Silmarillion A5 ilustr.doc

(14379 KB) Pobierz
Silmarillion



 

- 177 -


 




J. R. R. Tolkien

Silmarillion

 

 

Przekład: Maria Skibniewska

Ilustracje: Ted Nasmith

Tytuł oryginału The Silmarillion

Pierwsze wydanie oryginalne 1977

Pierwsze wydanie polskie 1985

 

Zbiór opowieści o Dawnych Dniach, czyli o Pierwszej Erze Świata, poprzedzającej epokę, w której rozgrywa się akcja Władcy Pierścieni.

Legendy i mity sięgają zamierzchłych czasów, gdy pierwszy Władca Ciemności przebywał w Śródziemiu, a elfy Wysokiego Rodu toczyły z nim wojnę, by odzyskać Silmarile, trzy „świetliste klejnoty”, w których przetrwało światło Dwóch Drzew Valinoru.

Oprócz historii Silmarilów książkę wypełniają legendy o Ainurach, Valarach, upadku Numenoru i Pierścieniu Władzy. Razem składają się na niepowtarzalny obraz dziejów - od Muzyki Ainurów, z której zrodził się świat, aż do końca Trzeciej Ery, gdy powiernicy Pierścienia odpłynęli z Szarej Przystani...

 


Spis treści:

PRZEDMOWA.              5

AINULINDALE. Muzyka Ainurów.              9

VALAQUENTA. O Valarach i Majarach - według świadectw Eldarów.              21

Valarowie.              21

Majarowie.              28

Nieprzyjaciele.              30

QUENTA SILMARILLION HISTORIA SILMARILÓW.              32

I. Początek dni.              32

II. Aule i Yavanna.              45

III. Pojawienie się elfów i uwięzienie Melkora.              52

IV. Thingol i Meliana.              66

V. Eldamar i książęta Eldalie, ludu Eldarów.              68

VI. Feanor i uwolnienie Melkora z oków.              77

VII. Silmarile i niepokoje wśród Noldorów.              82

VIII. Mrok nad Valinorem.              90

IX. Ucieczka Noldorów.              97

X Sindarowie.              118

XI. Słońce, Księżyc i ukrycie Valinoru.              127

XII Ludzie.              136

XIII. Powrót Noldorów.              139

XIV. Beleriand i jego królestwa.              158

XV. Noldorowie w Beleriandzie.              170

XVI. Maeglin.              178

XVII Ludzie przybywają na Zachód.              193

XVIII. Zniszczenie Beleriandu i śmierć Fingolfina.              210

XIX. Beren i Luthien.              228

XX. Piąta Bitwa - Nirnaeth Arnoediad.              273

XXI. Túrin Turambar.              289

XXII. Zniszczenie Doriathu.              336

XXIII. Tuor i upadek Gondolinu.              352

XXIV. Podróż Earendila i Wojna Gniewu.              367

AKALLABETH. Upadek Numenoru.              383

PIERŚCIENIE WŁADZY I TRZECIA ERA.              422

Indeks.              454

Genealogie.              526

DODATEK.              529


PRZEDMOWA.

Silmarillion”, wydany w cztery lata po śmierci autora, jest relacją o Dawnych Dniach, czyli o Pierwszej Erze Świata. „Władca Pierścieni" zawierał historię doniosłych wydarzeń, które się rozegrały pod koniec Trzeciej Ery, lecz zamieszczone w niniejszym tomie legendy sięgają głębiej w przeszłość, w zamierzchłe czasy, gdy pierwszy Władca Ciemności, Morgoth, przebywał w Śródziemiu i gdy Elfy Wysokiego Rodu toczyły z nim wojnę, aby odzyskać Silmarile.

„Silmarillion" jest wszakże nie tylko opowieścią o czasach dawniejszych niż epoka, w której rozgrywa się akcja „Władcy Pierścieni", lecz dziełem w zasadniczej swej koncepcji o wiele wcześniejszym niż tamta trylogia. Praca ta, wprawdzie nie opatrzona tytułem, pod jakim się dzisiaj ukazuje, istniała już przed półwiekiem; w podniszczonych notatnikach autora sięgających roku 1917 można znaleźć pierwsze, często notowane w pośpiechu, ołówkiem, wersje opowieści stanowiących jądro całej tej mitologii. Pewne wzmianki o niej rozsiane są na kartach „Władcy Pierścieni", całość jednak nie została dotąd opublikowana, chociaż Ojciec mój nigdy w ciągu swego długiego życia jej nie poniechał i nie przestał nad nią pracować nawet w ostatnich latach życia. Przez cały ten czas „Silmarillion", traktowany po prostu jako obszerna całość narracyjna, poddawany był w zasadzie nieznacznym tylko przeróbkom i od dawna stanowił określoną tradycję i tło dla późniejszych dzieł. Lecz nie był to jeszcze tekst ostatecznie opracowany, zmianom ulegały nawet niektóre istotne koncepcje przedstawionego w nim świata; pewne legendy powtarzały się w krótszych lub dłuższych wersjach i w różnej stylizacji. Z biegiem lat zmiany i warianty dotyczące zarówno szczegółów, jak i szerokich perspektyw obrazu, tak go skomplikowały, tak się rozrosły i nawarstwiły, że ustalenie jednolitej i ostatecznej wersji wydawało się niemożliwe. Ponadto w starych legendach („starych" nie tylko dlatego, że opowiadały o Pierwszej Erze Świata, lecz starych również w odniesieniu do czasu swego powstania w zamyśle autora) Ojciec mój utrwalał i przekazywał własne najgłębsze refleksje. W późniejszych dziełach teologiczne i filozoficzne zainteresowania przesłoniły mitologię i poezję; stąd powstały niezgodności w tonacji.

Po śmierci Ojca przypadł mi obowiązek nadania Jego spuściźnie takiej postaci, aby ją można było wydać drukiem. Zdawałem sobie jasno sprawę, że próba przedstawienia w jednym tomie materiałów tak różnorodnych - zaprezentowania „Silmarillionu" jako owocu procesu twórczego, który nieustannie podlegając ewolucji trwał przeszło pół wieku - prowadziłaby tylko do chaosu i zatarcia rzeczy najbardziej istotnych. Postanowiłem więc opracować jedną wersję, selekcjonując i porządkując materiały tak, aby powstała możliwie najbardziej konsekwentna i wewnętrznie spoista całość. W tej pracy źródłem szczególnych trudności stały się dla mnie końcowe rozdziały (od śmierci Túrina Turambara), pozostawione przez długie lata bez zmian i pod wielu względami wyraźnie niezgodne z bardziej rozwiniętymi innymi częściami książki.

Doskonałej konsekwencji, czy to w obrębie niniejszego tomu, czy też pomiędzy nim a innymi opublikowanymi dziełami mego Ojca nie należy się doszukiwać; jeśli w ogóle dałoby się ją osiągnąć, to jedynie wielkim i niepotrzebnym kosztem. Zresztą Ojciec pojmował opowieść o Silmarilach jako kompilację opracowaną po wielu latach na podstawie wielu różnorodnych źródeł (poezji, kronik i przekazów ustnych), które przetrwały w odwiecznej tradycji; na tej samej zasadzie powstała niniejsza książka, oparta w znacznym stopniu na wcześniejszych prozatorskich czy poetyckich utworach; nie tylko formalnie przedstawiona jako kompendium, lecz w pewnej mierze stanowiąca je rzeczywiście. Tym należy tłumaczyć zmienne tempo narracji, większe lub mniejsze bogactwo szczegółów w różnych fragmentach i wiele innych kontrastów; na przykład drobiazgowa dokładność w opisach miejsc i wątkach w legendzie o Túrinie Turambarze jaskrawo się różni od pełnego dystansu i wyniosłości tonu, jakim opowiedziane są wydarzenia z końca Pierwszej Ery, gdy zniszczono Thangorodrim i pokonano Morgotha; z tych samych przyczyn napotykamy także w innych fragmentach różnice tonu i punktów widzenia, pewne niejasności, a nawet tu i ówdzie niekonsekwencje. Jeśli chodzi o tekst zatytułowany „Valaquenta" (Historia Valarów), należy przypuszczać, że obok treści zachowanych od najdawniejszych czasów, gdy Eldarowie żyli w Valinorze, znalazły się tam także zmiany czy dodatki wprowadzone w późniejszych epokach; dlatego w narracji czas przeszły przeplata się z teraźniejszym i zmienia się w pewnym sensie punkt widzenia; niekiedy mówi się o nadprzyrodzonych siłach tak, jak gdyby wciąż były obecne i czynne, niekiedy tak, jakby należały do odległej przeszłości, do porządku świata, który dawno przeminął i zachował się jedynie w pamięci.

Tytuł książki brzmi - i musi brzmieć - „Silmarillion", lecz oprócz właściwej historii Silmarilów obejmuje ona cztery krótsze opowieści. Dwie z nich, zamieszczone na początku: „Ainulindale" (Muzyka Ainurów) i „Valaquenta" (Historia Valarów), są ściśle związane z historią Silmarilów. Co do dwóch pozostałych, zamieszczonych na końcu, „Akallabeth" (Upadek Numenoru) i „Pierścienie Władzy", uważam za konieczne podkreślić, że są to odrębne, samoistne utwory. Włączyłem je do tej książki zgodnie z wyraźnym życzeniem Ojca; uzupełniają one okres dziejów od Muzyki Ainurów, z której zrodził się świat, aż do końca Trzeciej Ery, gdy powiernicy Pierścienia odpłynęli z Szarej Przystani.

W książce występuje mnóstwo imion własnych, których indeks znajduje się na końcu tomu. Imiona samych osób (ludzi i elfów) odgrywających ważną rolę w historii Pierwszej Ery są jednakże mniej liczne i wszystkie one figurują w tablicach genealogicznych.

Dodałem też zestawienie dosyć skomplikowanych nazw różnych szczepów elfów, a poza tym notę o poprawnej wymowie słów z języka elfów i listę najważniejszych cząstek słowotwórczych spotykanych w nazwach i imionach oraz mapę. Łatwo zauważyć, że Ered Luin, czyli Ered Lindon, potężny łańcuch Gór Błękitnych, zaznaczony na wschodnim krańcu tej mapy, stanowi zachodnią granicę obszarów przedstawionych na mapie w pierwszym tomie „Władcy Pierścieni". W tekście książki zamieściłem mniejszą mapkę, która pozwala jednym rzutem oka zorientować się, gdzie leżały królestwa elfów po powrocie Noldorów do Śródziemia. Poza tym nie chciałem obciążać książki jakimikolwiek komentarzami czy przypisami. Pozostało ogromne bogactwo nie opublikowanych prac mego Ojca dotyczących Trzech Er: opowiadania, rozprawy lingwistyczne, historyczne i filozoficzne; nie tracę nadziei, że kiedyś w przyszłości wydanie ich drukiem okaże się możliwe.

W najeżonej trudnościami i wątpliwościami pracy nad przygotowywaniem tekstu tej książki cennej pomocy udzielał mi w latach 1974-1975 Guy Kay.

Christopher Tolkien

 


AINULINDALE. Muzyka Ainurów.

Na początku był Eru, Jedyny, którego na obszarze Ardy nazywają Iluvatarem; On to powołał do życia Ainurów, Istoty Święte, zrodzone z Jego myśli. Ci byli z Nim wcześniej, niż powstało wszystko inne. Rozmawiał z nimi i poddawał im tematy muzyczne. Ainurowie zaś śpiewali dla Niego i On radował się tą muzyką. Przez długi wszakże czas każdy Ainur śpiewał sam albo też łączył swój głos z kilku jedynie współbraćmi, a reszta słuchała. Każdy bowiem pojmował tylko tą cząstkę myśli Iluvatara, z której się zrodził, a do zrozumienia swoich współbraci dochodził bardzo powoli. W miarę jednak, jak się wsłuchiwali, zaczynali rozumieć coraz głębiej, a głosy ich zespalały się w coraz doskonalszej harmonii. Aż wreszcie Iluvatar zgromadził wszystkich Ainurów i objawił im potężny temat, odsłaniając rzeczy większe i wspanialsze niż te, które im przedtem dał poznać, a blask początku i wspaniałość zakończenia tak olśniły Ainurów, że pokłonili się Iluvatarowi w milczeniu. Wówczas rzekł:

- Chcę, abyście z tego tematu, który wam objawiłem, rozwinęli harmonijną Wielką Muzykę, a ponieważ natchnąłem was Niezniszczalnym Płomieniem, możecie, jeśli chcecie, wzbogacić temat własnymi myślami i pomysłami. A ja będę słuchał i radował się, że za waszą sprawą wielkie piękno wcieli się w pieśń. Wtedy głosy Ainurów na podobieństwo harf i lutni, fletów i trąb, wiol i organów, i niezliczonych chórów wyśpiewujących słowa, zaczęły kształtować z tematu Iluvatara Wielką Muzykę; z przeplatających się i nieustannie zmiennych melodii wzbiły się harmonijne dźwięki i popłynęły poza zasięg słuchu w głębie i wysokości, wypełniły przestrzeń, którą zamieszkiwał Iluvatar, przelały się przez jej granicę; Muzyka i echa Muzyki rozległy się w Pustce, aż przestała być pustką. Nigdy już później Ainurowie nie stworzyli równie wspaniałej muzyki, chociaż powiedziane jest, że chóry Ainurów i Dzieci Iluvatara zaśpiewają piękniejszą jeszcze pieśń przed Jego obliczem po dopełnieniu się dni. Wówczas dopiero objawione przez Niego tematy znajdą wyraz doskonały i w tym samym momencie staną się Bytem, gdyż każdy będzie już w pełni rozumiał Jego myśl zawartą w przydzielonej sobie cząstce i będzie wiedział, że pozostali pojmują równie dobrze swoje cząstki, a Iluvatar natchnie ich tajemnym ogniem i będzie się radował. W tamtej wszakże godzinie Iluvatar słuchał i przez pewien czas wydawało się, że to jest dobra muzyka, bo nie było w niej skazy. Lecz gdy temat rozwijał się dalej, w sercu Melkora zbudziła się chęć, żeby wpleść wątki wysnute z własnej wyobraźni, niezgodne z tematem Iluvatara; chciał bowiem w ten sposób przydać swojej roli więcej mocy i blasku. Melkorowi dana była szczególna władza i wiedza, a nadto udział we wszelkich darach, rozdzielonych między innych jego braci Ainurów. Często zapuszczał się samotnie w puste przestrzenie, szukając Niezniszczalnego Płomienia, paliła go bowiem żądza stwarzania Bytów własnego pomysłu; wydawało mu się, że Iluvatar nie ma żadnych planów co do Pustki i niecierpliwie pragnął ją po swojemu wypełnić. Nie znalazł jednak Płomienia, który należy wyłącznie do Iluvatara, a ponieważ wiele czasu spędzał w samotności, wylęgły się w jego sercu myśli odmienne niż myśli innych Ainurów.

Niektóre z tych własnych myśli wprowadził do swojej muzyki i natychmiast powstały jaskrawe dysonanse, a ci, co śpiewali obok niego, zbici z tropu i zaniepokojeni, zgubili wątek melodii, kilku zaś spróbowało dostroić ją do głosu Melkora, zamiast urzeczywistniać pierwotny zamysł. Tak więc dysonanse wprowadzone przez Melkora rozprzestrzeniły się, a melodie przedtem rozbrzmiewające zatonęły w morzu skłóconych dźwięków. Iluvatar słuchał i czekał, aż wreszcie jak gdyby burza rozszalała się nad Jego tronem, czarne fale ścierały się ze sobą w straszliwym gniewie i zdawało się, że nic nigdy już ich nie uśmierzy. Wtedy Iluvatar wstał i Ainurowie zobaczyli, że się uśmiecha. Podniósł lewą rękę i natychmiast z chaosu wyłonił się nowy temat, zarazem podobny i niepodobny do pierwotnego, a muzyka stopniowo nabierała nowej siły i piękności. Lecz dysonanse Melkora znów się wzbiły zgrzytem ponad inne głosy i wojna dźwięków rozpętała się jeszcze gwałtowniej; wielu Ainurów w przygnębieniu umilkło, więc głos Melkora wziął górę nad całą muzyką. Po raz drugi Iluvatar wstał i tym razem oblicze Jego było surowe. Podniósł prawą rękę i oto trzeci temat wyłonił się z chaosu, odmienny od obu poprzednich. Z początku bowiem zdawał się łagodny i słodki, ledwie szemrzący melodyjnymi cudnymi dźwiękami, lecz nie dawał się przytłumić, wzmagał się stopniowo i pogłębiał. W końcu brzmiało to tak, jakby przed tronem Iluvatara rozwijały się jednocześnie dwie symfonie, całkowicie różne. Jedna głęboka, rozlewna i piękna, lecz powolna i nasycona bezgranicznym smutkiem, który zdawał się głównym źródłem jej piękności. Druga osiągnęła wprawdzie teraz jakąś własną spójność, lecz była hałaśliwa, próżna i powtarzała swe motywy w nieskończoność; niewiele w niej było harmonii, tworzyła raczej krzykliwe unisono, jakby mnóstwo trąb grało w kółko kilka wciąż tych samych tonów. Ta druga starała się gwałtownością głosów zagłuszyć pierwszą, ale daremnie, bo tamta przejmowała z niej najbardziej tryumfalne dźwięki i wplatała je we własną uroczystą pieśń. I gdy tak się zmagały dwie fale Muzyki, wstrząsając przybytkiem Iluvatara i wprawiając w drżenie ciszę nigdy przedtem nie poruszoną, Iluvatar po raz trzeci wstał, a tych, którzy spojrzeli na Jego oblicze, zdjął lęk. Podniósł obie ręce i Muzyka urwała się na jednym akordzie, głębszym niż Otchłań i wyższym niż Firmament, przenikliwym jak światło oczu Iluvatara.

 

 

Wtedy Iluvatar przemówił:

- Wielką moc mają Ainurowie, a najmocniejszy z nich jest Melkor, lecz niech wie i on, i każdy z was, że jam jest Iluvatar. Pokażę wam teraz wszystko, co wyśpiewaliście, abyście zobaczyli swoje dzieło. Ty zaś, Melkorze, przekonasz się, że nie można wprowadzić do symfonii żadnego tematu, który by w istocie nie miał swego źródła we mnie i że nie uda ci się zmienić tej muzyki na przekór mojej woli. Kto się o to pokusi, okaże się w końcu tylko narzędziem moich planów, ujrzy bowiem rzeczy wspanialsze niż wszystko, co sam zdolny jest sobie wyobrazić.

Strach ogarnął Ainurów, ponieważ nie rozumieli jeszcze słów Iluvatara, a Melkor palił się ze wstydu, który przerodził się w tajemny gniew w jego sercu. Lecz Iluvatar wstał w całym majestacie i opuścił piękne krainy stworzone dla Ainurów, oni zaś podążyli za Nim.

Gdy zaś znaleźli się w Pustce, Iluvatar rzekł:

- Spójrzcie! Oto wasza Muzyka!

I ukazał im Wizję, aby wzrokiem poznali to, co przedtem było dostępne tylko ich uszom; zobaczyli nowy Świat w postaci kuli zawieszonej pośród Pustki, z niej wyodrębnionej. A kiedy tak patrzyli z podziwem, Świat zaczął przed ich oczyma odsłaniać swoją historię i wydało im się, że żyje i rośnie. Czas jakiś przypatrywali się w milczeniu; a potem Iluvatar powtórzył:

- Oto wasza Muzyka! To jest wasza pieśń i każdy znajdzie zawarte w niej, włączone w obraz, który wam ukazałem, rzeczy przez siebie, jak mniemacie, wymyślone czy też dodane. Ty zaś, Melkorze, odkryjesz wszystkie swoje tajemne myśli i zrozumiesz, że są one tylko cząstką całości, przyczynkiem do jej chwały.

Wiele jeszcze mówił im wtedy Iluvatar, a ponieważ zapamiętali Jego słowa i znali motywy, które każdy z nich wprowadził do Muzyki, wiedzieli dużo o tym, co było, co jest i co będzie, i mało pozostało spraw przed nimi zakrytych. Są wszakże takie, o których nie może wiedzieć ani żaden Ainur z osobna, ani wszyscy razem. Nikomu bowiem nie objawił Iluvatar wszystkich swoich planów, zachowując pełnię wiedzy tylko dla siebie; toteż w każdej erze przybywało coś całkowicie nowego i niemożliwego do przewidzenia z góry, ponieważ nie było wywiedzione z rzeczy wcześniejszych. Tak się stało, że w wizji Świata, roztoczonej wtedy przed ich oczyma, Ainurowie ujrzeli rzeczy, o których wcale nie myśleli tworząc Muzykę. Ze zdumieniem zobaczyli Dzieci Iluvatara i siedzibę dla nich przygotowaną; zrozumieli, że to oni kształtując symfonię pracowali nad utworzeniem tej siedziby, nie wiedzieli jednak, że ma ona służyć jakiemuś innemu celowi, a nie tylko być piękna sama w sobie. Dzieci swoje stworzył bowiem Iluvatar sam, a zjawiły się dopiero wraz z trzecim tematem; nie było ich w pierwszym, danym początkowo Ainurom, toteż żaden z nich nie miał udziału w tej cząstce tworzenia. Gdy więc Ainurowie zobaczyli Dzieci Iluvatara, tym bardziej je pokochali za to, że były inne, nieznane i wolne, a widząc w nich nowe odzwierciedlenie myśli Iluvatara, dowiedzieli się czegoś więcej o Jego mądrości, dotychczas nie objawionej nikomu, nawet Ainurom.

Dzieci Iluvatara to Elfy i Ludzie - Pierworodni i Następcy. Wśród wszystkich wspaniałości Świata, jego bezmiernych przybytków i przestrzeni, i wirujących ogni, Iluvatar wybrał dla nich miejsce w Głębinach Czasu pomiędzy niezliczonymi gwiazdami.

Miejsce to mogłoby się wydawać niepozorne temu, kto widzi tylko majestat Ainurów, a nie dostrzega ich straszliwej bystrości, podobnej kolumnie wspartej na całym obszarze Ardy i wznoszonej dopóty, dopóki jej stożkowaty szczyt nie stanie się ostrzejszy od igły - albo temu, kto podziwia niezmierzony ogrom Świata, wciąż jeszcze kształtowanego przez Ainurów, a nie zważa na drobiazgową dokładność każdego szczegółu. Lecz najpotężniejsi spośród Ainurów, gdy zapatrzeni w objawioną im wizję ujrzeli to miejsce i zbudzone w nim Dzieci Iluvatara, ku niemu skierowali wszystkie swój myśli i pragnienia. A ich przywódcą był Melkor, najmożniejszy początkowo z Ainurów uczestniczących w tworzeniu Muzyki. Melkor udawał zrazu nawet sam przed sobą, że chce tam zstąpić; aby wszystko uporządkować dla dobra Dzieci Iluvatara. Ujarzmiał przy tym wzburzenie przeszywające go na przemian falami gorąca i zimna. W głębi serca pragnął jednak nagiąć do swojej woli zarówno elfy, jak i ludzi, zazdrosny o dary, w które Iluvatar obiecał wyposażyć swoje dzieci. Melkor chciał mieć poddanych i sługi, być czczony jako władca i panować nad wolą innych istot. Tymczasem pozostali Ainurowie spoglądali na siedzibę zgotowaną dla Dzieci Iluvatara pośród bezmiernych przestworzy Świata i nazwaną przez elfy Ardą, czyli Ziemią, cieszyli się światłem, sycili oczy różnorodnością kolorów i serca ich wypełniała wielka radość, zmieszana jednak z wielkim niepokojem, bo morze szumiało gwałtownie. Badali wichry, powietrze i wszystkie elementy, z jakich była utworzona Arda - żelazo, skały, srebro, złoto i mnóstwo innych składników - lecz najbardziej zachwycała ich woda. Eldarowie powiadają, że w wodzie właśnie przetrwało po dziś dzień wierniejsze niż gdzie indziej na tej ziemi echo pierwotnej Muzyki Ainurów; toteż wielu Dzieciom Iluvatara nigdy się nie przykrzą głosy Morza, chociaż nie wiedzą, co w nich naprawdę słyszą. Ten spośród Ainurów, któremu elfy nadały imię Ulmo, poświęcił wszystkie swoje myśli wodzie, a miał on od Iluvatara dar najgłębszego rozumienia muzyki. Powietrzem i wiatrem zajmował się głównie Manwe, najdostojniejszy z Amurów. Tkankę Ziemi wziął pod swą pieczę Aule, niewiele ustępujący Melkorowi umiejętnościami i wiedzą, lecz znajdujący przyjemność i chlubę w samej pracy tworzenia i zaletach dzieł, nie zaś w posiadaniu ich ani we własnym mistrzostwie; Aule lubi rozdawać, nie gromadzi swoich wyrobów, jest więc wolny od trosk i kończąc jedną robotę, zabiera się ochoczo do następnej.

I rzekł Iluvatar do Ulma:

- Czy nie widzisz, że tutaj, w tym małym królestwie w Głębinach Czasu Melkor wypowiedział ci wojną w twojej własnej dziedzinie? Wynalazł ostre i bezlitosne mrozy, lecz nie udało mu się zniszczyć piękna twoich źródeł i czystych jezior. Spójrz na śnieg, na przemyślne rzeźby szronu! Melkor wymyślił piekący żar i nieokiełznany ogień, ale nie zdołał wysuszyć w twoim sercu pragnień ani też stłumić całkowicie muzyki morza. Podnieś lepiej wzrok ku wyżynom, przyjrzyj się chwale obłoków i wciąż zmieniającym się mgłom, posłuchaj szumu deszczu zraszającego Ziemię! Obłoki przybliżacie do przyjaciela, którego kochasz i który ma na imię Manwe.

Na to odpowiedział Ulmo:

- Zaprawdę, Woda stała się teraz jeszcze piękniejsza, niż była w mojej wyobraźni. Nigdy też, nawet w najskrytszych myślach, nie wymarzyłem płatków śniegu ani też w swojej muzyce nie wyśpiewałem szmeru deszczu. Pójdę teraz do Manwego i we dwóch będziemy tworzyć melodie ku wiecznej Twojej radości.

Tak więc od początku Ulmo i Manwe sprzymierzyli się ze sobą i we wszystkich sprawach najwierniej służyli zamysłom Iluvatara.

 

 

Gdy Ulmo jeszcze odpowiadał Iluvatarowi, a wszyscy Ainurowie stali zapatrzeni, wizja oddalała się, aż wreszcie została zasłonięta przed ich oczyma; i wydało im się, że w tej samej chwili ujrzeli coś nowego: Ciemność, którą przedtem znali tylko w myślach. Zakochali się w pięknie wizji i z wielkim przejęciem śledzili, jak się odsłania przed nimi historia stającego się Świata, lecz nie poznali jej w pełni, bo wizja zniknęła, zanim się zamknęły kręgi czasu.

Niektórzy z Ainurów mówili, że stracili ją z oczu przed nastaniem ery panowania ludzi i zmierzchem Pierworodnych; tak tedy, chociaż Muzyka objęła wszystko, Valarowie nie zobaczyli czasów późniejszych ani końca Świata.

Zrodził się w nich wówczas niepokój, lecz Iluvatar przywołał ich i rzekł:

- Wiem, czego pragną wasze serca: aby to, co się wam objawiło, stało się bytem prawdziwie, takim, jakim wy sami jesteście, a zarazem odmiennym od was. Dlatego powiadam: Ea! Niech się stanie! I wysyłam w Pustkę mój Niezniszczalny Płomień, który będzie się palił w sercu Świata, a Świat ten będzie istniał prawdziwie. Ci spośród was, którzy tego pragną, mogą tam zstąpić. I nagle Ainurowie ujrzeli w dali światło; jak gdyby obłok z żywym sercem z płomienia; i zrozumieli, że to już nie wizja tylko, lecz rzecz nowa, stworzona przez Iluvatara: Ea, Świat, który Jest.

Tak się stało, że część Ainurów wciąż jeszcze mieszka wraz z Iluvatarem poza obrębem Świata, inni zaś - a między nimi wielu spośród najmożniejszych i najpiękniejszych - pożegnali Iluvatara i zstąpili na Świat. Lecz Iluvatar postawił im warunek lub może miłość tego od nich zażądała, aby odtąd cała ich władza ograniczała się do obrębu Świata i z nim była związana raz na zawsze, dopóki się wszystko nie dopełni, aby w ten sposób oni stali się życiem Świata, a Świat ich życiem. Dlatego nazwano ich Valarami, to jest Potęgami Świata.

Gdy wszakże Valarowie zstąpili na Świat, ogarnęło ich zrazu zdumienie i czuli się zbici z tropu, ponieważ nic z tego, co im wizja objawiła, nie było jeszcze gotowe, lecz dopiero się poczynało i czekało na ukształtowanie w ciemnościach. Wielka Muzyka była bowiem jedynie tworem i wykwitem myśli w pozaczasowych przestrzeniach, a wizja - zapowiedzią. Teraz Valarowie znaleźli się u początku Czasu i zrozumieli, że muszą wypełnić zarysy dane im w wizji i zapowiedziane w pieśni. Tak więc w niezmierzonych i niezbadanych postaciach rozpoczynali przed niezliczonymi i zapomnianymi wiekami swoją wielką pracę w Głębinach Czasu i trudzili się, dopóki nie nadeszła godzina, gdy na wyznaczonym miejscu, wybranym w rozległych przestrzeniach Ei, powstała siedziba dla Dzieci Iluvatara. Największy udział w tych pracach mieli Manwe, Aule i Ulmo, lecz był z nimi także od pierwszej chwili Melkor, który we wszystko się wtrącał i w miarę możności starał się każde dzieło podporządkować własnym życzeniom i celom; on też rozpalił wielkie ognie. Gdy Ziemia była jeszcze młoda i ognista, zapragnął ją posiąść i rzekł do innych Valarów:

- To będzie wyłącznie moje królestwo. Biorę je sobie na własność.

Nie dopuścił do tego Manwe, brat Melkora, jak on zrodzony z myśli Iluvatara, główny wykonawca drugiego tematu, który Iluvatar wprowadził do Wielkiej Muzyki, aby zagłuszyć dysonanse Melkora. Manwe przywołał mnóstwo duchów, większych i niniejszych, aby zstąpiwszy na pola Ardy obroniły ją przed Melkorem i nie pozwoliły zniszczyć jej ogniem, zanim osiągnie pełnią rozkwitu. Rzekł tedy Manwe do Melkora:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin