Krystyna Boglar - Calkiem przyzwoite pieklo.pdf
(
814 KB
)
Pobierz
Krystyna Boglar
Całkiem przyzwoite piekło
Kiedy człowiek usiłuje wyobrazić sobie raj na ziemi, natychmiast robi się z tego
całkiem przyzwoite piekło.
Paul Claudel
- Byk nie rozróżnia kolorów. A kobra jest głucha. Jak pień.
- Zwariowałaś? O czym ty mówisz?
- O mitach, Anno. O mitach.
- Chcesz powiedzieć, że kobra nie słyszy dźwięków wygrywanych na flecie przez
Hindusów? Że nie porusza ciałem w takt muzyki?
- Nic nie słyszy. Nie ma uszu.
- A byk? Nie biega po arenie w czasie korridy za czerwoną płachtą?
- Biega za płachtą. Ale dla niego ma ona wiele odcieni szarości. Byk, droga Anno,
jest… daltonistą!
Anna otarła pot z czoła. Było gorąco. Zbyt gorąco dla osoby po czterdziestce.
Nad górną wargą, na delikatnym, rozjaśnionym słońcem meszku perliły się kropelki
potu. Obie kobiety siedziały na brzegu plaży - wąskiego pasma omywanego białą pianą
przypływu. Hotelowe ręczniki wysychały parując. Po szarawym piasku, usianym petami i
odpryskami błyszczących kapsli, spacerowały dziwaczne pajączki na cienkich futrzanych
łapkach. Nie robiły ludziom krzywdy. Interesowały je resztki herbatników, kęsy
napęczniałych bułek, porzucone przez śmigające dzieci, i malutkie, wysychające jeziorka
rozlanej coca-coli. Mieściły się w pejzażu jak drobniutkie plamki na obrazach
pointylistów, gdy na nie spoglądać z bliska.
- Dobrze jest mieć dzień przerwy - mruknęła Anna, zdejmując ciemne okulary.
Spocone włosy ułożyły się łagodną falą na granatowym tle ręcznika. W narożniku
można było odczytać nazwę hotelu: „Atlantic”. Pod sąsiednimi parasolami leżały tak
samo mokre i zapiaszczone „Pacifiki”, „Regina-Star”, „Hilton-Sforza”. - A jeszcze lepiej
tydzień przerwy! Mitem, droga Alicjo, jest i to, że mógłby nas ktoś zastąpić, jak o tym
sądzą niektórzy w ekipie.
Alicja skinęła głową, choć leżąca na brzuchu Anna nie mogła tego zobaczyć. Obie
były wykończone, obie odwaliły ostatnio kawał cholernie dobrej roboty. Wiedziały o tym.
W branży od dawna uchodziły za najlepsze.
- Co nam jeszcze zostało?
Alicja rozsmarowywała krem z filtrem. Miała bardzo jasną skórę i nie mogła
dopuścić do oparzenia. Za tydzień przywdzieje długą suknię z dekoltem, o fasonie
ściągniętym od Ivesa Saint Laurenta, choć uszytą u pani Mirki w pracowni na Nowym
Świecie, i wejdzie po ciemnoczerwonym dywanie, który raz w roku pokrywa stopnie
najsłynniejszych schodów świata, prowadzących do Pałacu Festiwalowego w Cannes. Ale
to będzie dopiero za tydzień. Zielono-biała Alitalia zabierze je obie z lotniska w Palermo
bezpośrednio na Lazurowe Wybrzeże. Na razie są tu. Na Sycylii. W najpiękniejszym
pejzażu wyspy. Piosenka mówi: „Avril en Portugal”.
Nie, najpiękniejsza w kwietniu jest Taormina, położona wysoko na Monte Tauro.
Sycylia wiosną, kiedy upał nie wyciągnie jeszcze soków z zielonych traw, nie
zbrunatnieje ziemia, nie wypalą się plantacje migdałowców, kwitnące teraz białoróżową
pianą. Nawet ruiny greckiego teatru - dawny tajemny krąg sztuki, zaklęty w czerwonym
budulcu - porastają drobnymi kępami maków, tworzących krwiste i żółte plamy pomiędzy
rzędami kamiennych ław. Uliczki wiodące w górę, to znów w dół miasteczka toną w
zapachu migdałów. Wszystkie wystawy sklepów piętrzą przed oczyma turystów stosy
owoców i warzyw wykonanych z jednego tylko surowca: marcepanu. Kształtne pomidory
z zielonymi listkami, strąki bobu i pęki cebuli.
Olbrzymie truskawki i jabłka nie do odróżnienia! Błyszcząca skórka i smak… gęstej
migdałowej masy, słodkiej jak ulepek. Fabryczki-manufaktury mieszczą się za miastem.
Wiele sycylijskich rodzin zajmuje się ręczną produkcją tego specjału.
Z tego żyją. No, prawie wyłącznie z tego. O innych dochodach turyści, ściągający tu
z całego świata, nie muszą wiedzieć. I nie wiedzą. W Taorminie obie zostawiły serca i
sporo pieniędzy. Wyjeżdżały nieomal z płaczem. Teraz są w Citta deli Mare, omywanej
falami nadciągającymi z północy. Równie pięknej w pełni słońca.
- O co pytałaś? - Anna odwraca się na plecy. Ma piękne ciało opalone na brąz.
Płaski brzuch i wąskie uda nic jeszcze nie mówią o wieku.
- Co nam jeszcze zostało? - Alicja poprawia ramiączka jednoczęściowego kostiumu.
Nie ma tak dobrej figury jak Anna. I bardzo nad tym cierpi. I też skończyła
czterdziestkę.
- Powinnyśmy już wyruszyć na Capo di San Vito zrobić szkice i zdjęcia. Markowi
potrzebne są plenery z północno-wschodniego cypla. Akcja filmu przewiduje pięć pełnych
dni zdjęciowych.
- Sześć - Alicja siada i objąwszy dłońmi kolana, przygląda się morzu. - Będzie sześć
dni. I Marek, i Andrzej twierdzą, że nie zmieścimy się w pięciu.
Białe grzywacze pędzą do brzegu, rozpłaszczając się milionami pękających
bąbelków. Można na nie patrzeć godzinami. Jak również na pocztówkowy błękit nieba i
wody. Wprawiają w hipnozę.
- Kto im powiększy budżet? Francuzi? - Anna podkurcza nogi. Najchętniej ucięłaby
sobie drzemkę. Ale minuty upływają, a z nimi czas na relaks.
- Marek liczy na „Clio-Film”. - Alicja mówi to bez przekonania. Nie zajmuje się
finansami, ale coś niecoś o nich wie. Skończyła „Filmówkę” w Łodzi w siedemdziesiątym
siódmym. Anna wyprzedziła ją zaledwie o dwa lata. Anna jest drugim operatorem, Alicja
drugim reżyserem. Tym od sprawdzania, czy płyn w kieliszku przypomina czerwone wino
z okolic Werony, a woda w kuflu ma bursztynowy odcień tuborga. Tak złośliwcy w ekipie
mówią o obowiązkach „drugich pań”, gdy „pierwszy po Bogu” jest Marek Brodziński -
jaśniejąca gwiazda kina z drugiego piętra ulicy Puławskiej. Dla jasności - w Warszawie.
- Jezus Maria, cmentarz! - wrzasnęła Anna, zrywając się na równe nogi. - Na śmierć
o nim zapomniałam!
Alicja zamrugała powiekami.
- Co? Ach tak! „Nieszpory sycylijskie”! Myślisz, że to nie fantazja Rebeki?
Plik z chomika:
uzavrano
Inne pliki z tego folderu:
Krystyna Boglar - Brent.epub
(138 KB)
Krystyna Boglar - Brent.pdf
(596 KB)
Krystyna Boglar - Calkiem przyzwoite pieklo.epub
(201 KB)
Krystyna Boglar - Calkiem przyzwoite pieklo.pdf
(814 KB)
Krystyna Boglar - Dalej sa tylko smoki.epub
(139 KB)
Inne foldery tego chomika:
K. Kaźmierczak
K.A. Tucker
K.L. Slater
Kai Strittmatter
Kaja Platowska
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin