030. Niemirski A. - Arsen Lupin Tom II.pdf

(1407 KB) Pobierz
Arkadiusz Niemirski
030. Pan
Samochodzik i Arsen
Lupin
Tom II
Za oknem delikatny puch białego
prześcieradła przykrył ziemię.
Delikatny nalot śniegu ozdabiał ją
niczym siwe włosy głowę starca.
Wyglądało to tak, jakby ziemia się
postarzała albo została namalowana
pędzlem niewidzialnego malarza.
Wigilia tego roku zapowiadała
się wspaniale. Dziesięć stopni poniżej
zera, suche i rześkie powietrze,
wystrojone na tę okazję miasto, a w
radio i telewizji festiwal nastrojowych
kolęd.
Kupiłem kilka drobnych
prezentów dla moich
współpracowników i spacerkiem
przeszedłem się po ośnieżonej
warszawskiej ulicy. Jak miło było
słyszeć ten chrupiący pod podeszwami
świeżutki śnieg i wdychać nozdrzami
zapach prawdziwej zimy, jaką pamięta
się wyłącznie z dzieciństwa.
W biurze zastałem Pawła oraz
Monikę, która ubrała małą choinkę i
przygotowała stoliczek z kanapkami.
Jak się czujesz, Pawle?
— zapytałem wieszając puchową
kurtkę.
Marzę o dorwaniu
Arsena Lupina — rzekł poważnie
masując swoje chore kolano. — Skoro
nasza panna Kruger nim nie jest, to
znaczy tylko jedno, a mianowicie, że
sprawa nie jest do końca rozwiązana.
Ktoś przecież jechał w tym isuzu i nie
na darmo znalazłem się w szpitalu.
To fakt — przyznałem
mu rację. — Ale może nie będzie
więcej kradzieży?
Mam taką nadzieję —
rzekł bez przekonania.
Monika wniosła na tacy herbatę.
Za oknem płatki śniegu leniwie sypały
się z nieba i poczułem się szczęśliwy.
Znowu byliśmy w komplecie, cali i
zdrowi, i nie musieliśmy narażać
zdrowia i życia przez jakiegoś Arsena
Lupina. Niemniej jednak niedawna,
listopadowa przygoda wciąż
powracała niczym upiorne echo do
naszej świadomości.
W efekcie złodziejskiej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin