Robert Sheckley - Planeta zła.pdf

(861 KB) Pobierz
Annotation
„Akcja powieści ma miejsce głównie na Omedze, planecie, na którą Ziemia
zsyła swoich najgorszych przestępców. Ci, pozbawieni jakiegokolwiek nadzoru,
tworzą własne społeczeństwo, zorganizowane na fundamentalnych zasadach
niesprawiedliwości i nieposzanowania ludzkiego życia. Specyficzne prawa i
zwyczaje panujące na Omedze sprawiają, że średnia długość życia zesłanych
wynosi około trzech lat. Szanse na przeżycie i uzyskanie uprzywilejowanego
statusu mają tylko najszybsi i najbardziej bezwzględni, a i to tylko wtedy, kiedy
Szatan (którego kult jest oficjalną religią Omegi) będzie im sprzyjał. Jak w tym
środowisku odnajdzie się Will Barent, który został zesłany na Omegę za
morderstwo, cierpi na niewytłumaczalną awersję do przemocy?...”
Robert Sheckley
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Robert Sheckley
Planeta zła
Rozdział 1
Powrót do przytomności był procesem powolnym i bolesnym. Miał
wrażenie, jakby podróżował przez czas od samego zarania dziejów. Z trudem
wynurzał się z głębin gęstego jak smoła snu, z otchłani urojonych początków
wszechrzeczy. Uniósł z pierwotnego mułu wypustkę, a tą wypustką był on sam.
Stał się amebą, której bezpostaciową powłokę wypełniała jego własna esencja,
potem rybą z jego własną, niepowtarzalną indywidualnością. Potem małpą,
wyróżniającą się spośród wszystkich innych małp, aż wreszcie stał się
człowiekiem.
Jakim człowiekiem? Niczym przez mgłę ujrzał siebie, po-zbawionego
twarzy, z promiennikiem kurczowo zaciśniętym w prawej ręce i ze zwłokami u
stóp. Takim człowiekiem.
Obudził się, przetarł oczy i czekał na dalsze wspomnienia.
Nie było żadnych dalszych wspomnień. Nie pamiętał nawet, jak się
nazywa.
Usiadł pospiesznie i spróbował zmusić pamięć, by podała mu choć tę jedną
informację. Kiedy mu się to nie udało, rozejrzał się uważnie dokoła, szukając
jakiejś wskazówki, która pozwoliłaby mu odkryć własną tożsamość.
Siedział na łóżku w małym, szarym pokoju. Z jednej strony dostrzegł
zamknięte drzwi, z drugiej wnękę z sedesem, widocznym spoza'na wpół
rozchylonych zasłon. Światło docierało tu z jakiegoś ukrytego źródła, być może
emitował je cały sufit. Umeblowanie pokoju stanowiło łóżko, jedno krzesło i nic
więcej.
Oparł głowę na rękach i zamknął oczy. Próbował skatalogować cały
posiadany zasób wiedzy i to, co z niej wynika. Wiedział, że jest
przedstawicielem gatunku homo sapiens, mieszkańcem planety Ziemia. Mówił
językiem, o którym wiedział, że jest to język angielski. (Czyżby zatem były
także inne języki?) Rozumiał niektóre podstawowe słowa: pokój, światło,
krzesło. Do tego posiadał pewien ograniczony zasób wiedzy ogólnej. Wiedział
także, że nie wie wielu ważnych rzeczy, które kiedyś na pewno wiedział.
Coś mi się musiało stać.
To coś mogło być znacznie gorsze. Gdyby poszło choć trochę dalej,
zostałby bezmyślną, niemą istotą, nieświadomą tego, że jest człowiekiem,
mężczyzną, mieszkańcem Ziemi. A tak jeszcze mu coś pozostało.
Ale kiedy spróbował przebić się myślą przez mur najbardziej
podstawowych faktów, wkroczył na teren mroczny i przerażający. Wstęp surowo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin