STEPHEN G.FRITZ - Żołnierze Hitlera.pdf

(1424 KB) Pobierz
Spis treści
Wprowadzenie
Wojna oczami frontowca
Więcej potu to mniej krwi
Widmo śmierci
Presja psychicznego napięcia
Wojenna pogoda
Różne oblicza wojny
Braterstwo broni
Próbując zmienić świat
Stracone lata
Gorzka prawda
Bibliografia
Wprowadzenie
Nie jest to książka o wojnie w powszechnym rozumieniu tego pojęcia, koncentruje się
bowiem na charakterystyce ludzi, którzy brali w niej udział – niemieckich żołnierzy
frontowych. W istocie działania wojenne posłużyły tu jedynie za tło poczynań i odczuć
jej uczestników. W konsekwencji takiego podejścia do tematu sam jako autor odrzuciłem
tradycyjną metodykę – nazwijmy ją umownie „odgórną” – nie zdając się na oficjalne
dokumenty i relacje z wydarzeń, a zamiast niej zastosowałem odmienną, „oddolną”,
opisując przebieg wojny z perspektywy szeregowego żołnierza. Takie podejście wiąże
się oczywiście z pewnymi ograniczeniami, z których najistotniejszy wydaje się fakt
pominięcia pewnych aspektów historyczno-militarnych z ogólnego, strategicznego punktu
widzenia. W niniejszej książce czytelnik nie znajdzie także rozważań nad takimi
kwestiami, jak taktyka wojenna, decyzje przywódców walczących państw i dowódców
frontowych czy też względnych zalet różnych rodzajów uzbrojenia. Rzecz w tym, że
takimi sprawami zajmowali się i zajmują inni historycy w swoich opracowaniach,
a nadto roztrząsanie ich w tej książce podkopałoby zasadniczą ideę przedstawienia
codziennej wojennej historii. Mój cel sprowadzał się do oddania głosu przeciętnemu
niemieckiemu żołnierzowi i minimalnej tylko ingerencji w jego relacje; do wysłuchania
jego opowieści i spojrzenia na wojnę jego oczami oraz uchwycenia rzeczywistości
doświadczeń wojennych będących udziałem ludzi w bunkrach i okopach. W takim sensie
bezpośredniość i dramatyzm, nieupiększony i nieprzytłoczony nadmiarem analiz, stanowi
istotę prawdziwej, codziennej historii.
Z samej swej natury opiera się ona na relacjach zwykłych ludzi i dlatego
zdecydowałem się na częste cytowanie wypowiedzi samych żołnierzy. Nie oznacza to
jednak, że zrezygnowałem z jakichkolwiek analiz, lub też, że książka ta jest li tylko
zredagowanym zbiorem wojennych wspomnień. W trakcie czytania niezliczonych
żołnierskich listów i dzienników analizowałem je pod kątem osobistej, społecznej,
politycznej i ideologicznej treści tych zapisków, doszukując się w nich powtarzających
się tematów, a każdy z rozdziałów stanowi rodzaj tematycznej ramy, w której
przytoczyłem słowa szarych żołnierzy, by następnie opatrzyć je zwięzłym, analitycznym
komentarzem. Z pewnością mógłbym ująć większość cytowanych relacji we własne
słowa, lecz wtedy utraciłyby autentyczny, jakże poruszający rys – to na losach
zwyczajnych ludzi wspiera się koncepcja historii codzienności.
A ponieważ starałem się badać życie szarych żołnierzy przez pryzmat ich refleksji
zapisanych w listach i diariuszach, celowo unikałem zaglądania do oficjalnych
dokumentów i opracowań. Z tego samego powodu, wobec faktu, że skupiałem się na
typowych żołnierzach Wehrmachtu, pominąłem w swych badaniach personel jednostek
Waffen-SS. Wprawdzie w ostatnich stadiach wojny do formacji tych wcielano też
poborowych, nie tylko ochotników, niemniej jednostki SS z definicji miały charakter
elitarny – i za takie się uważały – w odróżnieniu od zwykłej piechoty Wehrmachtu. Nie
chcę przez to powiedzieć, że moje skupienie na historii codzienności i związanych z nią
wojennych realiach miało na celu gloryfikowanie zachowań przeciętnego niemieckiego
żołnierza: dołożyłem poważnych starań, aby wykazać, zwłaszcza w rozdziałach
poświęconych walce i ideologii, że owi typowi żołnierze, uczestnicząc w popełnianiu
zbrodni wojennych z pobudek rasowych i z przekonań politycznych, byli znacznie
bardziej owładnięci przez ideologię, aniżeli to dotychczas przyznawano. Jednak
w równym stopniu kierowała mną chęć przedstawienia prawdziwych lęków i obaw,
odczuć, przemyśleń, radości, smutków i udręk przeżywanych przez tychże ludzi we
frontowych okopach.
Zakres tej książki jest rozległy; włączyłem do niej materiały z Afryki Północnej,
Włoch, Francji i Bałkanów, aczkolwiek przyznaję, że wspomnienia z Rosji przyćmiły te
z innych frontów. Naturalnie nietrudno to objaśnić: zdecydowana większość niemieckich
frontowców, ogółem około 80 procent, walczyła na wschodzie. A skoro skupiłem się na
przebiegu walk, a nie na codzienności okupacyjnej,
gros
listów i dzienników, z których
korzystałem, dotyczy wypadków na froncie rosyjskim.
Przekładów z niemieckiego, poza niektórymi źródłami wyszczególnionymi
w bibliografii, dokonałem sam, przy czym natrafiwszy na trudniejsze lub wieloznaczne
sformułowania, zasięgałem opinii Christy Hungate, profesor germanistyki na
Uniwersytecie Stanowym East Tennessee, Niemki z pochodzenia. W miarę możliwości
dążyłem do zachowania oryginalnego stylu listów i diariuszów i właśnie dlatego niektóre
z cytowanych fragmentów wydają się „gładsze”, inne znowu trochę bardziej toporne.
Starałem się wiernie oddać sens pewnych kolokwializmów i potocznych sformułowań,
podsuwając bliskoznaczny zwrot zamiast dosłownego tłumaczenia. Z amerykańskiej
perspektywy hierarchia stopni i rang wojskowych w Wehrmachcie była nader
rozbudowana, więc dla pewnego uproszczenia zdecydowałem się na zastąpienie ich
znanymi powszechnie odpowiednikami, kierując się w tym publikacją
Handbook on
German Military Forces
wydaną przez (ówczesny) Departament Wojny USA.
Przy pisaniu każdego poważnego opracowania historycznego autor wiele zawdzięcza
pomocy innych osób, a ja na pewno nie okazałem się wyjątkiem od tej reguły. Moje
zainteresowanie codziennymi losami
Landsera
(niemieckiego piechura) rozbudziły
początkowo rozmowy z Niemcami w czasie wielu moich wizyt w ich kraju oraz dyskusje
z historykami i innymi naukowcami ze Stanów Zjednoczonych; przekonali mnie oni, że
istnieje duże zainteresowanie wojennymi wspomnieniami szeregowych żołnierzy
niemieckich. Do wszystkich tych osób kieruję podziękowania za to, że zachęciły mnie do
realizacji tego projektu, który okazał się nadzwyczaj ciekawy i – dla mnie osobiście –
wielce satysfakcjonujący. Jak wiadomo każdemu wykładowcy akademickiemu,
obowiązki związane z prowadzeniem zajęć oznaczają, że czas to coś, co liczy się
bardziej od pieniędzy. Zaciągnąłem więc dług wdzięczności u Ronniego Daya, dziekana
Wydziału Historycznego na Uniwersytecie Stanowym East Tennessee, który zapewnił mi
czas na urzeczywistnienie tego projektu, oraz za liczne dyskusje na temat losów szarych
żołnierzy w latach drugiej wojny światowej. Wiele rozmów z Colinem Baxterem, innym
z moich kolegów po fachu, nie tylko pobudzały moją wyobraźnię, ale i dodawały mi
zapału, kiedy chwilami brakowało mi energii. Tim Jones, asystent z wydziału historii na
mojej uczelni, okazał mi bezcenną pomoc, podsuwając różne pomysły i wciągając mnie
w ciekawe dysputy o historii, teorii i praktyce wojskowości. Wyrażam również
wdzięczność koleżance z wydziału, Margaret Ripley Wolfe, której szczodre,
przemyślane, przychylne i celne rady bardzo mi dopomogły i przyczyniły się do
powstania niniejszej książki. Muszę też podziękować Chriście Hungate – nie tylko za jej
pomoc w tłumaczeniu z niemieckiego, ale także za to, że uprzejmie umożliwiła mi
uczestnictwo w letnim programie ETSU w Niemczech, którego jest pomysłodawczynią
i sprawną kierowniczką; chciałbym przy tym podkreślić znaczenie przyjaźni, jaką Christa
okazała mnie i mojej rodzinie. Dziękuję ponadto Radzie Rozwoju Badawczego ETSU,
która udzieliła mi dotacji, finansując początkowe stadia mojego projektu. Bez starań Beth
Hogan, dyrektorki międzybibliotecznego działu wypożyczeń uniwersyteckiej Sherrod
Library, nie byłbym w stanie należycie przeprowadzić prac badawczych w trakcie
przygotowań do pisania tej książki. Niestrudzenie spełniała moje niezliczone prośby
o „wytropienie” mało znanych zbiorów listów i dzienników, nie tracąc przy tym humoru,
a nawet twierdząc, że spodobało jej się to uciążliwe zajęcie! Wszystkim tym osobom
serdecznie dziękuję. Pomoc, której mi udzielili, sprawiła, że lepiej zrozumiałem, co
oznacza profesjonalizm i koleżeństwo.
I wreszcie – zawdzięczam więcej, niż zdołałbym wyrazić słowami, swojej żonie Julii,
która udzielała mi ciągłego wsparcia i zachęty, zgłaszała wnikliwe uwagi na temat wielu
fragmentów tekstu i nie szczędziła wysiłków, by wyjaśnić mi zawiłości związane
z obsługą komputera. Mogę śmiało stwierdzić, że bez niej niniejszej publikacji nigdy
bym nie ukończył. Książka ta znaczyłaby zresztą dla mnie dużo mniej, gdyby nie
narodziny mojej pięknej córeczki Kelsey, której przyjście na świat w trakcie gdy
pracowałem nad książką, niepomiernie wzbogaciło moje życie. Obu im (żonie i córce)
mogę tylko rzec (razem z Szekspirem):
Tyś dla mych myśli,
Czym pokarm dla ciała
Lub deszcze słodkie
Dla łaknącej ziemi.
(William Szekspir,
Sonet LXXV;
przeł. Jerzy S. Sito)
Zgłoś jeśli naruszono regulamin