Ewa Seno - Tatuaż z lilią cz 1.pdf

(1299 KB) Pobierz
Mojemu mężowi za wsparcie i wiarę,
której czasem starczało za nas oboje,
oraz synkowi,
dzięki któremu przypomniałam sobie,
jak potężną siłą jest ludzka wyobraźnia.
Prolog
Od zawsze pasjonowały mnie sporty ekstremalne, szczególnie te
związane z dużą wysokością. Nic tak człowieka nie pobudza jak solidny
zastrzyk adrenaliny, no i ta radość z dokonania czegoś pozornie
niemożliwego i przerażającego. W tego typu wyczynach niezwykłe
jest również to, że po wszystkim człowiek może spokojnie wrócić do
swojego niekiedy nudnego i uporządkowanego życia. Wszystko
wygląda, niestety, inaczej, gdy nie możesz przestać spadać. Tutaj
właśnie tkwi mój problem, bo po tym, co mnie spotkało w dniu urodzin,
mam wrażenie, jakbym wciąż, z morderczą prędkością, spadała głową
w dół. Pęd wyciska mi powietrze z płuc, dławiąc krzyk, łzy płyną po
policzkach, a wiatr szarpie mną niemiłosiernie na wszystkie strony. Na
domiar złego, choćbym nie wiem jak mocno ciągnęła za linkę, mój
spadochron nie chce się otworzyć.
Mam na imię Nina. Jak dotąd, moje życie było niemal idealne.
Mieszkałam w pięknym domu w Wilanowie, jednej z lepszych
dzielnic Warszawy. Nigdy nie narzekałam na brak pieniędzy, od dziecka
miałam wszystko, czego zapragnęłam. Piękny pokój z własną łazienką
i wielką garderobą, wypasiony samochód, najmodniejszy telefon, tablet
i masę innych drobiazgów, pozornie niezbędnych nastolatce. Nie
nazwałabym siebie rozpuszczoną, choć z boku może tak to wyglądało.
W rzeczywistości nigdy nie przykładałam do pieniędzy zbyt dużej wagi.
One po prostu były i zawsze traktowałam to jako coś naturalnego,
nieczyniącego mnie lepszą od innych. Wiem, wiem, tylko bogaci
wciskają innym kity, iż pieniądze to nie wszystko, z tą tylko różnicą, że
ja naprawdę w to wierzyłam. Gdy byłam młodsza, to wręcz ich
nienawidziłam; ojciec stale pracował, a swoją nieobecność
rekompensował mi w jedyny znany mu sposób, czyli gotówką
i drogimi prezentami. Z biegiem lat przywykłam jednak do tego
i przestałam zabiegać o jego czas i uwagę. W końcu po co nastolatce
życie rodzinne?
Pamiętam, że kiedy żyła mama, ojciec był zupełnie inny –
codziennie wracał do domu na obiad, chodziliśmy na rodzinne spacery
i pikniki. Po jej śmierci wszystko się zmieniło, a mój kochający tatuś
stał się zimnym pracoholikiem. Mama zginęła, gdy miałam pięć lat.
Niewiele o tym wiem, bo tata nigdy nie pozwalał mi poruszać tego
tematu. Z tego, co wyczytałam w archiwum lokalnej gazety, wynika,
że gdy wracała z pracy, zaatakował ją wściekły pies; ciało było
całkowicie rozszarpane. Tata totalnie się załamał, dla mnie zatrudnił
nianię, a sam zaszył się w firmie. Moje dzieciństwo nie należało więc
do zbyt radosnych. Niania, mimo starań, nie mogła zastąpić mi utraconej
mamy, czy też wiecznie zapracowanego taty – no ale jakoś dałyśmy
radę. To zadziwiające, że człowiek do wszystkiego potrafi przywyknąć,
nawet do braku miłości.
W liceum wszystko jakby się poukładało. Miałam boskiego
chłopaka, własną BFF1 oraz masę znajomych, a w szkole należałam
do grupy najpopularniejszych osób. Czegóż chcieć więcej? Miałam
zgrabną figurę, mimo że potrafiłam zjeść za dwóch, długie nogi, wielkie
brązowe oczy, otulone gęstymi rzęsami, których zazdrościły mi
koleżanki, i blond włosy sięgające do połowy pleców. Tak więc
o traceniu czasu na kompleksy nie było mowy. Sama nigdy nie
nazwałabym siebie piękną, byłam raczej niebrzydka. Wypadałoby
powiedzieć, że wygląd nie ma znaczenia, ale nie oszukujmy się.
Wystarczy włączyć telewizor czy też otworzyć jakąkolwiek gazetę, by
poznać smutną rzeczywistość – przeciętniaki nie mają szans. Chcąc się
dopasować, musiałam uchodzić za równie płytką i zapatrzoną w siebie
jak większość popularnych dziewczyn wokół.
Tym bardziej, że jako dziewczyna kapitana szkolnej drużyny piłki
nożnej automatycznie byłam skazana na towarzystwo jego kolegów
z drużyny i ich dziewczyn, będących w większości płytkimi
cheerleaderkami. Z czasem przywykłam i już od prawie dwóch lat
udaję kogoś, kim nigdy nie chciałam być.
Życie płynęło mi spokojnie aż do osiemnastych urodzin. Ten dzień,
mający być idealnym, stał się całkowitą klapą, a moja impreza
urodzinowa rozpoczęła ciąg zdarzeń, z których każde było gorsze od
poprzedniego.
BFF, z ang. Best Friends Forever – najlepszy przyjaciel na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin