Vladimir Volkoff - Gość papieża.pdf

(1059 KB) Pobierz
Vladimir Volkoff
GOŚĆ PAPIEŻA
Przekład Iwona Banach
WYDAWNICTWO
Tytuł oryginału: L Hote du pape
Copyright © Editions du Rocher, 2004 Copyright © for the Polish translation by Klub Książki Katolickiej,
2005 Published by arrangement with Literary Agency „Agence de l’Est”
Projekt okładki: Piotr Łysakowski Redakcja: Roman Bąk Redakcja techniczna: Agnieszka Bryś
ISBN 83-88481-61-4
Dystrybucja:
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk ul. Kolejowa 15/17,01-217 Warszawa tel. (022) 631 48 32, 632 91 55, 535
05 57 www.oramus.plwww.olesiejuk.pl
Klub Książki Katolickiej Sp, z o.o. ul. Woźna 13,61-777 Poznań tel. (061)851 55 82 fax (061)851 5593 e-mail:
klub@kkk.com.pl
Zamiast wstępu
Albino Luciani został wybrany papieżem 26 sierpnia 1978 roku i przyjął imię Jana Pawła
I. Uroczystość inauguracyjna odbyła się 3 września, a już 28 dnia tego samego miesiąca
papież zmarł.
6 września przyjął na audiencji arcybiskupa Nikodema, metropolitę Leningradu.
Rozmawiali ze sobą w cztery oczy, najprawdopodobniej po francusku, gdyż był to jedyny
język, który znali obaj.
Arcybiskup zmarł nagle w trakcie audiencji, w ramionach papieża, który udzielił mu
ostatniego rozgrzeszenia. Po tym zdarzeniu Jan Paweł I oświadczył: „Nigdy jeszcze nie
słyszałem tak pięknych słów na temat Kościoła, nie mogę ich jednak powtórzyć, toteż
pozostaną tajemnicą”.
Związek pomiędzy tymi dwoma zgonami umknął jakby dziennikarzom i historykom, co
nie przeszkodziło im w wysnuwaniu przeróżnych hipotez na temat śmierci papieża.
Niektórzy wysuwali bezpodstawne oskarżenia, inni zręcznie ukrywali niepokojące fakty.
Zawód powieściopisarza jest zupełnie inny: nie polega na odkrywaniu tego, co nieznane,
ale na wyobrażaniu sobie tego, co prawdopodobne.
Dlatego wszystkie postacie tej powieści są wymyślone, nawet jeżeli mają coś wspólnego z
osobami istniejącymi naprawdę. Szczególnie dotyczy to postaci, jaką jest Jego Wielebność
Ilja, który mimo tego, że umiera w ramionach papieża, nie jest podobny ani pod względem
charakteru, ani wieku, ani biografii do postaci Jego Wie-
lebności Nikodema.
Jedyny bohater tej powieści, który jest osobą rzeczywistą, to sam papież, ponieważ autor
uważał, że byłoby w złym guście, gdyby opisał jakiegoś wymyślonego papieża,
sprawującego władzę w czasach tak bardzo nam współczesnych.
V.V.
ROZDZIAŁ I
MUSICIE GO ZABIĆ
List przedłożony w poniedziałek 28 sierpnia 1977 roku w siedzibie KGB w Leningradzie.
Do generała Mikołaja Nełgomonowa
Towarzyszu generale!
Z pewnością mnie sobie nie przypominacie, ale to właśnie wy skazaliście mnie w 1959
roku na 15 lat łagru za propagandę religijną.
Spędziłam ten czas na Kołymie, a potem przeżyłam trzy lata zesłania na Syberii. W chwili
obecnej mieszkam w Leningradzie.
Chciałabym, abyście zgodzili się ze mną spotkać możliwie jak najszybciej.
Nazywam się
Warwara (Wadimowna) Wierchotnaja
W roku 1977, po z górą dziesięciu latach rządów Leonida Iljicza Breżniewa, laureata
Leninowskiej Nagrody Pokojowej, który w 1976 roku był już właściwie klinicznie
martwy i tylko od okazji do okazji bywał reanimowany, Związek Radziecki wszedł w
okres stagnacji. Rząd i partia tkwiły w zastoju już od około 6 lat, ale w służbach,
które rekrutowały członków spośród elit narodu, zaczynało wrzeć. Służby te, czyli
Komitet Bezpieczeństwa Narodowego, znane były bardziej na Zachodzie jako KGB.
KGB było wówczas podzielone na dwie przeciwstawne sobie frakcje. Z jednej strony byli
ci, których nazywano żubrami, po rosyjsku 3y6p, tak jak w nazwie żubrówka. Byli to
starzy wyjadacze, przywiązani do swoich przywilejów - tylko idioci by nie byli do
nich przywiązani - ale także przywiązani do ideałów, tak samo jak do podkutych butów,
po których łatwo można było ich rozpoznać. Byli obojętni na los czterech milionów ofiar,
jakie przypisywano pośrednio czy bezpośrednio poczynaniom KGB.
Żałowali, że zamknięto Departament 13 (ten, który zajmował się tak zwaną mokrą robotą,
czyli zabójstwami) i byli wściekli, że tortury, wprowadzone jeszcze przez Lenina jako
normalne metody śledcze, stosowane były coraz rzadziej, a nawet wzbudzały niechętne
spojrzenia wewnątrz samych Służb. Denerwowali się tym, że nowi rekruci to mięczaki i
marzyli o powrocie do władzy pewnych i czystych twardzieli. Marzyli o powrocie do
dawnych czasów. Nie można powiedzieć, żeby naprawdę wierzyli w marksizm i leninizm
jako doktrynę filozoficzną, ale chętnie wznosili kielichy na wspomnienie wielkich
mistrzów: Marksa, Engelsa i Lenina; Stalina także, ale tylko w gronie przyjaciół.
Większość z nich należała do Drugiego Wydziału, tego, który był odpowiedzialny za
wewnętrzną policję polityczną w Związku Radzieckim.
Drugą frakcją byli ci, których nazywano mladoturki, czyli „młodzi
Turcy”. Była to aluzja do Mustafy Kemala. Czasami nazywano ich także liberałami. Byli
to względnie młodzi ludzie, w większości należący do Pierwszego Wydziału zajmującego
się operacjami szpiegowskimi i kontrwywiadem. Czytali zakazane książki, służyli
na Zachodzie, przyswajali sobie zachodnią kulturę, stwierdzali, że społeczeństwo
kapitalistyczne wcale nie jest na skraju upadku, porównywali różnice w poziomie życia w
obu społeczeństwach i wyciągali wnioski. Nosili coraz częściej delikatne półbuty i
dobrze skrojone ubrania. Niektórzy z nich, ci, którzy wyprzedzali innych, mieli swój
wkład w Praską Wiosnę; dzięki ich rywalizacji podobno upadły Mur Berliński, dyktatura
Ceausescu, a w końcu także sam radziecki reżim komunistyczny. Spomiędzy nich wyszli
tacy ludzie jak niejaki Andropow, niejaki Gorbaczow i niejaki Putin…
I to właśnie Andropow był szefem KGB od około dziesięciu lat, kiedy tego letniego dnia
Nełgomonow otrzymał list od Warwary.
Nełgomonow, szef Służby Bezpieczeństwa Politycznego w Leningradzie, był przywódcą
żubrów.
Zamyślił się, podparł swój monumentalny wręcz podbródek szeroką pięścią i starał się
sobie przypomnieć…
Warwara Wadimowna Wierchotnaja była ubrana na czarno od stóp do głów. Głowę miała
nakrytą czarną, zrobioną na drutach chustą, która okalała jej twarz i opadała na wychudłe
ramiona, które mimo upału okrywała czarnym ażurowym szalem. Było jej tak zimno
na Kołymie, że teraz będzie jej zimno już do końca życia. Czarna spódnica opadała jej do
stóp obutych w czarne botki. Szła wielkimi krokami, a w jej białej, jakby martwej twarzy
błyszczały jedynie czarne oczy.
Przechodnie, których mijała, uciekali wzrokiem od jej spojrzenia czarownicy.
Budynek KGB, wielki i szary, przycupnął przy bulwarze Litiejny jak wielka ropucha.
Uzbrojony strażnik rzucił okiem na wezwanie i zaprowadził kobietę na posterunek.
Stamtąd przeprowadzono ją do biura, gdzie sekretarze obojga płci siedzieli przed stosami
akt, wymieniając ze sobą szeptem jakieś uwagi. Kiedy weszła tam ta kobieta w czerni, na
chwilę wszystko zamarło. Wszyscy zastygli z otwartymi ustami i rękoma zawisłymi nad
klawiaturami. Nagle ktoś sapnął.
- Dama pikowa!
Inny dodał:
- Baba Jaga!
Jakaś kobieta szepnęła grobowym głosem:
- Śmierć we własnej osobie!
Stara Warwara spojrzała na wszystkich z wyższością, przenosząc wzrok od jednej do
drugiej osoby z miną dumnej męczennicy. Natychmiast wrócili do swoich papierów.
Wszedł jakiś oficer.
- Wierchotnaja? - Zapytał.
- To ja - odpowiedziała.
Oficer poprowadził ją na drugie piętro. Zapukał w obite skórą
drzwi.
Gabinet generała Nełgomonowa był ponury, ale wygodny. Na parkiecie rozpostarte były
kaukaskie dywany. Welurowe, brązowe zasłony zwisały z obu stron okna, które
wychodziło na bulwar Li-tiejny, gdzie królował czarny pomnik Dzierżyńskiego, fanatyka
i założyciela CzK, którego spadkobiercą było KGB. Na ścianie po prawej wisiał kolorowy
portret Breżniewa, po lewej dwa czarno-białe portrety: Dzierżyńskiego i Andropowa.
Pomiędzy nimi jaśniejsze prostokąty tworzyły jasne plamy na żółto-zielonkawej tapecie:
bez wątpienia były to kiedyś miejsca portretów: Jagody, rozstrzelanego przez Jeżowa,
Jeżowa rozstrzelanego przez Berię, Berii rozstrzelanego przez Merkułowa, Merkułowa
rozstrzelanego przez Abakumo-wa, Abakumowa rozstrzelanego przez Ignatiewa…
Nełgomonow podniósł się ciężko. Ubrany był w niebie-sko-zielonkawy garnitur skrojony
a la Pankow i brązowe buty.
- Warwara Wadimowna, proszę usiąść. - Rzekł i jako dobry komunista zaczął od
sentencjonalnej przemowy:
- W młodości popełnialiście błędy. Zostaliście ukarani. Odbyliście karę. W tej chwili
odzyskaliście pełnię praw. Państwo radzieckie jest surowe, ale sprawiedliwe. Jak to mówi
stare, dobre przysłowie, co się stało, to się nie odstanie. Co mogę dla was zrobić?
Warwara patrzyła na niego, nie siadając.
- Nie przypominacie mnie sobie? Wcale?
Nełgomonow wykonał coś w rodzaju uniku.
Wcześniej przejrzał archiwa i znalazł w nich oskarżenia pod adresem Wierchotnej:
udzieliła gościny nielegalnemu księdzu, należącemu do Kościoła katakumbowego, dawała
nieletnim lekcje historii żywotów świętych, zorganizowała obnośną bibliotekę, w
której krążyły Biblie i książki religijne. Za dobrych starych czasów, jeszcze za Lenina,
takie postępowanie kosztowałoby dziewięć gramów ołowiu w tył głowy. W czasach
Stalina, już po wojnie, pięć lat Gu-łagu, dziecinada! Chruszczow, który sam uwolnił około
miliona więźniów politycznych, do religii podchodził bardzo poważnie. Poza
tym Warwara przyznała się do winy, ale odmówiła podania nazwisk wspólników, toteż
zważywszy na tamte czasy, trzeba było nią trochę potrząsnąć. Nełgomonow nie pamiętał
tej sprawy za dobrze. Tyloma kobietami i mężczyznami musiał potrząsnąć! W rezultacie
zebrało jej się piętnaście lat, ani roku mniej, normalka, tyle właśnie miała dostać i dostała.
Warwara jednak zapamiętała Nełgomonowa doskonale.
Nikt przed nim jej nie uderzył, nikt wcześniej nie trzymał jej głowy pod wodą w
umywalce. Rozpoznała go bez najmniejszego problemu, mimo iż przez te dwadzieścia lat,
które minęły od tamtego czasu, przytył, a jego obwisłe policzki stały się niemal błękitne.
Miał jednak wciąż te same wredne oczy, ukryte za wystającymi kośćmi policzkowymi,
błyszczącymi jakby były nasmarowane oliwą. Miał ten sam nochal, jakby jeszcze trochę
większy, te same pięści, które waliły w nią jak młoty pneumatyczne.
Przyjrzała mu się uważnie. Może jednak pomyliła się co do niego? Może się zmienił?
W każdym razie był jedynym człowiekiem, jakiego znała, który był zdolny przeprowadzić
Zgłoś jeśli naruszono regulamin