Chalker Jack L. - Świat Studni 05 Zmierzch przy Studni Dusz. Testament Nathana Brazila.txt

(562 KB) Pobierz
Chalker Jack L. - wiat Studni 05 Zmierzch przy Studni Dusz. Testament Nathana Brazila

Spis treci
Strefa Południowa, wiat Studnia
Hakazit
Awbri
Dillia
Ambasada Uliku, Strefa Południowa
Dahbi
Gedemondas
Ambasada Gedemondasu, Strefa
Ambasada Uliku, Strefa Południowa
Dillia
Na granicy Bahabi-Ambreza
Strefa
Mowrey na Oceanie Cieni
Makiem
Strefa
Yongrem, na granicy Betared-Clopta
Lamotien
Bache
Bache, tej samej nocy
Dahir
Bache
Lamotien, tuż przed północš
Bache, przy granicy Dahiru
Bache, przed witem tego samego dnia
Na przełęczy Borgo
Trasa przy Barierze Równikowej
Studnia Dusz
Nahghkaland, Ziemia

Strefa Południowa, wiat Studnia 
 Drużyna Morvathu donosi, że z całš pewnociš zabiła włanie Nathana Brazila  powiedział ze znużeniem Czillianin. Jego opuszczone członki i głowa w kształcie dyni wyrażały wyczerpanie.
Serge Ortega westchnšł.
 Ile takich doniesień mielimy dzisiaj?
 Dwadziecia siedem  odparła rolinna istota  i to jeszcze nie koniec.
Ortega rozlunił się, rozsiadł się na swym potężnym, skręconym ogonie i potrzšsnšł głowš.
 Należy jednak podziwiać genialnoć pomysłu. Wiedział, że Rada wiata Studni nigdy nie odważy się go wpucić z powrotem. Sprowadza zatem kilku chirurgów do Kom, żeby przerobili szereg osób tak, aby były podobne do niego i wysyła je tu. To należy podziwiać. Trzeba też podziwiać odwagę ludzi, którzy pozwalajš sobie zrobić co takiego, chyba że sš cholernie naiwni albo po prostu cholernie głupi.
Czułki Czillianina, podobne do pędów winoroli, wykonały bardzo ludzki gest.
 To nic nie znaczy. Co mu to daje? Zabijamy każdego, kto się przekradnie, i wiemy, że gdy tu przybędzie, będzie wyglšdał tak jak na naszych zdjęciach. Nawet jeżeli przedostanie się w przebraniu, wiemy, że musi pojawić się w Ambrezie, a ten szeciokšt jest zbrojnym obozem, bardzo dobrze strzeżonym. Jak kto o znanym wyglšdzie, nagi, pozbawiony przebrania może mieć nadzieję, że uniknie strażników?
 Nie znasz Brazila  odparł Ortega.  Ja znam. Przestań myleć na chwilę jak komputer, a zacznij myleć jak pirat. Nathan jest złym, sprytnym piratem o sposobie mylenia prawie takim jak mój. Przebiegłym, Grummo. Naprawdę przebiegłym. Rozumie nas. Zna nasz sposób mylenia, nasz sposób reagowania... Popatrz, jak łatwo domylił się, że będzie mu potrzebna ta cała zasłona dymna, żeby się przeliznšć. Na pewno zdaje sobie też sprawę, że będziemy się spodziewali, iż zastawi pułapkę. Gdyby planował tak daleko w przyszłoć i wprowadzał ten plan w życie oraz znał swoje ograniczenia, kiedy przybyłby do wiata Studni?  Czillianin zastanawiał się przez chwilę.
 Trudno powiedzieć... poczekaj... pewnie wtedy, kiedy zabijanie sobowtórów tak nam się znudzi i obrzydnie, że przestaniemy to robić.
Ortega pokręcił przeczšco głowš.
 Nigdy. Zbyt ryzykowne. Łšcznoć pomiędzy wiatem Studni a resztš wszechwiata odbywa się tylko w jednš stronę. Nie ma sposobu, żeby dowiedział się, kiedy taki moment nastšpi lub czy w ogóle nastšpi. Nie... nie... to do niego niepodobne... Nie podejmie takiego ryzyka, kiedy operacja jest tak ważna.
 Kiedy zatem?  Czillianin zapytał z ciekawociš.
Wywodzšc się z szeciokšta, którego system społeczny przypominał wielki uniwersytet, istota ta dobrze opanowała całš wiedzę ezoterycznš, ale żyła jak pod kloszem i nie miała żadnego dowiadczenia w tego rodzaju pokrętnym myleniu.
 Zastanawiam się nad tymi, którzy przedostali się pierwsi  mówił Ortega do Grummy.  Dobrze, wysyłasz swoich kluczowych ludzi na poczštku i oni się przedostajš. To ma sens. Gdybymy z góry wiedzieli, że co takiego się szykuje, od razu położylibymy kres temu planowi. I jeszcze ta dziewczyna, Chang. Dlaczego zatrzymała się tu, żeby się ze mnš spotkać? Żeby wspomnieć dawne czasy? Ma więcej powodów, by mnie zabić, nili zrobić cokolwiek innego, a poza tym ona jest z mego plemienia. Nie uczyniła też tego z ciekawoci. Ryzyko, że będę co podejrzewał, było zbyt wielkie. Tak... tak... Po co przyszła? Aby się przedstawić i powiadomić mnie, że szykuje się ten wielki spisek i że Brazil wraca?
Cierpliwoć Czillianina też miała pewne granice.
 No, dobrze. Dlaczego?
Ortega umiecha się z dumš.
 Przyszło mi to na myl dopiero dzi rano i chciałem rozwalić sobie głowę o mur, że nie wpadłem na to wczeniej. Zrobiła to z kilku powodów. Po pierwsze, wysondowała, co o tym wszystkim mylę i zorientowała się, jakš władzš jeszcze tu dysponuję. Po drugie, dała gwarancję, że tego rodzaju operacja, czyli polowanie na Brazila, zostanie przeprowadzona.
 Ale to oznaczałoby koniec Brazila  zauważył Czillianin.
Ortega umiechał się nadal.
 Nie, jeżeli Nathan Brazil już tu jest. Przybył wczeniej niż wszyscy inni. Stracilimy tyle czasu, polujšc na niego, że nim bymy zaczęli go szukać w Ambrezie, byłoby za póno.
 Masz jakie dowody?  zapytał Czillianin sceptycznie.
 To jak stara gra w muszelki  kontynuował człowiek-wšż, po częci ignorujšc pytanie.  Bierze się trzy muszelki, a pod jednš z nich ukrywa kamyczek. Następnie przesuwa się muszelki tak, żeby oszukać frajera. Myli on, że widzi, iż muszelka z kamyczkiem przesuwana jest na prawo, ale to tylko złudzenie. Kamyczek pozostaje pod rodkowš. To się włanie zdarzyło tym razem. Najpierw pojawił się kamyczek  Brazil, a my gapilimy się na przesuwanie pustych muszelek.
 Ale czy masz jaki dowód?  nalegał Czillianin.
Krzaczaste brwi uniosły się.
 Dowód? Oczywicie. Kiedy już raz zrozumiałem, że zostałem nabrany, wszystko było proste.
Ortega sięgnšł ponad swym biurkiem w kształcie litery V i jego dolna prawa ręka nacisnęła szereg guzików na niewielkiej tablicy kontrolnej. W głębi pokoju rozbłysnšł ekran. Ukazał się na nim nieruchomy obraz wielkiej sali Bramy Studni, przez którš wchodzili wszyscy, którzy wpadli do bram teleportacyjnych dawno wymarłych Markowian. Kamery były tam ustawione od niepamiętnych czasów i nikt nie mógł wejć niezauważony i bez podania miejsca w wiecie Studni, do którego się udawał.
Na ekranie migotały kształty. Pojawiały się na nim postacie z ponad dwudziestu wiatów, których jedynš wspólnš cechš była budowa ciała z czšsteczek zwišzków węgla. Formy życia nie oparte na węglu były automatycznie kierowane do Strefy Północnej.
 Cofnijmy się  wyjanił Ortega towarzyszowi.  Cofamy się od momentu, w którym Chang i jej towarzysze przekroczyli Bramę.
 Jak daleko cofnęlimy się w czasie?  zapytała istota rolinna, oglšdajšc obraz wrzecionowatego organizmu, który wyglšdał, jak gdyby pozbawiony był głowy, ogona i członków.
 Trzy tygodnie. Cofnšłem się już nawet dalej. O, tu! Tego włanie szukałem!
Jedno z szeciu ramion Ortegi wystrzeliło i nacisnęło guzik, unieruchamiajšc obraz.
 To, mój przyjacielu, jest Nathan Brazil  powiedział bez wyrazu.
Czillianin wpatrywał się w ekran. Ukazała się na nim niewielka i zwinna postać, ale nie była to w żadnym przypadku istota, którš według wiedzy Grammy powinien być Brazil. Humanoidalny, ciemnoniebieski tułów zakończony był kosmatymi nogami podobnymi do kozich. Twarz satyra przewitywała spod granatowego zarostu i obfitej brody. Na szczycie głowy sterczały dwa niewielkie rożki.
 To nie jest typ 41  zauważył Czillianin  lecz 341: Agitarianin.
Ortega zachichotał.
 Nie. Rzeczywicie wyglšda jak Agitarianin i tak ma wyglšdać. Twierdzę, że to doskonała charakteryzacja. Nat zatrudnił prawdopodobnie najlepszych charakteryzatorów. Przebranie zmyliłoby pewnie nawet agitariańskiego ambasadora, pod warunkiem że Nat nie musiałby demonstrować umiejętnoci wysyłania szoku elektrycznego. Nie liczył na nic innego poza wejciem, spotkaniem z oficerem dyżurnym, standardowš odprawš, a następnie przejciem przez Studnię. Bardzo sprytnie. Nigdy bymy nie zauważyli. W każdym stuleciu mamy dwóch lub trzech takich klientów. Bardzo sprytnie. Dobry podstęp.
 Skšd pewnoć, że to nie jest po prostu 341?  nalegała istota rolinna.
 Popełnił błšd  odparł Ortega.  Jeden głupi błšd. Błšd, którego nigdy bym nie spostrzegł, aż byłoby za póno, i którego nikt w naszej Strefie by nie zauważył. Błšd rozmylny. Nie można jednak było go uniknšć. Nat nie znał języka Sangrilu  chyba włanie tak nazywajš go we wszechwiecie. Ta rasa i Kom nigdy się nie spotkały i nie mógł się tego języka nauczyć.
 Chcesz powiedzieć, że w czasie wstępnego przesłuchania mówił innym językiem?  nalegał zdumiony Czillianin.  I to go zdekonspirowało? Dlaczego zatem sprawa nie ujawniła się już wtedy?
Ortega zachichotał.
 A jak my rozmawiamy? Mówię w języku Ulików, którego twój dziwaczny rolinny generator dwięków nie mógłby odtworzyć. Z tych samych powodów częstotliwoć dwięków twojej mowy jest dla mnie niesłyszalna. Porozumiewamy się jednak normalnie.
 Ach.  Dziwaczna, dyniowata głowa Czillianina uniosła się; wyraz zdziwienia za stanowił tylko uzupełnienie gestu zrozumienia.  Translatory. Oczywicie! W zasadzie to przecież projektory telepatyczne.
Człowiek-wšż skinšł twierdzšco głowš.
 Naturalnie. Tu, w Strefie, nosimy je wszyscy z przyczyn czysto dyplomatycznych. Wszyscy. Tutejszy główny system łšcznoci jest jedynie większš, bardziej skomplikowanš wersjš translatora, pozwalajšcš nam rozumieć przybyszy bez dodatkowych starań. Brazil wiedział, że system ten odbierze, cokolwiek powie, i przetłumaczy to na nasze języki, tak jakbymy to my rozmawiali.
 Ale czy nie było to niebezpieczne? Przecież mógł się natknšć na wczeniejszego przybysza 341.
 Miał niewielkš szansę  odparł Ortega  a poza tym większoć ras mówi kilkoma językami. Sytuacja zmienia się wraz z upływem czasu i odległociš. Popełnił błšd ze względu na język, jaki wybrał, i na to, że byłem jednš z niewielu osób w wiecie Studni, która potrafiła ten język rozpoznać. Muszę przyznać, że konieczne było użycie komputera dla pokonania mechanizmów mojego translatora.
 A język?
Ortega umiechnš...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin