Przenajświętsza Materia. O kolekcjonerstwie i zbieractwie w pisarstwie Kornela Filipowicza.pdf
(
589 KB
)
Pobierz
Teksty Drugie
2012, 4, ss. 267-282
Instytut Badań Literackich
Polska Akademia Nauk
Przenajświętsza Materia. O
kolekcjonerstwie i zbieractwie w
pisarstwie Kornela Filipowicza.
Agnieszka Dauksza
http://rcin.org.pl
Dauksza
Przenajświętsza Materia
Agnieszka DAUKSZA
Przenajświętsza Materia.
O kolekcjonerstwie i zbieractwie w pisarstwie
Kornela Filipowicza
Najintensywniej obecne w sferze publicznej zdjęcie Kornela Filipowicza uka-
zuje pisarza siedzącego w swoim gabinecie za biurkiem, w otoczeniu bezliku naj-
ró niejszych przedmiotów, w skupieniu trzymającego oburącz maleńką fili ankę
i patrzącego wprost w oko obiektywu
1
. Mo na by zapewne zignorować wszystko
to, co jedynie majaczy na fotografii autorstwa Joanny Helander, a tak e przejść do
porządku nad tym, co doskonale widoczne. Więcej – mo na powstrzymać odruch
zaglądania w zakamarki cudzego gabinetu oraz powściągnąć ciekawość przypa-
trywania się rozlokowanym tam zdjęciom i obrazkom. Po co roztrząsać miniony
układ zjawisk, analizować kształty, które ju nie istnieją, w dodatku odnosić je do
postaci, która odeszła dawno temu? Być mo e jakimś usprawiedliwieniem jest
potrzeba zrozumienia.
Zdaje się bowiem, i w Filipowiczowskim szaleństwie prostoty jest pewna me-
toda. „Mój” autor
Krajobrazu niewzruszonego
to skrajny nienasyceniec, twardy ma-
terialista, bezwzględny darwinista i determinista, człowiek wielu pasji, wcią po-
szukujący nowych wyzwań i doznań, bez końca zmagający się z oporem materii
słów, zjawisk i rzeczy, nieustająco testujący granice poznania i opisu. I choć moja
1
http://rcin.org.pl
267
Mowa o fotografii Joanny Helander opublikowanej między innymi w albumie
Gdyby ta Polka była w Szwecji
(Kraków 1999) i wzbudzającej zainteresowanie
zarówno wydawców umieszczających ją na okładkach tomów prozy Filipowicza,
np.
Rozstanie i spotkanie
(Kraków 1995), jak i komentatorów (m.in. Jerzego Pilcha;
por.
Cały Kornel,
w:
Byliśmy u Kornela. Rzecz o Kornelu Filipowiczu,
red. K. Lisowski,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s. 231-235).
Interpretacje
wiedza o Filipowiczu opiera się wyłącznie na lekturze jego twórczości oraz wspo-
mnień tych, którzy „byli u Kornela”
2
, odnoszę wra enie, e uwieczniony na wspo-
mnianej fotografii gabinet pisarza to nie tylko odpowiednik Benjaminowskiego
futerału, skrojony na kształt i podobieństwo mieszkańca – w tym wypadku świad-
czący o nietuzinkowości właściciela
3
. Tamtejszy wystrój to tak e probierz stylu
pisania i wskaźnik charakteru autorskiej strategii. Nierównomiernie oświetlone
pomieszczenie pełne pozornie dobrze wyeksponowanych osobliwości w istocie gi-
nących w natłoku rzeczy, a w centralnym jego punkcie – otoczony piętrzącymi się
szpargałami, zabarykadowany za potę nym biurkiem – mę czyzna o owadziej twa-
rzy. Tak, to jest właśnie Filipowicz, o którym zamierzam pisać.
Rara species
w śro-
dowisku naturalnym, skrzętnie gromadzący w swojej niszy wszystko, co drogie
sercu, dłoni, a zwłaszcza – oku.
***
Jedno z najbardziej szczególnych opowiadań autora
Śmierci mojego antagonisty
ukazuje dzieje nietypowej misji jednego z obozowych więźniów, doktora Meyera,
który w obliczu zagłady, wiedziony pragnieniem ocalenia fundamentalnej wiedzy
o świecie, podejmuje się zadania stworzenia kompletnego, alfabetycznie uporząd-
kowanego katalogu pojęć, rzeczy i zjawisk. W trzech blaszanych pudełkach gro-
madzi, kategoryzuje i opisuje wszystkie mo liwe do pomyślenia przejawy rzeczy-
wistości – w tym te celu kolekcjonuje strzępki ksią ek, wycinki z gazet, cząstki
ilustracji:
Nie tylko w naszym obozie, ale we wszystkich, przez które przeszliśmy lub które
znaliśmy z opowiadań, doktor Meyer był chyba jedynym więźniem, któremu wolno było
trzymać pod pryczą jakieś prywatne rzeczy i w ogóle czymś takim się zajmować […].
Pudełka miały uchwyty i zamknięcia, ich zawartość uporządkowana była na zasadzie
kartoteki. Ka de pudełko miało na wierzchu kolejny napis: A-G, H-P, R-Z. […] Tak,
u mnie wszystko jest – powiedział doktor Meyer po chwili. – Ale ciekawe, czy masz u sie-
bie takie drobiazgi. Czasem zapominam, jak one wyglądają – powiedział więzień z na-
szego bloku, który pracował przy robotach ziemnych. […] – Takie rzeczy, powiedzmy,
jak kluczyki, spinki do mankietów, klamerki, guziczki, agrafki, ró ne kolorowe i błysz-
czące ozdoby, które noszą kobiety. Takie rzeczy te powinieneś mieć. Często sobie chcę
przypomnieć, jak wyglądały kolczyki mojej ony. […] – Kolczyki: ozdoba zawieszona
w uchu. Noszone od czasów staro ytnych, głównie przez kobiety. Ludy prymitywne
umieszczają je tak e w nosie – powiedział doktor Meyer, zajrzawszy do pudełka. – Pa-
miętam, e były złote i miały niebieskie oczka jak niezapominajki – ale jak to było, e się
trzymały ucha? [kontynuował poprzedni więzień, nie reagując na wywód Meyera]. –
Widziałem w Auschwitz, jak wyrywali ydówkom takie kolczyki z uszu […].
Niektórzy z nas przynosili mu strzępy zadrukowanego papieru, które mo na było
znaleźć wszędzie, na ziemi, w śmietnikach, w wychodkach; okazji było więcej, ni mo -
2
Por. tom wspomnień o Filipowiczu
Byliśmy u Kornela. Rzecz o Kornelu Filipowiczu.
Por. np.
Pary II Cesarstwa według Baudelaire’a,
w: W. Benjamin
Anioł historii,
przeł.
i oprac. H. Orłowski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1996, s. 374.
268
3
http://rcin.org.pl
Dauksza
Przenajświętsza Materia
na było przypuszczać. […] [Doktor Meyer] W swoich trzech pudełkach miał opis całego
świata. […] Zabiegał bardzo, aby jego kartoteka, obok tekstów, zawierała tak e ilustra-
cje. Twierdził, e na ich podstawie, jeśli ktoś będzie miał wątpliwości, łatwo będzie mógł
sobie wyobrazić, jak wyglądał na przykład miłek wiosenny i gilotyna […]. Jakby sobie
powiedział: niech całe Niemcy, a nawet świat zamienią się w jedno wielkie rumowisko,
niech się zawalą domy, zamki, kościoły, spłoną muzea i pójdą z dymem biblioteki – byle
tylko ocalały te trzy pudełka. Ich zawartość pozwoli przecie odtworzyć i odbudować
wszystko, co zostało zniszczone […]. (ŚM, s. 71-86)
4
Działania te – niepozbawione sensu zarówno w mniemaniu więźniów, jak i do-
zorców – to bynajmniej nie rozrywka lub forma odskoczni, wyraz kolekcjonerskiej
pasji czy po prostu odruch zbierania, lecz karkołomna, starannie przygotowana
próba nie tyle zapobiegawczego, bo inspirowanego przeczuciem katastrofy ocale-
nia rozpadającej się rzeczywistości, ile raczej zachowania adekwatnego obrazu tego,
co ju uległo bezpowrotnej destrukcji. Misja doktora Meyera, nawet w obliczu
śmierci dbającego jedynie o bezpieczeństwo bezcennych dlań skrzynek, jest w isto-
cie ostatnim gestem skazańca przekonanego o konieczności i nieuchronności za-
głady. Co istotne, zagłady pojmowanej jako jedyna szansa na zaistnienie nowego
porządku. Trudno zresztą nie dopatrzeć się w tym staraniu nawiązania do starote-
stamentowego aktu Noego, na polecenie Jahwe budującego arkę zdolną pomieścić
i ocalić przed potopem okazy wszystkich gatunków (co ciekawe, hebrajska nazwa
arki,
tebah,
oznacza właśnie skrzynię, a nie łódź – spopularyzowaną przez przed-
stawienia ikonograficzne).
Nietypowość poczynań doktora Meyera nie polega zatem na dą eniu do sym-
bolicznego odzwierciedlenia zło oności świata, zamknięcia jego reprezentatywne-
go obrazu w trzech blaszanych pudełkach, gdy taki gest byłby powtórzeniem czy-
nu Noego. Inaczej ni Noe, który zabiera na pokład arki najznamienitszych przed-
stawicieli poszczególnych gatunków – ostatnich prawych ludzi będących członka-
mi jego rodziny oraz wyselekcjonowane pary zwierząt – doktor Meyer zmuszony
jest tworzyć swoją kolekcję z przypadkowych znalezisk, wypatrzonych w błocie
czy pośród odpadów, częstokroć wyrwanych przemocą z zatłuszczonych, brudnych
rąk współwięźniów. W przekonaniu przeło onych obozu jest nieszkodliwym ru-
pieciarzem, którego poczynania bardziej bawią ni zmuszają do podjęcia stosow-
nych kroków. W odczuciu innych więźniów Meyer jest albo wyznaczonym przez
władze – być mo e samego Hitlera – wykonawcą jakiejś skomplikowanej misji,
albo szaleńcem, któremu z niewiadomych przyczyn udaje się posiadać własne
przedmioty i nie ponosić tego konsekwencji. Natomiast sam doktor mianuje sie-
4
http://rcin.org.pl
269
Cytaty z utworów Kornela Filipowicza lokalizowane są za pomocą następujących
skrótów:
Dziewczyna z lalką,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1968 – (DZ);
Co jest
w człowieku?,
Czytelnik, Warszawa 1971 – (CJ);
Śmierć mojego antagonisty,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972 – (ŚM);
Biały ptak i inne opowiadania,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1973 – (BP);
Kot w mokrej trawie,
Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1977 – (KW);
Koncert f-moll i inne opowiadania,
Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1982 – (KF); cyfra oznacza stronicę.
Interpretacje
bie prorokiem, tworzącym językowo-wizualną reprezentację zło oną z odprysków
minionego świata. Bo choć bohater nie ma złudzeń, i realia wśród których funk-
cjonował przed znalezieniem się w obozie, ju nie istnieją, to jednak pragnie stwo-
rzyć świadectwo, które posłu y potomnym za kanwę, na podstawie której zbudują
nową rzeczywistość. Kartoteka siłą rzeczy nie stanowi więc mimetycznego odwzo-
rowania poprzedniego ładu, lecz go zastępuje. Zbiór nie jest zatem ani mniej lub
bardziej kompletną kolekcją, ani te reprezentacją, gdy wobec rozpadu pierwot-
nego porządku referencyjność zostaje zawieszona. Pudełka doktora Meyera w isto-
cie pełne są symulakrów (w rozumieniu, jakie nadał im Jean Baudrillard
5
), pozo-
rujących faktyczne istnienie zjawisk, do których rzekomo się odnoszą. Ich symu-
lacyjną naturę wyczuwają jednak więźniowie. Złaknieni „prawdziwego ycia”, pro-
szą doktora Meyera o odczytywanie haseł z kartoteki, lecz gdy ten przedstawia
znaczenia miłości, baletu, krowy czy kolczyka, mę czyźni komentują je jako „sta-
re”, to znaczy „głupio napisane”, „niby mądre, a głupie” lub po prostu – wcale do
nich nieprzemawiające. Tym samym prostymi słowami wyra ają nieadekwatność
znaków do faktycznych zjawisk coraz słabiej pamiętanych z przedwojennej prze-
szłości. Doktor Meyer najlepiej zdaje sobie jednak sprawę, e tamten świat ju nie
istnieje i jedyne, czym da się rozporządzać to właśnie oderwanymi hasłami odsy-
łającymi wyłącznie do samych siebie. Dlatego – niezra ony sprzeciwem współ-
więźniów – uparcie powtarza: „nie szkodzi, u mnie wszystko jest”. Mimo zasadni-
czej pomyłki w odró nianiu reprezentacji od symulakru
6
, mo na z pewnych wzglę-
dów uznać tego bohatera za proroka – wszak wieszczy on opłakaną kondycję po-
wojennej rzeczywistości i recyklingową, bez ustanku przetwarzającą swoje wytwo-
ry kulturę.
***
Skrzynki doktora Meyera to zjawisko w twórczości Filipowicza bez preceden-
su. adne inne przykłady zbieractwa nie mają tej intensywności wymowy i nie
steruje nimi podobna determinacja. Czynność akumulowania jest jednak domi-
nującym motywem ogromnej liczby opowiadań tego autora i – jak się zdaje – nad-
rzędnym spoiwem łączącym elementy przedstawianych realiów. I choć przykła-
dów faktycznego kolekcjonerstwa jest w pisarstwie Filipowicza stosunkowo nie-
wiele, to jednak większość jego bohaterów mo na określić mianem zapalonych
zbieraczy najbardziej nietypowych rzeczy, którzy w celu ich zdobycia niekiedy
posuwają się nawet do krwawych czynów. Mo na by co prawda wspomnieć częste
acz marginalne wzmianki o młodzieńczym kolekcjonowaniu znaczków pocztowych,
5
J. Baudrillard
Symulakry i symulacja,
przeł. S. Królak, Wydawnictwo Sic!,
Warszawa 2005 (zwłaszcza s. 5-57).
Por. analogiczny przypadek rozumienia reprezentacji widoczny w polemice
M.P. Markowskiego z tezami K. Pomiana, w: M.P. Markowski
Anatomia ciekawości,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, s. 33-51.
6
270
http://rcin.org.pl
Plik z chomika:
an5
Inne pliki z tego folderu:
Filipowicz Kornel - MÓJ PRZYJACIEL I RYBY.doc
(108 KB)
Filipowicz Kornel - MÓJ PRZYJACIEL I RYBY.pdf
(97 KB)
Filipowicz Kornel - DOM SPOKOJNEJ STAROŚCI.doc
(67 KB)
Filipowicz Kornel - DOM SPOKOJNEJ STAROŚCI.pdf
(105 KB)
Kornel Filipowicz - Modlitwa za odjeżdżających.djvu
(1738 KB)
Inne foldery tego chomika:
Kornel Filipowicz - słuchowiska i audycje o pisarzu
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin