David Lagercrantz - Mężczyzna, który gonił swój cień.doc

(2032 KB) Pobierz

David Lagercrantz

 

 

 

Mężczyzna, który gonił swój cień

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prolog

 

Holger Palmgren siedział na wózku inwalidzkim w pokoju dla gości.

- Zawsze chciałem zapytać o ten tatuaż ze smokiem - powiedział. - Dlaczego jest dla ciebie taki ważny?

- Chodzi o taką jedną sprawę z mamą.

- Z Agnetą?

- Byłam mała, miałam może sześć lat. Uciekłam z domu.

- Chyba już sobie przypominam. Jakaś kobieta przyszła w odwiedziny, tak?

Miała znamię...

- Wyglądało jak wypalone na szyi.

- Jak ślad smoka?

 

Część I

Smok

 

12-20 czerwca

 

Sten Sture Starszy w 1489 roku kazał stworzyć rzeźbę dla uczczenia zwycięstwa nad królem Danii w bitwie pod Brunkebergiem.

Rzeźba stoi w kościele Świętego Mikołaja w Sztokholmie i przedstawia świętego Jerzego na koniu, z uniesionym mieczem. U jego stóp leży umierający smok. Obok stoi kobieta w burgundzkich szatach.

Postać kobiety ma wyobrażać dziewicę, którą ratuje jeździec. Uważa się, że modelką była najstarsza siostra Stena Sturego - Ingeborg Åkersdotter. Dziewica wygląda na dziwnie obojętną.

 

Rozdział 1

 

12 czerwca

 

Lisbeth Salander wyszła spod prysznica po siłowni. W korytarzu zatrzymał szef strażników, Alvar Olsen. Zaczął o czymś ględzić. Był podekscytowany. Dziko gestykulował i wymachiwał jakimiś papierami. Ale Lisbeth nie słyszała ani słowa. Była siódma trzydzieści.

Najgorsza pora we Flodberdze. O tej godzinie z hukiem przejeżdżał pociąg towarowy, ściany się trzęsły, klucze dzwoniły i rozchodził się zapach potu i perfum. Nigdy więzienie nie było tak niebezpieczne jak o siódmej trzydzieści wieczorem. To wtedy, w hałasie i w ogólnym chaosie, który panował tuż przed zamknięciem drzwi cel, dochodziło do najbrutalniejszych ataków. O tej godzinie Lisbeth Salander zawsze wędrowała wzrokiem tam i z powrotem po oddziale. Z pewnością nieprzypadkowo właśnie wtedy zobaczyła Farię Kazi.

Faria Kazi pochodziła z Bangladeszu, była młodą i piękną kobietą. Siedziała w swojej celi, na lewo od nich. Choć Lisbeth ze swojego miejsca widziała tylko jej twarz, nie miała wątpliwości, że ktoś policzkuje. Jej głowa odskakiwała raz za razem i mimo że ciosy nie były przesadnie silne, miały w sobie coś rytualnego, wyćwiczonego. Cokolwiek tam się działo, trwało już od dłuższego czasu. Widać to było w samym akcie przemocy, a także w reakcji. Nawet z daleka dało się wyczuć siłę, która dotarła do głębi i złamała wszelką chęć oporu.

Żadne ręce nie próbowały przerwać policzkowania, a w oczach nie było widać zdziwienia, jedynie cichy, stłumiony strach. Faria Kazi była za pan brat z przemocą. Lisbeth to zrozumiała, jak tylko przyjrzała się jej twarzy. Wynik tej obserwacji zgadzał się ze wszystkim, co zauważyła w ciągu tygodni spędzonych w więzieniu.

- Tam - powiedziała i wskazała celę Farii.

Ale kiedy Alvar Olsen się odwrócił, było już po wszystkim. Lisbeth czmychnęła do swojej celi i zamknęła drzwi. Na zewnątrz słychać było głosy, zduszone śmiechy i uparte dudnienie trzęsącego się pociągu towarowego. Przed sobą miała błyszczą umywalkę, wąskie łóżko, półkę na książki i biurko, a na nim obliczenia kwantowe. Czy miała kontynuować? Nadal próbować znaleźć pętlową grawitację kwantową? Spojrzała na swoją dłoń. Coś w niej trzymała.

Papiery, którymi Alvar wymachiwał przed chwilą. Mimo wszystko była trochę ciekawa. Ale okazało się, że to jakieś bzdury - test na inteligencję z dwiema plamami po kawie na samej górze strony tytułowej. Prychnęła. Nienawidziła być ważona i mierzona. Wypuściła kartki z ręki, na betonowej podłodze ułożyły się w coś w rodzaju pióropusza. Na krótką chwilę całkowicie zniknęły z jej pamięci. Wtedy znów pomyślała o Farii Kazi.

Nie widziała, kto bił. A jednak dobrze znała odpowiedź. Nawet jeśli początkowo nie obchodziła jej atmosfera w więzieniu, mimo woli dała się wciągnąć w to życie i krok po kroku rozszyfrowywała widzialne i niewidzialne znaki. Wiedziała, kto rządzi na oddziale.

Oddział był...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin