Paver Michelle KPM 01 Wilczy brat A5.pdf

(1448 KB) Pobierz
Michelle Paver
Wilczy brat
Cykl: Kroniki pradawnego mroku Tom 1
Przełożył Tomasz Piwowarczyk
Tytuł oryginału: Wolf Brother
Wydanie oryginalne 2004
Wydanie polskie 2005
Kroniki pradawnego mroku to sześciotomowy cykl powieści
fantasy autorstwa angielskiej pisarki Michelle Paver, których
akcja rozgrywa się 6 tysięcy lat temu, w epoce kamiennej.
Bohaterem sagi jest 12-letni chłopiec imieniem Torak, syn maga
klanu wilka, wraz z jego nieodłącznym towarzyszem Wilkiem.
Jego plemię zamieszkuje mroczny, niekończący się Las, toczy
nieustanny bój o przetrwanie w tym niegościnnym świecie,
pełnym tajemnic i potężnej, wszechobecnej magii.
Dotychczas w Polsce wydano 6 części Kronik Pradawnego
Mroku - jest to Wilczy brat (2005), Wędrujący duch (2006),
Pożeracz Dusz (2007), Wyrzutek (2008), Złamana Przysięga
(2009), oraz najnowszy i ostatni tom cyklu - Tropiciel Duchów
(2010).
-2-
Rozdział 1.
Torak przebudził się gwałtownie ze snu, w który zapadł mimo
woli.
Ognisko paliło się leniwie. Chłopiec skulił się w drżącym
kokonie światła i wpatrzył w złowrogą czerń Lasu. Nic nie
widział. Do jego uszu nie dochodził żaden dźwięk. Czy to
wróciło? Stało tam teraz, przyglądając mu się płonącymi,
morderczymi oczami?
Torak był zmarznięty i głodny. Wiedział, że musi coś zjeść, że
boli go ręka, a oczy pieką ze zmęczenia, lecz tak naprawdę nie
czuł nic. Przez całą noc czuwał przy resztkach rozbitego szałasu,
który sklecili ze świerkowych gałęzi, i patrzył, jak ojciec krwawi.
Jak się to wszystko mogło stać?
Zaledwie wczoraj - wczoraj - rozbijali obóz w błękitnawej
poświacie jesiennego zmierzchu. Torak powiedział coś
zabawnego, a ojciec się śmiał. Nagle Las eksplodował wrzaskiem
kruków i skrzypieniem sosen. Z ciemności za drzewami wypadło
na nich coś jeszcze od niej czarniejszego: wielka, oszalała groza w
niedźwiedziej postaci.
Śmierć zajrzała im w oczy. Kłębowisko szponów. Kakofonia
przeraźliwych dźwięków. W jednej chwili potwór rozbił szałas w
drzazgi. W jednej chwili rozpruł ojcu bok, zostawiając poszarpaną
ranę. Potem zniknął, bezgłośnie niczym mgła rozpłynął się w
Lesie.
Ale który niedźwiedź podkrada się do człowieka - a potem
znika, nie dokończywszy polowania? Który niedźwiedź bawi się
zwierzyną?
Gdzie jest teraz?
-3-
Torak nie sięgał spojrzeniem poza krąg światła, ale wiedział, że
polana także była w opłakanym stanie, usiana połamanymi
drzewkami i stratowanymi krzakami paproci. Wyczuwał woń krwi
sosnowej i rozoranej pazurami ziemi. Dochodziło go łagodne,
smętne bulgotanie strumienia przepływającego trzydzieści kroków
dalej. Niedźwiedź mógł być wszędzie.
Zza pleców dobiegł go jęk ojca, który powoli podniósł powieki i
spojrzał na syna, nie rozpoznając go.
- To... to ja... - wyjąkał Torak ze ściśniętym sercem. - Jak się
czujesz?
Szczupłą, brązową twarz ojca wykrzywił spazm bólu. Policzki
poszarzały, klanowe tatuaże ostro odcinały się na ich tle. Pot
pozlepiał w strąki jego długie, ciemne włosy.
- Rana była tak głęboka, że kiedy Torak usiłował niezręcznie
zatamować krew kępą mchu, ujrzał wnętrzności połyskujące w
blasku ogniska. Musiał zacisnąć zęby, aby powstrzymać mdłości.
Miał nadzieję, że Tata nie zauważy - ale dostrzegł to,
oczywiście... Tata był myśliwym. Widział wszystko.
- Torak... - wydyszał.
Wyciągnął rękę, gorące palce zacisnęły się kurczowo na dłoni
Toraka, łapczywe jak palce dziecka. Chłopiec przełknął ślinę. To
synowie ściskają ojców za rękę, nie na odwrót.
Powiedział sobie, że będzie użyteczny: będzie mężczyzną, nie
chłopcem.
- Mam jeszcze trochę liści krwawnika - rzekł, sięgając wolną
ręką do torby z lekarstwami. - Może one powstrzymają...
- Zatrzymaj je. Sam krwawisz...
- Nie boli - skłamał Torak. Rzucając nim o brzozę, niedźwiedź
potłukł mu żebra i rozciął rękę.
-4-
- Torak... odejdź. Teraz. Zanim on wróci. Chłopiec wpatrywał
się w ojca. Otworzył usta, lecz nie wydobył się z nich żaden
dźwięk.
- Musisz - powiedział ojciec.
- Nie. Nie. Nie mogę...
- Ja umieram. Jeszcze przed wschodem słońca będę martwy.
Torak zacisnął dłoń na torbie z lekarstwami. Dzwoniło mu w
uszach.
- Tato...
- Daj mi... czego mi trzeba do Podróży Śmierci. A potem
pozbieraj swoje rzeczy.
Podróż Śmierci. Nie. Nie! Twarz ojca była surowa.
- Mój łuk - powiedział. - I trzy strzały. Weź resztę. Tam, gdzie
idę... polowanie jest łatwe.
Obcisłe spodnie z jeleniej skóry, które Torak miał na sobie, były
rozdarte w okolicy kolana. Wbił paznokieć kciuka w odsłonięty
kawałek ciała. Zabolało. Skupił się na tym ze wszystkich sił.
- Jedzenie - wychrypiał ojciec. - Suszone mięso... Weź
wszystko.
Spod palca Toraka popłynęła krew. Nacisnął mocniej. Starał się
nie wyobrażać sobie ojca podczas Podróży Śmierci. Usiłował nie
myśleć o samotności w Lesie. Ledwie skończył dwanaście lat. Nie
zdoła przetrwać sam. Nie wie jak.
- Torak! Rusz się!
Zamrugał gwałtownie, sięgnął po ojcowską broń i położył ją u
jego boku. Podzielił strzały, kalecząc palce o ostre krzemienne
groty. Przewiesił przez ramię swój kołczan i łuk, i odnalazł pośród
szczątków obozowiska mały toporek z czarnego bazaltu.
Leszczynowy tobołek poszedł w strzępy podczas ataku, więc
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin