Scalzi John_Czerwone koszule.rtf

(21362 KB) Pobierz
Scalzi John_Czerwone koszule

http://www.nexto.pl/oimg?p=88428&t=11



Książ dedykuję następującym osobom:

Wilowi Wheatonowi, z całą serdecznością,

na jaką może się zdobyć przepełnione serdecznością serce;

Mykalowi Burnsowi, przyjacielowi od czasu,

gdy pracowaliśmy na TRS80 w Bibliotece Publicznej w Glendora;

oraz Joe Mallozziemu i Bradowi Wrightowi,

którzy zabrali mnie ze sobą w kosmos.


PROLOG

 

 

Ze szczytu potężnego azu, na którym siedział, podporucznik Tom Davis spojrzał na kapitana Luciusa Abernathyego, oficera naukowego Qeenga i inżyniera pokładowego Paula Westa, usadowionych na drugim, jeszcze większym azie po przeciwnej stronie jaskini. Paskudnie to wygląda pomyślał.

Borgowiańskie czerwie pustynne! zawoł Abernathy i plasnął otwartą onią w az. Powinienem był wiedzieć!

Powinieneś był wiedzieć? Raczej: jak to możliwe, że nie wiedział pomyślał Davis i spojrzał na piaszczyste dno rozległej jaskini, gdzie ciemniejsze wybrzuszenia znaczyły tu i ówdzie szlak wielkich mięsożernych piaskali.

Nie najlepsze miejsce na potańwkę powiedział do Chena, drugiego członka grupy rekonesansowej, gdy natknęli się na to miejsce.

Abernathy, Qeeng i West zdążyli już wejść do środka, mimo że zgodnie z zasadami powinni byli poczekać na Davisa i Chena, stanowiących ich wsparcie.

Chen, który był nowy, prychnął:

Daj spokój. To tylko jaskinia. Co niby mielibyśmy tam znaleźć?

Niedźwiedzie? odparł Davis. Wilki? Inne wielkie drapieżniki, które lubią ciemne kryjówki? Nie biwakował nigdy w dziczy?

Na tej planecie nie ma niedźwiedzi zauważ Chen, rozmyślnie ignorując sens słów kolegi. Poza tym mamy broń. No już, daj spokój! To moja pierwsza misja. Nie chcę, żeby kapitan zastanawiał się, gdzie jestem.

I wbiegł do środka za pozostałymi.

Kilka chwil później Davis przyglądał się ciemnej plamie na dnie jaskini, która była wszystkim, co zostało po Chenie. Zwabione odgłosem kroków czerwie yskawicznie zlokalizowały nieostrożnego odzika i wessały pod powierzchnię. Echo jego wrzasków ucichło wnie yskawicznie i plama była jedynym śladem tego, co zaszło.

Nie, to nie do końca prawda, skrzywił się podporucznik, spoglądając w głąb jaskini i widząc samotną Chena, wciąż kurczowo ściskają miotacz laserowy, który, jak się okazało,...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin