dzieci-z-fatimy-wielka-ofiara.pdf

(383 KB) Pobierz
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Wielka ofiara
poniedziałek, 30 czerwca 2014 12:19
Była mniej więcej szósta rano następnego dnia, gdy Franciszek nagle zerwał się z
niespokojnego snu, usiadł na łóżku i wskazał na drzwi. Jego oczy błyszczały.
– Och, mamo! Spójrz na to cudowne światło!
Olimpia Marto w jednej chwili znalazła się przy synu.
– Nie widzę żadnego światła, Franciszku. Gdzie ono jest?
Franciszek znów wskazał na to samo miejsce.
– Widzisz? Przy drzwiach. Och, jakie piękne...
Olimpia spojrzała jeszcze raz, ale nie dostrzegła niczego niezwykłego. Chwilę później chłopiec
westchnął głęboko i opadł na poduszkę.
– Światło zniknęło, mamo. Nie widzę go już.
Wierząc, że jej synek zapada właśnie w uzdrawiający sen, Olimpia uśmiechnęła się ze
zrozumieniem, pogłaskała chłopca czule i wyślizgnęła się po cichu z pokoju. Po jej wyjściu do
pomieszczenia weszła matka chrzestna Franciszka. Na jej widok malec wyciągnął przed siebie
ręce.
– Przepraszam za wszystkie złe rzeczy, które kiedykolwiek zrobiłem – wyszeptał. – Naprawdę,
szczerze przepraszam.
1 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Wielka ofiara
poniedziałek, 30 czerwca 2014 12:19
Matka chrzestna w odpowiedzi skinęła przyjaźnie i podeszła do łóżka.
– Spróbuj teraz odpocząć – wyszeptała. – Tylko tak nabierzesz sił i wrócisz do zdrowia.
Jednak dokładnie w chwili, gdy wypowiadała te słowa dostrzegła na twarzy chłopca coś, co
spowodowało, że pochyliła się nad nim z niepokojem. Nagle jej mały chrześniak zdawał się być
taki spokojny... taki szczęśliwy... taki nieruchomy! Chyba nie oznacza to, że...
– Olimpio! – zawołała z całych sił. – Olimpio, chodź tu szybko!
Mama Franciszka nadbiegła natychmiast, ale było już za późno. Jej najmłodszy syn właśnie
wydawał ostatnie tchnienie. I bez wątpienia widział coś naprawdę pięknego, gdy powierzał
swoją duszę Bogu, ponieważ uśmiech, który malował się na jego ustach, był po prostu nie z
tego świata.
Po policzkach Olimpii polały się łzy, padła na kolana przed łóżkiem syna i przez kilka minut
dawała upust swej rozpaczy. Franciszek nie żył! Czwartego kwietnia 1919 roku, dwa miesiące
przed swoimi jedenastymi urodzinami, odszedł do Domu Bożego! Jednak gdy do pokoju
chłopca wbiegli z bladymi twarzami ojciec i pozostałe dzieci, dławiący się od szlochu, serce
cierpiącej matki zalał dziwny spokój.
– Była tu Maryja Panna, gdy Franciszek umierał! – krzyknęła nagle. – Jestem tego pewna!
Manuel Marto również był tego pewien i stał przez dłuższą chwilę przyglądając się swojej żonie
i nieruchomej postaci syna. Następnie wyciągnął z kieszeni różaniec i powoli ukląkł. Po jego
policzkach również lały się łzy, łzy, których nawet nie starał się ukryć.
– Niech Bóg zmiłuje się nad tym chłopcem! – załkał. – I niech oszczędzi nam naszą małą
2 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Wielka ofiara
poniedziałek, 30 czerwca 2014 12:19
Hiacyntę, by pobyła tu z nami jeszcze długi czas...
Niestety, szczera modlitwa ojca nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Dni kwietniowe mijały
jeden za drugim, wiosenne kwiaty przyozdabiały wciąż nowe groby na fatimskim cmentarzu, a
stan zdrowia Hiacynty stawał się coraz bardziej niepokojący. Grypa zaatakowała dziewczynkę,
podobnie jak Franciszka, około Bożego Narodzenia. Powoli wracała do zdrowia, jednak wkrótce
jej osłabiony organizm padł ofiarą nowej choroby. Dziewczynka zachorowała na ostre zapalenie
opłucnej. W klatce piersiowej utworzył się jej ropień i bywały dni, kiedy każdy oddech był dla
Hiacynty jak ukłucie mieczem.
– Niedługo będę w Niebie razem z Franciszkiem – wyznała dziewczynka któregoś popołudnia
Łucji, gdy ta wróciła do domu po ciężkim i samotnym dniu w szkole. – Wtedy zacznie się twoje
zadanie.
– Moje zadanie?
– Och, chyba nie zapomniałaś?! Musisz sprawić, by ludzie zrozumieli, że Pan Bóg pragnie
stworzyć na świecie kult Niepokalanego Serca Maryi.
Łucja poczuła się trochę nieswojo.
– Pamiętam. Najświętsza Maryja Panna tak właśnie mi powiedziała.
– Tak, i posłuchaj. Nie możesz więcej uciekać, gdy ludzie będą przychodzić i zadawać ci
pytania. Mów wszystkim, że Bóg udziela łask poprzez Niepokalane Serce Maryi, i że nie mogą
się obawiać o nie prosić.
– Nie licząc nieznajomych, Hiacynto! Przecież wiesz, jak zawsze się nam naprzykrzali!
Franciszek nawet często chował się pod łóżko, gdy przychodzili i pytali o niego!
3 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Wielka ofiara
poniedziałek, 30 czerwca 2014 12:19
Dziewięcioletnia Hiacynta spojrzała na kuzynkę swymi mądrymi oczami, a mądrość ta
wypływała z niebiańskiej łaski, która spłynęła na jej duszę.
– Nie wiesz, że nasza wygoda się nie liczy? – spytała. – Liczy się tylko to, że Pan Jezus chce,
by Jego Serce i Niepokalane Serce Jego Matki były czczone razem. Twoje zadanie polega na
informowaniu o tym ludzi.
Łucja przytaknęła ze zrozumieniem, przypominając sobie, co powiedziała Nasza Pani podczas
drugiej wizyty w Cova.
– Tak, masz rację. A jeśli ludzie będą chcieli wiedzieć, jak zakończyć wojnę...
– Musisz im powiedzieć, by prosili o to w imię Niepokalanego Serca Maryi. W końcu Pan Bóg
powierzył pokój na świecie Jej opiece.
Gdy Łucja patrzyła na swoją małą kuzynkę, w jej oczach pojawił się blask wyrażający szacunek
i zdumienie.
– Och, jakże bym chciała, żebyś mogła zostać i pomóc mi w tym zadaniu! – zawołała z
zapałem. – Och, Hiacynto! Będę taka samotna, gdy mnie zostawisz i pójdziesz do Nieba...
Dziewczynka w odpowiedzi skinęła głową ze zrozumieniem, pojmowała bowiem znacznie
więcej, niż wskazywałby na to jej wiek.
– Tak. Ale ofiarujesz swoją samotność za grzeszników i w ten sposób ocalisz wielu z nich. Och,
Łucjo! Nie istnieje chyba lepsze zajęcie, niż pomaganie ludziom w unikaniu tego okropnego
miejsca!
4 / 12
Rodzina katolicka - Dzieci z Fatimy. Wielka ofiara
poniedziałek, 30 czerwca 2014 12:19
Głos Hiacynty był bardzo stanowczy, jak zwykle, gdy mówiła o piekle. Nigdy nie zapomniała
potwornej wizji, której doświadczyła wraz z kuzynami podczas trzeciej wizyty Naszej Pani. Od
tego czasu minęły już dwa lata, a ona ciągle drżała na samą myśl o niej. Gdy miała dość sił, by
mówić, często poruszała sprawę piekła w rozmowach z Łucją.
– Ci ludzie w piekle... Łucjo, czy oni kiedykolwiek się stamtąd wydostaną?
– Nie.
– Nawet za wiele, wiele lat?
– Nie. Piekło nigdy się nie kończy.
– A czy z Niebem jest tak samo? Ci, którzy tam pójdą, pozostaną tam na zawsze?
– Tak. Niebo i piekło są wieczne. Nigdy się nie kończą.
– Ale czy dusze, które płoną w piekle, nie zamienią się w końcu w popiół? Czy nie zaznają
odpoczynku od cierpienia ani na chwilę?
– Nie, będą cierpieć po wieczne czasy.
– A jeśli będziemy się modlić bardzo mocno za ludzi w piekle, czy Pan Bóg pozwoli im stamtąd
wyjść?
5 / 12
Zgłoś jeśli naruszono regulamin