Niezapomniany rozdział 9.pdf

(125 KB) Pobierz
Rozdział 9
Jest tutaj napięcie
Pomiędzy tym kim jesteś a kim możesz być
Pomiędzy tym jak jest a jak powinno być
1
Kwiecień 2008
Wchodzę do domu i padam na kanapę. Nigdy nie sadziłem, że cięcie
drewna na blaty ławek do szkoły jest takie ciężkie. Nie pomaga fakt, że
firma ma lata świetności za sobą i wiele rzeczy trzeba robić ręcznie.
Opieram nogi o podłokietnik i dzwoni dzwonek do drzwi.
Jebany świat.
Całe szczęście słyszę stukot stóp na schodach i Susie podbiega otworzyć
drzwi.
- Patrz co mam! – krzyczy Missy i obie zaczynają piszczeć. Kto ma
nastoletnią siostrę wie o jakim pisku mówię.
- O mój Boże nie wierze – piszczy Su i chrząkam. Spogląda na mnie
ze skruchą w oczach. – Mel chodź na gore. Musimy wszystko zaplanować.
Taaa ostatnio wszystko planują. A przez to mają na myśli
wymyślanie fryzur do ubrań, makijażu do butów i torebki do fryzury. Czy
ki chuj. Włączam telewizje i po chwili odpływam w sen.
Budzi mnie stukot na schodach. Przecieram twarz dłonią i zerkam na
zegarek. Spałem prawie dwie godziny i za chwilę muszę wychodzić na
spotkanie z chłopakami. Lucas ma urodziny i czeka mnie pierwsze
prawdziwe wyjście do klubu od czasu odwyku. Nie jestem do końca pewny
czy jestem na to gotowy, ale mogę liczyć na wsparcie Maxa. Prędzej mnie
pobije do nieprzytomności niż da wypić choćby łyczek najsłabszego piwa.
- Po twojej pensji idziemy na zakupy – mówi Missy i poprawia włosy,
patrząc na mnie.
- Koniecznie, już nie mogę doczekać się koncertu – odpowiada
Susie. – Może Carla da mi dodatkowe zmiany to będę miała też na buty.
1
I Dare you to move - Switchfoot
Kręcę głowa i wiem, że nigdy nie zrozumiem dziewczyn i ich logiki.
Susie ma z pięćdziesiąt par butów, a jej szafa jest większa niż razem
wzięte szafy pozostałych domowników. Wliczam w to też Evie i małą Liv.
Po pożegnaniu z przyjaciółką, Su siada na fotelu koło mnie. – Sorry
że cię obudziłyśmy, ale Mel udało się załatwić bilety i wejściówki na after
party Big Big Dig.
- Dick
2
? – pytam.
- Dig. Taka gra słów, nie uważasz że niesamowita. Każdy myśli, że
chodzi o wielkiego...
- Nie kończ – przerywam Susie. – Nie chce słuchać jak wymieniasz
to słowo i nie wróżę przyszłości zespołowi z taką nazwą.
- Po pierwsze mam już dziewiętnaście lat i to słowo jest mi już
znane. Po drugie nawet ich nie znasz, nie dość że maja niesamowite
piosenki to jeszcze niezłe z nich ciacha. A nazwę zespołu musieli skądś
wziąć...
Piorunuje wzrokiem siostrę. Kurwa mam ochotę wyrwać im te niby
wielkie kutasy i wepchać w gardło. Nikt kto występuje w zespole o tak
głupiej nazwie nie powinien nawet spojrzeć na moja małą siostrzyczkę. I
co z tego, że jest już pełnoletnia. Nie chce nawet myśleć o jej życiu
seksualnym.
- A co z tym z lokami ze Snow Patrol? Mógłby być twoim dziadkiem,
ale przynajmniej ma lepszą nazwę zespołu.
- Gary jest ledwo po trzydziestce, wiec nawet nie mógłby być moim
ojcem – Susie zakłada ręce i widzę, że jest zła. – Ciągle się czepiasz.
Teraz chcesz żebym wspierała Irlandzki zespół, a jeszcze miesiąc temu
mówiłeś, że powinnam wspierać swoich. Big Big Dig są z Barnet więc zaraz
obok nas.
Wzdycham. To prawda, dokuczam ulubieńcom Susie, ale to tylko
przekomarzanki. Nic nie mam do Snow Patrol, sam też ich lubię, ale co do
Kutasów mam złe przeczucia. To nie jest zespół, który promuje walkę z
ekologią czy wspiera schroniska. Dam sobie rękę uciąć, że u nich dragi,
alkohol i imprezy są na porządku dziennym.
- Nie chce żebyś wpadła w nieodpowiednie nawyki – mówię.
2
kutas
Wyraz twarzy Su mięknie. – Nie martw się, chodzi tylko o muzykę.
Nie namówią mnie na rockowe życie. Obiecuje.
Pozostaje mi tylko uwierzyć mojej siostrze. - W porządku. Muszę
lecieć na urodziny.
- Jasne, baw się dobrze. - Susie uścisnęła mnie i zaczęła skakać po
programach w telewizji.
Pół godziny później wchodzę do Junction. Uderza we mnie piwo,
głośny śmiech i muzyka. Wciągam powietrze i idę do baru.
- Hej, mogę poprosić wodę? - pytam barmana. Czekając na
zamówienie wyciągam telefon i łącze się z siecią. Muszę wyszukać
Kutasów i to nie może czekać do jutra. Cały czas nie dają mi spokoju, a na
litość boską chodzi o moją siostrę.
- Tu się chowasz - mówi Max i klepie mnie po plecach. - Od godziny
ciebie szukam.
- Dopiero przyszedłem - odpowiadam wlepiony w telefon. -
Odpłynąłem na kanapie od razu po pracy.
- Sprośne smsy?
- Hm? - Patrzę zmieszany na przyjaciela i odbieram wodę od
barmana. Max kiwa głową na mój telefon. - Aaa, nie to nic z tych rzeczy.
Kojarzysz zespół Big Big Dig?
- Stary większych debili nie ma na tej planecie. - Zza moich pleców
mówi Junk, który podchodzi do nas z Chuckiem.
- Co masz na myśli? - dopytuję. Zimny pot zrosił moje czoło.
- Mój brat chodził z ich perkusistą na studia. Już wtedy trochę grali,
choć ciężko to tak nazwać, bo zawsze byli najbardziej pijani na imprezie.
W każdym razie ten frajer bezdzietny zaczynał studia, a na koniec miał
trójkę bachorów i czwarte w drodze.
- Ale jak...
- Każde z inną laską - mówi Junk. - Pewnie było ich więcej, ale tylko
o tych każdy wiedział.
- Czemu się nimi zainteresowałeś? - pyta Max. - Wątpię, żeby
tworzyli jakąś wartościową muzykę z przesłaniem.
- Okazuje się, że moja siostrzyczka razem ze swoją przyjaciółką,
jest ich wielka fanką i idą na koncert. Mam co do tego złe przeczucia.
- Nie przesadzasz trochę? - Wtrąca Chuck. - Przecież to tylko zespół,
pewnie wokalista jest przystojny, mroczny i wytatuowany. To taki wabik
na nastolatki jak na nas była Jessica Alba.
- Koleś, ona nadal jest na mnie wabikiem - mówi Max i przybija
sobie żółwika z Junkiem.
- Tylko zawsze jak masz idola chcesz być jak on...
- Chcesz mieć wary obciągary jak Alba? - przerywa mi Chuck. - Choć
w sumie trochę takie masz.
- Dzięki stary - mrożę go wzrokiem, podczas gdy moi kumple śmieją
się z mega słabego żartu. - Jeżeli ich idol ćpa, pije, imprezuje to zachęca
do tego swoich fanów. Niech pokocha Jacksona i walczy o czyste
środowisko i odwiedza hospicja z miśkami.
- Oraz molestuje małych chłopców - mruczy Junk.
- W tej sprawie nic mu nie udowodnili - rzucam. - Zresztą nieważne,
nie obchodzi mnie jego życie seksualne, ale działa charytatywnie, a nie
pali trawkę na scenie.
- Po raz kolejny mówię, że przesadzasz. - Uspokaja mnie Chuck. -
Max nie ma przesłanek samobójczych, mimo że jest wielkim fanem
Nirvany. Nie ma też wiecznego doła i nie rozpierdala gitar w drobny mak.
Su jest na tyle mądrą dziewczyną, że nie właduje się w bagno.
Szczególnie po... no po tym wszystkim co przeżyła przez ostatni rok.
Kiwam głową. Pewnie mają rację, jestem tylko przewrażliwionym
starszym bratem. Tylko nikt nie wie tego lepiej ode mnie jak słaba jest
ludzka psychika. Presja otoczenia jest gorsza niż jabłko z raju. Czy moja
siostra czuje się niedowartościowana? Ma dobre serce i wiem, że nie
będzie narzekała jeżeli jest jej źle. Woli pomagać innym niż dbać o siebie,
a takie osoby zawsze najbardziej cierpią i dostają po dupie. Jeszcze jest
Missy. Bogata, rozpieszczona i kochająca błyszczeć siostra Jasona. Jeżeli
ma taki wpływ na Susie jak na mnie miał jej brat to nie widzę tego
kolorowo.
- Chodźmy do stolika Lucasa. - Z myśli wyrywa mnie Max. - W
końcu przyszliśmy na jego imprezę, a nie na kółko wspólnej adoracji.
Wykopaliskami
3
zajmiemy się jutro.
- Kutasami - rzucam.
- Ty, dobre. Będą Kutasami.
Po godzinie czuję dłonie na moich plecach, odwracam się i widzę
Maggie. Uśmiecha się do mnie, ale jej zielone oczy biją pożądaniem.
Spałem z nią kilka razy i być może skorzystam też dzisiaj. Przytula się do
mnie, więc zaciskam ramiona na niej, wdychając jej słodki zapach.
- Cześć przystojniaczku, dawno Cię nie widziałam - mówi.
- Trochę mnie nie było.
- Na długo przyjechałeś do domu? - pyta i dziwię się, że nie słyszała
o mojej przygodzie z odwykiem. Oczywiście wiedzieli o tym najbliżsi
znajomi, ale plotek nie da się zatrzymać.
- Taaa, trochę tutaj pomieszkam. Lepsze możliwości zawodowe.
- To może wyskoczymy gdzieś razem czasem? - Dłoń Maggie cały
czas jest na mojej klacie i sam nie wiem jak się z tym czuję. Wydaje się
być nieodpowiednia. Kiwam głową i uśmiecham się półgębkiem. - Mogę się
do was przysiąść? Jestem sama i będę wdzięczna za towarzystwo.
- Jasne, siadaj. - Wskazuję na lożę. - Chcesz coś z baru?
- Wódkę i piwo.
Każdy krok do baru jest jak próba wydostania się z bagna. Czuję, że
coraz bardziej się zatapiam i coraz trudniej mi iść.
Kupię tylko Maggie.
Sobie wezmę wodę.
Dam radę,
dam radę.
Muszę to zrobić. To mój test. Po
tym będę silniejszy.
Składam zamówienie i czekam. Jak nigdy zapach alkoholu wypełnia
mi nos, krąży po moich zmysłach. Jeden łyk i poczułbym się zupełnie
inaczej. Wolny, szczęśliwy i na pewno ciągałbym rude włosy Maggie
podczas wbijania się w nią od tyłu. Barman klepie mnie po ramieniu i
podskakuję. Płacę mu, biorę kieliszek i kufel, żeby zanieść do stolika. Po
3
Dig po angielsku to wykopalisko
Zgłoś jeśli naruszono regulamin