Pocałunek R. Emmeta Wschodzi ranek z różanej świetlicy… Stanął Emmet u stóp szubienicy. Stanął Emmet, pojrzał się do świata… Nie ma przy nim ni druha, ni brata. - Hej, bratowie! Hej, wy szczere druhy! Jak świat pusty bez waz, jaki głuchy! Nie masz, komu ścisnąłbym prawicę, Gdy mi przyszło iść na szubienicę! Stanął Emmet, pojrzy się po niebie: - Ziemio-matko, ginę, syn , za ciebie… Za twą wolność, narodzie mój ginę Sam – samotny w ostatnią godzinę. Głuchy bęben złowieszczy uderza: Robert Emmet domawiaj pacierza. Z głuchym ziemię kopają łoskotem, Robert Emmet , żegnaj się z żywotem! Podniósł Emmet płonące źrenice Na wysoką czarną szubienicę, O Irlandio, tyś moją modlitwą, Ty pacierzem przed ostatnią bitwą! Jakiś gwałt mu rozpręża ramiona: Lud mój chciałbym przycisnąć do łona; Chciałbym żegnać , chciałbym raz ostatni Czuć na ustach pocałunek bratni. I pochylił swą tragiczną głowę: Przez te rany …Przez te Chrystusowe… I ostatnim pocałunkiem brata Ucałował straszne lico kata. Głucho bęben złowieszczy uderza, Płacze wolność swojego rycerza; Głucho grudę ciskają kopacze, Ziemia- matka syna swego płacze. ...
Faficzek-10