VanderMeer Jeff_Southern Reach_01_Unicestwienie.rtf

(35002 KB) Pobierz
VanderMeer Jeff_Southern Reach_01_Unicestwienie

]http://cyfroteka.pl/catalog/ebooki/040721/040/cover/N/386462-unicestwienie.jpg


C:\Users\Agnieszka\Desktop\1.jpg


Spis treści:

 

 

01. Wtajemniczenie

02. Integracja

03. Całopalenie

04. Zanurzenie

05. Rozpad

 

Podziękowania


Dla Ann


C:\Users\Agnieszka\Desktop\2.jpg

 

 

 

Wieża, której nie powinno tam być, wbija się w ziemię tuż obok miejsca, gdzie czarny sosnowy las zaczyna ustępować pola grzęzawisku, dalej zaś trzcinie i powyginanym wiatrem drzewom na onych bagnach. Za bagnami i siecią naturalnych kanałów jest ocean, a nieopodal na wybrzeżu stoi niszczejąca latarnia morska. Cała ta część kraju została opuszczona kilkadziesiąt lat temu z powodów, które niełatwo opisać. Nasza ekspedycja weszła do Strefy X po ponaddwuletniej przerwie i większość sprzętu poprzedników zdąża zardzewieć, ich namioty i szałasy prawie zupełnie się rozpadły. Myślę, że patrząc na ten niezmącony krajobraz, żadna z nas nie przeczuwała zagrożenia.

Przybyłmy we czwórkę: biolożka, antropolożka, geodetka i psycholożka. Byłam biolożką. Tym razem w wyprawie uczestniczyły same kobiety, dobrane jako element skomplikowanego zbioru zmiennych decydujących o wysyłaniu ekspedycji. Psycholożka, najstarsza z nas, pełniła funkcję kierowniczki wyprawy. Przed przekroczeniem granicy wprowadziła nas w stan hipnozy, która miała nam pomóc zachować spokój. Później przez cztery dni mozolnie maszerowałmy w stronę wybrzeża.

Nasza misja była prosta: miałmy kontynuować zgłębianie tajemnic Strefy X na zlecenie rządu, powoli badając teren wokół obozu.

Ekspedycja mogła potrwać kilka dni, miesięcy, a nawet lat, w zależności od różnych bodźw i uwarunkowań. Wzięłmy ze sobą zapasy na pół roku, a to, co wcześniej zgromadzono w obozie, wystarczyłoby nam jeszcze na dwa lata. Poza tym zapewniano nas, że w razie potrzeby możemy się żywić tym, co uda nam się wyhodować. Miałmy wyłącznie żywność dzoną, w puszkach albo w torebkach. Najdziwaczniejszym z naszych sprzęw był przypięty do paska przyrząd mierniczy, w który zaopatrzono każ z nas: mały, czarny, metalowy prostokąt z przeszklonym otworkiem pośrodku. Gdyby szkiełko zaczęło świecić na czerwono, miałybyśmy pół godziny na wycofanie się w bezpieczne miejsce. Nie powiedziano nam, co ten przyrząd mierzy ani czego powinnyśmy się bać, jeśli rozbłnie na czerwono. Po kilku godzinach tak się do niego przyzwyczaiłam, że zupełnie o nim zapomniałam. Zabroniono nam korzystania z zegarków i kompasów.

Gdy dotarłmy do obozu, zaczęłmy od wymienienia...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin