CIA kontra GRU boje ekstrasensów.docx

(145 KB) Pobierz

CIA kontra GRU: boje ekstrasensów

W latach 70 w CIA zaczęli pracować Ekstrasensi. Udało im się nie tylko odtajnić dane na temat najnowszych radzieckich broni, ale też odkryć naszą rezydenturę na Zachodzie. Amerykanie byli pewni, że ZSRR nigdy nie będzie w stanie odpowiedzieć tym samym. Ale się rozczarowali. O tym jak powstawał tajny radziecki program „Wojen mózgowych”, opowiada specjalista wojskowy, doktor nauk technicznych i filozoficznych generał-lejtnant Aleksiej Sawin.

D:\!000\CIA kontra GRU boje ekstrasensów\1\01-ckg.jpg

Historia wojen psi sięga II wojny światowej, kiedy to Niemcy przeprowadzili masowe eksperymenty na więźniach obozów koncentracyjnych. Celem tych eksperymentów było rozwiązanie trzech głównych zadań. Po pierwsze, osiągnięcie maksymalnej fizycznej zdolności organizmu w ekstremalnych warunkach. Po drugie, poszukiwanie eliksiru geniuszu, za pomocą którego każdy człowiek może zostać zmieniony w supermana. Po trzecie, rozwój psychotechniki mający wpływ na świadomość innych ludzi.

Po wojnie wszystkie opracowania, wraz z naukowcami zostały przewiezione do USA. W latach 50 i 70 nastąpił prawdziwy boom w eksperymentach dotyczących brutalnej kontroli świadomości. Odpowiedzialne za to były takie programy jak „Artyszok”, „Niebieski ptak”, „MK-Ultra”. W tych eksperymentach brały udział nie tylko ośrodki badawcze, ale nawet więzienia i szpitale.

Ale wtedy CIA postanowiła pójść inną drogą — wykorzystać ekstrasensów. Tak powstał program „Gwiezdne wrota”. Na całym świecie szukano ludzi z ponadnormalnymi zdolnościami.

– Ile takich osób było zaangażowanych w program i jakie było ich główne zadanie?

– Jeśli mówimy o amerykańskich operatorach – około 50 osób. Na całym świecie, jak sądzę, było ich kilka tysięcy.

Głównym celem programu było zebranie informacji wywiadowczych o Związku Radzieckim. Mogli oni łatwo określić na mapie, gdzie i jaki obiekt jest budowany, jego charakterystykę techniczną, również nowego samolotu lub nowej strategicznej łodzi podwodnej. Drugie zadanie — kontrwywiad. Ujawnienie naszych agentów aby oczyścić swoje rządy. Mogli oni według listy podać charakterystykę każdego człowieka. I oczywiście kwestie związane z określeniem planów kierownictwa naszego kraju lub wojskowych — oni również stali na pierwszej linii i byli jednymi z podstawowych działań.

– Jakie są przykłady najbardziej udanych wyników, jakie udało im się osiągnąć?

– Ich wiodący ekstrasens — Joseph McMonagle rozrysował ze szczegółami nasz Semipałatyński poligon jądrowy, korzystając ze zdjęć satelitarnych i mapy topograficznej. Rozpisał w jakim korpusie jakie odbywają się prace, w jakim kierunku zmierzają badania, co tam schowano, gdzie jest tajna aparatura, gdzie dowództwo tego poligonu.

McMonigl został nazwany ich agentem 001 – głównym bojowym ekstrasensem. Nabył te zdolności w Wietnamie, gdy został poważnie ranny – odkrył zdolności po swojej śmierci klinicznej.

– Po prostu spojrzał na obraz topograficzny obszaru, dostroił się i otrzymał konkretne informacje co dokładnie jest w tych budynkach?

– Powstawały u niego obrazy, rozrysowywał je a potem już rozpisywał ich treść. W ten sam sposób rozrysował fakt budowy naszego nowego okrętu podwodnego, nawet wskazał czas jego wodowania. Amerykanie nie lenili się, umieścili swojego satelitę w tym miejscu i zarejestrowali fakt wodowania łodzi dokładnie w czasie wskazanym przez ekstrasensa. Opisał zarówno łódź, jak i charakterystykę układu napędowego, układ broni – jakie tam zostały zainstalowane pociski.

Teraz McMonigl jest na emeryturze, ale również wykonuje świetną robotę – szuka zaginionych osób głównie w Japonii i do tego bardzo skutecznie. Wówczas dla nas było to niezrozumiałe. Wszyscy szukali zdrajców, szpiegów w swoich strukturach. Ale okazało się, że jest zupełnie inaczej.

— Udało się panu poznać twórców programu „Gwiezdne wrota”. Jak to się stało?

– Po tym, jak specjaliści ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii otrzymali szereg imponujących praktycznych wyników, Gorbaczow zażądał aby dowiedzieć się co to za rodzaj tajnego programu i stworzyć coś równie efektywnego. Był rok 1989, popularne były wtedy hasła odprężenia i współpracy. Na tej fali zaprosiliśmy naszych amerykańskich kolegów do Moskwy. Inną rzeczą jest zbieranie informacji, a inną rozmowa z żywymi ludźmi. Ważne dla mnie było spojrzenie w oczy wrogom.

– Ale dlaczego zgodzili się przyjechać?

– Uważali nas zapewne za krótkowzrocznych i byli pewni, że znajdujemy się w epoce kamienia. To była wyraźna pogarda z ich strony i do tego nieskrywana. Dlatego powiedzieli wszystko o co zostali zapytani. Byli pewni, że nigdy ich nie dogonimy.

– Od czego zaczęła się odpowiedź na amerykański program „Gwiezdne wrota”?

– Pojechałem do Natalii Pietrowny Bechtierewej, ówczesnego szefa Leningradzkiego Instytutu Mózgu. Jak wiadomo jej dziadek – profesor Władimir Bechtierew – w latach dwudziestych interesował się problemem rozwoju ponadzdolności. Przyjaźnił się z trenerem Durowem – razem przeprowadzali eksperymenty na zwierzętach w dziedzinie transferu myśli na odległość. Natalia Bechtierewa interesowała się tym tematem.

Ona pierwsza powiedziała, że jeżeli pójdziemy drogą Amerykanów, szukając utalentowanych ludzi i stosując ich zdolności w zadaniach, będziemy pozostawać w tyle. Przede wszystkim chcieliśmy wykorzystać takich ludzi do rozwiązywania zadań wojskowych, zadań kontrwywiadowczych i administracji publicznej. Żeby dopuścić tych ludzi do tajnych dokumentów, potrzeba bardzo dużo czasu. A potem widać było, że ekstrasensi jednego dnia pracują dobrze, następnego gorzej. Niezbyt wysoka stabilność. W tym samym czasie Wandze wychodziło raz bardzo dobrze, a raz źle.

Postanowiono, że nie będziemy szukać środków psychologicznych, ale zrozumiemy naturę tych zjawisk. Bechtierewa dobrała bardzo silną ekipę naukowców – koło 200 ludzi z całego Związku Radzieckiego. Szukała tylko geniuszów. Byli to zarówno cybernetycy, matematycy, a także fizycy i psychologowie – ogólnie bardzo dobry zespół. Natalia Bechtieriewa powiedziała: jeśli zagłębimy się w naturę takich rzeczy, nie będzie żadnych niepowodzeń. Będziemy przysposabiać takich ludzi, którzy w naturze po prostu się nie występują. Idealnych.

Oczywiście, niezbyt na początku w to wierzyłem. Ale potem gdy przeczytałem literaturę zrozumiałem, że już zajmowano się tą sprawą. Ale żeby instytucja państwowa zajmowała się takim problemem, jeszcze czegoś takiego nie było. I uwierzyłem. I co dziwne, wbrew naszym oczekiwaniom, już po półtora roku poznaliśmy naturę tych fenomenalnych zdolności. Znaleźliśmy sposób, jak zrobić geniusza z człowieka o przeciętnych umiejętnościach.

– Okazuje się, że mózg każdego człowieka można ustawić na otrzymywanie żądanej informacji?

– Zgadza się. Zrobić strojenie. Najpierw trzeba zrównoważyć lewą i prawą półkulę. Gdy tylko zaczną zgodnie i harmonijnie działać, co generalnie nie jest dane nam przez naturę, w procesy automatycznie zaczyna włączać się podkora mózgu. I tutaj dokładna korekta, taka „mikrochirurgia” informacji o energii powoduje, że włącza się i cały – człowiek geniusz. Otrzymuje informacje o wysokiej wiarygodności i w szerokim zakresie.

– Okazuje się, że niektórzy ludzie – ci sami sławni ekstrasensi – rodzą się z właściwym dostrojeniem mózgu? Albo coś wydarzyło się w ich życiu – np. gwałtowna utrata wzroku jak u Wangi?

– Tak, ale nam to nie wystarczało. Bechtierewa wytłumaczyła, i wszyscy zgodziliśmy się z tym, że trzeba stworzyć idealne dostrojenie. To czego natura człowiekowi w zasadzie nie daje. Chociaż zgodnie z logiką rozwoju człowiek powinien osiągać taki idealny stan. Ale pogoń za komfortem, w tym za komfortem myślowym mocno przytępiło nasze postrzeganie. Sami sobie postawiliśmy bariery. Nasze społeczeństwo od dzieciństwa wpędza nas w takie ramy – tak nie można, za to zbiją, za to ukarzą. To właśnie te ograniczenia bezwarunkowo przeszkadzają w rozwoju mózgu.

– W jaki sposób odbywa się strojenie mózgu?

– Na początku postanowiliśmy aby nie stosować hipnozy do wchodzenia w odmienny stan świadomości, żadnych zastrzyków, tabletek ani ziół. Czy człowiek może oddziaływać na wodę? Może. Może oddziaływać na kwiatek – pozytywnie z nim rozmawiać. Idzie tu o czysto mentalne oddziaływanie na głowę. Rozmawiamy, biesiadujemy i w godzinę wszyscy już są dostrojeni. Rozmowę prowadzi się w taki sposób aby człowiek nie czuł dyskomfortu. Żeby siedział i spokojnie słuchał. Kiedy spokojnie słucha jest otwarty na wszystko. I tutaj w naszym Instytucie Medycyny Wojskowej taka metoda została oficjalnie utworzona. Stworzyliśmy katedrę szkolenia oficerów na bazie Moninskiej Lotniczej Akademii im. J. Gagarina, która pracowała od 1992 do 2012 roku. Szkolono tam oficerów -do sztabów, wywiadu, kontrwywiadu.

– Na czym polegała ich praca?

– Co jest szczególnie ważne dla oficera sztabowego w przygotowywaniu operacji? Wiedzieć co myśli wróg. Jakie ma plany, jaki układ sił i środków – samolotów, czołgów, samochodów. Znać kierunek uderzenia. Powinien czuć i rozumieć gdzie są zamaskowane obiekty, w które trzeba uderzyć lotnictwem, w które artylerią. Uczestniczyli w przesłuchaniach jeńców wojennych – kłamie lub nie, o czym myśli czego jeszcze nie wiemy. Oto co powinien umieć.

– Czy to znaczy, że ludzie przygotowani za pomocą waszych metod, dosłownie potrafili czytać w myślach?

– Praktycznie. Wielu z tych oficerów pracowało podczas operacji wojskowych w Czeczenii. Przede wszystkim musieliśmy określić składy wroga, kwaterę główną i samych bandytów.

– W 1994 roku ponownie spotkał się pan z twórcami programu „Gwiezdne wrota”. Jakie było pańskie drugie spotkanie?

– Byli zaszokowani. Zaczęliśmy od opisania przyczyn zabójstwa Kennedy’ego i wszystkich szczegółów tego dnia. Nie było dostępu do tych danych. Wywarło to na nich wrażenie. Potem zaczęli zadawać pytania, a nasi chłopcy odpowiadali. Na przykład takie pytanie: myślałem o pewnej osobie, podaj jej rysopis. Wiedzieli jakie pytania zadawać. Ale nasi poradzili sobie świetnie. Amerykanie byli po prostu zszokowani.

– Okazuje się, że prace, nad którymi spędzili kilka dziesięcioleci, wykonaliście w przeciągu dwóch lat?

– I nawet je przewyższyliśmy. Zrozumieliśmy, że są zdezorientowani. Od tego czasu zaczęli nas szanować, mamy z nimi kontakty. Nie powiem, że przyjacielskie, ale takie normalne ludzkie stosunki. Zaczęliśmy się z nimi komunikować, a kiedy wszyscy przeszli na emeryturę razem postanowiliśmy zaprosić ich do Moskwy. Mieli pomysł – umówmy się i napiszmy scenariusz filmu, zrobimy kasowy film fabularny w Hollywood. My zaproponowaliśmy – na początek napiszmy wspólnie książkę, zobaczymy czy coś z tego wyjdzie. W kwietniu zostanie opublikowane drugie bardziej szczegółowe wydanie naszej wspólnej książki „Psi-wojny: Rosja i Ameryka”.

– Powiedziałeś kiedyś, że twoi operatorzy byli w stanie udać się do istot z innych światów.

– Nie ustalaliśmy takiego zadania. To było tylko takie hobby – jako równoległy program. Mamy klucze dostępu do innych cywilizacji. Ale ta praca była dla nas z jednej strony interesująca, a z drugiej – drugorzędna.

– Czy ta cywilizacja, która weszła z wami w kontakt, jaka jest jej rola w życiu Ziemian? Ona kontroluje nas, obserwuje?

– Zadaniem ich jest monitoring. Nie wtrącają się, ale monitorują sytuację. Zbierają informacje. Naszym zadaniem było, ja tak to widziałem, nawiązanie kontaktu informacyjnego, aby opowiedzieli coś o swojej etyce, cywilizacji. Jak idzie z wychowaniem, wykształceniem, administracją publiczną. Coś o technologiach.

– Czy to jest cywilizacja człekopodobna?

– Ogólnie rzecz biorąc są to w zasadzie transformery, mogą przyjmować dowolną formę, postać. Ci operatorzy, którzy z nimi rozmawiali mówili, że są podobni do nas, a z drugiej strony jakby nie my. Po oczach można było zauważyć, że to nie my. Prawie całkowity brak emocji, chociaż bardzo życzliwie prowadzili rozmowy z uśmiechem, ale emocje były nieobecne. Pokazaliśmy im, że nie są tak fizyczni jak my.

Nie próbowaliśmy rozwijać tego kierunku. Obawialiśmy się, że dotrze to do naszych władz i zmuszą wszystkich do rzucenia tego czym się zajmujemy i zajęcia się tylko obcymi. Zachcą się z nimi skontaktować, itp … I jak oni na tę sprawę wszyscy spojrzą?

Jedna sprawa, że ustąpiliby pod wpływem próśb naszych operatorów i weszli w kontakt, ale jak dalej by się to potoczyło nikt nie wiedział. Do tego spoczywała na mnie odpowiedzialność za psi-programy, nie mogłem o tym zapominać.

– Dzisiaj psi-wojny przeniosły się na poziom informacyjny. Wydaje się, że współcześni „magowie” koncentrują się na wpływie na duże masy ludzi – starają się zmusić ich do myślenia w pożądanym kierunku?

– Szukają sposobów wpływania poprzez kanały informacyjne – telewizja, Internet, radio. Ponieważ ludzki mózg jest na to podatny. I jeżeli dobrać określone kody można spowodować oddziaływanie. Ale uważam, że zajmie to dużo czasu zanim dotrą do tych kodów.

W rzeczywistości powinna to być bardzo wysoce intelektualna rzecz, która zmusiłaby nas do myślenia inaczej. Puki co osiągnięcie tego za pomocą jakiegoś urządzenia nie da się osiągnąć. Tak, można wprowadzić człowieka w stan niezrównoważony. Ale musi być jeszcze jedna osoba, która przedstawi odpowiednią sugestię.

– Nawet na przykładach „pomarańczowych” rewolucji widać, że przy całej sile oddziaływania innej strony wyniki nie zawsze są przewidywalne.

– Całkowicie zgadzam się – toporne metody. Wywołują jakąś ostrą reakcję. Ale tak aby intelektualnie, subtelnie, tak żeby nie było zauważalne, na razie ani u nas ani u nich to nie wychodzi.

– Czy wszystkie te straszne opowieści o tym, że nas programują lub zombirują za pomocą kanałów informacyjnych to fantastyka?

– Tutaj nie wolno nam zapominać, że każdy człowiek w chwili narodzin związany jest ze światem poza ciałem. W codziennym życiu istoty te nazywane są aniołami stróżami. Przywiązane one są do każdego z nas. I pomijając je, po prostu na nas takie oddziaływanie — nie wychodzi. Trzeba najpierw się z nimi umówić aby pozwoliły na przekodowanie człowieka. A jak z nimi się rozmówić, gdy na razie nawet Amerykanie nie posiadają takiej technologii.

– A co z opowieściami o straszydłach, jaki wpływ na człowieka mają nowoczesne gadżety?

– To nie są straszydła. Jednoznacznie. Jeżeli dać sygnał i wzmocnić jego moc, co można zrobić w prosty sposób, zadziała to na mózg. Przy czym destrukcyjnie. Bez żadnego kodowania – po prostu mózg ulegnie zniszczeniu. Ludzki mózg jest bardzo delikatny. Po 30 latach neurony zaczynają obumierać. A jeśli włączysz jeszcze coś takiego, to nie trzeba pić wódki ani zażywać narkotyków. Jednorazowa komenda z satelity po prostu zabije mózg. On się stopi. Procesy informacyjne w mózgu zostają zabite i można spowodować w ten sposób cokolwiek – zarówno raka jak i chorobę krwi.

– Czy człowiek w ogóle może się obronić, jest to realne?

— Nie będę owijał. Powinien być systemem bezpieczeństwa w obszarze takiego oddziaływania. Należy przyjąć uchwałę o certyfikacji takich funduszy o kontroli bezpieczeństwa ich pracy. Konieczna jest profilaktyka, aby człowiek po dłuższym czasie był sprawdzany – wykonany encefalogram mózgu. Człowiek powinien znać zasady samokontroli – to jest jak umycie rąk przed jedzeniem. Przynajmniej zredukować powinno się to do niezbędnego minimum, kontaktu przez telefon.

– Możliwe jest wyśledzenie, czy jakiś satelita ma niepożądane oddziaływanie?

– W zasadzie jest to możliwe. Chociaż koszty byłyby ogromne. Ale współczesne technologie pozwalają wyśledzić taki impuls śmierci. Technicznie problem został rozwiązany. Łatwiej jest stworzyć państwowy system ochrony dla wszystkich ludzi niż dla konkretnej osoby.

Obecnie ludzie są bezbronni. Można wbudować specjalny chip do telefonu. Będzie zamaskowany pod jakimś szczegółem. Przyjdzie komenda z satelity i wszyscy otrzymamy potężne negatywne oddziaływanie.

Według moich informacji trwają prace nad ochroną. Moje kontakty ze specjalistami w dziedzinie radiotechniki pozwalają wyciągnąć wniosek, że ludzie zajmują się już tym problemem.

– Wspomniał pan, że zgodnie z metodologią, prace są prowadzone nie tylko z dorosłymi, ale także z dziećmi.

– Ta metoda pozwala we wczesnym dzieciństwie ujawnić niezwykłe zdolności dzieci. Trzeba ich nauczyć super pamięci, aby mózg działał prawidłowo. A po dwóch lub trzech latach nauczania dziecko naprawdę staje się geniuszem i wszystko u niego będzie przychodzić szybciej. A co najważniejsze, będzie miał wewnętrzne przeświadczenie – mogę zrobić wszystko. Pojawia się poczucie bezgraniczności swoich możliwości, zrozumienie, że można dokonać rzeczy niemożliwych.

W następnym roku w Monino zostanie otwarty pierwszy kadecki korpus Prezydencki, dekret już podpisano. Chcemy stworzyć tam taki program – aby rozwinąć harmonijne, utalentowane i wszechstronne osobowości. Nie tylko dla sił zbrojnych, ale również dla cywilnych sfer działalności.

źródło

źródło2

Zgłoś jeśli naruszono regulamin