13 grudnia - prawda i propagandowe mity.doc

(53 KB) Pobierz

13 grudnia - prawda i propagandowe mity

W roku 2016, największe zasługi przypisują sobie najwięksi dekownicy z roku 1981.
Stan Wojenny Zorro pamięta z autopsji, bo na ten okres przypada jego start w dorosłe życie, start wedle klasyki powiedzenia: „Goło, ale wesoło”.
Mało tego, wielu tych którzy dziś sobie przypisują obalanie PRL, na hipotetycznym zjeździe osób realnie poszkodowanych przez juntę gen Jaruzelskiego, mogłoby biegać Zorru na posyłki i powinni być zaszczyconym faktem, że choć raz w życiu zrobiłby coś pożytecznego i społecznie przydatnego!
Bo co ma do „położenia na stole” prezes Kaczyński, którego nawet nie internowano, (temu, aby nie robić przykrości jego ojcu, Rajmundowi Kaczyńskiemu, który przyjaźnił się z kilkoma członkami KC PZPR i bądźmy brutalni, nie były to osoby zaliczane do postępowych, ani ugodowych), wobec złamanej kariery i „wilczego biletu” dla Zorra, tylko temu, że odmówił werbunku służbom specjalnym?! W tym czasie bracia Kaczyńscy i im podobni, spokojnie pracowali na uniwersytetach, wiedząc, że dzięki koneksjom towarzyskim rodziców, SB ma rozkaz omijania ich jak najdalszym łukiem.
Zaś to, co dziś rozsiewają, za przeproszeniem personelu domów publicznych, ponoć niezależni i obiektywni dziennikarze z publicznych mediów, inaczej, niż tischnerowską „gówno prowdą” nazwać po prostu nie można!
A jak było naprawdę?
 
 
Wejdą, nie wejdą”?! (Czyli o „Doktrynie Breżniewa”).
Już w połowie 1981 roku epatowali się Polacy w prywatnych rozmowach, no bo tylko idiota, albo ...zaślepiony agitator made in Solidarność, mógł twierdzić, że towarzysz Breżniew, a wedle obiegowych plotek, ci, co za niego pod koniec życia myśleli, będzie spokojnie czekał, aż mu Solidarność rozpali rewolucję na obszarze ZSRR! Ostatecznie sławetny „Apel do robotników radzieckich” został wystosowany i raczej nie w tym celu, aby radzieccy robotnicy zwarli szeregi wokół KPZR. Raczej wręcz w odwrotnym celu go zredagowano i nagłośniono, nieprawdaż?
Do tego trzeba przypomnieć coś takiego, jak poufna dyrektywa Układu Warszawskiego, potocznie zwana „Doktryną Breżniewa”, w którym to dokumencie jednoznacznie zaznaczano, że ZSRR może, nawet bez specjalnych zaproszeń, interweniować na obszarze państw-członków Układu Warszawskiego, jeśli tylko KOMINTERN (zdominowana przez KPZR Egzekutywa Międzynarodówki bolszewickiej), uzna, że sytuacja w danym kraju zagraża ustalonemu po 2 wojnie światowej, na 50 lat, podziałowi Europy na strefy wpływów USA i ZSRR. Z resztą, identyczna w treści doktryna obowiązywała na obszarze państw członkowskich NATO, o czym można porozmawiać z Grekami, którzy musieli szukać schronienia na terenie PRL, przed sankcjami junty Czarnych Pułkowników, wymierzonej w greckich socjalistów, z komunistami i ZSRR nie mającymi nic wspólnego.
Jak działała „Doktryna Breżniewa” przekonali się boleśnie Czesi i Słowacy, którym oficjalnie wspólnymi siłami Układu Warszawskiego, ale de facto głównie Armii Czerwonej, w 1968 roku dość trwale wybito mrzonki o jakiejkolwiek autonomii od KOMINTERN-u.
Czy zatem Armia Czerwona wkroczyłaby na obszar Polski, gdyby nie Stan Wojenny?!!
Armia Czerwona nie musiała wkraczać w 1981 roku na tereny Polski, bo ona tam już była!!!
I to w sile ponad 2 razy większej niż ...Ludowe Wojsko Polskie! Nawet po przedłużeniu służby wojskowej o 6 miesięcy rocznikowi, który miał wyjść do cywila we wrześniu 1981 roku. LWP liczyło około 250 tysięcy żołnierza, a korpus Armii Czerwonej rezydujący na terenie PRL, po „zostawieniu” na obszarze Polski uczestników manewrów „Tarcza” liczył ponad 500 tysięcy krasnoarmiejców. Jeśli do tego dodać, że w ramach podziału zadań w ramach Układu Warszawskiego, krasnoarmiejcy odpowiadali za kontrolę obszaru powietrznego nad Polską, (z wyjątkiem korytarzy lotnictwa cywilnego) oraz za łączność strategiczną, (od szczebla brygady lub dywizji wzwyż), no to każdy mający wyobraźnię człowiek musi zrozumieć,
że gdyby tylko tak postanowiono na Kremlu, Armia Czerwona by obezwładniła wszelkie próby oporu jeszcze szybciej, niż to zademonstrowali żołnierze i MO w noc z soboty na niedzielę, z 12, na 13 grudnia 1981 roku! Byłoby dokładnie tak, jak w Czechosłowacji w 1968 roku, kiedy zajmujących teren żołnierzy Układu Warszawskiego, przechodzących obok koszar armii Czechosłowackiej, witały w oknach gołe, excusez-moi, d**y sfrustrowanych wojaków czechosłowackich, którzy tylko tyle mogli.
A kończąc ten wątek, warto napisać napisze, że już latem 1981 roku, kiedy Zorro odbywał praktykę dowódczą nad Bałtykiem w stacji radiolokacyjnej, doskonale widział na ekranie radaru stałą obecność bardzo dużej ilości jednostek Floty Bałtyckiej, trzymających się o kilka kabli od polskiej granicy morskiej! Natomiast w połowie lat 80 usłyszał z wiarygodnego źródła, że fabryka szyjąca mundury dla LWP wysłała na początku 1981 roku do ZSRR około 300 tysięcy kompletów mundurów polowych, różniących się trudno zauważalnymi detalami od regulaminowego sortu LWP, rzekomo dla radzieckich leśników. Natomiast po odtajnieniu niektórych akt CIA, można się dowiedzieć, że wzdłuż pogranicza ZSRR i PRL, w sierpniu 1981 roku, operował bojowo samolot zwiadu strategicznego SR-71A „Bleckbird” o numerze 964. Ten strategiczny zwiadowca wykonał sporo lotów, które dopiero odwołano definitywnie po dezercji ex pułkownika Kuklińskiego, który dostarczył administracji Reagana pewne informacje, że postanowionym zostało, iż ZSRR w Polsce nie będzie interweniować, cedując zadanie zdławienia rebelii Solidarności na juntę gen Jaruzelskiego.
 
 
Zrobić z Polski drugi Afganistan!
Dokładnie tego chcieli analitycy CIA w 1981 roku, po dojściu do władzy ekipy Ronalda Reagana. I wypada zapytać ponoć obiektywnych dziennikarzy, czemu o tych planach milczą?! Analitykom z Pentagonu wyszło w obliczeniach, że Armia Czerwona owszem ma teoretycznie potencjał, aby prowadzić wyniszczające wojny na 2 frontach, ale nie ma odpowiedniego zaplecza logistycznego, aby na dłuższą metę utrzymać w gotowości okupacyjnej około 1 miliona żołnierzy! (Korpus oddelegowany dla potrzeb misji w Afganistanie liczył około 500 tysięcy żołnierzy). Tak więc, spekulowano, gdyby tylko udało się sprowokować Leonida Breżniewa do wkroczenia do Polski, to gospodarka ZSRR musiałaby (-usuwam wulgaryzm, YB--) załamać się pod ciężarem okupowania zarówno Polski, jak i Afganistanu. Szacowano, że zapaść wydolnościowa gospodarki ZSRR pojawiłaby się około roku 1986, zatem pozostaje zapytać „naszych wypróbowanych przyjaciół” z USA, jak oni sobie wyobrażali życie Polaków w warunkach totalnie opróżnionych z towaru półek sklepowych przez około 5 lat?! I co powiedzieliby na taki rozwój wypadków ci, co dziś opluwają gen Jaruzelskiego, tylko za to, że ...postanowił skończyć z postępującym chaosem na każdym z możliwych obszarów życia Polaków w PRL.
Jak dziś wygląda życie w Afganistanie można się dowiedzieć od żołnierzy, którzy tam wypełniali powinności feudalnego wasala wobec suwerena ...(WRÓĆ!!!) sojusznicze zobowiązania wobec USA. Co by nie ściemniać, wesoło tam nie jest, a tym bardziej normalnie i to nie temu, że odradza się dyktat Talibanu, ale temu, że tam po prostu nie istnieje coś takiego jak ...wydolne państwo. A w końcu, jak nie Breżniew, to jego następca straciłby cierpliwość i musiałby wyprowadzić Armię Czerwoną z koszar, o rozmiarach całych miast, rozlokowanych na terenach zachodniej i północnej Polski.
 
 
Kolejny strajk generalny i gospodarka Polski pod ścianą.
Najczęściej powielanym kłamstwem w mediach jest twierdzenie, jakoby to w czasie Stanu Wojennego na półkach w sklepach był jedynie ocet. Bo naprawdę taki stan aprowizacji osiągnięto na początku grudnia 1981 roku i to nie temu, że „wredny Jaruzel ukrył towar”, ale dokładnie temu, że nie miał kto tego towaru produkować, bo ...cały kraj strajkował, a „wredne Sowiety” powiedziały stanowcze chwatit na kolejne prośby o pilne dostarczenie kolejnej partii potrzebnych towarów.
A do tego, jak już do hurtowni trafił jakiś towar, to ulegał anihilacji w drodze do sklepów i trafiał na bazary, a jeśli jakimś cudem dotarł na zaplecze sklepu, to dematerializował się w drodze z zaplecza na sklepowe półki, najczęściej trafiając do krewnych i znajomych sprzedawców, albo do ...działaczy Solidarności, rzekomo dla potrzeb strajkujących, widać zaopatrywanych poprzez stragany drobnych kupców. Zaś postulowana w sławetnych „Postulatach Sierpniowych” reglamentacja podstawowych dla przeżycia dóbr, w wydaniu pilnujących jej do grudnia 1981 roku Solidaruchów, okazała się niewypałem, bo zanim ustalono „na krajówce” ile czego i na jaki kupon wydawać, (tak zwana kartka sprzed Stanu Wojennego, czyli zółty kartonik z pustymi rubrykami, nie precyzowała jaki towar będzie reglamentowany i w jakich ilościach, bo to precyzować miała właśnie „krajówka Solidarności”), towar się jakoś tak ...rozchodził!
Do tego nadchodziła zima i raczej nie zapowiadała się na łagodną, a większość elektrowni, elektrociepłowni i ciepłowni, nie miała dokładnie żadnych zapasów paliwa, więc wobec zapowiedzianego strajku generalnego, stanęłyby wobec ….wygaszenia kotłów, do czego pragnęli doprowadzić koordynujący strajkowy terror rezydenci CIA i Mossadu, często będący ...kapelanami „Solidarności”! (uwaga YogiBeer'a: patrz też Sekrety Watykanu: Jak papież-Polak Jan Paweł II zaprzągł polskich księży do współpracy z CIA przeciw PRL (link zewnętrzny))
(O roli rezydentów Mossadu w obaleniu PRL wypsnęło się kiedyś kronikarzowi prezydentury Ronalda Reagana, pozycja dziś nie do zdobycia i w publicznej wypowiedzi Szewachowi Weissowi). A kocioł w elektrociepłowni to nie piec, albo kominek, których rozpalenie trwa kilkadziesiąt minut! Rozruch takiego kotła trwa ...kilka dni i to jak wcześniej został wygaszony zgodnie z zaleceniami producenta, czyli stopniowo. Zatem byłoby nie tylko głodno i chłodno, ale też bez elektryczności, a bez elektryczności doszłoby do dewastacji linii technologicznych pracujących w trybie ciągłym, np. w hutach. Większość kadry technicznej doskonale sobie z tego zdawała sprawę, ale momentalnie zostawała zakrzyczana przez dyktaturę magazynierów kim była większość liderów Solidarności i kierujący ich poczynaniami kapelanów.
 
 
Stan Wojenny? Co za ulga!
Może to się dziś wydaje niedorzecznym, ale 2/3 Polaków, czyli tych, co myśleli i chcieli wreszcie normalnie egzystować, przywitało wprowadzenie Stanu Wojennego z ...ulgą! Bo większość Polaków miała dość kupowania u rolników żywności w zawrotnych cenach, np. płacąc na dzisiejsze warunki, za 1 kg ziemniaków około 6 złotych, za 1 litr mleka 10 zł, czy za JEDNO jajko około 3 złote! Dochodziło nawet to ekscesów, kiedy zdesperowani ludzie kupiwszy kilka jajek „od baby” po paskarskich cenach, rozbijali je im na głowach, wypowiadając przy tym słowa powszechnie uznawane za obraźliwe. A wszystko temu, że rolnicy żądali często zapłaty w dolarach, a wedle kursu wolnego, dobrze zarabiający robotnik zarabiał równowartość około 30 $ miesięcznie. Ludność miała dość stania przed pustymi sklepami, w nadziei, że „coś rzucą” i nawet nie wiedząc co konkretnie „rzucą do sklepu”, bo w 1981 roku bywało, że buty pojawiały się w sklepie mięsnym, a mąka, lub cukier w ...drogerii. Rzeczywistość niewiele więc odbiegała od tego, co pokazywał w swoich komediach nieodżałowany reżyser Bareja. Jedynym ratunkiem były więc ...stołówki zakładowe i szkolne, gdzie może jedzenie było mało smaczne, i apatyczne ale zawierało nawet i ...mięso, w ilości 10 dag na porcję, (minus to, co ukradła obsługa kuchni, oczywiście w ramach obalania komuny). Nie działała też strajkująca komunikacja miejska, więc do pracy trzeba było dostawać się kombinując, bo paliwo na stacjach benzynowych też rzadko można było kupić.
Zorro do dziś pamięta nieukrywaną radość wszystkich, kiedy 17 grudnia 1981 roku do jego zakładu pracy dotarły pierwsze mające pokrycie w towarze kartki, a do tego ekstra dorzucono karpie, w ilości 3 sztuk na pracownika, oraz owoce. Nikogo nie martwiło, że na kartki było można kupić, na osobę, tylko: 2,5. albo 4 kg mięsa, (połowę z kością), 2 kg cukru, 2 kg mąki, 4 kostki masła, 8 kostek margaryny, 20 paczek najtańszych papierosów, wymiennie na ½ kg słodyczy, oraz ½ l wódki, też wymiennie na ½ kg słodyczy.
Ważne było to, że ten towar był dostępny, a czas stania w kolejkach zwykle nie przekraczał 1 godziny.
Ludzie z ulgą odetchnęli, kiedy uwolnili się od wizji nieuniknionej i krwawej wojny domowej, bo 35 lat temu żyło jeszcze sporo tych, co pamiętali okropności wojny domowej z lat 1945-1949 jak i to, jak naprawdę wyglądała z bliska „walka o niepodległą Polskę” w wykonaniu, np. „Ognia” i sporej grupy „żołnierzy wyklętych”, więc niech nikogo nie dziwi, że dopiero po ponad 30 latach Styropianowy Ethhosss wycierając sobie obleśne usta Pathhosssem, (obowiązkowo pisanych z wielkich liter i wiele „h” i „s”, dla oddania wagi), nadaje tym, często uprawiającym pod szyldem walki o niepodległość zbójecki proceder, osobom odznaczenia i stawia im pomniki. Bo ci, których bezpardonowo łupili, często pod lufami broni, (przecież partyzanci musieli: jeść, pić i w czymś chodzić), dziś już dać świadectwa prawdzie nie mogą, bo rezydują na cmentarzu.
 
 
Więc co źle poszło?
Kiedy ponad 60 lat wcześniej przed identycznym, co gen Jaruzelskim problemem, stawał były niemiecki szpieg, niejaki Władimir Ilicz Ulianow, bardziej znany jako towarzysz Lenin, czyli wobec pilnej konieczności opanowania narastającej w kraju anarchii, na jednym z posiedzeń POLITBIURA wypowiedział słowa, które weszły do kanonu teorii zarządzania: „...aby utrwalić zdobycze rewolucji, potrzebne są towarzysze trzy rzeczny: po pierwsze kompetentne kadry, po drugie kompetentne kadry i po trzecie, jeszcze raz, kompetentne kadry”!
Wojciech Jaruzelski, zanim został szefem MON, zawiadywał Głównym Zarządem Politycznym LWP i to bardzo udanie. (To jego osobistą zasługą było dostrzeżenie w żołnierzu godności ludzkiej. A skargi do GZP LWP można było kierować z pominięciem drogi służbowej, nawet anonimowo i każdej zasadność była rzetelnie badana na miejscu). Wiec gen Jaruzelski, jako etatowy politruk, powinien znać „Dzieła Lenina”, bo zaprawdę, wiele w nich, obok propagandowej sieczki, mądrych i pożytecznych rzeczy zapisano!
Ale gen Jaruzelski chyba tego referatu tow. Lenina nie doczytał, bo zamiast otoczyć się kompetentnymi oficerami, na co miał czas od 1968 roku, współpracownikami uczynił wyrachowanych karierowiczów i wazeliniarzy, wedle najgorszej sztampy z możliwych: nie dość, że ograniczony poznawczo, to do tego bezwolny pochlebca, więc łatwy do kupienia przez wroga! No bo ex pułkownik Kukliński nie był jedynym wysokim oficerem LWP, który służył wielu stronom, zaprawdę!
Tak więc kiedy 13 grudnia 1981 roku stanął na czele junty, poza gen Kiszczakiem, nie miał wokół siebie dokładnie żadnego kompetentnego oficera, któremu mógłby powierzyć zawiadywanie którymś większym wycinkiem gospodarki. A jak pokazała praktyka, kompetencje współpracowników gen Jaruzelskiego skończyły się na sprawnym zmobilizowaniem rezerw, sprawnym wyprowadzeniem wojska i rezerw MO na ulice i sprawnym wdrożeniem systemu reglamentacji podstawowych towarów. Kłopoty zaczęły się już przy zerwaniu łączności telefonicznej, uczynionej nie za pomocą odłączenia zasilania central, jak nakazywałaby logika, ale przy pomocy siekier i przecinania kabli telekomunikacyjnych, co potem zaowocowało tym, że o sławetnym zatorze lodowym na Wiśle informacje dotarły do właściwych służb po kilku dniach, kiedy sytuacja stała się bardzo groźną!
Kardynalnym błędem gen Jaruzelskiego było też niezawieszenie działalności PZPR i stronnictw, czyli pokazanie, że są są sytuację z końca 1981 roku winni i ...winniejsi! Należało zawiesić nie tylko Solidarność, ale dokładnie działalność wszystkich sił politycznych, wedle zasady równego traktowania stron konfliktu i politycznej naparzanki wyniszczającej gospodarkę Polski. Poważnym błędem też było wprowadzenie „godziny milicyjnej” oraz zniesienie swobody w poruszaniu się. Bo te ograniczenia momentalnie wykorzystywali psychopaci, dla których sukcesem służbowym stawało się zwiniecie na dołek wracającego 5 minut po limicie z pracy do domu robotnika, czy odmowa prawa do odwiedzenia osoby bliskiej. To dokładnie te działania powodowały narastającą nienawiść do WRON, bo z powodu prozaicznej nieudolności większości komisarzy wojskowych, powrót do normalności przeciągał się, więc zamiast szukać skutków niepowodzeń tam, gdzie one istotnie były, idąc za wynaturzoną logiką polityków, starano się za wszelką cenę znaleźć „krasnoludków, które szczały do mleka” juncie gen Jaruzelskiego.
Porażką też były zajścia w kopalniach, które tym bardziej powinny uzmysłowić gen Jaruzelskiemu, że bardziej niż strajków Solidarności, powinien się obawiać ...nabuzowanych ideologicznie idiotów w komitetach wojewódzkich PZPR i niektórych oficerów MO, koordynujących poczynania ZOMO!
 
 
Podsumujmy obiektywnie:

  • Wprowadzenie Stanu Wojennego przez juntę gen Jaruzelskiego, nie było, jak ściemniał sam gen Jaruzelski, „wyborem mniejszego zła”, ale logicznym następstwem totalnego bałaganu i anarchii, jakie zapanowały wkrótce po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, kiedy okazało się, że liderom „Solidarności” nie chodziło o wprowadzenie swobód obywatelskich, w tym np. prawa do swobodnego podróżowania po świecie, ale o zdobycie władzy i nie obchodziło ich jakim kosztem tę władzę zdobędą! Tyle tylko, że z powodu braku kompetentnych kadr, tę kampanię gen Jaruzelski przegrał sromotnie!
  • Liderzy „Solidarności” ufali bezgranicznie administracji Ronalda Reagana i nie mieli ochoty przyjąć do wiadomości tego, że ten marny aktorzyna, z marnych westernów kat C, (znany głównie z tego, że prześladował, działając w ramach tak zwanej „Czerwonej paniki” innych aktorów podejrzanych o lewicowe sympatie i między innymi, zmusił do wyjazdu z USA Charliego Chaplina za rzekome jego lewicowe poglądy), traktuje Polaków jako swoiste mięso armatnie, na którym miała się „poślizgnąć” Armia Czerwona i ZSRR. Taktyka administracji Reagana była prosta, niczym instrukcja obsługi młotka! Im gorzej będzie w Polsce, tym lepiej dla pozycji USA w rywalizacji z ZSRR.
  • Tajny protokół do Konferencji w Poczdamie ustanawiał 50 lat karencji dla podziału Europy na dwie strefy wpływów, czyli USA na zachód od Łaby i ZSRR na wschód od linii przez tę rzeką wyznaczaną, wyłączając z tego podziału tereny Grecji, które trafiły do strefy wpływów USA. Te 50 lat upływały w roku 1995, a w 1981 weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, zasiadający w KC KPZR nawet nie dopuszczali do siebie myśli, że dość perfidny plan Nikity Chruszczowa, kontynuowany przez Leonida Breżniewa, polegający na poczekaniu, aż Zachód musi ogarnąć podobnie głęboki kryzys, jak ten z przełomu lat 20. i 30. XX wieku, a wówczas dojdzie tam do zamieszek i w ostateczności rewolucji, której pomogą towarzysze z Moskwy, z powodu ...nienadejścia kryzysu, spalił 15 lat wcześniej na panewce, kiedy w krajach Europy Zachodniej wprowadzono prawdziwy socjalizm, a nie udającą socjalizm dyktaturę bolszewicką
  • Dopiero „pojawienie się nowego myślenia”, w postaci towarzysza Gorbaczowa dawało jakieś szanse na pokojowe wyjście Polski spod kurateli Moskwy, więc strategicznym błędem było wzniecanie zadymy przed pojawieniem się na czele KPZR kogoś myślącego podobnie jak Michaił Gorbaczow. Kogoś kto rozumiał, że wprawdzie samą 2 wojnę światową wygrał ZSRR, ale pokój po 2 wojnie światowej wygrał ...Zachód i ZSRR powinien się skupić na uregulowaniu swoich spraw wewnętrznych, a nie próbować prowadzić ekspansywną polityką imperialną.

Konkludując, to co nastąpiło po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, tylko potwierdzało słuszność opinii o Polakach kanclerza Otto von Bismarcka:„Polacy nie są w stanie sami sobą rządzić! Jeśli tylko dać im swobodę, to sami siebie wzajemnie pozagryzają”.
Tego nie dało się opanować inaczej, niż przy pomocy metod siłowych, co doskonale rozumiało większość społeczeństwa w roku 1981 i tylko modlono się o to, aby porządkowanie sytuacji nie pociągnęło za sobą zbyt wielu ofiar.
Natomiast ci, co dziś dorwali się do Narodowego Koryta, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, powinni być wdzięczni gen Jaruzelskiemu za to, że ...wprowadził 35 lat temu Stan Wojenny, a większość z nich internować rozkazał! Bo gdyby nie to, dziś byliby mało znaczącymi frustratami, z których zdaniem nikt by się nie liczył! Ostatecznie są takie kraje jak: Kuba, Wenezuela, Wietnam, o Chinach nawet nie wspominając, gdzie dokładnie widać, że nawet bez ZSRR można skutecznie rządzić w oparciu o dyktaturę bolszewicką czy maoistowską!
Trwa więc chocholi taniec pod wielce patriotycznymi okrzykami,jest dziś prowadzony przez osoby, które generał Jaruzelski 13 grudnie 1981 roku nie tylko upokorzył, ale i ośmieszył.
Dzień 13 grudnia 1981 roku był dniem klęski solidarnościowych liderów, na wszystkich możliwych obszarach. Te osoby, zdaniem Zorra, niereformowalni i nieudaczni ignoranci, byli tak nieudolnymi, że gen Kiszczak zaryzykował oddanie im władzy po 1990 roku, będąc pewnym tego, że zdesperowani ich nieudolnością i arogancją Polacy, masowo wkrótce zawołają „Komuno wróć”!
Dwa razy tak się stało, ale skupieni wokół Aleksandra Kwaśniewskiego „lodziarze” ze „Stowarzyszenia Ordynacka”, często szantażowani przez dawnych mocodawców z tajnych służb LWP, okazali się sprawniejsi od postsolidarnościowych liderów jedynie na jednym polu, konkretnie na polu rozkradania tego co po PRL pozostało.
Co do okazania było. Amen.
Zorro.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin