Goebbels J - Dzienniki. T 3. 1943-1945.pdf

(5310 KB) Pobierz
Spis treści
Karta redakcyjna
Dedykacja
Słowo do tomu trzeciego Dzienników Josepha Goebbelsa
Wykaz ważniejszych skrótów
Dzienniki. 1943–1945
1943
1944
1945
Przypisy
Bibliografia selektywna
Zdjęcia
Słowo do tomu trzeciego Dzienników
Josepha Goebbelsa
Schyłkowy okres II wojny światowej to czas niezwykłej aktywności diarystycznej Josepha
Goebbelsa. Aż dziw bierze, że znajdował czas i wytrwałość, aby z dużą regularnością spisywać
sążniste notatki, obejmujące często kilkadziesiąt stron dziennie. A przecież lata 1943–1945 obfitują
w wiele ważnych wydarzeń natury politycznej i militarnej. Spotyka się Wielka Trójka (Teheran,
Jałta), odbywają się gorączkowe konsultacje w łonie państw osi, koalicja antyhitlerowska
odnotowuje niemałe sukcesy na europejskim i dalekowschodnim teatrze działań wojennych.
Szczególne znaczenie mają z jednej strony postępy kolejnych ofensyw Armii Czerwonej na
Wschodzie, z drugiej zaś inwazja aliantów zachodnich na południu Włoch i otwarcie drugiego frontu
w północnej Francji.
Te wszystkie sprawy w coraz większym stopniu angażowały autora
Dzienników,
uporczywie
zabiegającego o jak najsilniejszą pozycję w nazistowskiej elicie władzy. Próbował przy tym
realizować nieodzowne jego zdaniem cele strategiczne. Przede wszystkim skupiał swoją uwagę na
maksymalnym zintensyfikowaniu wysiłku wojennego Rzeszy, który został zawarty w natrętnie
propagowanym postulacie wojny totalnej. Czytelnik
Dzienników
może obserwować, jak minister
propagandy i oświecenia narodowego usiłował nakłonić prominentów Trzeciej Rzeszy, a przy ich
pomocy samego Führera, do nałożenia na społeczeństwo niemieckie obowiązku ponoszenia ofiar
i wyrzeczeń. Będzie to w głównej mierze forsowanie coraz to większej liczby powołań na front,
a w dalszej kolejności ograniczeń w niemal każdej dziedzinie życia, od kurczących się racji
żywnościowych do całkowitego wyrugowania kultury i rozrywki z życia publicznego.
Nadzwyczaj wiele miejsca zajmują w trzecim tomie wyboru z
Dzienników
relacje ze spotkań
z Hitlerem; te sprawozdania są zarówno pasjonującym przyczynkiem do wiedzy o tym, co dzieje się
na szczytach władzy w Trzeciej Rzeszy, jak i do portretów psychologicznych rozmówców. Można
założyć, że zapisy Goebbelsa to nie tylko coraz bardziej drobiazgowy efekt wysiłku skrzętnego
kronikarza, ale także swoista kreacja wizerunku Führera, niezmiernie przydatna z punktu widzenia
„być albo nie być” ministra propagandy. Im bliżej końca wojny, tym coraz wyraźniej Goebbels
dostrzegał nieuchronny bieg rzeczy i na swój sposób przygotowywał się na najgorsze: w jego
wypadku na samobójczą śmierć u boku wodza. Od czasu do czasu oddawał się jednak złudzeniom,
a to że na wypadki wojenne wpłynie decydująco użycie „cudownej broni”, a to że Führer znowu
wykona jakiś zaskakujący i skuteczny manewr, a to że partnerzy koalicji antyhitlerowskiej skoczą
sobie do gardeł i zniknie koszmar walki na kilku frontach.
Takich dogodnych okoliczności Goebbels upatrywał przede wszystkim w odkryciu zbrodni
katyńskiej. Te kilkadziesiąt zapisków w Dziennikach na ten temat to przerażające studium cynicznej
manipulacji, widziane od strony kulis propagandowej sceny. Szef RMVP do rozpadu koalicji
antyhitlerowskiej nie doprowadził, ale przyczynił się jednak do potężnego zaognienia, a następnie
trwałego zerwania stosunków dyplomatycznych między władzami ZSRR a rządem RP na obczyźnie;
od kwietnia 1943 roku Stalin przystąpił do realizacji planu budowy „nowej Polski”, rządzonej po
wojnie przez komunistów uzależnionych od dyspozycji płynących z Kremla.
Z kolei inne ważne
polonicum
w trzecim tomie polskiego tłumaczenia
Dzienników
Goebbelsa
odnosi się do wybuchu, przebiegu i skutków Powstania Warszawskiego. Autor zapisków, chłodno
komentując docierające do Berlina wiadomości o wyzwoleńczym zrywie Polaków, nie miał złudzeń
co do intencji polskich sojuszników, zarówno tych ze Wschodu, jak i z Zachodu. Radziecki dyktator
celowo powstrzymał ofensywę Armii Czerwonej, amerykański prezydent i brytyjski premier
świadomie przedłożyli interesy koalicji z ZSRR nad poparcie uprawnionych aspiracji
niepodległościowych Polaków, skądinąd przecież wiernych sojuszników. Według Goebbelsa latem
1944 roku dokonał się taki sam akt zdrady jak we wrześniu 1939 roku, kiedy to mimo istnienia
formalnych sojuszy i solennych zapewnień sprzymierzeńcy pozostawili Polskę na pastwę losu.
Z tej samej perspektywy autor
Dzienników
śledził i rejestrował stopniowe, niejako „pełzające”
zniewalanie przez ZSRR średnich i małych państw Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej.
Polska była w tym kontekście traktowana jako
pars pro toto
całego procesu, który po zakończeniu
wojny przyniósł Związkowi Radzieckiemu pozycję dominującą na znacznej części kontynentu
europejskiego.
Kiedy wrogowie zbliżali się do bram Berlina, Goebbels jako gauleiter i mianowany w kwietniu
1944 roku przez Hitlera prezydent stolicy Rzeszy, a nade wszystko od lipca tego roku pełnomocnik
Führera do spraw wojny totalnej, dwoił się i troił, aby stawić czoło coraz bardziej beznadziejnej
sytuacji politycznej i militarnej, a zwłaszcza strasznym skutkom wojny powietrznej przynoszącym
zagładę dobrom materialnym Berlina i całej Rzeszy. Zapiski z ostatnich miesięcy wojny to
dramatyczna kronika agonii miasta i państwa. Można odnieść wrażenie, że minister propagandy,
mimo ewidentnych oznak nadchodzącego końca, mimo stwierdzonej „zdrady i nikczemności
generałów” oraz zmowy „światowego żydostwa”, czego kluczowym dowodem miało być
współdziałanie armii koalicji, ciągle wierzył w działanie sił nadprzyrodzonych. Uderzał przy tym
w tony parareligijne: jeśli nie nadejdzie oczekiwany cud, Führer zginie honorową śmiercią
w berlińskiej „twierdzy”. I jeśli nawet Europa zostanie wydana na pastwę komunizmu,
sprzymierzonego z pozbawionym elementarnej wyobraźni zgniłym Zachodem, to Hitler i narodowy
socjalizm staną się mitem, który nada katastrofie Trzeciej Rzeszy sens metafizyczny, rozświetlając
drogę kolejnym pokoleniom Niemców. Przy tym wszystkim Goebbels kierował się do końca
osobliwą mieszanką braku złudzeń i transcendentnej nadziei. Jak zapisał w notatce z 5 marca 1945
roku: „Czynimy właściwie, rozliczając się ze wszystkiego i zrywając za sobą mosty. W ten sposób
będzie można najszybciej doprowadzić nasz sztandar do zwycięstwa”.
Decyzja o pozostaniu u boku Führera aż do jego samobójczej śmierci przywiodła Goebbelsa do
największego, choć iluzorycznego i krótkotrwałego triumfu. Nad ranem 29 kwietnia 1945 roku
podpisał jako jeden ze świadków testament polityczny Hitlera, w którym Führer mianował go
kanclerzem Rzeszy. Teraz już nie musiał obawiać się rywali w rodzaju Otto Dietricha, Joachima von
Ribbentropa, Alfreda Rosenberga i im podobnych. Cóż z tego jednak, skoro domena nowego
kanclerza obejmowała kilka kilometrów kwadratowych i ciągle malała w związku z nieuchronnym
Zgłoś jeśli naruszono regulamin