Fanfik - Yaoi-Project rozdział 1 (12.05.2017).doc

(1719 KB) Pobierz

***Fanfik yaoi***

Ukończyłam 1 rozdział ficzka. Wersja, oczywiście 01, bo pewnie jeszcze będę pierdyliard razy poprawiać xD

Rodzaj: Crossover, yaoi, komedia, romans, fantasy, takie tam.

Rating - na razie bez ograniczeń. Chyba?

Serie:

1. Starmyu (High School Starm Musical) [z naciskiem na: Team Hiiragi]

2. Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu Love! [z naciskiem: na samorząd]

3. Saint Beast (z naciskiem na: 3 parki)

Poza tym w mniejszym stopniu także:

4. Saiyuki (Hakkai i spółka xD)

5. Slayers (Xelli)

6. Thunderbolt Fantasy (Lin Setsu A, ale myślę że reszta też)

7. Yuri on Ice (Otario, ale Victuuri pewnie też)

8. B-Project (chyba wszyscy, ale też stawiam na ulubione postaci)

9. Marginal #4 (Rui, ale reszta myślę, że też)

10. Kamigami no Asobi (w ramach “gospodarzy”, ale myślę, że coś o Lokim i Baldurze się skrobnie… kiedyś xD)

11.. Licho wie co, wszystko co mi przyjdzie do głowy i stanie się moim ulubieńcem :D Jeszcze dużo miejsc w pokojach :D
Plus na pewno o czymś zapomniałam, LOL.

Uwaga na: spojlery z wyżej wymienionych anime, zwłaszcza pierwszej trójki, ale z reszty też się zdarzają :D Polecane dla fanów wszystkich tych serii :D <3

Fanfik jest w trakcie tworzenia, tak więc… nie wiadomo co z tego wyjdzie, ani w jakim tempie będę go tworzyć :D 

Ogólny zarys:

Dwóch Zeusów - jeden z wymiaru “Saint Beast”, drugi z “Kamigami no Asobi” -dogadują się i stwierdzają, że urządzą pewien “eksperyment społeczny”. W ramach tego “eksperymentu” przenoszą milion pięścet sto dziewięćset ludzi i nieludzi z różnych światów do Akademii Bogów tego drugiego… no i każą im się integrować :D W ten sposób powstaje wymiar, w którym człowiek może się poznać z Mazoku, albo Youkai z uroczym Magicznym Chłopcem. Oczywiście, szkoła jest tylko męska i nastawiona na mnogość szipów ;3 Mało, że szipów - postaram się, by powstały pełnoprawne parki, lecz tylko z moimi ukochanymi bohaterami. Szipy głównie w obrębie jednego świata, ale nie zdziwię się, jeśli wyjdzie jakiś romans crossoverowy :D 

Fik jest przewidziany na rozmiary telenoweli brazylijskiej :D Lol xD I nie jest jakiś w 100% poważny fabularnie - chodzi o dobrą zabawę :D <3

 


Yaoi-Project

 

Rozdział pierwszy: „Serenato”

 

 

„Sabakareshi toki” z wyraźnymi chórkami „sanctus” i „dominus” rozbrzmiewało w tle, tworząc klimat grozy, odpowiedni przynajmniej w mniemaniu jednego z gospodarzy całego wydarzenia. Piękny czarnowłosy mężczyzna odziany w równie czarną czerń i będący Prawą Ręką wspomnianego gospodarza stał nad magnetofonem, by w odpowiednim momencie wyłączyć lub włączyć inny utwór. Tłum ludzi (i nieludzi) zebranych z kilkunastu różnych wymiarów także stał, lecz większość miała wymalowane na twarzach zdezorientowanie, szok lub nawet strach. Niektórzy na spokojnie zastanawiali się, skąd się tu wzięli i co się właściwie stało (patrz: Kółko Obrońców Ziemi), inni zachwycali się muzyką (zespół Otoriego, z wyraźnymi wskazaniem na Hoshitaniego), jeszcze inni klękali z pochylonymi głowami, przyzwyczajeni do tego typu ceremonii. Skrzydlaci od dawna wiedzieli, że ich bóg, Zeus, uwielbia paradne przyjęcia i zwracanie na siebie uwagę.

Białowłosy ubrany w długą, równie białą tunikę mężczyzna siedział na okazałym tronie. Gdy wyciągnął przed siebie rękę, dając tym znak, Lucyfer odszedł od roli muzyka i pomógł mu wstać. Jakby sam nie umiał, pomyślał zdegustowany Yuda, klęcząc jednak posłusznie. Ktoś z zespołu Hiragiego zastanawiał się, czy oni specjalnie ubierają się tak pod kolor, a ktoś inny dodał, że sami wyglądają, jakby się urwali z gejparady, biorąc pod uwagę włosy we wszystkich kolorach tęczy na głowach każdego z dziesięciu członków obu zespołów i pięciu członków samorządu, więc chyba nie ma sensu oceniać gustu kolorystycznego innych.

Widzę, że już wszyscy zebrani. – W tym momencie zamiast Zeusa z Luckiem u boku odezwał się ktoś inny. Tuż obok tronu znajdowały się rozległe schody i właśnie schodził nimi maleńki, blondwłosy chłopczyk w czerwonych, iście królewskich szatach. Obok niego kroczyło dwóch innych bogów – ubrany w czerń i czerwień bóg psot i oszustwa, Loki, oraz bóg światła i cienia, piękny jak kobieta, jasnowłosy Baldur. Nim trójka bogów zeszła na sam dół, chłopiec zmienił się w dorosłego mężczyznę, przybierając tym samym swą normalną postać. Parę osób przetarło oczy ze zdumienia i skomentowało mniej lub bardziej inteligentnie. – Nazywam się Zeus i jak niektórzy pewnie się domyślają, jestem greckim bogiem. Możecie mi mówić „papa Zeus”.

Zeus, nie wygłupiaj się – upomniał go drugi Zeus, wciąż trzymając się dłoni Lucyfera.

Taki żarcik. Jestem wprawdzie dużo młodszy od mojego imiennika z drugiego wymiaru, ale nasi goście muszą nas jakoś odróżniać.

– Zeussama, proszę! – Jeden z jego pomocników, Loki, zwrócił mu uwagę.

– Tak, tak, już wracam do meritum sprawy. – Obok tronu znienacka pojawiło się drugie podobne siedzenie (znów wywołując radosny pisk Hoshitaniego i paru innych bohaterów nieprzyzwyczajonych do jakiejkolwiek, w ich mniemaniu, fantastyki), jednak Zeus zamiast z niego skorzystać, również wyciągnął rękę i pozwolił się Baldurowi poprowadzić na środek sali, gdzie na czerwonym dywanie stał jego imiennik ze swoją tak zwaną Prawą Ręką. – Jak już mówiłem, nazywam się Zeus i pochodzę z wymiaru „Kamigami no Asobi”. Znajdujecie się państwo w mojej akademii dla bogów, w tej chwili przemianowanej na uniwersalną szkołę dla wszystkich ras. Mój starszy imiennik pochodzi ze świata „Saint Beast” i jest drugim współorganizatorem imprezy.

– Jakiej imprezy? – Spośród licznych, zdezorientowanych głosów wyróżnił się z tłumu jeden donośny, zachrypnięty, wyraźnie już poirytowany głos. Złotowłosy mnich, Genjou Sanzo, w swej białej sukience… znaczy się, buddyjskiej szacie, z koroną na głowie i Sutrą Piekielnych Niebios na ramionach, przeciskając się na chama przez tłum i klnąc przy okazji jak kapłanowi zdecydowanie nie przystało, jakimś cudem wydostał się przed szereg. – Co tu się właściwie, u diabła, wyprawia?

­– Sanzo! Sanzo! Sanzo! Czekaj na nas! – Son Goku darł się i skakał, by widzieć coś ponad wyższymi ludźmi, próbując tym samym dogonić swojego „właściciela”. Reszta Drużyny Sanzo łokciami (Gojyo) tudzież grzecznym „przepraszaniem” (Hakkai) także szybko utorowała sobie drogę.

– Znowu jacyś tak zwani „bogowie” przeszkadzają nam w misji? – kontynuował Sanzo, jednym tylko okiem zerkając na doskakującego do niego Goku. – Możecie powiedzieć tej starej wiedźmie, Kanzeon Bosatsu, że już dość mieliśmy przez nią i jej podobnych przestojów w trakcie podróży…

– Spokojnie, Genjou Sanzodono. – Po raz pierwszy odezwał się Zeus nr 1, czyli „Taishi Zeus”, bóg ze świata Świętych Bestii. – Powiedziałbym, że nikt was do niczego nie zmusza, ale niestety... klamka już zapadła. Ta stara, jak ją nazwałeś, wiedźma, Kanzeon Bosatsudono, wybrała was na reprezentantów waszego świata.

– Tss. Jakich zaś reprezentantów? – prychnął zdegustowany Sanzo.

Zeus numer 1, puściwszy wreszcie rękę Lucka, choć z jakąś taką niechęcią, jakby się bał, że bez niej się przewróci, spojrzał pytającym wzrokiem na swojego imiennika, a gdy dostał jego zgodę, kontynuował:

– Weźmiecie udział w pewnym eksperymencie społecznym. Specjalnie zgromadziliśmy tu przedstawicieli różnych światów, ras i orientacji… Płci tej samej, gdyż zdecydowaliśmy się nie ryzykować międzywymiarowych wpadek… Alimenty w takich wypadkach są bardzo upierdliwą sprawą. – Zaśmiał się pod nosem. – Zwłaszcza że poczta międzywymiarowa dla normalnych ludzi zwyczajowo nie jest dostępna.

I na czym miałby polegać ten „eksperyment? – wtrącił się Hakkai, poprawiając okular na nosie. Najwyraźniej Drużyna Sanzo była jedną z niewielu, na których obecność bogów nie robiła zbyt wielkiego wrażenia.

– Jest to eksperyment społeczny – ciągnął tym razem Zeus nr 2, „Papa Zeus” ze świata „Kamigami no Asobi” – a więc jego głównym założeniem jest zacieśnienie więzi przyjaźni i miłości między osobnikami z różnych światów. Roboczo nazwaliśmy go „Projekt Igrek”. – Na głos wolał już nie mówić, cóż to „Y” miało w tym wypadku znaczyć.

– Czy on powiedział „miłości”? – skrzywił się Gojyo. – Widzę tu parę „lasek”, ale mój radar mówi mi, że to tak naprawdę sami faceci… Miał na myśli swoje włosy na głowie, które odstawały niczym czułki u karalucha oraz które – dla jaj – robiły mu za antenkę wykrywającą wiek kobiet oraz ogólnie płeć człowieka.

– No przecież zaznaczył, że są tu osoby różnych ras ORAZ orientacji, nie? – wyjaśnił mu nieco zakłopotany Hakkai.

– Co to jest „orientacji”? Da się to zjeść?! – Goku zadał swoje standardowe pytanie.

Hakkai tylko się zaśmiał, obiecując, że kiedyś mu to wyjaśni, a Sanzo ledwie się powstrzymał, by nie pierdolnąć małpiatce wachlarzem w łeb.

– Co za debilizmy! – orzekł po krótkim namyśle Sanzo. – Ferajna, zbieramy się stąd.

– A wspomniałem, że nie wydostaniecie się stąd, póki nie ukończymy eksperymentu? – Taishi Zeus powiedział to głosem wyraźnie nieznoszącym sprzeciwu.

– Czyli co? Jesteśmy tu uwięzieni?! – zawołał Goku, wywołując tym falę zdenerwowania.

– Spokojnie, moi drodzy… Mój imiennik ma tylko takie groźne spojrzenie – łagodnie odpowiedział Papa Zeus. – Proszę o wysłuchanie nas do końca. Chcielibyśmy, abyście potratowali to jako swego rodzaju wakacje. Darmowe, z dostępem do wszelkich wygód. Mamy tu baseny, sauny, siłownie, sale kinowe i komputerowe, ogrody, cały kompleks sportowy – wyjaśniał Zeus, chodząc to w jedną, to w drugą stronę. – Akademia jest wielka, większa niż za czasów, gdy jedynie moi bogowie do niej chodzili. Jedzenie na stołówce obejmuje kuchnie całego świata, czy raczej w tym wypadku – wszystkich światów – i wystarczy zamówić, co się tylko chce. Przygotowaliśmy się na rok czasu ziemskiego, obejmujący wszystkie cztery pory roku, aczkolwiek proszę się nie obawiać – czas w waszych światach nie upłynie wcale lub prawie wcale. W zależności od wymiaru, gdy wrócicie do domu, okaże się, że nie było was tylko parę godzin lub parę dni. Wasi bliscy nie powinni zauważyć waszego zniknięcia ani nie powinno mieć to wpływu na wasze obowiązki. Myślę, że większości tu zebranej przekonywać nie muszę, dostaniecie za darmo wszystko, co chcecie i będziecie mogli odetchnąć na chwilę od pracy lub szkoły – to chyba wystarczająca nagroda? Natomiast jeśli ktoś wciąż jest nieprzekonany, po losowaniach pokojów proszę się zgłosić do moich asystentów, Lokiego oraz Baldura, a wystosujemy odpowiednie do potrzeb wynagrodzenie, aczkolwiek… w ramach rozsądku. Jako że ma to być eksperyment społeczny łączący światy, przydzielimy was do pokojów po cztery osoby, losowo z różnych światów. Bez obaw, możecie spotykać się ze swoimi przyjaciółmi gdzie chcecie i kiedy chcecie, byleście spali w pokojach z losowo wybranymi współlokatorami… A więc… komora maszyny losującej jest pusta… zażartował, parodiując pana z losowań z cyklu „Lotto”, lecz nim skończył, drugi Zeus przerwał mu lekkim gestem dłoni.

Przepraszam cię na chwilę, przyjacielu. Moi Skrzydlaci… Yuda, Pandora i reszta moich aniołów… Możecie już wstać z klęczek. Przepraszam, zapomniałem o was.

Zgromadzona przed szeregiem grupka kolorowo ubranych Skrzydlatych klęczała z upuszczonymi głowami przez cały czas trwania przemów obu bogów. Żaden z nich ani nie drgnął, że o odezwaniu się czy ruszeniu się z podłogi nie wspominając.

– Oczywiście, Zeusie-sama – odpowiedział grzecznie Yuda, podnosząc się wraz z pozostałymi z ziemi. – Akurat zapomniałeś, specjalnie to zrobiłeś – pomyślał ze sztucznym uśmiechem na twarzy, a reszta aniołów wyższych rangą plus Shinkan Shiva i Shinkan Pandora prawdopodobnie to samo mieli w głowach.Byśmy nie zapomnieli, kto tu rządzi.

Bardzo wam dziękuję za zgodę i udział w naszym eksperymencie, moi drodzy Skrzydlaci. Zwłaszcza wam, moi kochani posłannicy, dziękuję, że zechcieliście odejść od mojego boku i wziąć w tym udział jako uczestnicy, nie organizatorzy – zwrócił się bezpośrednio do Shivy i Pandory, którzy pełnili funkcję „boskich posłanników”, tak zwanych shinkan.

Pandora był szefem posłanników od zawsze, a Shiva obecnie robił za jego wice. Poprzedni wice, Cassandra, jakimś cudem odratowany z Lasu Ciemności, został zdegradowany do zwykłego posłannika i w tej chwili stał obok… i zazdrościł Shivie. Nie tylko stanowiska, ale także Pandory.

– Z początku chciałem, by przynajmniej moi ulubieni posłannicy zostali współorganizatorami przedsięwzięcia, ale po konsultacjach z moim imiennikiem doszliśmy do wniosku, że jego bogowie jako organizatorzy wystarczą do tego projektu, moi aniołowie natomiast będą idealnymi królikami doświadczalnymi. Mówię to bez negatywnego wydźwięku.

Oczywiście, Zeusie-sama – odpowiedział delikatnym jak aksamit głosem Pandora, kłaniając się lekko głową. – To dla mnie zaszczyt pomóc panom w eksperymencie i wziąć udział w czymś tak pięknym i pomysłowym. Jako boski posłannik wyrażam chęć uczestniczenia i obiecuję przydać się, jak tylko będę potrafił. Ukłonił się ponownie. – Shiva… Psst, Shiva! – szepnął nagle do fioletowowłosego anioła stojącego tuż obok, upominając go wręcz zabójczym wzrokiem. Shiva, który dopiero od niedawna pełnił funkcję posłannika, jeszcze nie do końca ogarniał co i jak. Sytuacja zresztą była niezwykła, wszak niecodziennie spotyka się dwóch bogów, i to jeszcze o tych samych imionach. Nie tylko Shiva był skonsternowany i przytłoczony boską obecnością dwóch Zeusów.

– Ach, tak! – Spłoniony szybko ukłonił się w pas, aż nazbyt głęboko. – Ja również! To dla mnie zaszczyt, Zeusie-sama… oraz… Zeusie-sama… wziąć udział w czymś tak szlachetnym! Mogą panowie na mnie liczyć!

– Na nas również może pan liczyć – dołączył się Genbu no Shin, zielonowłosy towarzysz lidera Sześciu Świętych Bestii, a zaraz za nim pozostała piątka przysięgła wierność i oddanie swojemu i nieswojemu bogu.

              Zrobili to także Cassandra (jako posłannik) i Saki (jako anioł wyższy rangą), jedynie Kira i Maya – mieszańcy krwi ludzkiej i anielskiej – zawahali się, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Jako jedyni aniołowie nie klękali przed bogami, bo zjawili się tu na zaproszenie Lucyfera, a nie żadnego z Zeusów. Setki lat błąkali się po Ziemi w poszukiwaniu potomków matki lub samej matki (odrodzonej w innym ciele) i nie czuli się już związani z Niebiosami. Co prawda Piekła też jeszcze nie nazywali domem, a do Królestwa Niebieskiego wciąż czuli wielki sentyment, aczkolwiek to w tym pierwszym miejscu odnaleźli się z ojcem. Poza tym ich ukochany Yuda-san także od niedawna tam mieszkał.

              – Kira, Mayu. – Lucyfer obdarzył swoich synów słodkim wręcz uśmiechem. – Wam również chcielibyśmy podziękować za udział. Dziękuję w swoim i Zeusa-dono imieniu. Wiem, że nie musieliście się zgadzać.

              Kira i Maya wykorzystali ten moment, by się szybko ukłonić i wyklepać standardowe formułki grzecznościowe. Pozostali aniołowie teraz się dopiero kapnęli, że dwójka mieszańców też bierze udział w tej „zabawie”. Lucyferze, nie oszczędzasz nawet własnych dzieci?, pomyślał  zaniepokojony Yuda, zaraz jednak zrugał sam siebie. Co ja opowiadam? Skoro Zeus-dono zmusił Rukę do tej… farsy, to czego ja się spodziewałem po Lucyferze?

Maya tylko się uśmiechnął do Yudy, a Gaiowi pomachał z całych sił. Nie zauważył w oczach Yudy współczucia ani niepokoju, bo za bardzo się cieszył, że wreszcie widzi starych przyjaciół, zwłaszcza Gaia.  Jedynie Kira widział, że Yuda i Ruka nie mają zbytnio zadowolonych min.

Pierwszy Zeus podziękował jeszcze osobno każdemu z aniołów wyższej rangi, po czym wraz z imiennikiem wrócił do losowania. Tuż za bogami na ścianie pojawił się obraz, na którym szybko migały twarze i imiona wszystkich zebranych uczestników. Wpierw losowano współlokatorów do pokoju numer jeden, i tak aż do dwudziestego piątego.

Prosimy zapamiętać lub zapisać sobie numer pokoju – instruował w trakcie losowania Papa Zeus, organizator  z „Kamigami no Asobi”. – Akademiki znajdują się w zachodniej części kampusu, po wyjściu głównymi drzwiami wystarczy udać się za strzałkami i tablicami. Wszystkie pokoje są przestronne i mieszczą się na piętrach od parteru do piątego.

Przepraszam – wtrącił się w którymś momencie Hakkai. – Nazwali to panowie „akademią”… Skoro to ma być szkoła, to czego konkretnie mielibyśmy się tu uczyć?

A nie powiedziałem? – zdziwił się Papa Zeus. – Powiedziałem, że to eksperyment społeczny mający na celu zacieśnienie więzi i tak dalej… Nie będziecie mieli żadnych konkretnych lekcji ani nauczycieli. Waszym zadaniem jest po prostu poznawanie się nawzajem, wspólna zabawa i ogólnie integracja. Aczkolwiek testy na zakończenie półrocza będziecie musieli zdać. Teraz niczego wam nie powiemy, możecie wiedzieć tylko tyle, że egzaminy będą sprawdzały wasze znajomości, poznanie się na innych światach, kulturach i zwłaszcza… pojedynczych jednostkach.

Czyli wbrew temu, co pan mówi… jest to jednak jakiś rodzaj szkoły? – zapytał z lekkim zażenowaniem Hakkai.

Pff, a jak ktoś nie zda tych waszych egzaminów, to co? Wraca z kwitkiem do domu? – zapytał z wyraźną nadzieją Genjou Sanzo.

Nie – odparł tym razem Zeus nr 1. – Kto obleje, może zdawać poprawkę, ale nie zaliczenie obu semestrów będzie oznaczało POWTARZANIE ROKU. Tak więc jeśli ktoś chce szybko się stąd wydostać, radzę poznawać się nawzajem i uczyć o innych. Na odwrót działa to tak samo, jak ktoś nie chce stąd odchodzić, może po prostu olać testy. Aczkolwiek z góry mówię – szkoła dla najbardziej opornych będzie trwała góra trzy lata, tak jak ziemskie licea i gimnazja. Aha, zapomniałem wspomnieć o jednej rzeczy… Widzicie państwo te malutkie latające robaczki? Otóż to nie owady, a małe nagrywające wszystko kamerki. Jeśli ktoś nie wie, co to kamera, proszę zapytać jakiegoś sąsiada z bardziej rozwiniętego technologicznie świata… Kamery będą nagrywały każdy wasz ruch, każdą interakcję, nie licząc takich pomieszczeń jak toaleta, łazienka, przebieralnia. Jedynie w publicznych łaźniach i gorących źródłach muszą się panowie liczyć z inwigilacją z naszej strony. Nikt poza nami, organizującymi event bogami, nie będzie was oglądał. Na terenie kampusu znajdują się także inne pomieszczenia nieobjęte monitoringiem, można je znaleźć, jak się dobrze poszuka. Kamery są z tylko jednego, ważnego powodu –będziemy oceniali także ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin