Twardzielka - Mariusz Zielke.pdf

(1158 KB) Pobierz
Projekt okładki:
Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja:
Maria Śleszyńska
Redakcja techniczna:
Karolina Bendykowska
Skład wersji elektronicznej:
Robert Fritzkowski
Korekta:
Jadwiga Piller, Maria Śleszyńska
Wszystkie postacie i wydarzenia opisane w książce są fikcyjne, a wszelkie
podobieństwo do osób żyjących jest przypadkowe.
Zdjęcie na okładce:
© Tim Robinson/Arcangel Images
© for the text by Mariusz Zielke
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2014
ISBN 978-83-7758-693-8
Wydawnictwo Akurat
Warszawa 2014
Wydanie I
Jak to możliwe, dziwna dziewczyno,
że jesteś tak wieloma kobietami
dla tylu ludzi?
Sylvia Plath,
Dzienniki 1950–1962
Pewnego wieczoru wziąłem na kolana Piękno.
I przekonałem się, że jest gorzkie.
Arthur Rimbaud,
Sezon w piekle. Iluminacje
Prolog
wrzesień,
ubiegły rok
Za Wolinem skręcili w prawo na Warnowo. Michał nie zareagował na
nieśmiałe protesty przyjaciół i zwolnił, podziwiając malowniczą okolicę.
Wąska dróżka bieg​ła pomiędzy żegnającymi już lato drzewami, ogromnymi
połaciami brudnozielonych pól i pastwisk ogrodzonych popękanymi belkami,
z rzadka tylko pilnowanymi przez stare, czerwone mury domostw. Mimo
końcówki września wciąż było ciepło i słonecznie. Otworzył szeroko okno,
wdychając świeże powietrze, specyficzny zapach gospodarstw i zagród
wymieszany z wyczuwalnym z daleka dymem z palenisk, który szybko
ustąpił mocnej woni sosen, buków i dębów wspaniałej kniei, ciągnącej się
kilometrami aż do nadmorskich piaszczystych plaż niemal pustych w tym
miejscu i o tej porze roku.
– Ależ powietrze. To nie Warszawa, chłopcy.
– Nad morzem wóda wchodzi mi jak mleko. Na co jesteśmy
przygotowani, prawda, panowie? – Paweł podsunął mu pod nos butelkę
single malta, zapakowaną w papierową torbę. Michał pomyślał, że picie
z gwinta trzydziestoletniego bimbru po pięćset dolców za butelkę trzeba
uznać za profanację, nawet jeśli ma się go całą skrzynkę w bagażniku
i pewność darmowego uzupełnienia zapasu w razie konieczności.
– Prowadzę. – Odsunął ramię z butelką i zawołał do tyłu: – Budź się,
młody!
Artur, który w proteście przeciw zmianie trasy udawał, że śpi, westchnął
głośno i zażartował:
– Już niedziela?
Przyjaciele roześmiali się gromko. Rozumieli się bez słów. Każdy głupi
żart, kaprys, problem. Byli najlepszymi przyjaciółmi, znali się niemal jak
Zgłoś jeśli naruszono regulamin