Graham Heather - Nawiedzony dom.rtf

(965 KB) Pobierz
Nawiedzony dom

             

              Heather Graham NAWIEDZONY DOM

PROLOG

 

Przed wielu laty

 

              Darcy Tremayne w najśmielszych snach nie przypuszczała, że ten

              wieczór, a raczej noc będzie jedną z najważniejszych w jej życiu;

              zarazem cudowna, pełna niezapomnianych wrażeń, ale i straszna,

              będąca początkiem koszmaru, który już nigdy nie miał jej opuścić.

              Bal maturalny... to powinno być wspaniale i warte wspominania

              wydarzenie. Szczerze mówiąc, nawet już nie pamiętała, od czego

              właściwie to wszystko się zaczęło. Potem, gdy starała się sobie

              jeszcze raz przypomnieć kolejne sceny, była przekonana, że od

              kłótni z Hunterem. Naprawdę nie pamiętała już, o co im właściwie

              poszło, ale wiedziała na pewno, że zachował się wyjątkowo

              niestosownie i okazał się zwyczajnym głupkiem. Najbardziej

              wkurzył ją jego upór, i to w takim dniu, jakby nie mógł zostawać

              sobie podobnych utarczek na kiedy indziej. W końcu bal maturalny

              zdarza się tylko jeden jedyny raz w życiu! Pamiętała doskonale

              wyraz twarzy Huntera, jego wszystkie miny, bo pamięć ochoczo

              podsuwała jej niezwykle barwne i żywe obrazy. Jeszcze dzisiaj na

              myśl o tym odczuwała złość. Hunter powiedział, że jeśli go nie

              przeprosi, przestanie się do niej odzywać. Kazał jej dokładnie

              przeanalizować wszystkie wady charakteru, a przede wszystkim

              dziwaczną niechęć przyznawania się do błędów. Może i trochę na

              wyrost odparła mu na to, że może się do niej nie odzywać nie tylko

              teraz, ale i do końca życia, jeśli tak mu wygodniej. Nie miała

              zamiaru go przeprosić, bo niby z jakiego powodu? No cóż,

              zwyczajnie nie czuła się winna, a co za tym idzie, uznała jego

              żądania za pozbawione sensu. W końcu to on zachował się jak

              prostak, więc czemu miałaby żebrać o przebaczenie? To on

              publicznie, na oczach całej szkoły pocałował prosto w usta tę

              bezczelną lafiryndę, z którą ostatnio coraz lepiej się dogadywał.

              Nie chodziło o żaden niewinny, przyjacielski gest, lecz o żarliwą i

              namiętną pieszczotę. Doprawdy zapracował sobie na żałosne

              miano gwiazdy Hollywood, o czym zresztą od dawna marzył.

              Oczywiście liczyła na to, że zadzwoni do niej i poprosi o

              wybaczenie, lecz nie doczekała się żadnego ruchu z jego strony. Za

              to już wkrótce poinformował ją, raczej dość chłodnym tonem, że

              to nie z nią pójdzie na bal, ale z tą wstrętną, podstępną Cindy Lee.

              Wiadomość spadła na nią jak grom z jasnego nieba, tego było już

              za wiele! Jak mógł jej coś podobnego zrobić? A przecież jeszcze

              niedawno zapewniał, jak bardzo jest dla niego ważna, jak wiele dla

              niego znaczy. Załamała się, a nawet wpadła w depresję. Nie miała

              najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać na ten temat ani z nikim się

              widzieć. Unikała nawet dobrych znajomych, nie chcąc, by

              traktowali ją jak ofiarę losu. Wiedziała, że trudno byłoby jej to

              znieść. Bezpośrednio po tej obrzydliwej rozmowie z Hunterem

              pozwoliła sobie za to na niekontrolowany wybuch rozpaczy, w

              nocy zaś nie zmrużyła oka nawet na sekundę, a potem zadręczała

              się jeszcze przez cały dzień. O co mu chodziło, przecież tak

              cudownie było im ze sobą i takie mieli wspaniałe plany! No tak,

              może i wspaniałe, ale bynajmniej nie wspólne. Zaraz po maturze

              Hunter miał wyjechać do Kalifornii, by spróbować swoich sil w

              Hollywood, a ona do Nowego Jorku na studia, gdzie udało jej się

              uzyskać świetne stypendium. Wtedy, to znaczy gdy się o tym

              dowiedziała, wiadomość ta wprawiła ją w prawdziwą euforię, ale

              potem... Potem nagle przestało jej na tym zależeć. Na piekielną

              chandrę nie pomagał nawet argument, że wkrótce i tak od

              ukochanego dzieliłyby ją tysiące kilometrów, ani to, że od jakiegoś

              czasu Hunter oglądał się za innymi dziewczynami. Nie pomagało

              nic, bo przecież była w nim zakochana już od dziewiątej klasy i nie

              potrafiła wyobrazić sobie życia bez niego. Czy to takie dziwne? Za

              nic nie chciała się z nim rozstawać, nie chciała i już! Choć może

              krótka rozłąka dobrze by im zrobiła, może gdy zabraknie jej u jego

              boku, Hunter uświadomi sobie, jak wiele dla siebie znaczą. Tyle

              pięknych wspólnych lat, tyle szczęścia i co? Tak po prostu miało

              się wszystko skończyć?

              W końcu jednak zadzwonił do niej i nawet ją przeprosił. Łgał i

              kręcił, próbując tłumaczyć, że nie ma wyjścia, że się głupio

              wpakował i teraz już musi pójść na ten bal z Cindy. Niewiele z tego

              zrozumiała, bo niby dlaczego nie mógł się wykręcić? Wzięli ślub

              czy co? A może tamta spodziewała się z nim dziecka? Przecież to

              ona była jego dziewczyną, ona, Darcy, a nie jakaś duma Cindy.

              Przeprosiny jednak przyjęła, jakżeby inaczej, przecież tak długo na

              nie czekała. Ostatecznie udało jej się przełamać nerwowe

              załamanie, postanowiła, że nie wpadnie w rozpacz, lecz zaprosi na

              bal swojego najlepszego przyjaciela - Josha. Właściwie to jej

              mama wpadła na ten pomysł, widząc rozpacz córki. I choć Darcy

              nie do końca miała na to ochotę, bo Josh był strasznym odludkiem,

              to jednak za nic w świecie nie chciała iść na bal bez osoby

              towarzyszącej. Zrobię na złość Hunterowi, niech ten baran

              zobaczy, że nie jestem taka ostatnia, pomyślała ze złością. Przecież

              Josh to prawdziwy geniusz, pocieszała się nieporadnie. Jeśli chodzi

              o komputery, matematykę i w ogóle nauki ścisłe, w całej szkole nie

              miał sobie równych. Co z tego, że jest chorobliwie nieśmiały i

              trochę niezręczny. Gdy zaproponowała mu wspólne wyjście na bal,

              nie ukrywał radości. Wiedziała, że czuje się przy niej całkowicie

              swobodnie, bo od dziecka byli sąsiadami, znali się niemal od

              kołyski. Oboje mieszkali poza miastem, właściwie już na wsi, i

              choć obracali się w zupełnie innych kręgach, to jednak jej znajomi,

              chociaż z niejakim trudem, w końcu zaakceptowali Josha. Dołożyła

              zresztą wszelkich starań, aby tak się stało, bo było to dla niej

              naprawdę bardzo ważne. Uważała się bowiem za jego prawdziwą

              przyjaciółkę. Zresztą, co tu dużo mówić, gdyby nie on, spotkałoby

              ją jeszcze więcej przykrości. Pewnego razu powiedział jej ot tak,

              od niechcenia: „Idź dziś z Hunterem na lody i pod żadnym pozorem

              nie zostawiaj go zbyt długo samego”. Posłuchała tej rady i bardzo

              dobrze zrobiła, bo ta podstępna Cindy ponownie próbowała

              zagiąć parol na Huntera i flirtowała z nim jak oszalała. Josh często

              doradzał ludziom i czasem można było odnieść wrażenie, że ma dar

              jasnowidzenia. Kiedyś na przykład nalegał, by ojciec Darcy nie

              wsiadał do samochodu, no a potem okazało się, że hamulce były

              niesprawne. Tak więc Josha od dziecka otaczała dziwna, trochę

              niesamowita aura, i z tego względu wielu ludzi wystrzegało się jego

              towarzystwa. Tak jakby nie chcieli usłyszeć, co ich czeka. Nie

              wiadomo, skąd Josh wiedział o niektórych rzeczach. Na przykład

              o tym, że pani Shuhmacher, która mieszkała na tej samej ulicy co

              oni, jest chora na raka i niedługo umrze.

              Albo na przykład, co zadziwiło całą okolicę, że Brad Taylor

              złamie nogę podczas meczu piłki nożnej. Co poniektórzy mówili

              nawet, że Josh to wariat i powinien się leczyć. Jednak Darcy znała

              go zbyt dobrze, by tak sądzić. Wiedziała też, że gdy weźmie go ze

              sobą na zabawę, wszyscy to jakoś zaakceptują i nie będą mu

              dokuczać. Może i gadali coś na ich temat za jej plecami, ale nic jej

              to nie obchodziło. Po scenie, jaką ostatnio urządziła w szkole i tak

              wygadywali o niej niestworzone rzeczy. O Huntera nie dbała, zbyt

              boleśnie ją zranił, toteż nie miała zamiaru przejmować się jego

              reakcją. Na szczęście wkrótce skończą szkołę i to, co dzisiaj

              wydaje się dramatem, już za kilka dni zamieni się w niezbyt

              przyjemne wspomnienie.

              Wracając zaś do Josha, choć ucieszył się z zaproszenia Darcy i

              cenił sobie jej przyjaźń, nie krył też dręczących go wątpliwości, a

              niektóre pomysły przyjaciółki traktował bardzo sceptycznie.

              - Darcy, wyglądam przecież jak jakaś łamaga albo przebieraniec!

              - protestował zwykle, gdy prosiła go, by włożył coś bardziej

              młodzieżowego. - To bez sensu! Zobacz tylko, jak ja w tym

              wyglądam!

              Ale ona tylko się śmiała i zapewniała go ze wszystkich sił, że

              świetnie się prezentuje.

              - Przestań marudzić, Josh, jesteś naprawdę przystojnym facetem,

              wysokim, szczupłym i masz śliczne niebieskie oczy. Jeżeli chcesz,

              to pójdę z tobą do sklepu i kupimy ci inne ciuchy. A jeżeli

              zupełnie nie masz ochoty na ten bal, to możemy po prostu

              posiedzieć razem w domu i pogadać albo pooglądać coś w

              telewizji, albo pójść do kina... pod warunkiem - spojrzała na niego

              pytająco - że masz ochotę spędzić ten wieczór w moim

              towarzystwie.

              - Chętnie spędzę wieczór w twoim towarzystwie, dobrze o tym

              wiesz, ale to wcale nie znaczy, że musisz iść ze mną na bal. Co

              najmniej połowa szkoły tylko czeka na twoje zaproszenie...

              - Wątpię bardzo, a zresztą nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.

              Jeśli nie masz ochoty pójść, to i ja nie pójdę. Koniec, kropka.

              - No, dobra - uśmiechnął się pod nosem Josh - skoro chcesz

              koniecznie iść na ten bal z klasowym maniakiem komputerowym,

              proszę bardzo, nie będę cię już dłużej przekonywał. W końcu

              wiesz, co robisz...

              Darcy była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy,

              zwłaszcza że kupili Joshowi całkiem niezłe ciuchy, dzięki którym

              zmienił się nie do poznania. I choć na co dzień ubierał się raczej

              niezbyt efektownie, teraz zaskoczył ją swoim nie najgorszym

              gustem. To było miłe popołudnie, wędrowali ulicami, trzymając się

              za ręce, oglądali wystawy sklepowe, a gdy coś wpadło im w oko,

              zaglądali do środka. Odwiedzili też przy okazji kilku znajomych

              Darcy. Wręcz nieopisaną radość sprawiały jej spojrzenia, jakimi

              wszyscy obrzucali Josha po jego ewidentnej metamorfozie^ Trochę

              odpoczęli, a potem znowu ruszyli na obchód sklepów, tym

              razem w poszukiwaniu sukienki dla Darcy. Okazało się, że w

              sklepie, w którym przymierzała balowe kreacje, pracuje kolega

              Josha, który zaproponował jej spory rabat. Długo się zastanawiała,

              lecz w końcu, po długich i męczących rozterkach, wybrała

              odpowiednią kreację. Dopiero gdy trochę się uspokoiła po

              emocjach związanych z wyborem sukni, skojarzyła, że pracujący w

              sklepie kolega Josha to Riley 0’Hare, który też chodzi do ich

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin