14.Wyjazd Z Morganville.pdf

(1195 KB) Pobierz
Rozdział 1
1
Billboard na tej krawędzi granicy miasta Morganville nie zmienił się
odkąd Claire po raz pierwszy przyjechała obok niego w drodze do
miasta już w wieku 16 lat. Wydawało się to wieki temu, ale był tak
samo stary, wyblakły i skrzypiący w suchym pustynnym wietrze. Był z
1950 czasów (białych oczywiście) z żebrowanym samochodem dużym
jak łódź, patrzącym na zachód słońca. ZAPRASZAMY DO
MORGANVILLE. Nigdy nie będziesz chciał wyjechać.
Ona to robiła. Opuszczała je. Właśnie wychodziła.
Waga tego stała się nagle nie do zniesienia, a Bilboard rozpuszczał się
w impresjonistycznych1 wirujących łzach tworzących się w jej oczach.
Trudno było jej złapać oddech. Nie muszę wyjeżdżać, pomyślała.
Mogę zawrócić, pójść do domu, wrócić tam gdzie jest bezpiecznie…,
bo jak szalone i niebezpieczne Morganville było przynajmniej
dowiedziała się jak w nim żyć. Jak dostosować się i przetrwać, a
nawet rozwijać. Stało się to, cóż, domem, Wygodnym.
Tam… nie była pewna, czym będzie tam.
Nadszedł czas aby dowiedzieć się więcej o jej dorosłej części. Trzeba
zobaczyć świat zanim z niego zrezygnujesz żeby tu być. czyż Amisze
nie wysyłają swoich dzieci na ferie aby dowiedziały się jak wygląda
życie na zewnątrz i wybrały czy chcą zostać w swojej społeczności? 2
Więc może ona była na rodzaju wampirzych ferii.
Bo to było to, wyjeżdżała, choć na pewno nie była jednym z
kwestionujących osób… co do wampirze społeczności, prawie
1 JAKIE TO PIĘKNE SŁOWO!
2 NIE ROBIĄ TAK! Ten błąd trochę mnie zakuł
2
wszystko w jakiś sposób było z nimi powiązane, ich ochrona,
pieniądze, oddawanie krwi. Z kolei, przynajmniej teoretycznie,
wampiry chroniły miasta i ludzi w nim. Nie zawsze dobrze, oczywiście.
Ale zaskakujące było to, że działało to częściej niż nie działało. I
myślała o sposobie rzeczy, by się ustatkować, że to może działać dużo
lepiej tym razem, że teraz założycielka miasta Amelie wróciła. Przy
zdrowych zmysłach. Plus rozsądku także.
-Zmartwiona?
Przez głos wróciło jej westchnienie, odwróciła się, mrugając oczami,
ona rzeczywiście zapomniała, że on tam stoi. Nie Shane. Wyjechała
wcześnie, jej chłopak spał, faktycznie wymykała się przed świtem, tak
by mogła być wyłączona z pożegnania, bo wiedziała, że zostawi ono
jej serce w kawałkach. I oto stała z jej walizkami i wypchanym
plecakiem, oraz Myrninem.
Jej wampirzy szef – można go nazwać szalonym naukowcem – stal
obok dużego, czarnego sedana, czasami – bardzo rzadko na szczęście
– prowadził. (Nie był dobrym kierowcą). Nie był dziś rano szaleńczo
ubrany – dla odmiany. 3 Zostawił hawajskie koszule i kapelusze
dyskretnie w domu, zamiast tego wygadał jakby wyszedł z 18
wiekowego dramatu. – Spodnie schowały błyszczące czarne buty,
pozłacana satynowa kamizelka, płaszcz z długim ogonem. Miał nawet
związane normalnie dzikie do ramion włosy w elegancki czarny koński
ogon. 4
Wampiry w przeciwieństwie do ludzi, mogą stać nieruchomo, już
teraz wyglądał jak wyrzeźbiona figura… z alabastru, hebanu i złota.
3 Ati nie czuje kiedy rymuje, A Myrnin się odpicowuje :D
4 Jestem na nie
3
-Nie, nie jestem zmartwiona. – powiedziała, świadoma, że wahała się
zbyt długo by mu odpowiedzieć. Zadrżała lekko. Tu na pustyni, w
nocy, było lodowato, choć rozgrzeje się w połowie dnia. I wtedy już
jej tu nie będzie, uświadomiła sobie. Ale Morganville będzie żyć dalej
bez niej. To wydawało się… dziwne.
- Jestem zaskoczony, że nie przyprowadziłaś swoich przyjaciół by
powiedzieć do widzenia. – Oferował Myrnin. Brzmiał ostrożnie, jak
gdyby był daleki od pewności, co etykieta mówi w tej sytuacji.- Na
pewno to zwyczajne, że wysyłają cię na taką podróż?
- Nie obchodzi mnie to. – powiedziała. Krzewy – drażliwe, szkieletowe
piłki nieprzyjemne drapania – przewróciły się obok niej a ona go
kopnęła.
Uderzył w plątaninę swoich współbraci, którzy piętrzyli się na
podstawie tablicy.
- Nie chcę żeby płakali. Nie chcę płakać. Ja tylko… Słuchaj to jest
wystarczająco trudne, dobrze? Proszę nie.
Ramiona Myrnina podniosły się i opadły. Po raz pierwszy, gdy
odwrócił głowę zobaczyła, że zapewnił sobie kucyk z dużą czarną
kokardą.
Pasowało do tego, co miał na sobie, i to było dziwne, że nie wygląda
to nie na miejscu. On wygląda jak Mozart, pomyślała – albo
przynajmniej, był ubrany jak Mozart na obrazach, który widziała.
-To musi być łatwiejsze, kiedy ludzie ubierają się tak. – powiedział. –
Bycie wampirem. Ludzie pudrowali swoje twarze białym proszkiem
nie? Więc nie wyróżniałeś się tak za bardzo.
- Nie tylko twarze. – powiedział. – Proszkowali też peruki. Mogli
udusić się arszenikiem i talkiem. Nie mogę sobie wyobrazić, że to
4
dobre dla płuc, ale robili to co trzeba dla mody. Przynajmniej kobiety
nie chodziły po okolicy w pięcio calowy stale narażone na złamania, -
przerwał na chwilę a potem powiedział – Co sprawiło, że łatwiej było
wampirom mieszkać przy świecach. To sprawiało każdemu zdrowszy
wygląd, nawet temu choremu. Te ostre światła faworyzują teraz…
cóż. Coś trudnego. Słyszałem, że kilka wampirów chodziło do
natryskowych solariów, aby uzyskać odpowiednie odcienie skóry.
Prawie się roześmiała, że w tym obrazie badass wampir jak Oliver –
okrutny i nieustraszony – stoi oczekując, aby się umalować. Ale Oliver
opuścił, Morgnville zbyt… wygnany, obecnie od strony Amelie, gdzie
był, od kiedy Claire doszła do miasta. To prawdopodobnie było
słuszne, ale Claire czuła się źle. Zdradził Założycielkę, ale nie miał tego
na myśli – i nie miał wyboru.
Jeśli jakikolwiek wampir mógł przeżyć w ludzkim świecie, byłby to
Oliver. Był sprytny, bezwzględny i najczęściej bez sumienia.
Przeważnie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin