Małe wielkie odkrycia.pdf

(5745 KB) Pobierz
1.07.2016
Małe wielkie odkrycia [Steven Johnson] << KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Cyfroteka.pl
KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
00352
Cyfro 
006730
Czytomierz
5 8 5 9 8 7 2
Prasa 
+ 66
na godz.
na dobę
w sumie
wyszukaj dokładnie | pobierz wtyczkę
 
Książki 
+ 67
Audiobooki 
+9
Recenzje 
Promocje 
+6
Kanony
Inne
Małe wielkie odkrycia ­ ebook/epub
Autor:
Wydawca:
ISBN:
Kategoria:
Steven Johnson
Sine Qua Non
9788379244645
ebooki >> popularnonaukowe
Liczba stron:
Język publikacji:
polski
Data wydania:
Porównaj ceny (książka, ebook, audiobook).
Lubię to!
 
Czytaj online.
 
Komentuj
Udostępnij
Liczba osób, które to lubią: 2. Zarejestruj się, aby zobaczyć,
co lubią Twoi znajomi.
Fascynujący  świat  małych  wielkich  odkryć!Które  wynalazki  miały  największe  znaczenie  dla  historii
ludzkości?  Co  tak  naprawdę  wpłynęło  na  nasz  rozwój?  Jak  to  się  stało,  że  jesteśmy  tu,  gdzie
jesteśmy? Jakim cudem dotarliśmy tak daleko!?Najpierw pojawia się problem. Później ktoś wpada na
pomysł  jego  rozwiązania  –  nieraz  szalony.  Powstaje  nowy  wynalazek,  który  z  czasem  trafia  do
powszechnego  użytku.  To  z  kolei  prowadzi  do  rewolucyjnych  zmian.Czy  wiecie,  że:›  Wynalezienie
prasy drukarskiej wywarło wpływ na rozwój fizyki molekularnej?› Dzięki niecodziennemu pomysłowi na
handel  lodem  możliwe  stało  się  zasiedlenie  obszarów  Ziemi  dotąd  niedostępnych  dla  człowieka?›  Osiągnięcia  inżynierii  dźwięku,  które
pomagają nam lepiej widzieć, wzięły swój początek od neandertalskich zawodzeń w burgundzkich jaskiniach?› Potrzeba oczyszczenia miast
z  fekaliów  pozwoliła  rozpocząć  prace  nad  mikrochipami?›  Odkrycie  atomu  umożliwiło  nam  mierzenie  czasu  w  nanosekundach?›
Wynalezienie sztucznego światła wpłynęło na ewolucję zwyczajów związanych ze snem?Oto niezwykła historia zwykłych przedmiotów – tych,
z  których  korzystamy  każdego  dnia.  Przeczytacie  o  geniuszach  z  przypadku  i  zbawiennych  pomyłkach,  kuriozalnych  koncepcjach
i  niespodziewanych  efektach.  Przekonacie  się,  że  każde  wielkie  osiągnięcie  było  poprzedzone  maleńkim  odkryciem.  Taka  jest  właśnie
historia innowacji.
Znajdź podobne książki
Strony internetowe związane z tą publikacją:
OSTATNI DZIEŃ PROMOCJI!
OSTATNI DZIEŃ PROMOCJI!
 
Książki Historyczne
Duży Wybór Najlepszych Tytułów. Zapoznaj Się Z Naszą Ofertą!
Darmowy fragment publikacji:
http://cyfroteka.pl/ebooki/Male_wielkie_odkrycia­ebook/p0406251i040
1/21
1.07.2016
Małe wielkie odkrycia [Steven Johnson] << KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
http://cyfroteka.pl/ebooki/Male_wielkie_odkrycia­ebook/p0406251i040
2/21
1.07.2016
Małe wielkie odkrycia [Steven Johnson] << KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Informacja: Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt zgodnie z preferencjami Twojej przeglądarki. 
Akceptuję
Możesz zmienić te ustawienia korzystając z opcji przeglądarki.
http://cyfroteka.pl/ebooki/Male_wielkie_odkrycia­ebook/p0406251i040
facebook
3/21
1.07.2016
Małe wielkie odkrycia [Steven Johnson] << KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Informacja: Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt zgodnie z preferencjami Twojej przeglądarki. 
Akceptuję
Możesz zmienić te ustawienia korzystając z opcji przeglądarki.
http://cyfroteka.pl/ebooki/Male_wielkie_odkrycia­ebook/p0406251i040
facebook
4/21
1.07.2016
Małe wielkie odkrycia [Steven Johnson] << KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
Dla Jane, która spodziewała się pewnie trzytomowego
traktatu na temat dziewiętnastowiecznego wielorybnictwa
Wstęp
Robot historyk i skrzydło kolibra
Informacja: Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt zgodnie z preferencjami Twojej przeglądarki. 
Akceptuję
Możesz zmienić te ustawienia korzystając z opcji przeglądarki.
Ponad dwadzieścia lat temu meksykańsko­amerykański artysta i filozof Manuel DeLanda wydał osobliwą, ale cudowną książkę War in
the  Age  of  Intelligent  Machines. 
Traktowała  ona,  teoretycznie,  o  historii  technologii  militarnych,  ale  w  zasadzie  nie  miała  wiele
wspólnego  z  tym  tematem
.
  Zamiast  zajmować  się  heroicznymi  dokonaniami  projektantów  łodzi  podwodnych,  opisanymi  przez
jakiegoś  profesora  z  akademii  marynarki  wojennej,  DeLanda  opowiada  o  teorii  chaosu,  biologii  ewolucyjnej  i  francuskim
poststrukturalizmie, które splata z historią powstania naboju stożkowego, radaru i innych militarnych innowacji. Pamiętam, że kiedy
czytałem  tę  książkę  jeszcze  jako  student,  myślałem  o  niej  w  kategoriach  publikacji 
sui generis; 
sprawiała  wrażenie,  jakby  jej  autor
przybył  na  Ziemię  z  obcej  planety  zamieszkiwanej  przez  inny  rodzaj  inteligencji.  Wydała  mi  się  hipnotyzująca  i  konfundująca
zarazem.
DeLanda  rozpoczyna  swoją  książkę  błyskotliwym  pomysłem  interpretacyjnym.  Proponuje,  abyśmy  wyobrazili  sobie  pracę
historyczną  spisaną  w  nieokreślonej  przyszłości  przez  jakąś  formę  sztucznej  inteligencji,  której  zadaniem  byłoby  omówienie
poprzedniego  tysiąclecia.  „Można  domniemywać  –  pisze  DeLanda  –  że  tekst  robota  historyka  różniłby  się  znacząco  od  spisanego
przez jednostkę ludzką”. Chwile, które zajmują poczesne miejsce w historii człowieka – podbój obu Ameryk przez Europejczyków,
upadek  Imperium  Rzymskiego,  Wielka  Karta  Swobód[1]  –  byłyby  z  perspektywy  robota  zaledwie  przypisami.  Z  kolei  wydarzenia
wydające  nam  się  marginalnymi  –  XVIII­wieczne  zabawkowe  automaty  markujące  grę  w  szachy,  krosno  żakardowe,  które  dało
początek  wykorzystywanym  we  wczesnych  komputerach  kartom  perforowanym  –  robot  historyk  uznałby  za  przełomowe,  istne
kamienie  milowe  wyznaczające  kurs  na  teraźniejszość.  „Człowiek  próbowałby  zrozumieć  konstrukcję  mechanizmu  zegarowego,
silnika  czy  innego  ustrojstwa  –  tłumaczył  DeLanda  –  robot  zaś  z  pewnością  położyłby  większy  nacisk  na  wpływ,  jaki  maszyny  te
wywarły na ewolucję rasy ludzkiej. Podkreśliłby fakt, że mechanizm zegarowy był niegdyś dominującą technologią na tej planecie,
a jej mieszkańcy wyobrażali sobie świat jako podobny system składający się z kółek zębatych”.
Próżno  jednak  szukać  inteligentnego  robota  w  niniejszej  książce.  Innowacje  tu  opisane  przynależą  do  codzienności,  nie  science
fiction: żarówki, nagrania dźwiękowe, klimatyzacja, szklanka czystej kranówki, zegarek na rękę, soczewka. Ale podjąłem się próby
opowiedzenia  historii  owych  wynalazków  z  perspektywy  bliskiej  tej,  jaką  przyjąłby  robot  DeLandy.  Bo  gdyby  żarówka  mogłaby
spisać dzieje ostatnich trzystu lat, też wyglądałyby one inaczej. Przekonamy się, ile czasu poświęciliśmy na poszukiwania sztucznego
światła, jak dużej pomysłowości i jak wielkiego wysiłku wymagał triumf nad ciemnością, jak rzeczy, na które wpadliśmy wcześniej,
a które nie miały pozornie nic wspólnego z żarówką, wpłynęły na cały ten proces.
A historia ta warta jest opowiedzenia po części dlatego, że pozwoli nam spojrzeć świeżym okiem na coś, co uznajemy za oczywiste.
Wychowani  w  rozwiniętym  technologicznie  świecie,  zazwyczaj  nie  poświęcamy  ani  chwili,  aby  zastanowić  się  nad  cudownością
samej  możliwości  napicia  się  wody  z  kranu  bez  obawy,  że  za  czterdzieści  osiem  godzin  umrzemy  na  cholerę.  Dzięki  klimatyzacji
wielu  z  nas  żyje  komfortowo  w  warunkach  klimatycznych,  które  jeszcze  pięćdziesiąt  lat  temu  były  nie  do  zniesienia.  Jesteśmy
otoczeni i wspomagani przez różnorakie przedmioty; zaklęto w nich pomysłowość oraz kreatywność tysięcy ludzi stąpających po tej
ziemi  przed  nami:  wynalazców,  hobbystów  i  reformatorów  wytrwale  dążących  do  rozwiązania  kwestii  sztucznego  oświetlenia  lub
czystej  wody  pitnej.  Dzisiaj  korzystamy  z  luksusów  bez  zastanowienia,  a  robot  historyk  niechybnie  przypomniałby  nam,  że  mamy
u tych ludzi taki sam, jeśli nie większy dług, jak u królów, zdobywców i władców, których imiona podkreślono grubą krechą w każdej
książce do historii. Ale istnieje inny powód, aby raz jeszcze spisać nasze dzieje. Innowacje te bowiem zainicjowały szersze zmiany
społeczne, niż moglibyśmy się spodziewać.
Przeważnie  początek  historii  danego  wynalazku  wiąże  się  z  koniecznością  uporania  się  z  określonym  problemem,  ale  kiedy  już
stanie  się  on  przedmiotem  powszechnego  użytku,  często  inicjuje  niezwykle  trudne  do  przewidzenia  zmiany.  Taki  wzorzec  zdarzeń
występuje  od  zawsze  w  ewolucyjnej  historii.  Pomyślmy  chociażby  o  akcie  zapylenia:  gdzieś  w  okresie  kredy  kwiaty  zaczęły
wytwarzać  kolory  i  zapachy,  co  miało  sygnalizować  obecność  pyłku  i  ściągnąć  owady,  które  z  kolei  równocześnie  wykształciły
narzędzia  potrzebne  do  zebrania  pyłku  i  przy  okazji  przeniesienia  go  na  inne  rośliny.  Z  czasem  kwiaty  wyprodukowały
wysokoenergetyczny  nektar,  aby  przyciągnąć  insekty  i  zachęcić  je  do  rytuału  zapylania.  Tymczasem  u  pszczół  i  innych  owadów
rozwinęły  się  narządy  czuciowe,  pozwalające  im  korzystać  z  owych  nowinek  ewolucyjnych.  To  dobór  naturalny  innego  rodzaju,
nieopierający  się  na  zero­jedynkowej  rywalizacji,  zazwyczaj  lansowanej  w  uproszczonych  wersjach  darwinizmu,  ale  na  symbiozie:
owadom  i  kwiatom  udało  się  przetrwać,  gdyż  idealnie  dopasowały  się  do  siebie  (techniczny  termin  opisujący  to  zjawisko  to
koewolucja). Fakt ten nie umknął także Karolowi Darwinowi, który kolejną po O pochodzeniu gatunków publikację poświęcił właśnie
tematowi zapylania storczyków.
Koewolucyjne  interakcje  prowadziły  często  do  transformacji  w  organizmy  niemające,  na  pierwszy  rzut  oka,  bezpośredniego
związku  z  gatunkami  wyjściowymi.  Symbioza  pomiędzy  roślinami  kwiatowymi  a  insektami,  prowadząca  do  produkcji  nektaru,
otworzyła furtkę o wiele większym organizmom – kolibrom – które również mogły zająć się jego zbieraniem, choć żeby się do tego
zabrać, musiały wykształcić osobliwą mechanikę lotu, umożliwiającą unoszenie się na wysokości kwiatu, do czego większość ptaków
nie jest zdolna. Owady potrafią ustabilizować swoją pozycję, gdyż są pozbawione kręgosłupa, a co za tym idzie, anatomia umożliwia
im  niesamowitą  giętkość.  Lecz  mimo  ograniczeń  nałożonych  przez  układ  kostny  kolibry  opracowały  nowy  sposób  poruszania
skrzydłami: na przemian w dół i w górę – umożliwia im to zawiśnięcie w powietrzu podczas zbierania nektaru. To doskonały przykład
http://cyfroteka.pl/ebooki/Male_wielkie_odkrycia­ebook/p0406251i040
facebook
5/21
Zgłoś jeśli naruszono regulamin