O tajemnicy ukrytej za uzdrawiającą energią kosmiczną.odt

(42 KB) Pobierz

 

Pracowałam u energoterapeutów-świadectwo                                

 

 

O tajemnicy ukrytej za

uzdrawiającą energią

kosmiczną

 

 

Piramidy Yantra                                

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Okładka:

Krystian Myszor

 

 

Copyright © 2014

by Małgorzata Jurak

Kopiowanie i rozprowadzanie niniejszej

broszurki bez wprowadzania zmian, dozwolone.

                                            

 

 

 

 

 

 

 

 

Zgodnie z dekretem Kongregacji Nauki Wiary

z 7.03.1975 r. ,,O Nadzorze Pasterzy Kościoła nad Drukiem”,

imprimatur nie dotyczy innych książek, jak tylko Pisma Św.,

Ksiąg Liturgicznych i słowników nauki o wierze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

          

 

 

 

 

 

 

                   

                 Wszystkim tym, którzy w poszukiwaniu uzdrowienia,

       nieświadomie uwikłali się w duchowe sidła, które zwodząc

       złudnym dobrem, oddzielają ich od prawdziwego źródła 

                                           Życia, od Prawdy która wyzwala.

                         

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Duchowe ścieżki

              Pisząc to świadectwo chciałabym na początku podziękować mojej mamie i wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym, bez których wsparcia  modlitewnego i otrzymywanego przez nich słowa poznania, które mnie prowadziło, nie mogła bym stawić czoła czekającym mnie tam wyzwaniom, ani odkryć tajemnicy ukrytej za uzdrawiającą energią kosmiczną. W świadectwie tym nie chciałabym nikogo przedstawić w negatywnym świetle, ale chciałabym dzieląc się moim doświadczeniem rzucić światło na zjawisko tak powszechnej energoterapii.

              Z państwem N po raz pierwszy spotkałam się 26 maja 2001r., znalazłam się tam poprzez znajomą, która po przeczytaniu w gazecie ogłoszenia o możliwości pracy, przyszła do mnie z prośbą bym pojechała z nią do Niemiec, gdyż ona nie znając dobrze niemieckiego bała się sama jechać. Ponieważ nie umiałam odmówić, postanowiłam że pojadę z nią tylko na spotkanie kwalifikacyjne, z nadzieją że dalej sobie poradzi. Zdziwiłam się, gdy ze wszystkich kandydatek jako jedyna zostałam wybrana właśnie ja(!), do pracy w charakterze gospodyni domowej u rodziny N, mimo braku mojego w tym doświadczenia. Państwo N widząc moje niezdecydowanie, gdyż to nie ja byłam zainteresowana tą pracą, tylko moja znajoma, bardzo mnie namawiali bym przyjęła ich ofertę, proponując mi czas do zastanowienia się, do następnego dnia.

              Ponieważ moje życie oddałam Bogu, postanowiłam sama nie podejmować decyzji i udałam się do pewnej osoby z mojej wspólnoty, prosząc o modlitwę w intencji rozeznania czy rzeczywiście powinnam tam jechać. Osoba ta po niedługim czasie przyniosła mi zapisane na kartce słowa, które po krótkiej modlitwie otrzymała: ,,bym przyjęła każdą pracę  i pracowała tak jakbym dla samego Boga pracowała”. Następnego dnia znalazłam się w maleńkiej osadzie w północno-zachodniej części Niemiec, u mieszkającej tam z dwójką  dzieci polskiej rodziny, gdzie przyjaźnie przywitały mnie dwa psy i kot. W czasie podróży dowiedziałam się że państwo N od ośmiu lat służą Bogu, na co ja zaskoczona odpowiedziałam że ja też(!), należąc od jakiegoś czasu do Odnowy w Duchu Świętym. Powodem dla którego wybrali właśnie mnie okazała się świetlista aura, którą widzieli u mnie, a która - jak sądziłam - pochodziła od Ducha Świętego. A ponieważ są ludźmi poszukującymi dróg rozwoju duchowego byli bardzo zainteresowani tą świetlistą aurą i otrzymaniem Ducha Świętego.

              Na początku wszystko w ich domu raziło mnie; amulety, karty tarota, wahadełko...itp, gdyż wiedziałam z modlitw o uzdrowienie, że to nie podoba się Jezusowi. Ich z kolei raziła moja wiara lecz jak mówili, usłyszeli podczas spaceru głos że ,,mają mnie nie zmieniać”. Pomogli mi znaleźć kościół , najbliższy był w odległości 14km., i pożyczyli mi rower bym mogła tam jeździć. Gdy po Mszy św. 01.06.2001r., usłyszałam głos: ,,Traktuj ich jak Moich przyjaciół”, zaakceptowałam ich z tym wszystkim czym się zajmowali i przestało mnie to już tak bardzo razić.

              Zastanawiało mnie tylko do czego służą te dziwne, różnej wielkości piramidy, skonstruowane z metalowych rurek i porozstawiane wszędzie po całym domu?. Również w ogrodzie stała duża piramida, do której można było wejść. Wyglądały jak konstrukcje bez zabudowanych ścian bocznych, w których po przyjrzeniu się można było dostrzec, że w większą piramidę wbudowana była mniejsza piramida odwrócona podstawą ku górze, na której to podstawie z przeźroczystej płytki stawiano krople Bacha do naenergetyzowania.



              W odpowiedzi na nurtujące mnie myśli, zostałam poinformowana przez państwo N, że piramidy te ściągają energię kosmiczną oczyszczającą atmosferę i uzdrawiającą świat, oraz że ta energia z piramid jest w nich, stąd mają oni moc uzdrawiania ludzi i że sam Bóg dał im swoją moc!.

              Nachodziły mnie myśli że to całkiem inna moc, niż ta której Duch Święty udziela we wspólnotach Odnowy Charyzmatycznej do posługi w modlitwie o uzdrowienie. Zaskakujące było dla mnie również to, że państwo N, podobnie  jak w Odnowie Charyzmatycznej otrzymują światło, odnośnie problemu czy choroby danej osoby, by udzielić jej odpowiednich leków energetyzowanych czy innych zaleceń.

              Już w pierwszych dniach odkryli moje problemy zdrowotne i chcieli mnie leczyć, gdyż mówili, że usłyszeli od ich boga słowa: ,,Dziecko przyszło po zdrowie”. I gdy przez dłuższy czas upierałam się że mnie leczy Bóg na Mszy świętej, powiedzieli; Dobrze(!), masz tydzień czasu! Jak mnie Bóg nie uzdrowi w Kościele, to będą mnie jeszcze uzdrawiać w piramidzie i kroplami Bacha, a jak to nie pomoże, to będę musiała wrócić do Polski, gdyż oni nie mogą wytrzymać z moimi lękami, ponieważ je odczuwają i męczy ich mój lęk przed nimi. Usłyszałam wtedy cichutko ,,zgódź się” i przez następne dni szturmowałam modlitwami Pana Boga w Kościele, prosząc by mnie uzdrowił przed upływem wyznaczonego czasu. Po czterech dniach, pan N powiedział bym się już nie modliła do końca umówionego tygodnia, bo przeszłam już na wyższy poziom. Mówił, że podczas medytacji widział mnie modlącą się w Kościele jakby w słupie światła. Pan Bóg uzdrawiał mnie w święto Przemienienia Pańskiego. Czułam się jak odrodzona, zdrowa i uwolniona od lęków. Pan wkładał też, w moje serce swoją miłość do domowników, gdyż jednym z ich warunków było, bym zajmowała się domem z miłością i troską. Jednak po upływie wyznaczonego mi tygodnia, pan N oznajmił, że usłyszał głos przy piramidzie: ,,że jestem już gotowa i że mogę pracować, a reszta mojego uzdrowienia zależy od mojej pracy nad sobą”. I w ten sposób ktoś inny przywłaszczył sobie to, co uczynił mój Bóg w Kościele.

              Na początku państwo N nie pozwolili mi się za nich modlić, twierdząc że nie chcą bym moją modlitwą nimi manipulowała. Modliłam się więc ogólnie za wszystkich ludzi, jak mnie prowadził Pan. Moi pracodawcy natomiast, sami często przekraczali granice które mi postawili, modląc się o mnie do ich boga i próbując różnymi sposobami wpływać na mnie swoją duchowością i mocą. Już drugiego dnia, podczas rozmowy wstępnej, pan N wyciągnął rękę na wprost mnie i zaczął wysyłać energię, gdy wyczułam że to coś negatywnego i w duchu powiedziałam stanowczo; w Imię Jezusa łamię tę moc!... to ręka mu natychmiast opadła. Nowe miejsce w którym się znalazłam, napawało mnie dziwnym uczuciem, miałam wrażenie jakby coś kryło się za różnymi sprzętami i symbolami obcych kultów, przeczuwałam obecność ukrytych za tym duchowych mocy, i gdy w spontanicznej modlitwie zapytałam Pana Jezusa czy będziemy wyganiać złe moce (?), usłyszałam odpowiedź: ,,Jeszcze nie, najpierw musimy zdobyć ich serca”.

              Podczas mojego pobytu w tamtym miejscu, moja mama, wraz ze wspólnotą Odnowy modlili się o mnie i od czasu do czasu mama dzwoniła i przekazywała mi otrzymywane przez nich na modlitwie słowa, które mnie prowadziły. Już po dwóch tygodniach moich nieudolnych prób ewangelizacji, we wspólnocie ktoś otrzymał dla mnie słowo że Pan mnie posłał i jestem tam potrzebna. Pan mówił: ,,Ma mówić nie o Mnie, jaki jestem, tylko; ile dla niej znaczę, jak Mnie kocha, z wyczuciem, krok po kroczku”. W tamtym czasie rzeczywiście mówiłam im o Bogu, jaki jest; że jest miłością i że jest Ojcem, itp. Oni natomiast informowali mnie, że ich bóg jest taki sam, i też jest ojcem! Lecz gdy zaczęłam otrzymane słowa wprowadzać w życie, to pani N mówiła do męża: ,,Dlaczego mamy ją uwalniać od Jezusa skoro ona Go tak kocha?”. Gdyż państwo N, w swojej pracy terapeutycznej, zajmowali się również uwalnianiem ludzi z więzów Kościoła Katolickiego w przekonaniu że Kościół to czarna, negatywna siła, i że zrywanie tych więzów wspomaga skuteczność ich terapii. Starali się jednak postępować z miłością, gdyż przykazanie miłości bliźniego było fundamentem na ich duchowej ścieżce. Cała rodzina wydawała mi się być przykładem miłości  i zrozumienia. Nie można byłoby nic im zarzucić, gdyby przestrzegali 1-wszego przykazania.

              W pierwszych dniach zaczęłam odkrywać, że czytają moje myśli, gdyż wyczuwałam ich reakcję na nie. Uderzyło mnie też to, że odpowiadali na moje myśli, zanim je wypowiedziałam. Gdy np. pomyślałam że Msza z modlitwą o uzdrowienie mogłaby pomóc ich synowi, to ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam odpowiedź pani N: ,,To mu nie pomoże to wada wrodzona serca”. Otwarcie mówili o swoich zdolnościach telepatycznych, opowiadając jak zaskoczeni tym ludzie reagowali. Poinformowali mnie, że myśl jest energią i można ją przechwycić. Opowiadali też o innych nadprzyrodzonych zdolnościach, które wykorzystują w pracy zawodowej:

              Pani N jest wróżką i prowadzi sesje terapeutyczne, odczytując zawiłe problemy ludzkich istnień i ich przyczyny z kart Tarota. Medytując te karty otrzymuje wgląd w ludzkie wnętrza i w przeszłość ludzi, by zgodnie z natchnieniami które otrzymuje, prowadzić duchowo ludzi. Posiada też dar odczytywania ze zdjęcia lub rzeczy osobistych, informacji o danej osobie, ma dar pisma automatycznego i jest medium, przez które przemawia jakaś istota duchowa. Swoje  nadprzyrodzone zdolności wykorzystuje w pracy terapeutycznej w celu przebudzenia ludzi do życia duchowego. Razem z  mężem mają zdolności widzenia kolorów aury i innych bytów duchowych. Opowiadali, że widują istoty duchowe przechadzające się u nich w ogrodzie, które nazywają ,,duszkami przyrody”. Opisywali je, że mają czerwone oczy i kopytka, i że są nieszkodliwe, (myślę że pasuje to do opisu demonów). Opisywali też istoty, które widzieli w mojej aurze: wysoko rozwiniętą Istotę duchową, Mnicha w pokrwawionych szatach, czasami Jezusa z wyciągniętą przed siebie prawą ręką i inną Osobę w Chwale.

              Zauważyłam dziwne rzeczy dziejące się w domu; zaczęłam słyszeć jakby na głos własne myśli, i to akurat te, które nie były zbyt dobre, co dawało mi możliwość pracy nad sobą. Według państwa N, piramida oczyszcza nie tylko atmosferę, ale również ludzi. W domu powietrze zdawało się być tak czyste, że myśli moje i innych stawały się słyszalne. I tak jak oni bez trudu odczytywali moje myśli, i odpowiadali mi na nie, tak i mnie po jakimś czasie zdarzało się słyszeć ich myśli czy odczuwać ich emocje na sobie, co było całkiem niezamierzone. Czasem odczuwałam ich reakcję na moje myśli, a czasem wydawało mi się jakbym słyszała ich rozmowę, czy całe potoki myśli nie będąc nawet w tym samym pomieszczeniu. Słyszałam to jakby wewnętrznie.

              W pracy do której mnie zatrudniono (przygotowywanie posiłków), zaczęły mi się nasuwać natrętne myśli, połączone z uczuciem plucia do naczyń, co bardzo utrudniało mi pracę, powodując stres związany z walką duchową z zaskakującymi mnie myślami. Zaczęły mi się one pojawiać od pierwszego spotkania z państwem N. Dodatkowo krępujące było to, że pani N wyczuwając te myśli, odruchowo odsuwała np. szklankę. Byłam tym zdruzgotana. Gdy poskarżyłam się w modlitwie Jezusowi dlaczego daje mi te myśli, skoro przysłał mnie tu do gotowania?, Pan pokazał mi że nie pochodzą one od Niego.

              Podczas pobytu państwa N w Pirenejach zmagałam się bezskutecznie z jakimiś siłami, które chciały mnie zniszczyć wciskając mi w głowę najrozmaitsze ohydne myśli i natręctwa, a ja nie miałam siły się modlić. Tym bardziej krępujące było to, że oni z łatwością przechwytywali moje myśli nawet na dużą odległość. Płakałam z bezsilności. Oni natomiast po swoim powrocie, jakby wiedząc o wszystkim z wielkim zatroskaniem pytali, czy wszystko już u mnie w porządku? Pani N powiedziała, że modliła się o mnie do Horusa (egipskie bóstwo), i pokazał jej że: ,,Muszę mieć te cierpienia, gdyż jestem niebezpieczna dla świata, swoją bezmyślną modlitwą, która ma dużą moc mogę zmieniać karmę i przeznaczenie ludzi czyniąc im szkodę”. Nie miałam wątpliwości z jakiego źródła pochodzą te słowa. Zaczęłam też widzieć związek między moimi trudnościami w modlitwie, a ich modlitwą za mnie do ich boga.

              Któregoś dnia miałam widzenie. W świetle Ducha Świętego ujrzałam walkę Jezusa z jakimś duchem w kosmicznych wymiarach. Zobaczyłam siebie, panią i pana N, jak mali byliśmy na Ziemi, w obliczu tak ogromnej rzeczywistości, która po chwili ukazała się moim oczom. Ponad nami ujrzałam dwa potężne, rozpościerające się w głąb przestrzeni kosmicznej duchy; Ducha Jezusa i innego ducha które walczyły ze sobą nad nami... , zobaczyłam że w jakiś sposób przynależeliśmy do tych duchów; ja do Jezusa, a oni do tego drugiego ducha i będąc ich maleńkimi narzędziami nosiliśmy je z sobą gdziekolwiek się przemieszczaliśmy.

              Po upływie dwóch miesięcy, pani N, ku mojemu zdumieniu sama poprosiła o modlitwę! Pozwoliła mi bym modliła się o nią, pod warunkiem że będę się modlić tylko i wyłącznie o jej Oświecenie. Po dwóch dniach, ktoś przemówił do pani N w nocy, wydając dyspozycję odnośnie mojej pracy; ,,Miałam przejąć całkowicie gotowanie z miłością i troską i miałam uczyć się troszczyć o kwiaty podlewając je odpowiednio...”. Od razu rozpoznałam w tym działanie Pana! Krótko po tym odczułam jak kwiatom jest ciasno w zachwaszczonym ogródku i gdy wyplewiłam go, kwiaty odpowiedziały zaskakująco szybkim i pięknym wzrostem. Ku wielkim zaskoczeniu państwa N, gdyż oni uważali że to piramida sprawia że wszystko w ogrodzie rosło większe i piękniejsze. Tymczasem wystarczyło odchwaszczenie ogródka, a Pan dał trzykrotnie większy wzrost. Innym razem gdy odłamał mi się kwiatek lawendy i włożyłam go do wody, to ku zdziwieniu pani N wypuścił korzenie i można go było posadzić. Natomiast gdy ona, nazrywała kwiatków lawendy, to mimo że dodała ukorzeniacza, żaden nie wypuścił korzenia. Myślę, że Pan chciał pokazać przez to, że to On jest życiem i Duchem ożywiającym, a nie jakaś energia z piramidy. Również ich zwierzęta dziwnie lgnęły do mnie. Ich suczka, zamiast szukać schronienia w piramidzie, gdyż państwo N uważali, że piramida posiada siłę ochraniania od wszelkich złych mocy, szukała schronienia jakby w moim cieniu, kładąc się często przy mnie gdziekolwiek pracowałam, ku wielkiemu zaskoczeniu pana N. Pan Bóg przemawiał do nich przez to, w co oni wierzyli, gdy np. wierzyli że boskie działanie piramidy przyciąga do piramidy małe czarne muszki, to w moim pokoju za szkłem z obrazkami Jezusa i Matki Bożej odnajdywali mnóstwo powciskanych małych czarnych muszek.

              Z upływem czasu, moje przekonania religijne były powodem nowych trudności. Moi pracodawcy chcieli bym myślała pozytywnie o tym co oni robią, gdyż twierdzili, że moje myślenie wpływa niszcząco lub budująco na ich pomyślność, że tak działa piramida. Trudno było mi cokolwiek ukryć przed nimi, mieli jakiś wewnętrzny wgląd w moje myśli. Przeszkadzało im moje negatywne nastawienie do amuletów, Tarota i wielu rzeczy którymi się zajmowali, a które sprzeciwiały się przykazaniom Bożym. Pani N długo rozmawiała telefonicznie z moją mamą, by mnie przekonała, abym myślała dobrze o ich pracy. Przecież  uznanie, że to co robili było dobre, było zaparciem się przykazań podanych w Biblii (Pwt 18,10-12; Wj 20.3 i Kpł 19.31). Z tego powodu były ciągle konflikty między nami, po każdym konflikcie byłam prawie zawsze o włos od utraty pracy.

              10 sierpnia 2001r., wybuchł konflikt o Tarota. Państwo N powiedzieli, że mam przyjąć sercem, że Tarot jest dobry i pochodzi od Boga, ze względu na lojalność dla ich pracy, nie negować go wewnętrznie, albo spakować się i wracać do Polski. Przecież przyjęcie w sercu, że Tarot jest dobry i pochodzi od Boga, było zaparciem się mojego Boga i jego przykazań, było jakby wyrwaniem mi z serca czegoś, co stało się częścią mnie samej, mojej wiary. Trzy dni później traciłam pracę, bo nie uznałam, że Tarot jest od Boga. Gdy oznajmiłam, że nie jest od Jezusa, pan N odpowiedział: ,,że Tarot nie jest od Jezusa ale od boga, który ogarnia cały świat”, usłyszałam wtedy w duszy: ,,Ciemności ogarniają świat” (por. Iz 60.2). Miałam piętnaście minut na spakowanie się i opuszczenie ich domu. Pakując się rozpaczliwie prosiłam Ducha Świętego, aby coś wymyślił. Cały świat mi się walił bo nie wypełniłam zadania do którego Bóg mnie tu przysłał, prosiłam o deskę ratunku. Gdy po jakiejś chwili usłyszałam: ,,Skrusz się”, byłam pewna że Duch Święty coś uczyni.

              Państwo N przyszli dopiero po godzinie sprawdzić czy się już spakowałam. Opóźnienie tłumaczyli tym, że do ich domu wleciała chmara wielkich czarnych much, mimo zabezpieczeń z siatki na oknach i drzwiach, i musieli się najpierw z nimi rozprawić. Gdy wchodzili do pomieszczenia, w którym się znajdowałam, mieszkałam bowiem oddzielnie w domku w ogrodzie - razem z nimi wbiegły również ich psy i przykleiły się do mnie. Jeden położył łeb na moich kolanach, wlepił wzrok w panią N i patrzył na nią prosząco. Państwo N najwyraźniej już mnie nie chcieli, jednak patrząc na reakcję swych ukochanych stworzeń  - przywiązywali bowiem dużą wagę do zachowania zwierząt - zaczęli ustalać warunki pod jakimi mogłam u nich pozostać. Jednym z warunków było, że miałam korzystać z piramidy i kropli Bacha. Po ich wyjściu,  usłyszałam w sobie modlitwę Ducha Świętego: ,,Dzięki Jezu za Twój Krzyż...”.

              W domu była duchowa walka, albo ja byłam osłabiona duchowo i nie miałam siły się modlić, a gdy to pokonywałam 5-oma kamieniami Matki Bożej z Medjugorie (modlitwa, post, Pismo św., Eucharystia, spowiedź), to oni słabli, i tak na przemian. Pani N nosiła karty Tarota przy sobie i o wszystko pytała kart, wchodziła też do piramidy i nasłuchiwała, ćwiczyła Jogę medytując, wsłuchiwała się jak twierdziła w boga, ,,pragnąc by jej wola była tym co jest wolą boga”. Pewnego razu pan N powiedział mi, że ,,jakieś zło” ich męczy, i że to jest związane z ich ,,domem”. Z tego powodu postanowiłam zamówić Mszę św. ,,O uwolnienie ich domu od zła”.

              Msza święta. odbyła się 15 sierpnia 2001r., w święto Wniebowzięcia Matki Bożej. Tego dnia państwo N skręcali się, coś ich gniotło w brzuchu i nie wiedzieli dlaczego. W panice pojechali na Kamienne Kręgi (miejsca jakiejś mocy), aby naładować się tam mocą, szukali odpowiedzi... Próbowali korzystać z pisma automatycznego, ale nic im nie wychodziło. Szukając przyczyny swego złego stanu, rozłożyli karty Tarota przy mnie. Karty powiedziały im o mnie, że jestem zapieczętowana, że jakieś przysięgi Bogu złożyłam. Przeszkadzało im to, chcieli bym złamała te przysięgi. Przypomnieli mi o drobnym, prawie zapomnianym przeze mnie wydarzeniu; że kiedyś na modlitwie wstawienniczej wyrzekałam się Jogi. Stwierdzili, że to że wyrzekałam się Jogi, ma zły wpływ na nich, bo pani N ćwiczy Jogę, a ja ją w myślach neguję. Chcieli bym złamała to wyrzeczenie się Jogi, bym ze względu na lojalność dla ich pracy przyjęła sercem, że Joga i wszystko co oni robią jest dobre i pochodzi od Boga. Zaczęli naciskać na mnie, znowu traciłam pracę, miałam albo wyrzec się tych przysiąg, albo spakować się i wyjechać.

              Ratując się, by nie stracić pracy, ze względu na powierzone mi przez Boga zadanie, pod presją pani N powtórzyłam za nią słowa wyrzeczenia się przysiąg, które z naciskiem kazała mi za sobą powtarzać. Zadziałało to na mnie z mocą! W chwili wypowiadania tych słów poczułam w sobie duchową zmianę - stałam się jak gdyby duchowo ziemska. Rano zauważyłam, że natręctwa z którymi się tutaj ciągle zmagałam opuściły mnie i z tego powodu poczułam duchową ulgę. Dlatego gdy zadzwoniła mama z niepokojem w sercu, uspokajałam ją że czuję się dobrze.

              Zaraz następnego dnia, powiedzieli abym wchodziła do piramidy i korzystała z kropli Bacha, i przypomnieli mi warunki na które się zgodziłam, by móc u nich pozostać. Każde ich posunięcie było jakby precyzyjnie sterowane przez kogoś kto ich wewnętrznie prowadził, myślę że byli zmuszani do takiego postępowania, przez ducha który nimi kierował.

              Nie widziałam nic negatywnego w esencjach kwiatowych, jeśli nie byłyby poddawane energetyzowaniu. Nie wiedziałam wtedy że  wytwarzane są przy pomocy technik okultystycznych. Tłumaczono mi że krople Bacha to esencje kwiatowe powstałe w wyniku zanurzenia różnych kwiatów w naczyniach z wodą i wystawieniu ich na działanie słoneczne. Kwiaty te więdnąc w ten sposób miały  pozostawiać energię własną tego kwiatu w wodzie. Odpowiedni gatunek kwiatu miał mieć działanie uzdrawiające na odpowiedni rodzaj choroby. Nie wiedziałam też, co myśleć o tych dziwnych piramidach, w Piśmie świętym nic o nich nie znalazłam, ale państwo N pozwolili bym mogła w piramidzie modlić się na różańcu. Wierzyłam że Pan, skoro mnie tu przysłał, będzie mnie ochraniał.

              Podczas gdy byłam zajęta pracą pan N często wyciągał w moim kierunku rękę i wysyłał energię tak, bym tego nie zauważyła. Nawet żywność w lodówce, którą wszyscy spożywaliśmy, energetyzował pan N wysyłając w jej kierunku energię z rąk. Raz gdy bolała mnie głowa, pospiesznie przyszedł do mnie z lekarstwem: energetyzowanymi kropelkami Bacha (!), chcąc bym otworzyła buzię i spożyła je. Nie mogłam się sprzeciwić gdyż to był jeden z warunków, ale zaraz wijąc się w toalecie w strasznych konwulsjach, zwymiotowałam je! Ograniczyli mi też codzienne chodzenie do Kościoła na Mszę świętą, tylko do niedzieli, tłumacząc że jakiś Mnich, mnie do tego zmusza bym przyjmowała Komunię świętą - przyjęłam bowiem kilka razy Komunię św. w ich intencji.

              Sytuacja stawała się coraz trudniejsza, czułam że sama nie daję już rady, coś potężnego przybliżyło się do mnie i jakby chciało mnie pochłonąć, była to jakaś złowroga obecność. Stłumionym głosem by przypadkiem nikt nie usłyszał moich myśli, prosiłam przez telefon mamę by w Polsce przyjmowali Komunię świętą w mojej intencji - o pokonanie tego Zła.

              W tamtym czasie odczuwałam nasilenie telepatycznych zjawisk. Wewnętrznie czułam ich emocje i słyszałam ich myśli, jakbym słyszała je za duchową ścianą. Oni odbierali moje myśli i emocje, a ich myśli stawały się dla mnie słyszalne. Przenikały mnie one. Odczuwałam ich reakcję, gdy wyczuwali że przechwytywałam ich myśli. Wszyscy wzajemnie się przenikaliśmy, jakbyśmy byli zamknięci w jednym organizmie, umyśle czy sercu. Jakby we wnętrzu dziwnej piramidy, która sprawiała, że wszyscy wzajemnie się przenikaliśmy i słyszeliśmy wewnętrznie.

              W niedzielę 26 sierpnia 2001r. nikomu nic nie mówiąc, wyspowiadałam się ze złamania wyrzeczenia Jogi. A jednak pan N, jakby wiedząc o tym, powiedział do mnie z wyrzutem: ,,że im nie ufam, a biegnę do księdza do spowiedzi, zamiast ich słuchać”.

 

Moc modlitwy

              31 sierpnia 2001r. zadzwoniła mama z niepokojem w sercu, mówiąc że będąc na pielgrzymce w Medjugorie ktoś miał poznanie, że jakaś sekta chce mnie wciągnąć. Uspokajałam mamę, że czuję się dobrze, gdyż w tym czasie działanie piramidy sprawiało we mnie pozytywne odkrycia z przeszłości, bym coś zrozumiała i zmieniła to na lepsze. I żeby uspokoić mamę, poprosiłam ją, by poszła na modlitwę wstawienniczą, by pomodlili się nad mamą o mnie, zapewniając, że to ją na pewno uspokoi.

Dwa dni później, mama zadzwoniła przekazując mi otrzymane przez grupę modlitewną, słowa i wizję;  ,,Szłam w długiej spódnicy bardzo szybko, Pan mówił, że za szybko że mam zwolnić, iść tylko malusieńkimi kroczkami, jak niemowlę niepewnie stawiające kroki. Panu Bogu na nich zależy. Gdy wchodzę do piramidy i biorę krople energetyzowane mam prosić o osłonę Krwią Jezusa, tak by nie widzieli. Mam modlić się o osłonę zabezpieczenia przed ich zniewoleniami i cała grupa modlitewna miała się modlić o mnie bym nie uległa ich zniewoleniom”.

              Zrozumiałam, że z tą piramidą jest coś nie tak! Po niedługim czasie natrafiłam na artykuł o piramidzie, w którym przeczytałam że jakiś ,,Egipski bóg Horus kazał zbudować taką piramidę i rozprowadzać”. Twórca piramidy był przewodnikiem duchowym państwa N i choć mnie nigdy nie widział był bardzo zaniepokojony moim pojawien...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin