Zamknij Oczy - Sophie McKenzie.pdf

(1487 KB) Pobierz
Dla mojej Mamy
Kiedyś lubiłem bajki, szczególnie te, które opowiadała mi
Mamusia, gdy byłem mały. Najlepsza to
Wyjątkowe Dziecko.
Teraz
jest już dla mnie zbyt dziecinna, ale wtedy ją uwielbiałem. Dziecko
jest bardzo szczęśliwe, mieszka z mamusią i tatusiem – królową i
królem. Potem z sąsiedniego królestwa przybywa zła wiedźma i
więzi Dziecko, a mamusia i tatuś są bardzo smutni, ale Wyjątkowe
Dziecko dzielnie walczy i zabija wiedźmę, a potem ucieka z
powrotem do mamusi i tatusia.
W szkole też opowiadaliśmy różne historie. Czasami je
czytaliśmy, innym razem mieliśmy sami wymyślić. Pamiętam, że
napisałem wtedy
Wyjątkowe Dziecko
i zrobiłem do niego obrazki.
Mamusia powtarzała zawsze, że to tylko bajka, ale że czasami
bajki stają się prawdą. Powiedziała, że zła wiedźma to postać z
bajki, ale że na świecie istnieją prawdziwi Źli Ludzie. I że nie da się
ich rozpoznać z wyglądu, że czasami mogą być uśmiechnięci i
mówić miłe rzeczy i częstować słodyczami oraz dawać zabawki, ale
w głębi i tak pozostają Źli.
Przez długi czas nie spotkałem żadnego prawdziwego Złego
Człowieka – aż pewnego razu pojawili się Rudzielec i Szczerbaty i
potem nic już nie było jak dawniej. Dokładnie tak, jak mówiła
Mamusia.
Rozdział 1
Spóźnię się.
Nie cierpię się spóźniać.
Mam się spotkać z Artem o piątej, a jest już za piętnaście.
Biegnę korytarzem do pokoju nauczycielskiego. Nie pamiętam
nowego kodu do drzwi, więc muszę czekać, aż ktoś mnie wpuści.
Wkładam kserówki na swoją półkę, a listę obecności do
odpowiedniej skrzynki. Jestem już w drzwiach, gdy Sami,
kierowniczka sekcji humanistycznej, przypomina mi, że jutrzejsze
poranne zajęcia są odwołane ze względu na prace remontowe w
budynku. Zapamiętuję informację i wybiegam z instytutu, pędzę
Great Queen Street aż do Kingsway. Jest szaro i ponuro, chmury
wiszą nisko, nabrzmiałe deszczem. Żadnej taksówki. Powinnam
pojechać metrem do Oxford Circus, ale od ataku terrorystycznego
unikam metra, kiedy tylko mogę. Zresztą zawsze wolałam
autobusy. Art ich nie cierpi. Za wolne.
Po nierównym chodniku gnam do kolejnej przecznicy, na
przystanek, mijając stado nastoletnich Włochów. Cudownie, widzę,
jak High Holborn zbliża się ósemka. Dojadę nią do Johna Lewisa.
Stamtąd sprintem na Harley Street.
W autobusie przykładam kartę Oyster do czytnika, po czym z
ulgą opieram się o metalowy słupek. Obok mnie jakaś kobieta –
młoda, z potarganymi włosami – próbuje spacyfikować dzieciaka w
wózku.
– Siadajżeż, do cholery – syczy. W jej głosie jest tyle złości, że
odwracam się i przechodzę dalej.
W przychodni jestem kwadrans po piątej. Art czeka przed
wejściem. Zauważam go chwilę przedtem, zanim on spostrzega
mnie. Stoi elegancki i wytworny w swoim garniturze. Ciemnoszary
Paul Smith – jego ulubiony, gustowny i prosty. Jak zawsze, dobrał
do niego jednobarwną koszulę, bez krawata, i rozpiął kołnierzyk.
Wygląda w nim świetnie, to jego styl. Ale jest zmęczony. I
poirytowany. Poznaję po tym, jak unosi brew.
– Przepraszam. – Patrzę mu w oczy, a on mnie całuje. Lekkie i
szybkie muśnięcie ust.
– W porządku – odpowiada.
Oczywiście tak naprawdę ja wcale nie przepraszam, a on wcale
nie uważa, że jest w porządku. Tak naprawdę w ogóle nie chcę tu
być i Art o tym wie.
Wchodzę za nim do środka. Gdy przemierzamy hol, on zdejmuje
marynarkę. Jego koszula ma maleńkie nacięcie na wewnętrznej
stronie kołnierzyka. Nie widać go, ale wiem, że tam jest, tak samo
jak wiem, że mój mąż jest na mnie wkurzony. Rozpoznaję to po
tym, jak sztywno trzyma ramiona. Przecież się spóźniłam, a jego
czas jest cenny. Poza tym zdaję sobie sprawę, że dla niego to jest
równie trudne jak dla mnie.
Kiedy dochodzimy do drzwi poczekalni, Art przystaje i odwraca
się do mnie z uśmiechem. Widzę, że usiłuje przemóc zły humor.
– Tamansini był tutaj przed chwilą. Cieszy się, że wróciliśmy.
– Rozmawiałeś już z nim? – Jestem zaskoczona, bo konsultanci
rzadko opuszczają swoje gabinety w godzinach przyjęć.
– Kiedy przyszedłem, był akurat w rejestracji. – Art bierze mnie
za rękę i prowadzi do poczekalni. Wystrój klasyczny dla gabinetów
Zgłoś jeśli naruszono regulamin