Szmidt Robert J._Alpha Team (zbior opowiadan).rtf

(30123 KB) Pobierz
Szmidt Robert J._Alpha Team (zbior opowiadan)




 

 

 

OGNIE W RUINACH

 

 

Nigdy nie zapomnę tej chwili. nie odkładałem książ i sięgałem do kontaktu, by zgasić światło, gdy zadzwonił telefon. Spojrzałem na stojący obok łóżka budzik. Wpół do drugiej w nocy trochę za późno na zwykłą rozmowę. Podniosłem uchawkę, czując narastające napięcie, jak zazwyczaj w takich sytuacjach.

Zanim zdążem cokolwiek powiedzieć, usłyszałem nie znany mi ski, nosowy os.

Czy to doktor Piwowski? W tonie rozmówcy wyczułem duży niepokój.

Tak. W czym mogę pomóc? zapytałem najgrzeczniej jak umiałem, wiedząc, że nie jest to zwykły telefon z proś o pomoc medyczną. Tego numeru nie podawałem swoim pacjentom. Dzwonili zazwyczaj na komórkę, o tej porze trafiając na pocztę osową.

wi podporucznik Adam Jastrzębski ze sztabu Okręgu Dolnośskiego, kod AlfaAlfa. Otrzymał pan kartę mobilizacyjną, proszę natychmiast zgłosić się w macierzystej jednostce.

Ale ja... Szczerze wiąc, zaskoczył mnie tak bardzo, że nie wiedziałem, jak zareagować. Ale...?

Za kilka minut pod pana dom podjedzie nieoznakowany samochód. Proszę zabrać zestaw mobilizacyjny i czekać przed bramą.

Tak jest wymamrotałem do uchej uchawki. j rozmówca rozłączył się natychmiast po wypowiedzeniu ostatniego owa. Zapewne miał jeszcze wiele osób do obdzwonienia.

Wstałem z łóżka i przejechałem onią po twarzy. Szorstki jednodniowy zarost nie był problemem. Przy mobilizacji nikt nie zwróci uwagi na taki szczegół. em wytarte insy i wyjąłem z szafy świeżą koszulę. Po chwili namysłu wybrałem schodzone, i dzięki temu wygodne, wysokie buty. Na końcu sięgnąłem po stojący w głębi szafy plecak. Każdy z nas, odchodząc ze by w jednostkach specjalnych, otrzymał identyczny zestaw narzędzi, lekarstw i sortów mundurowych na wypadek niespodziewanej mobilizacji. dziłem, że nigdy nie musiał go yć, ale jak widać myliłem się. Spojrzałem na zegarek, od odłenia uchawki minęły już trzy minuty. Nie miałem wiele czasu na zastanawianie się. em kurtkę, przygładziłem osy, przejrzałem się po raz ostatni w lustrze i wyszedłem na korytarz, cicho zamykając drzwi.

Mieszkałem na trzecim piętrze starej poniemieckiej kamienicy, jakich pełno stoi w śdmieściu Wrocławia. Skrzypiące schody, pamiętające ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin