Zazdrość Minerwa x Hermiona.pdf

(44 KB) Pobierz
Zazdrość
Dywan pod jego łapami był cieplutki. Deszcz uderzał w szyby a
ogień palący się na kominku oświetlał migotliwym blaskiem
ogromne sterty papierów zagracających biurko Hermiony.
Krzywołap wpatrywał się w nie bezmyślnie. Nie był głodny, ale
zwoje pergaminów – w tym świetle miały kolor przytłumionego
pomarańczu - bardzo przypominały mu lukrowane dekoracje,
którymi przybrany był wczorajszy tort Bożonarodzeniowy.
Przeciągnął się leniwie i, ku swemu zdziwieniu, usłyszał
mruczenie na drugim końcu pokoju.
O nie. Tylko nie ona. Znowu.
Krzywołap obrócił głowę i wyszczerzył zęby, niestety całkowicie
bezskutecznie, na scenę rozgrywającą się za jego plecami. Była
irytująco znajoma i poczuł nagły przypływ zazdrości chwytający
go za stare, zmęczone serce.
Hermiona siedziała rozparta w fotelu i bose stopy wyciągnęła w
stronę kominka. Mokre włosy zawinęła w ręcznik, a jej szlafrok
pachniał jak – Krzywołap zmarszczył nos – mieszanka ciepła,
mydła i potu.
Na jej kolanach, zwinięta w rozczochrany kłębek znienawidzonego
futerka, leżała jego nemezis.
Pręgowana kotka.
Czuł, jak sierść jeży mu się na grzbiecie, kiedy ciepłe ręce
Hermiony zaczęły głaskać to futro – ręce, które kiedyś należały
tylko i wyłącznie do niego…
Na początku pogodził się z tym nieznajomym zapachem, który był
zarazem irytująco kobiecy i trochę dezorientujący. Towarzyszyła
mu dziwna, nienaturalna woń przypominająca bardziej szorstką
wełnę niż kocią sierść. Zaakceptował obecność intruza, ponieważ
kotka wydawała się rozweselać Hermionę – potrafiła sprawić, że
po raz pierwszy od dłuższego czasu na jej twarzy pojawiał się
uśmiech i śliczne dołeczki. Jednak Krzywołap zazdrościł tego, że
był systematycznie degradowany do poziomu dywanu podczas gdy
ta… – zasyczał - symulantka zajęła przynależne mu miejsce w
ciepłych ramionach Hermiony i mogła dotykać językiem jej
gładkich palców. Brakowało mu też jej rąk, które smakowały jak
atrament, papier i poranna herbata z czymś jeszcze - o wiele, wiele
cieplejszym i podobnym do masła – czymś, co Krzywołap
wyczuwał tylko u niej.
Kotka ziewnęła jak małe kociątko – jakby wciąż była młoda! – i
Hermiona się uśmiechnęła.
Krzywołap wrócił cały naburmuszony na swój dywanik. Kiedy on
ziewał, nigdy nie reagowała.
- Chcesz spać, Minerwo? – Hermiona wstała, tuląc delikatnie
kasztanowy kłębek i dotknęła ustami wrażliwego ucha kotki.
Krzywołap syknął.
Hermiona drgnęła i spojrzała na niego z wyrzutem – a ta
hipokrytka, niech ją szlag trafi – oblizała ostentacyjnie swoje wąsy
różowym językiem z oczywistym zadowoleniem. Teraz Hermiona
należy do mnie, wydawały się mówić jej przymrużone, złote oczy.
- Dobranoc, Krzywołapku. Mleko jest pod stołem… - Hermiona
ziewnęła i skierowała się w stronę sypialni, trzymając w ramionach
wciąż mruczącego intruza.
Cholerne koty, pomyślał Krzywołap w zdecydowanie nie
patriotyczny sposób.
Dobranoc, dobre sobie. Jak on niby miał spać, kiedy… Hmf.
Westchnął. I z całych sił próbował nie słuchać zduszonych
chichotów dobiegających zza dzrwi, gdzie ciche mruczenie
przeszło w zmysłowy śmiech dorosłej kobiety.
Kolejna z tych nocy - żadnej nadziei na spokojny sen. Znów
poirytowany, Krzywołap pochylił się w stronę swoich starych,
schodzonych łapek. Pobiegł do kuchni i pod stołem znalazł swoją
żółtą miskę. Pociągnął nosem, wdychając zapach świeżego mleka i
kurzu. Hermiona też tak pachniała, każdego ranka. Położył się na
chłodnych kafelkach i oparł podbródek na gładkim brzegu miski. Z
sypialni na górze dał się słyszeć stłumiony jęk – a Krzywołap,
dotykając koniuszkiem języka białej tafli mleka, wydał z siebie
tylko cichy pomruk.
Fin.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin