John Williams - Profesor Stoner.pdf

(1275 KB) Pobierz
Wstęp
N
a początku swojej klasycznej powieści o życiu uniwersytetu, ale też serca
i umysłu, John Williams tak opisuje ślad, który pozostawił po sobie na ziemi
Stoner: „Koledzy Stonera, którzy nie darzyli go za życia przesadnym
szacunkiem, teraz mówią o nim rzadko: starszym jego nazwisko przypomina
o czekającym wszystkich końcu, dla młodszych z kolei jest ono tylko
słowem, które ani nie przywołuje przeszłych zdarzeń, ani się nie kojarzy
z niczym, co mogliby odnieść do własnego życia albo kariery”. Na kolejnych
kartach, elegancką prozą bez wysiłku oddającą wszystkie zakamarki myśli
i uczuć, Williams zadaje kłam temu ziemskiemu osądowi, barwnie
odmalowując Stonera oraz wszystko, co się z nim wiąże – czasy, miejsce
i ludzi – w opowieści, która pisarską pasję ukrywa pod sztafażem chłodnej,
klarownej narracji.
Korzenie Stonera były tak proste jak rola, którą uprawiali jego rodzice. Na
początku czytelnik nie może się oprzeć wrażeniu, że mają oni w sobie
niewiele więcej życia niż ich ziemia, potem jednak, w sugestywnych scenach,
jak choćby uroczystość zaślubin Stonera z córką dyrektora banku, wrodzona
godność i delikatność tych ludzi przeczy temu pierwszemu wrażeniu, pod
koniec powieści zaś sam Stoner zdaje się zyskiwać ich milczącą, cierpliwą
siłę.
Stoner był jedynakiem i chociaż nieźle sobie radził w szkole, to jednak nie
oczekiwał w życiu niczego poza przejęciem gospodarstwa, które pomagał
prowadzić. Któregoś wieczoru po kolejnym dniu znojnej pracy jego ojciec
oznajmił: „W zeszłym tygodniu zaszedł do nas powiatowy doradca rolny...
Powiedział, że na uniwersytecie w Columbii otworzyli nowy kierunek.
Wydział Rolnictwa. Jego zdaniem powinieneś tam pójść”.
Podczas studiów Stoner zarabia na wikt i opierunek, pracując
w gospodarstwie rolnym należącym do brata ciotecznego jego matki.
Warunki są marne, a praca katorżnicza, Stoner wykonuje ją jednak
niewzruszenie, podobnie jak z mozolną pracowitością zdobywa wiedzę na
uniwersyteckich zajęciach. „Zajęcia z chemii gleb nawet go zainteresowały
[...] Ale obowiązkowy przegląd literatury angielskiej zaintrygował go
i zaniepokoił jak nic przedtem”.
Wykładowca Archer Sloane odmienia jego życie. Stoner porzuca studia
rolnicze dla literatury. Za namową swojego mentora kontynuuje naukę,
pracując w gospodarstwie kuzyna, dopóki nie uzyska magisterium. Kiedy
rodzice przyjeżdżają na ceremonię rozdania dyplomów, Stoner informuje ich,
że nie zamierza wracać do domu. „Skoro sądzisz, że powinieneś tu zostać
i dalej studiować te swoje książki, to tak powinieneś zrobić” – stwierdza
ojciec pod koniec tej poruszającej sceny.
Następnie powieść przedstawia szczegóły przeciętnej na pozór kariery
uczelnianego, a zatem najniższego rangą profesora literatury angielskiej na
tle wydarzeń rozgrywających się w obrębie uniwersyteckich murów i poza
nimi: Stoner wykłada, prowadzi badania naukowe, pisze książkę, zawiązuje
przyjaźnie, zakochuje się w wyidealizowanej kobiecie, żeni się z nią, aby
następnie powoli i z goryczą odkrywać kobietę, którą poślubił, oraz patrzeć,
jak wykorzystuje ona ich delikatną, uległą córkę jako oręż w małżeńskiej
walce. Namiętny romans Stonera z doktorantką daje środowisku okazję do
pełnych goryczy i mściwych intryg.
Romans dwojga inteligentnych ludzi opisany jest z rzadką delikatnością.
Zmysłowość spotyka się z wrażliwością i bezbronnością, kiedy odkrywają
wspaniałość pierwszego dnia stworzenia świata. „[...] ich wspólne życie
okazało się dalekie od tego, które każde z nich sobie wyobraziło. Przeszli od
pasji przez pożądanie do głębokiej zmysłowości, która odnawiała się z każdą
kolejną chwilą”. Czytają, rozmawiają, bawią się. „Uczyli się być razem bez
słów i wyrobili nawyk odpoczywania”. Znaleźli w sobie nawzajem nie tylko
przyjemność, ale i sens, który pokazany jest z żartobliwą, czułą ironią: „Jak
wszyscy kochankowie, dużo rozmawiali o sobie, jakby mogli w ten sposób
zrozumieć świat, który umożliwił ich istnienie”.
Chociaż wątek romansowy stanowi integralną część akcji, na ogólnym
planie powieści służy przede wszystkim jako źródło światła w mrocznym
małżeństwie Stonera. Jest przejmującym opisem szczęścia, którego bohater
mógłby doznać.
Małżonka Stonera reprezentuje typ kobiety często portretowany przez
amerykańskich pisarzy o tak różnej wrażliwości jak O’Neill, Tennessee
Williams, Faulkner czy Scott Fitzgerald – piękna, niezrównoważona,
nauczona dostrzegać tylko wąskie problemy uprzywilejowanych warstw
społeczeństwa. Nikt chyba jednak nie obnaża tej persony tak bezlitośnie jak
John Williams:
Kształcono ją z założeniem, że będzie chroniona przed potwornościami, które
życie mogłoby stawiać na jej drodze, oraz w przekonaniu, że jej jedyną
życiową rolą będzie poddać się tej ochronie z gracją i wdziękiem, ponieważ
należała do grupy społecznej, dla której chronić kobietę było wręcz świętym
obowiązkiem. [...] Lekcje moralności, które odebrała w szkole oraz w domu,
miały negatywną naturę, sprowadzały się głównie do zakazów i dotyczyły
niemal wyłącznie sfery seksu. Tyle tylko, że oficjalnie tego nie przyznawano,
o seksualności mówiono więc wyłącznie aluzyjnie, przez co przesycała ona
każdy inny aspekt edukacji, która większość energii czerpała z tej głęboko
ukrytej i nienazwanej siły. Nauczyła się, że będzie miała obowiązki
względem swojego męża oraz rodziny i że musi je wypełniać. [...] Jej haft był
tyleż delikatny, co bezużyteczny; malowała mgliste krajobrazy cieniutką
warstwą akwareli i grała na fortepianie pozbawioną siły, ale za to sprawną
ręką. Nie miała jednak choćby mglistego pojęcia o funkcjonowaniu własnego
ciała; nawet przez jeden dzień swojego życia nie musiała sama sobą się
zajmować, nigdy też nie przyszło jej do głowy, że mogłaby przyjąć
odpowiedzialność za innych. [...] W tę prywatność wdarł się teraz William
Stoner.
Kiedy biorą ślub, nie znają się nawzajem, a łączy ich tylko pożądanie.
Występujące między nimi różnice potrzeb w tym względzie opisane są z tą
samą prostotą stylu, z którą Stoner przedstawił ich ogromną zmysłowość:
Kiedy wrócił, Edith leżała na plecach z kołdrą podciągniętą pod brodę,
zaciśniętymi powiekami i delikatną bruzdą na czole od zmarszczonych brwi.
Niemal bezgłośnie, jakby nie chcąc jej obudzić, Stoner się rozebrał i położył
obok niej. Przez kilka chwil leżał ogarnięty pożądaniem, które stało się
bezosobowe, ponieważ należało tylko do niego. Odezwał się do Edith, chcąc
Zgłoś jeśli naruszono regulamin