w a.™ Toma Jonesa, wybijającego się młodego przemy słowca.
Nowy człowiek — nowy styl
Tom Jones należał do młodej generacji »mery kańskich przemysłowców, o których roowiło sn w Ameryce jako o ludziach „odrodzenia' Kiedy obejmował kierownictwo koncernu Northrop®, liczył zaledwie 40 lat, ale zdołał w tym czasie zdobyć i wykształcenie, i reputację doskonałego organizatora. Syn kalifornijskiego księgowego, o dużej, jak to się popularnie mówi. „sile przebicia", uzyskał także stypendi-um liczącego się uniwersytetu w Stanford i skończył studia z dyplomem inżyniera. Podczas wojny pracował w zakładach lot...
morobobek