Cussler, Clive; Dirk Pitt 17 - Odyseja trojańska [YES].pdf

(1649 KB) Pobierz
Clive Cussler
Odyseja trojańska
Przełożył: Maciej Pintara
Tytuł oryginału: Trojan Odyssey
Cykl: Dirk Pitt - Tom 17
NOC HAŃBY
Około roku 1190 p.n.e.; Twierdza na wzgórzu w pobliżu morza
Konstrukcja była prosta i zmyślna, miała wzbudzić ciekawość i spełniła swe
zadanie. Brzydkie monstrum wysokie na sześć metrów stało na czterech
mocnych, drewnianych nogach wspartych na płaskiej platformie. Trójkątna
obudowa była otwarta na końcach. Z przodu, na jej ostrym szczycie, wznosił się
zaokrąglony garb z dwiema szczelinami na oczy. Boki pokrywały wołowe
skóry. Platforma mocująca nogi leżała płasko na ziemi. Ludzie z twierdzy Ilium
jeszcze nigdy dotąd nie widzieli czegoś takiego.
Tym, którzy mieli trochę wyobraźni, konstrukcja przypominała konia.
Dardanowie, obudziwszy się rankiem, sądzili, że znowu ujrzą Achajów
otaczających ich ufortyfikowany gród, i szykowali się do walki jak codziennie
przez ostatnie lata. Lecz równina w dole była pusta. Zobaczyli tylko gęsty dym
unoszący się nad miejscem, gdzie jeszcze wczoraj znajdował się obóz wroga.
Achajowie i ich flota zniknęli. W nocy załadowali na okręty zapasy, konie, broń
i rydwany, i odpłynęli, pozostawiając tylko tajemniczego drewnianego potwora.
Dardańscy zwiadowcy wrócili i oznajmili, że Achajowie opuścili swój obóz.
Ludzie, uradowani, że oblężenie się skończyło, otworzyli główne wrota
twierdzy i wylegli tłumnie na równinę, gdzie dwie armie ścierały się i
przelewały krew w stu bitwach. Zrazu byli nieufni. Niektórzy, podejrzewając
podstęp, nawoływali, by spalić konstrukcję, wkrótce jednak przekonali się, że to
po prostu prymitywne, drewniane pomieszczenie na czterech nogach, niemogące
niczemu zagrozić. Jakiś mężczyzna wdrapał się na górę i stwierdził, że jest puste
w środku.
– Jeśli tylko takiego konia potrafią zbudować Achajowie - zawołał - to nic
dziwnego, że zwyciężyliśmy.
Tłum wybuchnął śmiechem i zaczął radośnie śpiewać, gdy nadjechał król
Priam. Król zszedł z rydwanu i podziękował za wiwaty, a potem okrążył dziwną
budowlę, usiłując odgadnąć jej przeznaczenie.
Przekonawszy się z zadowoleniem, że konstrukcja nie stwarza żadnego
zagrożenia, uznał ją za łup wojenny i kazał przetoczyć do wrót miasta, gdzie
miała stanąć jako pomnik upamiętniający wspaniałe zwycięstwo nad achajskimi
najeźdźcami.
Radość zakłócili dwaj żołnierze, którzy przyprowadzili achajskiego jeńca
porzuconego przez towarzyszy. Nazywał się Sinon i był kuzynem potężnego
Odyseusza, króla Itaki i jednego z wodzów wielkiej armii oblegającej Ilium.
Znalazłszy się przed Priamem, Sinon padł do stóp staremu królowi i zaczął
błagać o życie.
– Dlaczego cię porzucono? - zapytał Priam.
– Mój kuzyn posłuchał tych, którzy byli moimi wrogami, i wypędził mnie z
obozu. Gdybym nie uciekł między drzewa, gdy spuszczali okręty na wodę, z
pewnością powleczono by mnie na linie przez morze i albo bym utonął, albo
pożarłyby mnie ryby.
Król przyjrzał się uważnie Sinonowi.
– Jaką tajemnicę kryje w sobie budowla? Czemu służy?
– Jako że nie mogli zdobyć waszej twierdzy, a nasz wielki bohater Achilles
poległ w bitwie, uznali, że bogowie przestali im sprzyjać. Wznieśli tę budowlę
w ofierze, w nadziei, że bogowie pozwolą im przynajmniej szczęśliwie
powrócić przez morza do domu.
– Czemu jest tak duża?
– Byście nie mogli zabrać jej jako łupu do miasta, gdzie upamiętniałaby
największą klęskę, poniesioną przez Achajów w naszych czasach.
– Rozumiem ich. - Stary, mądry Priam uśmiechnął się. - Nie pomyśleli
jednak, że temu samemu celowi może również służyć, stojąc poza murami
miasta.
Setka mężczyzn pocięła i ociosała kłody na rolki. Druga setka zebrała
sznury, powiązała je w dwie liny i pociągnęli łup przez równinę leżącą
pomiędzy miastem a morzem. Trudzili się, ociekając potem, niemal przez cały
dzień. Kiedy zaczęli wciągać zwaliste monstrum po stoku wzgórza, na którym
stała twierdza, pospieszyli im z pomocą inni mężczyźni. Późnym popołudniem
ten znój dobiegł końca i wielka konstrukcja stanęła przed głównymi wrotami
miasta. Ludzi wciąż przybywało, po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy
wychodzili swobodnie na zewnątrz, bez lęku przed wrogiem. Tłum stał i patrzył
na monstrum nazywane teraz koniem dardańskim.
Kobiety i dziewczęta podniecone i uradowane, że wreszcie ustały walki,
wyszły za mury miasta i zrywały kwiaty, by ozdobić girlandami groteskowego
drewnianego stwora.
– Pokój! Zwycięstwo! - krzyczały radośnie.
– Nie pojmujecie? To podstęp! - zawołała Kasandra, córka Priama, uważana
za niespełna rozumu, bo wieściła straszne proroctwa i przepowiednie.
– Zaślepia was uniesienie. Jesteście głupcami, skoro ufacie darom ofiarnym
Achajów - zawtórował jej brodaty kapłan, Laokoon.
Wziął potężny zamach i cisnął włócznię w brzuch konia. Wbiła się w
drewno aż po koniec grota i drżała przez chwilę. Tłum skwitował śmiechem ten
gest zrodzony z lęku.
– Kasandra i Laokoon postradali zmysły! Ten potwór jest nieszkodliwy. To
tylko deski i kłody powiązane razem - wołano.
– Głupcy! - krzyknęła Kasandra. - Tylko dureń mógłby uwierzyć Achajowi
Sinonowi.
– On mówi, że teraz, kiedy to należy do Ilium, nasze miasto nigdy nie padnie
- powiedział jakiś wojownik.
– Łże! - wybuchnęła Kasandra.
– Czy można nie przyjąć błogosławieństwa bogów?
– Nie wtedy, gdy pochodzi od Achajów. - Laokoon przepchnął się przez
tłum i pełen gniewu ruszył w stronę miasta.
Nic nie przemawiało do uszczęśliwionych ludzi. Wróg odszedł. Dla nich
wojna się skończyła. Nadszedł czas świętowania.
Upojony radością tłum nie dbał o obawy i ostrzeżenia Kasandry i Laokoona.
Nim minęła godzina, zainteresowanie koniem opadło i rozpoczęła się wielka
zabawa - świętowano hucznie triumf nad achajskim nieprzyjacielem. Za murami
twierdzy rozbrzmiewała muzyka fletów i piszczałek, na każdej ulicy śpiewano i
tańczono, w każdym domu wino lało się strumieniami, a za każdym razem,
kiedy wznoszono i opróżniano puchary, wybuchał gromki, radosny śmiech.
W świątyniach kapłani i kapłanki palili kadzidło, śpiewali pieśni i
dziękowali bogom i boginiom za zakończenie straszliwej wojny, która tylu
wojowników przeniosła do podziemnego świata.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin