Antologia - Aż śmierć nas rozłączy.rtf

(2201 KB) Pobierz
Aż śmierć nas rozłączy

Harlan COBEN

JEFF ABBOTT LEE CHILD I INNI

śmierć nas rozłączy

POD REDAKCJĄ HARLANA COBENA

Z angielskiego przełożył
LECH Z. ŻOŁĘDZIOWSKI
Tytuł oryginału: DEATH DO US PART
 

MYSTERY WRITERS OF AMERICA

i

HARLAN COBEN

przedstawiają

19 opowiadań sensacyjnych

o miłości, pożądaniu i zbrodni

JEFF ABBOTT

LEE CHILD

HARLAN COBEN

BRENDON DuBOIS

LAURA LIPPMAN

RIDLEY PEARSON

R.L. STINE

Co może wydarzyć się między dwojgiem ludzi - małżonkami, kochankami, przyjaciółmi, nieznajomymi? Odpowiedź jest prosta - wszystko. I wszystko może doprowadzić do zbrodni. Piękna Jennifer, bohaterka Pułapki Harlana Cobena, zgłasza policji zaginięcie męża. Jakież jest jej zdziwienie, gdy po powrocie do domu zastaje w nim obcego mężczyznę, który podaje się za Edwarda. Dokumenty nieznajomego nie budzą zastrzeżeń. Jennifer decyduje się na desperacki krok, który ma ją ocalić od utraty zmysłów... W opowiadaniu Bez większego ryzyka Lee Childa, przywiązany do życia w mieście niewykształcony elektryk, ulega fascynacji spotkaną na wsi, doskonale sytuowaną kobietą. Kiedy mąż Mary znika w niewyjaśnionych okolicznościach, elektryk nawiązuje z nią romans... Bohater Żonki R.L. Stine'a zabija kolegę z biura. Okazuje się, że zmarły zostawił mu w spadku wielkiego labradora, jedynego świadka zbrodni. Pies zachowuje się tak, jakby chciał doprowadzić do zdemaskowania zabójcy...

Miłość, rodzina, pożądanie i zbrodnia. Wspólny temat dziewiętnastu pasjonujących historii sensacyjnych autorstwa współczesnych mistrzów thrillera, które nadają nowy sens powiedzeniu aż śmierć nas rozłączy. Wśród twórców niniejszej antologii znajdziemy m.in, takie sławy literatury jak Jeff Abbott. Lee Child, Ridley Pearson i oczywiście sam Harlan Cohen, który opowiadania wybrał i opatrzył wstępem.

WSTĘP

QUEENY Ridley Pearson

BEZ WIĘKSZEGO RYZYKA Lee Child

NA TYŁACH Charles Ardai

OSTATNI LOT Brendan DuBois

OCZAMI WYOBRAŹNI Bonnie Hearn Hill

BAJER Steve Hockensmith

PIORUNY I BŁYSKAWICE William Kent Kruger

PÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY Tim Maleeny

TWARDA, NAGA PRAWDA Rick McMahan

JEDEN STRZAŁ P. J. Parrish

CYBERRANDKA.COM Tom Savage

POWRÓT DO DOMU Charles Todd

MASAŻYSTKA Tim Wohlforth

TAKI DROBNY GEST Jeff Abbott

PLAN CHELLINIEGO Jim Fusilli

JEDYNA PRAWDZIWA MIŁOŚĆ Laura Lippman

ŻONKA R. L. Stine

POPCHNIĘTA CZY UPADŁA Jay Brandon

PUŁAPKA Harlan Coben

WSTĘP

Właśnie mam zamiar wyjawić zakończenie.

Zbrodnie dla pieniędzy niezbyt mnie interesują. Przyznaję jednak, ich autorzy często nieźle gmatwają intrygę. Skoro o tym mowa, to niewykluczone, że moja następna opowieść będzie właśnie taka w ten sposób wywiodę was w pole. Ale jeśli mam być szczery, tego typu historie do mnie nie przemawiają.

Nie jestem też zwolennikiem opowieści o seryjnych zabójcach, którzy bez żadnego powodu zarzynają kolejne ofiary, ani o intrygach, które swymi mackami sięgają aż do Białego Domu. Niektórzy pisarze są w tym dobrzy. Ale powiedzmy sobie szczerze, za serce nas tym nie chwytają, prawda?

Wy oczekujecie czegoś więcej, czegoś bardziej złożonego, lepiej skonstruowanego. Czegoś, co wam trafi do przekonania. Chcecie czytać o zbrodni, którą prawie, no prawie sami moglibyście popełnić. Interesuje was opowieść o czymś tak małym, że zmieści się w dłoni, i tak wielkim jak wszechświat. Lubicie historie dziejące się w miejscach, które dobrze znacie, ale które mogą przed wami odsłonić jakąś tajemnicę.

Krótko mówiąc, chcecie czytać opowieści płynące prosto z serca.

Chcecie, by trącały osobistą strunę, by dotyczyły was i tego kogoś specjalnego, kto obok was leży. Przecież tego kogoś kochacie, prawda? Gdy tak spokojnie śpi obok was albo gdy przewraca się z boku na bok. Moglibyście w tę osobę wpatrywać się przez całą noc.

Może jednak...?

Właśnie z myślą o was i tym, co lubicie, dobieraliśmy opowiadania, które znalazły się w tej antologii. Wspólnie z Mystery Writers of America selekcjonowaliśmy dziewiętnaście nowelek napisanych przez najwybitniejszych współczesnych pisarzy sensacyjnych, wśród których są zarówno uznani autorzy bestsellerów, jak i zupełnie nowi ludzie. Stworzyli pełne suspensu opowiadania, które pozwalają zajrzeć w głąb ludzkich serc, gdzie gnieździ się podłość lub co gorsza szlachetność. Myślę, że nadadzą one nowy sens powiedzeniu aż śmierć nas rozłączy.

Żebyście nie pomyśleli, że wszyscy pisarze sensacyjni to cyniczni ponuracy, znalazło się tu też kilka opowiadań, z których bije siła związków opartych na miłości, a które ocierają się o zbrodnię i karę (co nie jest niemożliwe). Przynajmniej połowa z nich kończy się źle dla jednego lub obojga małżonków. Nawiasem mówiąc, ze statystyk wynika, że w realnym życiu też mniej więcej tyle małżeństw źle się kończy, choć może nie w aż tak nieodwracalny sposób.

Ucałujcie więc serdecznie swoją drugą połowę i zabierzcie się do czytania historii o kłótniach i urazach zdarzających się w małżeństwach (jeśli jesteście singlami, nie macie się czym martwić, chyba że po przeczytaniu tego wstępu zapragniecie lepiej przyjrzeć się osobie obok was, tylko że wtedy będzie to już zupełnie inna historia), które prowadzą do zbrodni popełnianych z nakazu serca, o jakich opowiada Aż śmierć nas rozłączy.

Harlan Coben

QUEENY

RIDLEY PEARSON

Ostatni raz widzieliśmy się przy śniadaniu.

Pracuję samotnie w pokoju nad garażem, o którym pewien cieśla powiedział kiedyś, że jego podłoga pochodzi jeszcze sprzed rewolucji amerykańskiej. Potrafił to poznać po gęstości słojów i dzięki znajomości historii całego budynku. Ludzie znają się na takich rzeczach. Jeden z moich znajomych, zajmujący się produkcją gitar, kiedyś na wystawie branżowej natknął się na gitarę i od razu poznał, że wykonano ją z tego samego kawałka afrykańskiego mahoniu, z którego on zrobił swoją. Wdał się w rozmowę z lutnikiem i okazało się, że miał rację: ten sam kawałek drewna. Ludzie często wiedzą najdziwniejsze rzeczy.

Wspomniała o sprawie mimochodem, kiedy w porannym pędzie smażyłem placki dla jednej z naszych córek i jajecznicę dla drugiej (dla żony i dla mnie owsianka). Właściwie tylko przy tej okazji rozpieszczam nasze córki: dostają na śniadanie wszystko, co im się zamarzy. We wszystkich innych sprawach bywam nieugięty. Ale stosunki między nami są dobre, ponieważ granice są jasno określone. Panuje wśród nas miłość i szacunek, nie ma kłótni i wojny podjazdowej o postawienie na swoim. Istnieje prawdziwa harmonia, a w naszej rodzinie to artykuł pierwszej potrzeby.

              Jakiś facet przyplątał się do mnie w Queeny Park. Wybiegł z boku, dołączył do mnie i jakiś czas biegliśmy razem.

              Naprawdę?

              Mhm.

Pomyślałem, że mówi to, by mi zaimponować. Dać do zrozumienia, że dziewięć lat po naszym ślubie wciąż się nią interesują mężczyźni. Zupełnie mnie to nie zaskoczyło. Wiedziałem, że tak jest, ale zdawałem sobie też sprawę, że to jeden z tych momentów w małżeństwie, kiedy człowiek nie chce palnąć głupstwa. Tylko że tym razem nie chodziło o jej nową fryzurę.

              Coś do ciebie mówił? spytałem

              Tak, rozmawialiśmy. Pytał, jak często biegam i takie tam.

              Rozmawiałaś z nim?

Nie chciałem, żeby odebrała to jak wyrzut, ale niepokój przeważył, toteż mimowolnie trochę podniosłem głos.

              A co, nie wolno mi z nikim porozmawiać?

Ponownie zajęła się zmywaniem, a ja przypalającym się plackiem. Przerzuciłem go na drugą stronę. Wyglądał jak kawek podeszwy.

Nalała płynu do zmywania i odkręciła wodę, ale zrobiła to trochę zbyt głośno i ostentacyjnie.

              Wcale nie o to mi chodzi wtrąciłem, korzystając z chwili ciszy.

              Nie, wcale odrzekła.

              To znaczy... Nie próbuję mówić, co ci wolno, a czego nie. Ale dla takiego faceta jesteś samotną kobietą, w każdym razie kobietą samotnie biegającą po parku.

              Za bardzo się przejmujesz tymi swoimi książkami.

Często obwinia mój zawód o to, że każdego traktuję jak potencjalnego przestępcę. I oczywiście ma rację. Wie, że wytaczając ten argument, może wygrać każdą naszą sprzeczkę, tym razem też.

Mija dzień czy dwa i znów jest pora śniadania. Tym razem robię naleśniki, a dla młodszej córki jajka na miękko. W naszym rodzinnym żargonie mówimy na nie rybki w strumyku. Nie mam pojęcia dlaczego. Zwykłe jajka na miękko w salaterce z pokruszonym chlebem. Żadnego strumyka. Żadnych rybek. Ale obie dziewczynki to uwielbiają i wylizują salaterkę do czysta.

              Znów się przyplątał. Wczoraj. Tym razem biegł w tym samym kierunku. Dogonił mnie i... znowu biegliśmy razem.

              Wybacz, ale nic miłego nie mogę na ten temat powiedzieć.

Bo nie mogłem. Nie drażniło mnie, że nawiązuje z kimś znajomość albo że się nią ktoś interesuje. Bóg mi świadkiem, że coś takiego wszystkim nam dobrze robi. Mnie też się zdarza. W czasie tury promocyjnej nowej książki słyszę pochlebstwa i widzę spojrzenia, w których jest coś więcej niż zwykła ciekawość. Nie reaguję i wiem, że moja żona też tego nie robi. Toteż nie to mnie niepokoi. Bo jeśli nawet zareaguje, będę wiedział, co zrobić. W mojej reakcji nie ma ani odrobiny zazdrości. U jej podstaw leży czysty niepokój, który próbuję tak zakamuflować, żeby jej nie przestraszyć. Bo w straszeniu jestem dobry. Od lat straszę miliony swoich czytelników. Wiem, jaki miewam wpływ na ludzi, nawet jeśli tego nie chcę. Dlatego bardzo uważam, żeby nie straszyć własnej rodziny, a już zwłaszcza dzieci.

              To bardzo ponury park mówię spokojnie. Długie alejki wśród gęstwiny drzew. Zupełne pustkowie, z dala od ludzi. Gdyby ktoś cię zaczepił na ulicy, to przynajmniej mogłabyś krzyczeć. Ale jak spróbujesz krzyknąć w Queeny Park, to najwyżej wystraszysz kilka ptaków.

W swoich słowach zawarłem pewien podtekst, ale nie wiem, czy to do niej dotarło. Trochę ponad rok temu na jakieś pięć miesięcy przerwała bieganie. Zrobiła to po tym, jak o piątej rano przyczepili się do niej jacyś ludzie w samochodzie. Strasznie się wtedy przeraziła. Samochód zwolnił i jechał równo z nią, a było jeszcze przed wschodem słońca i wszyscy wokół jeszcze spali. Gdy schowała się za drzewo, facet po stronie pasażera wychylił się i rzucił w nią puszką, prawie trafiając. Zgłosiliśmy to na policję. Akurat rozmyślałem wtedy nad początkiem Mystic Rivev, a na nią czekało pranie. Gliniarz okazał się sympatyczny i rzeczywiście się przejął. Tak bardzo, że pewnie po wyjściu od nas musiał wstąpić do piekarni za rogiem i łyknąć coś ciepłego, i dopiero wrócić do swoich spraw. Rezultat: koniec z bieganiem. Na całe pięć miesięcy.

Teraz znów do niego wróciła. Tym razem intruz biega, ale ona nie widzi żadnego podobieństwa.

A gdyby siedział w samochodzie i w ten sposób biegł z tobą, to co byś powiedziała?

              To nie to samo ona na to.

              Jak ma na imię?

              Nie wiem.

              A gdzie mieszka?

              Nie wiem.

              A czym jeździ?

Wraca do zmywania, bo pewnie już słyszy, jak mówię: To dokładnie to samo.

              A co wie o tobie? pytam.

Potrząsa tylko głową. Czuję, że się wygłupiła na tej parkowej ścieżce i sama zdaje sobie z tego sprawę, tylko nie wie, co powiedzieć.

Oglądaliśmy kiedyś film na HBO, w którym mąż był zazdrosny i upierdliwy, wykorzystuję go więc teraz jako punkt odniesienia.

              Nie próbuję być jak ten palant z filmu. Przecież wiesz, prawda? Chcesz biegać? Biegaj. Chcesz rozmawiać? Rozmawiaj. Ale może biegaj z jakąś przyjaciółką, żeby było dwie na jednego. Albo znajdź inny park, żeby nie był tak ciemny i pusty. Bo dla samotnie biegającej kobiety Queeny Park to najgorsze miejsce pod słońcem. Najgorsze. Przecież wiesz o tym, prawda?

Wzrusza ramionami.

Znam to jej wzruszanie ramionami i nauczyłem się go nienawidzić. Oznacza daj mi spokój. Omówiliśmy sprawę i obstaję przy swoim zdaniu. Irytuje mnie to.

Mija znów kilka dni. Może ze trzy. Wraca do domu na lunch i wylicza przyjaciółki, z którymi biegała dziś rano. I nie robi tego tak, żeby mi dokuczyć. Mogłaby, ale tego nie robi, i za to ją kocham.

              Dzięki mówię między kęsami.

Parę dni później znów to samo: Laurel i Tracy, sześciokilometrowa runda po Queeny, potem kawa w Starbucks i babskie ploty. I ani słowa o nim.

Dlatego kiedy dzwonią ze szkoły, moją pierwszą reakcją jest złość. Naszej starszej, siedmioletniej córki, nie ma dziś w szkole. Nie wsiadła do szkolnego autobusu i nie dojechała. A nie wsiadła dlatego, że mama jej powiedziała, by nie wsiadała. To akurat ma sens, bo dziś jest czwartek i mała ma lekcję baletu. Jestem już w drodze, gdy odzywa się mój blackberry. Dzwonią z prywatnej szkoły: młodszej nie było dziś na przystanku.

W tym momencie po raz pierwszy jestem zaniepokojony. Zachowuję się jak ktoś cierpiący na zespół Tourette'a: wyrzucam z siebie głośną wiązankę przekleństw, potem ciemnieje mi przed oczyma i nie mogę opanować dygotu, który ogarnia wszystkie komórki mojego ciała. Moja siedmiolatka rozrabia na tylnym siedzeniu. Wysmyknęła się z pasa i to też mnie irytuje. Ostatnio często to robi. To niebezpieczne i ona o tym wie. Ostro hamuję i dość gwałtownie się zatrzymuję, co nagrodzone zostaje chórem klaksonów z tyłu.

              ZAŁÓŻ PAS, MŁODA DAMO, ALE JUŻ! Jest najłatwiejszym celem, więc wygarniam do niej z obu luf. W głowie mam mętlik i zastanawiam się, ile w tym moim zachowaniu jest z pisarza, a ile z męża. Widzę już wszystko oczami wyobraźni, ale od razu wymazuję ten obraz. Nie jedź tam mówię sobie w duchu. Opanuj się!

• • •

Mija sześć dni, ale nie następuje coś takiego, jak pogodzenie się. Ile razy dzwoni telefon, zrywam się jak oparzony. Słyszę samochody za oknem i za każdym razem myślę, że to ona podjeżdża pod dom. Ale wiem, że jej samochód stoi na policyjnym parkingu. Znaleźli go w Queeny Park. Był zamknięty na klucz i stał w miejscu, w którym według Laurel i Tracy zawsze parkowała. Żadna z nich nie widziała tego mężczyzny. Nawet im o nim nie wspomniała. Może się krępowała. Albo chciała mieć tajemnicę. Albo po trosze jedno i drugie.

Brak śladów. Psy. Ekipa kryminalistyczna. I nic. W telewizji same bzdury. Kiedy wszyscy odchodzą, nic po nich nie zostaje. Po prostu się wynoszą, niczego nie znajdując. Ani jednego włoska, ani jednego włókienka. Nawet żadnego zapachu.

• • •

Dziesiątego dnia do mojego gabinetu nad garażem wkracza ekipa złożona z pięciu mężczyzn i jednej kobiety. Mają nakaz rewizji. Ich pojawienie się jest jak cios pięścią w brzuch. Zabierają mi komputer, wszystkie papiery, palmtop i samochód.

Nie mogę się skupić na pytaniach, jakie zadają, bo robią to bardzo agresywnie. Nie mam co do tego wątpliwości. Ich ton jest wyraźnie oskarżycielski. Jestem kompletnie oszołomiony. Denerwuje mnie to, jak się obchodzą z moim sprzętem. Mam do niego taki sentyment, jakim większość ludzi obdarza zwierzęta domowe. Znoszą komputer po schodach, wlokąc za nim kable. Wszystko to doprowadza mnie do wściekłości. Sama myśl, że mają czelność tak mnie traktować... Opisywałem takie sceny w swoich książkach. Konsultacji w tych sprawach udzielali mi gliniarze dwa razy ważniejsi od tej szóstki, więc wiem, że gdy wszystko inne zawodzi, bierze się w obroty męża.

No i teraz ja znajduję się na celowniku.

• • •

Połowa dziesiątego dnia. Moja adwokat ma mózg większy od Teksasu. Znam ją dopiero od pięciu minut, ale poleciła mi ją moja nowojorska prawniczka od show-biznesu i pani adwokat okazała się tak świetnie ustosunkowana, że zanim ją zobaczyłem, już wiedziałem, że to właściwy wybór. A gdy ją ujrzałem, jeszcze bardziej mi się spodobała.

Siedzimy we czwórkę w małej sali. Gliniarz sprawia wrażenie zmęczonego, ale sądzę, że tylko udaje. Wymyślane przeze mnie postacie policjantów biją go na głowę. Jest jak towar z K-Martu w porównaniu z moim od Bergdorfa. Ale nie daję mu tego odczuć. Nie mam zamiaru się stawiać ani popisywać policyjną wiedzą. Resztki zdrowego rozsądku, jakie się we mnie ostały, podpowiadają mi, żeby tego nie robić. Postanawiam ograniczyć się do słuchania. Od mówienia jest moja adwokat.

              No to o co tu chodzi? odzywam się zaskoczony, że moje usta mogą być tak nieposłuszne mózgowi.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin